Zmyślone choroby psychiczne?

Istnieją lekarstwa na każdą chorobę psychiczną czy umysłową: od schizofrenii, przez depresję i stany lękowe, aż po hiperaktywność. Problem w tym, że choć sprzedaje się ich coraz więcej, leki te nie działają.

02 maj 2018
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Co 10 lat liczba recept wydawanych na leki psychotropowe zwiększa się dwukrotnie. Lekarze przepisują środki mające leczyć choroby duszy na prawo i lewo, co idzie w parze z rzekomo postępującą epidemią depresji, stanów lękowych, ADHD, schizofrenii, stresu oraz psychozy.

Czas chorób psychicznych

1900 istnieje tylko 7 zaburzeń umysłowych wymagających interwencji psychiatrycznej, m.in. obłąkanie, depresja maniakalna, schizofrenia, delirium i paranoja

1920 liczba chorób umysłowych wzrasta do 59

1960 kolejny wzrost, tym razem do 130

2010 "odkryto" już 374 chorób psychicznych

2013 do najnowszej edycji DSM dodano 13 nowych schorzeń, co łącznie daje 387 jednostek chorobowych

Tendencję tę da się zaobserwować na całym świecie. Dla przykładu w 2014 r. w samej Wielkiej Brytanii pacjentom wręczono ponad 57 mln recept na antydepresanty, co stanowiło skok o 7% względem poprzedniego roku. W Stanach Zjednoczonych między 1996 a 2005 r. wystawiono ich 2 razy więcej, a zarówno w zachodniej Europie, jak i w Nowej Zelandii, obserwuje się takie same trendy1.

Jednak mamy tu do czynienia z niezwykłym paradoksem: nie odnotowano bowiem analogicznego skoku występowania chorób psychicznych. W ostatniej dekadzie częstotliwość przypadków depresji utrzymuje się na stałym poziomie, mimo iż przepisuje się 2 razy więcej recept na antydepresanty. Sugeruje to, że albo leki nie są skuteczne i ci sami pacjenci przyjmują je przez całe życie, albo pogarszają jeszcze stan chorych, albo też, że medycyna nie rozumie po prostu procesu powstawania chorób umysłowych ani ich przyczyn.

Nie ma lekarstwa

W rzeczywistości wszystkie 3 potencjalne rozwiązania można podsumować często powtarzanymi przez pacjentów słowami: leki psychotropowe nie działają, a jeśli nawet, to nie na długo. Jürgen Margraf i Silvia Schneider, dwoje profesorów z Ruhr-University w niemieckim Bochum, twierdzą, że leki te wywierają tylko krótkotrwały efekt i nie eliminują problemu. Gdy pacjent odstawia je, objawy powracają, ale jeśli nadal je przyjmuje, symptomy mogą się jeszcze pogorszyć. Z całą pewnością dotyczy to leków przepisywanych na zaburzenia lękowe, depresję bądź ADHD, a wspomniani eksperci podejrzewają, że podobnie jest ze środkami na schizofrenię2. Przeanalizowali oni działanie wywierane przez szeroki wachlarz leków psychotropowych:

Uspokajające benzodiazepiny Należy przyjmować je przez bardzo krótki okres, jako że silnie uzależniają, a ich odstawieniu towarzyszy szereg poważnych objawów: nasilenie lęku, zaburzenia kognitywne i spadek zdolności ruchowej.

Antydepresanty Działają nie lepiej niż placebo, co potwierdzają najświeższe badania. Co gorsza, testy przeprowadzone na dzieciach i młodzieży wykazały, że leki z grupy SSRI (selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny) nie tylko nie są skuteczne, ale wręcz wyrządzają szkodę. Podobny efekt obserwuje się u dorosłych, którzy przyjmują SSRI przez długi czas: stan pacjenta pogarsza się, a epizody depresyjne zdarzają się częściej. Mówiąc krótko, antydepresanty pogłębiają depresję i zwiększają ryzyko samobójstwa.

Neuroleptyki Jak ustaliła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), rokowanie pacjentów ze schizofrenią jest lepsze w krajach rozwijających się, gdzie jedynie 15% z nich przyjmuje leki neuroleptyczne, podczas gdy w krajach rozwiniętych odsetek ten wynosi 61%.

Zmiany w mózgu

Dlaczego właściwie leki nie działają? Jednym z powodów może być fakt, iż powodują one w mózgu pewien fizyczny efekt. Jak tłumaczą prof. Margraf i Schneider, leki psychotropowe prowadzą do obkurczenia płatu czołowego, czyli "centrum dowodzenia" mózgu, które zajmuje się emocjami, rozwiązywaniem problemów, pamięcią, językiem oraz osądami. Jednocześnie leki wywołują też powiększenie jąder podstawnych, odpowiedzialnych za kontrolę ruchu i koordynacji, oraz utratę istoty białej składającej się na płat czołowy, co prowadzi do zaburzeń poznawczych, często obserwowanych u pacjentów z demencją starczą.

Leki, które zabijają

Psychotropy nie tylko nie działają, ale też stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia. Prof. Peter Gøtzsche z Nordic Cochrane Centre w Kopenhadze podejrzewa wręcz, że wśród zachodnich pacjentów w wieku powyżej 65 lat mogą odpowiadać za ok. 500 tys. zgonów rocznie4.

