Connor Levy przeszedł do historii jako pierwsze dziecko, które przyszło na świat z użyciem metody selekcji genetycznej. Chłopczyk został poczęty w wyniku zapłodnienia in vitro, a żeby zminimalizować ryzyko poronienia czy wad genetycznych, lekarze wybrali spośród embrionów ten, który miał największe szanse na zagnieżdżenie się w macicy. Żeby jednak wytypować "zwycięzcę", musieli zeskanować genomy wszystkich zarodków.
80% embrionów albo się nie zagnieżdża, albo jest usuwanych z organizmu kobiety, głównie z powodu anormalnej liczby chromosomów.
Pierwsze dziecko, które przyszło na świat z użyciem metody selekcji genetycznej
Connor Levy przyszedł na świat 18 maja 2013 r. ważąc 3,6 kg. Jego rodzice - Marybeth Scheidts (36) i David Levy (41) od lat czynili wszelkie starania dla spłodzenia potomstwa, w tym trzykrotnie bez rezultatu metodą in vitro. Dopiero zastosowanie selekcji genetycznej embrionów zakończyło ich starania sukcesem.
Dzięki takiemu rozwiązaniu, można zmniejszyć liczbę "chybionych" sztucznych zapłodnień. Pozostają jednak wątpliwości moralne. Bo skoro możemy zdecydować o tym, który z embrionów zagnieździ się w łonie matki, dlaczego nie wybrać przy okazji płci, koloru oczu czy poziomu inteligencji przyszłego potomka?
Jesteśmy więc świadkami wydarzenia zwiastującego rewolucyjne zmiany w "technologii produkcji" dzieci.
Metoda selekcji genetycznej. Wybrać najlepszego
Twórcą tej metody jest dr Dagan Wells z Universytetu w Oxfordzie. W czasie swoich pierwszych badań pobrał komórki 5-dniowych embrionów i wyizolował z nich DNA. Potem posłużył się techniką NGS (Next Genertion Sequencing), żeby ocenić liczbę chromosomów w każdej komórce. Musiał w tym celu podzielić DNA na odcinki. Ich budowę analizowały komputery. Sprawdzały, z którego miejsca na chromosomie pochodzi każdy oceniany fragment. Tak można zeskanować cały genom człowieka.
Jeszcze wcześniej zespół Wellsa porównywał odcinki DNA, używając metody NGS na zdrowych komórkach pobranych od płodów nieprawidłowej budowy i, dla porównania, na komórkach ze stwierdzonymi wcześniej anomaliami. Te próbki były używane jako "baza danych", do której uczeni odwoływali się przy kolejnych badaniach. Dzięki temu mogli wybrać spośród siedmiu embrionów trzy o prawidłowej budowie (wcześniej wyeliminowano 6 embrionów z początkowych 13, na podstawie wstępnej oceny ich "jakości") - a wśród nich wytypować ten, który dał początek życiu Connora Levy'ego.
Przy zastosowaniu tej metody, nie produkuje się "superdziecka", a jedynie czyni się jego przyjście na świat bardziej prawdopodobnym. Dziś 80 proc. embrionów albo się nie zagnieżdża, albo jest usuwanych z organizmu kobiety, głównie z powodu anormalnej liczby chromosomów. Tylko co trzeci cykl zapłodnienia in vitro kończy się przyjściem na świat wytęsknionego malucha.
Ostatnie badania kliniczne wykazały, że NGS może podnieść liczbę zagnieżdżeń o jedną trzecią, a odsetek poronień mógłby dzięki tej metodzie spaść o połowę!
In vitro. Dziecko według potrzeb
W rozmowie z "New Scientist" Wells przyznał, że dziś można już wybrać embrion pod kątem koloru włosów i oczu. Jednak, jego zdaniem, moda na "projektowanie" dzieci raczej się nie przyjmie. Dlaczego? Jedna para może wytworzyć tylko ograniczoną liczbę embrionów, a każdy z nich ma nieco inaczej "poukładane" cechy genetyczne! Jeśli więc niski mężczyzna i niska kobieta poczną dziecko metodą in vitro - małe jest prawdopodobieństwo powstania embrionu, którego wszczepienie do macicy da potomka tych dwojga o zadatkach na gwiazdę NBA.
