Prądy Bernarda, stymulując centralny układ nerwowy, immunologiczny i hormonalny, uruchamiają siły obronne organizmu i przywracają jego homeostazę, co ostatecznie prowadzi do wyleczenia.
Viktor Żenni
Pociągały mnie podróże. W latach 80. XX w. wyemigrowałem do dalekiej Australii, gdzie pracowałem w Canberze, w Bibliotece Narodowej. Ponieważ pracowałem w bibliotece, mogłem poświęcić dużo czasu na lektury i właśnie wtedy zwróciłem uwagę na książkę amerykańskiego neurochirurga Richarda Bergiana poświęconą funkcjonowaniu mózgu. Bardzo mnie to zainteresowało i zacząłem zgłębiać temat. Dowiedziałem się, że główną rolę w sterowaniu podstawowymi funkcjami organizmu odgrywa podwzgórze, które przekształca elektryczne sygnały mózgu na hormonalne informacje przekazywane do organów ciała. Doszedłem więc do wniosku, że odpowiednia stymulacja elektryczna może usprawnić procesy elektrochemiczne zachodzące między mózgiem a gruczołami dokrewnymi w ciele człowieka, wspomagając w korzystny sposób działanie poszczególnych organów.
Ponieważ kiedyś studiowałem na politechnice, podszedłem do sprawy w sposób typowo techniczny, wykorzystując stosowany w medycynie aparat emitujący tzw. prądy Bernarda. Najpierw eksperymentowałem na sobie. Szybko przestał mnie boleć kręgosłup i poczułem się o wiele lepiej. Zająłem się więc swoją rodziną, również z dobrym skutkiem.
Mieszkając w Australii, powoli i ostrożnie zacząłem pomagać innym ludziom w przypadkach różnych dolegliwości. Rezultaty okazały się bardzo zachęcające. W miarę jak przybywało chorych, nabywałem coraz większego doświadczenia. Wynaleziony przez siebie w 1987 r. sposób terapii nazwałem metodą Zenni.
W Australii udowodniłem skuteczność swojej metody leczenia, wykorzystując w sposób nowatorski znane od 55 lat prądy Bernarda i uzyskując tytuł doktora przyznany przez Senat Uniwersytetu w Colombo. Praca nad wynalazkiem trwała 20 lat. Zyskałem uznanie australijskich lekarzy. W 1990 r. stymulacja metodą Zenni została opatentowana przez Australijski Urząd Patentowy.
W oparciu o odkrycia amerykańskich uczonych opracowałem własną unikatową metodę zastosowania tych prądów do stymulacji systemu nerwowego, gruczołów wewnątrzwydzielniczych oraz narządów wewnętrznych jak: przysadka, tarczyca, wątroba, żołądek, trzustka i jelita.
Żałuję, że polscy lekarze do mojej terapii podchodzą z dystansem, tym bardziej że jest ona dobrą alternatywą dla skalpela i operacji.
Viktor Żenni Telefon 603 887 868, www.zenniviktor.pl
Szczelina odbytu to bolesna rana błony śluzowej kanału odbytu w postaci liniowego „pęknięcia”, najczęściej na tzw. tylnym spoidle (od strony kości ogonowej). Objawia się piekącym bólem okolicy odbytu nasilającym się przy wypróżnieniach, możliwe jest niewielkie krwawienie (ślad krwi na papierze toaletowym). Mechanizm jej powstawania nie jest nadal do końca poznany. Niezaprzeczalny udział w nim ma wzmożenie napięcia zwieracza wewnętrznego o niewyjaśnionej przyczynie. Dolegliwości bólowe nasilają skurcz zwieraczy, co pogarsza gojenie szczeliny i wzmaga dolegliwości, zamykając błędne koło. Choroba dotyczy najczęściej ludzi młodych, w wieku 20-40 lat, szacuje się, iż zapada na nią nawet 1 na 300 dorosłych.
Podobnie jak w innych schorzeniach medycyna wyróżnia ostrą i przewlekłą postać schorzenia. W pierwszym przypadku następuje duże nasilenie objawów, ale zwykle trwają one krótko, w drugim rana może doskwierać przez długi czas. Wtedy też może dojść do wykształcenia fałdu na brzegu odbytu.
W czarnej… rozpaczy
Barbara (imię zmienione) od lat borykała się z problemem nawracającej szczeliny odbytu oraz zakrzepami i hemoroidami w tejże okolicy. Pierwszy raz zdiagnozowano u mnie szczelinę odbytu jakieś 10 lat temu przy okazji próby podjęcia leczenia hemoroidów metodą Hemoron. Nawroty choroby do tej pory zdarzały się co 2-3 lata, ale zawsze udawało mi się jakoś zagoić rankę – opowiada kobieta. – Jednak 4 lata temu szczelina powróciła z większą siłą. Ze stanu ostrego przeszła w przewlekły. Z 5 mm rany przerodziła się w 2 cm. Leki przepisywane przez chirurgów na początku pomagały, ale szybko przestały działać – łagodziły tylko stan zapalny, ale nie goiły rany.
Przyjmowałam masę leków, by tylko uśmierzyć straszliwy ból: czopki, maści (też z diltiazemem), leki przeciwbólowe – wspomina Barbara. – Przez te 4 lata przeszłam 3 zabiegi: ostrzykiwanie botoksem zwieracza odbytu i czyszczenie rany, wymrażanie i w końcu 1,5 roku temu operację wycięcia szczeliny.
