OCL: Dlaczego Pan - lekarz z wieloletnim stażem pracy w zawodzie chirurga zajął się leczeniem tak innym od proponowanego przez medycynę konwencjonalną?
WCZ: Jako chirurg, kardiochirurg i neurochirurg pracowałem przez ponad czterdzieści lat w różnych placówkach medycznych w Polsce i za granicą. Uważałem, że nauka i technika w medycynie są już tak zaawansowane, że wkrótce będzie można leczeniem chirurgicznym zaradzić wszystkim chorobom. Nic bardziej mylnego!
Gdy w czasie podróży do Chin zetknąłem się z filozofią Zen i medycyną chińską, zrozumiałem, że medycyna szkolna zajmuje się głównie leczeniem objawowym zamiast szukać przyczyny choroby. A to nie tędy droga! Życie i leczenie zgodne z naturą, szukanie przyczyny choroby i poprzez jej eliminację prowadzenie procesu samozdrowienia - te wartości głęboko zakorzeniły się w moim umyśle. Jestem człowiekiem Zachodu i uznałem, że w naszych warunkach najlepsze będzie znalezienie czegoś, co łączyłoby w sobie walory zachodniej techniki i dalekowschodniej nauki. Optymalny okazał się biorezonans komórkowy. Tu z pomocą przyszli Niemcy, którzy już od pięćdziesięciu lat opracowują coraz nowsze i bardziej skuteczne urządzenia do diagnozowania i leczenia wszystkich chorób za pomocą tej metody.
OCL: Jak to możliwe, że biorezonans ma tak wszechstronne działanie?
WCZ: Proszę sobie wyobrazić, że wszystkie choroby wywołują mikroby - bakterie, wirusy, grzyby i pasożyty. A biorezonans komórkowy potrafi skutecznie je zlokalizować i zniszczyć. W ten sposób usuwa przyczyny chorób. Mieliśmy kiedyś pacjenta, który przyszedł do nas z guzem trzustki. Człowiek ten nie wyraził zgody na zabieg operacyjny. Przyszedł do naszej kliniki w bardzo złym stanie, miał zażółcone powłoki ciała.
Prócz leczenia na biorezonansie i usuwania z jego organizmu lamblii, które były bezpośrednią przyczyną powstania guza trzustki zastosowaliśmy terapię ozonową. Już po pierwszej wizycie widać było ogromne efekty. Przede wszystkim jego skóra odzyskała normalny kolor i powróciły mu siły witalne. Gdy lamblie zostały wyeliminowane, pacjent wrócił do pełnego zdrowia. Obyło się bez zabiegu operacyjnego.
Wykonywanie testu na pasożyty na urządzeniu MORA
OCL: Czytałam gdzieś ostatnio, że polskie plaże i piaskownice to istne rezerwuary pasożytów. Aż nie chce się wierzyć, że jest to możliwe w XXI wieku...
WCZ: Wmówiono nam, że w cywilizacjach rozwiniętych nie ma już chorób pasożytniczych. To jest nieprawda! Badania masowe w Polsce wykazały zakażenie owsikiem u 17% dorosłych i 38% dzieci w wieku 7-14 lat. W niektórych placówkach, takich jak domy dziecka, przedszkola czy inne izolowane grupy zdarza się, że owsica dotyczy 90%, a nawet 100% badanych. To nie koniec. Aż 96% Polaków ma glistę ludzką. To tylko dane dotyczące dwóch pasożytów, a przecież jest ich znacznie więcej! My, za pomocą specjalistycznego sprzętu, wykrywamy je i usuwamy z organizmu.
OCL: Jakie pasożyty można zdiagnozować w Pana klinice?
WCZ: Lista jest dość długa: tegoryjca dwunastniczego, glistę ludzką, przywrę wschodnią, owsika ludzkiego, bąblowca, motylicę, lamblię, tasiemce, włośnia krętego, a ponadto amebę, pełzaki, filarie, czy węgorka jelitowego i wiele innych. Oczywiście prócz elektronicznych testów na obecność pasożytów, możliwe jest wykonanie diagnostyki w kierunku obecności różnego rodzaju chorobotwórczych drobnoustrojów. W tym miejscu muszę dodać, że nasze metody elektronicznych testów są w stu procentach trafne i bezinwazyjne, bezbolesne a ich wyniki otrzymujemy natychmiast. To dlatego postanowiłem właśnie w taki sposób leczyć ludzi, i muszę przyznać, że mam duże osiągnięcia w wyleczeniach. Mamy kilka tysięcy zadowolonych pacjentów, którzy przez szkolną medycynę zostali przekreśleni jako osoby nie do wyleczenia. Tacy ludzie zjawiają się u nas i my ich przywracamy do zdrowia!
OCL: To brzmi tak, jakby pasożyty powodowały potworne zniszczenia w organizmie swoich żywicieli, tymczasem my słyszymy jedynie o tym, że lamblie mogą powodować nudności, a tasiemiec sprawia, że pacjent chudnie.
WCZ: Najważniejszą istotą pasożytnictwa jest czerpanie pokarmu od swojego żywiciela, przez co pasożyty przyczyniają się do zubożenia diety człowieka i wyniszczenia jego organizmu. Poza białkami, węglowodanami i tłuszczami w znacznym stopniu pozbawiają żywiciela enzymów, witamin szczególnie z grupy A i B, mikroelementów i hormonów.
Pasożyty w zależności od miejsca, w którym się ulokują, mogą powodować bardzo groźne dla naszego życia i zdrowia konsekwencje. Wydalane przez nie toksyny doprowadzają do zatruć i niewydolności takich narządów jak: wątroba, płuca, nerki, śledziona, mózg. Uszkadzają funkcję skóry, mięśni, tkanek miękkich i kości. Doprowadzają od anemii, małopłytkowości i innych chorób krwi. Wielu parazytozom (chorobom pasożytniczym) towarzyszą alergie skórne w postaci różnego rodzaju wysypek, ale mogą również dawać objawy astmatyczne. Pasożyty bytujące w przewodzie pokarmowym, uszkadzają jego błonę śluzową, przez co doprowadzają do licznych owrzodzeń, które objawiają się biegunkami bądź zaparciami, brakiem apetytu, osłabieniem i bólami.
Pacjentka w trakcie podawania ozonu do krwi.
OCL: Jak w takim razie skutecznie leczyć choroby pasożytnicze?
WCZ: Po pierwsze, niezbędne jest wykonanie nieinwazyjnych testów diagnostycznych, podczas których każdy badany w ciągu kilku minut może się dowiedzieć, jakie pasożyty i w jakich narządach u niego egzystują. Dopiero wtedy za pomocą urządzeń do biorezonansu komórkowego, które mamy do dyspozycji, możemy przeprowadzić terapię, mającą na celu unicestwienie tych pasożytów w ciele człowieka bez skutków ubocznych.
OCL: Wspomniał Pan o stosowaniu terapii ozonowej. Proszę powiedzieć, co ona daje w leczeniu chorób pasożytniczych?
WCZ: Ozon, podobnie jak biorezonans komórkowy bardzo celnie uderza w przyczynę choroby, niszcząc chorobotwórcze drobnoustroje. Jednocześnie usuwa z naszej krwi różnego rodzaju toksyny, czego nie da się zrobić przy użyciu biorezonansu. Dlatego też, by odnieść stuprocentową skuteczność zabiegów, łączymy obie terapie. Dodatkowym plusem podania ozonoterapii dożylnej jest znaczne skrócenie czasu potrzebnego do pełnego wyleczenia.