To nie jedyny problem. Im więcej cech chcielibyśmy wybrać dla naszego wymarzonego dziecka, tym więcej embrionów byłoby eliminowanych. W rzeczywistości wystarczy, że zecydowalibyśmy się na jedną czy dwie cechy, a być może w puli nie zostałby nawet jeden zarodek, który spełniałby nasze oczekiwania.
Tylko co trzeci cykl zapłodnienia in vitro kończy się przyjściem na świat wytęsknionego malucha.
Ponadto, zapłodnienie in vitro nie jest prostą ani tanią procedurą. Wells wątpi zatem, czy pary chciałyby przechodzić przez kolejne wyczerpujące i kosztowne cykle tylko po to, by ich dziecko było wysokim brunetem czy niebieskooką blondynką.
Jednak taka możliwość istnieje. A jeśli ktoś, nie licząc się z komplikacjami i kosztami, będzie chciał mieć potomka własnego "projektu"? Manfred Kayser z Centrum Medycznego Erasmus w Rotterdamie mówi, że tu potrzebne są odpowiednie przepisy, bo "fakt, że coś jest technicznie wykonalne, niekoniecznie oznacza, że to w ogóle powinno mieć miejsce". Choć trudno będzie powstrzymać "produkcję dzieci na miarę", bo wśród 200 krajów znajdzie się zapewne takie miejsce na świecie, gdzie prawo nie będzie tego zabraniać.
Rodzicielstwo jako kaprys?
Metoda NGS wbudza takie same wątpliwości natury etycznej, jak samo już zapłodnienie pozaustrojowe - wiąże się z podziałem ludzkich istnień na lepsze i gorsze (jeśli przyjąć perspektywę m.in. Kościoła, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia). W dokumencie bioetycznym, opracowanym przez Zespół Ekspertów Episkopatu ds. Bioetycznych, któremu przewodniczy abp Henryk Hoser, in vitro to "źle realizowane pragnienie bezpłodnych par, które chcą być rodzicami" i "zgoda na poświęcenie kilku kolejnych istnień ludzkich", m.in. właśnie zarodków z wadami genetycznymi. Tyle że do selekcji dochodzi już w organizmie kobiety, bo - jeśli nie zastosuje się metody NGS - lekarze obserwują zachowanie zarodka po umieszczeniu go w ciele przyszłej mamy. NGS pozwala podjąć decyzję co do przyszłości embrionu przed przeniesieniem go do macicy.
W krajach wysokorozwiniętych 1 do 5% dzieci rodzi się w wyniku zapłodnienia metodą in vitro.
Bibliografia
- "New scientist", 13 lipca 2013 r., "The Earliest Health Test", str. 8-9
- "O wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek", dokument przyjęty na 361. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, Warszawa, 5 marca 2013 r.
- "Wysokie Obcasy" nr 31 (738), 3.08.2013 r., "Prawda jeszcze nikomu nie zaszkodziła" str. 38-39
Nie oznacza to jednak, jak twierdzą biskupi, że wszystkie odrzucone embriony w każdym przypadku zostają zamrożone! Wszystko zależy od przepisów. Agnieszka Ziółkowska (pierwsze polskie dziecko poczęte metodą in vitro) w wywiadzie z ks. Wojciechem Lemańskim dla "Wysokich Obcasów", stwierdza: "Np. we Włoszech, kiedy się rodziłam, było takie prawo, które nakazywało po prostu wszczepienie do macicy wszystkich powstałych zarodków." Zamiast nich, można mrozić komórki rozrodcze obojga rodziców, ale to nieco droższa procedura. Z kolei "New Scientist" podaje rozwiązanie zastosowane przez rodziców Connora Levy'ego: dwa inne embriony rzeczywiście zostały zamrożone, ale mogą w przyszłości stać się rodzeństwem chłopca.
Przez długi czas państwo polskie nie włączało się do sporu o zapłodnieniu pozaustrojowym. 1 lipca ruszył rządowy program refundacji in vitro dla 15000 par, które spełnią określone warunki: będą miały stwierdzoną bezpłodność i co najmniej rok bezskutecznych starań o dziecko za sobą. Nie ma też możliwości, by z programu skorzystaly pary homoseksualne lub pozostające w związkach nieformalnych czy samotne kobiety.