Fakt 1 Jedynym obowiązkowym, pod rygorem grzywny, jest coroczne szczepienie psa przeciwko wściekliźnie
Ta choroba uchodzi za niebezpieczną zarówno dla człowieka, jak i zwierząt - czy to domowych, czy dziko żyjących. Zawsze kończy się śmiercią w męczarniach. Zanim Ludwik Pasteur opracował przeciwko niej szczepionkę, budziła niemal zabobonny lęk. Szacuje się, że mimo powszechnego w krajach rozwiniętych szczepienia psów i kotów domowych oraz rozkładania w lasach szczepionek dla dzikich zwierząt, rocznie z powodu wścieklizny umiera na świecie ok. 60 tys. ludzi. Dlatego w większości krajów przepisy dotyczące obowiązkowych szczepień psów i kotów są niesłychanie restrykcyjne. Trzeba je powtarzać co roku, chociaż okres ważności szczepionki wynosi trzy lata. Właściciele psów trochę się buntują, ale zdają sobie sprawę z tego, że ryzyko zarażenia jest równie duże, jak niefrasobliwość niektórych posiadaczy zwierząt domowych. Na poluzowanie przepisów nie ma co liczyć, i chyba słusznie.
Fakt 2 Wszystkie pozostałe szczepienia zależą wyłącznie od chęci i dobrej woli właścicieli psów
Ich program i częstotliwość ustala prowadzący lekarz weterynarii. Hodowcy psów rasowych szczepią swoje szczenięta, aby chronić ich zdrowie, ale i w dobrze pojętym interesie własnym - jeśli sprzedane zwierzę zachoruje u nabywcy, trzeba się liczyć zarówno z utratą dobrego imienia, jak i z koniecznością zrekompensowania nabywcy kosztów leczenia.
Opiekunowie psów nierasowych, ci bardziej świadomi, szczepią swoich podopiecznych także przeciw takim chorobom zakaźnym jak nosówka, parwowiroza, choroba Rubartha, kaszel kenelowy i leptospiroza. Rutynowy pogram szczepień obejmuje albo podanie szczeniakowi wakcyny trzy razy, w 6., 9. i 12. tygodniu życia, albo dwukrotnie, w 9. i 12. Lekarze zalecają powtórzenie szczepień po ukończeniu przez zwierzę pierwszego roku życia, a potem co 12 miesięcy.
Fakt 3 Wakcyny dla psów to tzw. szczepionki poliwalentne, czyli złożone, chroniące przed kilkoma chorobami jednocześnie
To znacznie skraca program szczepień, ale coraz częściej słychać głosy, że nie są one wystarczająco skuteczne i wywołują liczne skutki uboczne.
Fakt 4 Zanim opracowano szczepionki przeciwko nosówce, była ona prawdziwą zmorą właścicieli psów
We wspomnieniach przedwojennych hodowców można znaleźć wiele opowieści o tym, jak wspaniale opracowane plany hodowlane unicestwiała śmierć całego miotu z powodu nosówki. W latach 80. ubiegłego wieku podobne żniwo zbierała parwowiroza. W latach 90. weterynarze twierdzili, że dzięki szczepieniom żadna z tych chorób już nie występuje. Twierdzenie to okazało się jednak zdecydowanie przedwczesne i mocno na wyrost. Każdego roku pojawiają się ogniska obu chorób, przybierających często nową, bardziej zjadliwą postać.
Fakt 5 Każda szczepionka, tak jak każdy lek, może wywoływać skutki uboczne, powodować osłabienie czy przejściowo gorsze samopoczucie
Zdarza się nawet, że zaszczepione szczenię pada, co świadczy o osobniczej nadwrażliwość na daną szczepionkę lub któryś z jej składników. Jednak najczęściej tak fatalne efekty przynosi nie tyle podanie konkretnej wakcyny, ile niewłaściwy program szczepień lub przeprowadzanie ich wtedy, gdy zwierzę jest chore, osłabione czy też nieodrobaczone.
Fakt 6 Wiele osób uważa, że ich zwierzaki są zbyt często szczepione, co wcale im nie służy
Z tym twierdzeniem trudno się nie zgodzić. Wszystkie wakcyny, także przeciw wściekliźnie, mają trzy lata ważności, tymczasem większość weterynarzy zaleca, by powtarzać je co roku. Ba, niektórzy z nich, gdy przyjmują nowego pacjenta, natychmiast kwestionują program szczepień zastosowany przez hodowcę i nakazują ich powtórzenie. W tym przypadku trudno się oprzeć wrażeniu, że bardziej im chodzi o dobro własnej kieszeni niż zdrowie czworonoga.
Doktor Ronald Schultz, amerykanki immunolog weterynaryjny, przeprowadził kompleksowe badania nad programem szczepień psów i jego skutkami. Wnioski, do jakich doszedł po przebadaniu tysięcy psów, zyskały w końcu aprobatę amerykańskich i europejskich stowarzyszeń lekarzy weterynarii. Zawierają się one w jednym zdaniu: szczepionki przeciwko nosówce i parwowirozie podane w wieku szczenięcym chronią zwierzę przed tymi chorobami na całe życie.
W 2003 r. amerykańskie stowarzyszenia zmieniły wytyczne dla lekarzy odnośnie do programu szczepień, zalecając ich powtarzanie raz na trzy lata, co można uznać za postęp, ale nieznaczny. Zalecenia te są bowiem skrzętnie omijane przez wielu weterynarzy przywiązanych do corocznego programu szczepień. Tłumaczą się oni tym, że przecież każdy pies reaguje indywidualnie i może mieć słabszą odporność, więc lepiej go zaszczepić. Pomijają fakt, że szczepionki, jakkolwiek ratują życie, wcale nie są dla organizmu tak obojętne, jak chcielibyśmy wierzyć. Wyszczególnione na ulotkach skutki uboczne nie są fikcyjne i jednak występują. Gdyby tylko udało się wytrącić lekarzy z rutyny szczepień! Przecież na rynku są dostępne testy sprawdzające stan odporności organizmu (poziom przeciwciał). Kosztują wprawdzie tyle, ile szczepionki, ale nie powodują skutków ubocznych. I pozwalają szczepić zwierzę wtedy, gdy jest to naprawdę potrzebne.
Błędne wyobrażenia
Lekarze alarmują, że psy są nadmiernie często szczepione, co dla wielu właścicieli, zwłaszcza oszczędnych, brzmi jak muzyka sfer niebieskich. Jeśli połączyć to z nieco nieodpowiedzialnym twierdzeniem o zniknięciu z powierzchni Ziemi nosówki i parwowirozy czy opowieściami o szkodliwości szczepionek, to się okaże, że jesteśmy o krok od całkowitego porzucenia szczepień ochronnych, a wtedy te rzekomo zlikwidowane choroby powrócą w postaci epidemii trudnych do opanowania i niebezpiecznych dla naszych podopiecznych. Pozostaje tylko jedna rada - szczepmy naszych czworonożnych podopiecznych, ale z rozumem i w sposób przemyślany. Weterynarza, który namolnie przekonuje nas do kosztownego i skomplikowanego program szczepień, najlepiej zwyczajnie zmieńmy.
Anna Redlicka