Niestety rana pozabiegowa opornie się goiła. Barbara dostała leki z nitrogliceryną, które powodowały straszne bóle głowy. Trochę pomogły, ale nie do końca. Podjęłam wtedy też próbę ostrzykiwania szczeliny biostymulatorami i dopiero to zaskoczyło – kontynuuje swoją historię.
Jednak szczęście kobiety nie trwało długo. Po roku szczelina powróciła – pękła wzdłuż, na granicy blizny i zdrowej tkanki. Do tego pojawiły się problemy z zakrzepami i hemoroidami.
– W gabinecie u chirurga usłyszałam, że jestem trudnym przypadkiem. Właściwie to nie wiadomo, co ze mną zrobić. Stałam się niewygodnym, męczącym pacjentem, przy którego leczeniu standardowa medycyna zawodzi. W efekcie zostałam zostawiona sama sobie, bez odpowiedzi na zadawane pytania. Blizna we wrażliwym miejscu, ciągłe wizyty u chirurga-proktologa, jeżdżenie po Polsce „za lekarzami”, masa wydanych pieniędzy, ból, niestabilność emocjonalna, depresja, nerwica – robi gorzkie podsumowanie.
Elektryzująca nadzieja
W taki dokładnie stanie trafiła do dr. Żenniego, który podjął próbę leczenia szczeliny odbytu elektrostymulacją. Metoda ta łączy wykorzystanie prądów diadynamicznych z prądem galwanicznym do stymulacji narządów wewnętrznych oraz układu nerwowego. Podczas stymulacji przywracane są naturalne potencjały elektryczne w komórkach, a pobudzany układ nerwowy reguluje pracę narządów wewnętrznych, normalizuje układ hormonalny oraz stymuluje procesy naprawcze w gruczołach wydzielania wewnętrznego. Prądy mają również działanie przeciwbólowe, przeciwzapalne, rozszerzające naczynia krwionośne, a także zmniejszają napięcie mięśni.
Przeszłam serię 3 zabiegów, dzień po dniu. Po pierwszym przestało boleć tak, że mogłam się posmarować palcem i w ogóle podjąć próbę samobadania. Po stymulacji przysadki poczułam się, jakby ktoś mi dał zastrzyk energii. Powrócił apetyt. Drugiego dnia z rana, po pierwszej stymulacji, załatwiałam się już bez bólu. Nie wyczuwałam żadnych zakrzepów, czy hemodoidów. Wszystko się cofnęło. Po drugiej i trzeciej stymulacji stałam się bardziej stabilna psychicznie, szczelina przestała boleć, pojawiło się tylko dziwne uczucie dyskomfortu, nadwrażliwości i napięcia, jakby gojenia się rany – opowiada Barbara. – W trakcie kuracji było kiepsko ze snem – albo nie mogłam spać, albo spałam niespokojnie i się wybudzałam. Czwartego dnia uczucie napięcia szczeliny zniknęło. Blizna stała się napięta i jędrna. Poprawił się też sen. Od czasu do czasu pojawiało się uczucie kłucia w szczelinie, zwłaszcza przy dłuższym siedzeniu. Pojawiło się też pulsowanie w miejscu, gdzie miałam największy problem z zakrzepem. Po tygodniu jednak dyskomfort i kłucia zniknęły. Jestem 2 tygodnie po zabiegach i nie mam objawów chorobowych, czuję się dobrze.
Ponadto Barbara profilaktycznie stosuję 2 x dziennie olej CBD na bliznę po szczelinie. Przyjmuje go również doustnie wraz z olejem lnianym. Nie biorę obecnie żadnych leków – zapewnia kobieta – i modlę się, by tak pozostało!
Coraz czystsze tętnice
Pani A. została skierowana na angioplastykę. Jednakże kilka dni przed planowanym zabiegiem, otrzymała informację o awarii sprzętu, co uniemożliwiło jego przeprowadzenie. Zaniepokojona kobieta, która obawiała się procedury, poczuła ulgę, interpretując to zdarzenie jako znak do poszukiwania alternatywnych metod leczenia – opowiada fizjoterapeuta Karol Gorzechowski, który metodą elektrostymulacji leczy zakrzepicę naczyń głębokich, oraz miażdżycę tętnic szyjnych. – Przypomniała sobie wtedy o swojej znajomej, która rok wcześniej z miażdżycą kończyn dolnych szukała pomocy w moim gabinecie Białymstoku. Po serii stymulacji elektromagnetycznych zmiany miażdżycowe zaczęły się u niej cofać, co potwierdziły wyniki badań lekarskich. Zainspirowana tym przypadkiem, pacjentka zdecydowała się na podobne leczenie.
Pani A. zgłosiła się do mnie. Po serii zabiegów elektrostymulacji pacjentka przeszła kolejne badanie USG Doppler tętnic szyjnych. Wyniki wykazały, że wcześniej uwapnione blaszki miażdżycowe stały się miękkie, a stopień zwężenia tętnicy zmniejszył się do 60%. W związku z tym lekarz prowadzący postanowił odłożyć zabieg angioplastyki. Pacjentka kontynuuje terapię elektrostymulacją, mając nadzieję na całkowite wyeliminowanie blaszek miażdżycowych – mówi fizjoterapeuta.