Psy to najlepsi tropiciele wśród zwierząt, obdarzeni niezwykle czułym węchem. Od lat wykorzystujemy zdolności naszych czworonożnych przyjaciół, szczególnie w poszukiwaniu ludzi zaginionych, ofiar lawin i trzęsień ziemi. Przywykliśmy do widoku psów policyjnych oraz psów ratowników i nikogo już nie dziwi zwierzak przeszukujący gruzowisko, któremu ratownicy ufają bardziej niż technologii. Przywiązanie do człowieka oraz zdolności podarowane przez naturę sprawiają, że psy doskonale z nami współpracują. Czy powstanie nowy tandem: pies plus lekarz, a w laboratoriach diagnostycznych na stałe pojawią się kudłaci naukowcy?
Jeden z profesorów wykładających anatomię zwierząt porównał obrazowo psi i ludzki nos: jeśli założymy, że powierzchnia węchowa ludzkiego nosa mieści się na chusteczce jednorazowej, to psiego zajmuje kort tenisowy. Ludzki nos zaopatrzony jest w ok. 5 mln komórek węchowych, natomiast psi aż w 300 mln! Zachowania społeczne psów i ich poznawanie świata, przy stosunkowo słabym wzroku, oparte są głównie na zmyśle węchu, dopracowanym przez naturę niemal do perfekcji. Zwierzęta te są niezwykle czułe na zapachy, co pozwala im łączyć się w pary, oznaczać teren, ustalać hierarchię w stadzie i tworzyć grupy społeczne. Psy wiedzą, że inaczej pachnie szczenię, a inaczej osobnik starszy - jeszcze ślepe, dysponujące tylko węchem, kierują się w stronę matki, by zaspokoić głód. Ich nos jest niezwykłym i precyzyjnym narzędziem, udoskonalanym w procesie ewolucji, która rozwinęła też dodatkowe obszary w psim mózgu, odpowiedzialne za analizę zebranych wrażeń zapachowych.
Ten potencjał zaprzęgła nauka, a rozpoczęcie badań, jak w wielu przypadkach w historii medycyny, było dziełem przypadku. W 1989 r. do lekarzy w King's College Hospital w Londynie zgłosiła się kobieta zaniepokojona zachowaniem swojego psa, który bez przerwy wykazywał zainteresowanie jednym z pieprzyków na jej ciele i nieustannie go obwąchiwał. Po wykonaniu badań laboratoryjnych okazało się, że pozornie niewinny pieprzyk to wczesne stadium czerniaka złośliwego - jednego z najbardziej śmiertelnych nowotworów. Przypadek ten został opisany w piśmie "Lancet" i wywołał dyskusję w świecie naukowców. Od tamtej pory rozpoczęto badania nad potencjalnym wykorzystaniem psów w diagnostyce nowotworów.
Od wielu lat wiadomo, że choroby mają wpływ na zapach naszego ciała. Skład krwi i wydzielin organizmu ulega zmianie wskutek przemian w metabolizmie organizmu, jakie wywołuje proces chorobowy. Często są to zmiany dla nas niezauważalne, więc nieświadomi rozwijającej się choroby pozwalamy, by powoli pustoszyła organizm.
Badania prowadzone z udziałem psów różnych ras wykazały, że niektóre z nich są szczególnie predysponowane do pełnienia funkcji psiego doktora. W Japonii analizowano możliwości wykorzystania owczarków niemieckich, w Wielkiej Brytanii testowano labradory i ich mieszańce. Udało się stwierdzić, że wszystkie rasy psów wykorzystywanych do polowania i stróżowania są doskonałymi kandydatami do pracy w laboratorium ze względu na wyczulony węch.
W toku badań prowadzonych zarówno w USA, jak i w Europie oraz Japonii wykazano, że nasi czworonożni przyjaciele potrafią z ponad 95-procentową dokładnością odnaleźć próbki materiału pobranego od chorych na nowotwory. Psiakom tym prezentowano kilka próbek, w tym część od pacjentów zdrowych lub cierpiących na schorzenia inne niż nowotwory, aby sprawdzić, czy wyczuwają one wszystkie choroby, czy tylko nowotwory. Materiał umieszczano na urządzeniu podobnym do karuzeli - wszystkie próbki wyglądały tak samo. Chodziło o zyskanie pewności, że pies kieruje się tylko zapachem. Okazało się, że zwierzęta szczególnie interesowały się próbkami pobranymi od chorych cierpiących na nowotwór, nawet w bardzo wczesnym stadium. Eksperyment powtarzano wielokrotnie, zawsze z takim samym wynikiem.
W Wielkiej Brytanii powołano do życia fundację Medical Detection Dogs (pod honorowym patronatem księżnej Kornwalii), której celem jest szkolenie psów i prowadzenie badań nad ich wykorzystaniem w diagnostyce laboratoryjnej. Naukowcy działający w ramach fundacji rozszerzają badania nad możliwościami psiego nosa w rozpoznawaniu również innych chorób. Obiecujące wyniki uzyskano do tej pory w diagnozowaniu raka prostaty, piersi i płuc. Co ciekawe, czworonogi bezbłędnie identyfikowały nie tylko próbki tkanek nowotworowych i moczu, lecz również bandaże, które uprzednio tylko przyłożono do miejsc zaatakowanych przez raka, np. do piersi chorej kobiety. Taka czułość powonienia zaskakuje nawet samych badaczy.
Celem naukowców jest teraz odkrycie, na które cząsteczki czy metabolity nowotworów psy reagują, bo o ile wiemy, że rozpoznają one choroby, o tyle nie ma pewności, co tak naprawdę udaje im się wywęszyć. Stworzy to szansę na skonstruowanie sztucznego nosa - urządzenia, które w warunkach laboratoryjnych zastąpi psy i uzupełni dostępną diagnostykę. Tymczasem pozostaje nam ufność w możliwości naszych kudłatych przyjaciół. W USA i Wielkiej Brytanii niektóre laboratoria korzystają już z psich nosów. Jeśli pacjenci wyrażają zgodę, próbki od nich pobrane są prezentowane wyszkolonym zwierzętom. Obecność psiego laboranta w szpitalach czy klinikach budzi jednak obawy natury higienicznej i nie każdy pacjent jest gotowy na taką rewolucję w diagnostyce.
Psi doktorzy to wielka nadzieja szczególnie dla tych rejonów świata, gdzie dostęp do diagnostyki laboratoryjnej jest utrudniony, a lekarze nie dysponują odpowiednim sprzętem. Nie bez znaczenia jest też to, że wykorzystanie naturalnych predyspozycji zwierząt, doskonalonych w trakcie szkoleń, to metoda tania i ogólnodostępna. Biorąc pod uwagę, że w krajach ubogich przeżywalność 10 lat po diagnozie raka piersi wynosi tylko niecałe 50%, podczas gdy w krajach zamożnych aż 85%, kierunek obrany przez lekarzy wydaje się oczywisty i słuszny. Takie różnice spowodowane są brakiem dostępu do drogich badań laboratoryjnych i badań przesiewowych oraz zbyt późnym wykrywaniem nowotworów. Skoro ufamy psom jako ratownikom, policjantom i przewodnikom osób niewidomych, to dlaczego nie mielibyśmy zaufać psim nosom w diagnostyce chorób? Może warto lepiej przyjrzeć się naszym czworonożnym kompanom i obserwować, czy nie próbują nam czegoś powiedzieć?
(ks.)