Niebezpieczeństwa związane z lekami psychotropowymi lekceważy się z kilku powodów, jak wyjaśnia Gøtzsche. Po pierwsze, często testuje się je obok placebo, co oznacza, że część pacjentów biorących udział w badaniu doświadcza nagłego syndromu odstawienia i cierpi z powodu towarzyszących temu koszmarnych objawów - zdarza się nawet, że schizofrenicy uciekają się wówczas do prób samobójczych. Wobec takiej alternatywy testowany lek wydaje się przynosić zbawienne wręcz rezultaty. Standardem w branży jest też zaniżanie liczby zgonów w protokołach z badań sponsorowanych przez producenta testowanego leku.

Gøtzsche jest zdania, że wśród pacjentów przyjmujących antydepresanty dochodzi do 15-krotnie większej liczby samobójstw, niż podają oficjalne szacunki amerykańskiej organizacji odpowiedzialnej za regulację przemysłu farmaceutycznego, Agencję Żywności i Leków (FDA). Prof. Gøtzsche dokonał przeglądu badań nad najlepiej sprzedającymi się antydepresantami: fluoksetyną (znaną pod nazwą handlową Prozac) oraz paroksetyną (Paxtin). Udało mu się obliczyć, że spośród 9 956 pacjentów przyjmujących jeden z tych leków 14 popełniło samobójstwo, podczas gdy oficjalne raporty FDA donosiły o 5 takich przypadkach, i to w o wiele liczniejszej grupie (niemal 53 tys. pacjentów).

Powodem tak ogromnej różnicy mogła być procedura FDA, dopuszczająca obserwację pacjentów jedynie przez pierwsze 24 godz. od odstawienia leku.

Dzieci i młodzież, którym podaje się leki psychotropowe, należą do grupy największego ryzyka, jako że ich mózgi wciąż się rozwijają. W rezultacie bardziej prawdopodobne jest, że w wieku dorosłym wystąpią u nich zaburzenia umysłowe. W istocie u szczurów, którym za młodu aplikowano leki przeciwpsychotyczne, w wieku dorosłym częściej rozwijały się zaburzenia depresyjne i lękowe oraz problemy z koordynacją ruchową i poruszaniem się.

Margraf i Schneider podają jeszcze jeden, ważniejszy powód, dla którego leki psychotropowe nie działają: większość chorób psychicznych nie ma żadnego fizycznego podłoża. Medycyna konwencjonalna utrzymuje, że są one wywołane przez nieprawidłowości związane z neuroprzekaźnikami (czyli związkami chemicznymi, które przenoszą informacje w obrębie mózgu) bądź też, że ich podstawą są zaburzenia równowagi chemicznej w mózgu, dotyczące zwłaszcza serotoniny, która uznawana jest za przyczynę depresji.

Jednak teoria o zaburzonej równowadze chemicznej to nic więcej jak mit, którego nigdy nie udało się rzetelnie udokumentować. Jak mówią badacze, nie ma bowiem wystarczających dowodów na poparcie tezy, że to neuroprzekaźniki powodują depresję czy inne zaburzenia psychiczne. Zgadza się z tym The Council for Evidence-Based Psychiatry, organizacja zajmująca się propagowaniem faktów dotyczących psychiatrii.

Sporządzony przez grupę raport pt. "Nieuznane Fakty Współczesnej Praktyki Psychiatrycznej" otwiera śmiałe stwierdzenie: "Nie istnieją żadne znane nauce biologiczne przyczyny zaburzeń psychicznych, nie licząc otępienia starczego oraz pewnych rzadkich zaburzeń chromosomalnych. W związku z tym nie istnieją żadne testy biologiczne, takie jak pobranie krwi czy tomografia komputerowa mózgu, które można by wykorzystać do pozyskania niezależnych, obiektywnych danych na poparcie diagnozy psychiatrycznej".

Skoro zaś nie ma biologicznej przyczyny, to żadne lekarstwo czy inny środek chemiczny nie będą w stanie odwrócić choroby.

Fot. Archiwum

To nie biologia

A jednak choroby takie jak depresja czy schizofrenia są jak najbardziej realne. O co więc w tym wszystkim chodzi? Margraf i Schneider są zdania, że problem stanowi fakt, iż lekarze stosują standardowy model diagnostyczny w rozpoznawaniu chorób psychicznych.

Po pierwsze, zaburzenia psychiatryczne mogą pojawiać się i znikać, podczas gdy np. choroba serca sama z siebie nie ustąpi. Po drugie, u ich podłoża leżeć może cała gama czynników, np. środowiskowych czy psychologicznych. Zdaniem dwójki badaczy najważniejszą przyczynę stanowią jednak tzw. "czynniki psychospołeczne", takie jak poczucie kontroli, aktywność umysłowa czy zdolność do opóźniania gratyfikacji.

Z tego powodu "leczenie słowem", czyli np. terapia poznawczo-behawioralna (ang. cognitive behavioral therapy - CBT), okazuje się znacznie efektywniejsze niż jakiekolwiek farmaceutyki. Skuteczność CBT w leczeniu licznych schorzeń psychicznych popierają badania, wykazując tym samym wyższość terapii nad lekami psychotropowymi.

Potwierdziła to zakrojona na szeroką skalę analiza oparta na 11 opublikowanych wcześniej randomizowanych próbach kontrolnych, przeprowadzonych na 1 511 pacjentach z poważną depresją. Gdy porównano działanie CBT oraz antydepresantów, psychoterapia okazała się równie skuteczna, nie przynosząc przy tym działań niepożądanych towarzyszących lekom3.

Jednak to nie dowód na skuteczność CBT stanowi problem. Jak wyjaśniają Margraf i Schneider, tkwi on w braku środków na kontynuowanie badań. Medycyna powinna skupić się na specjalizowaniu kolejnych psychoterapeutów, a farmakoterapię odstawić na dalszy plan, ponieważ leki najzwyczajniej w świecie nie działają.

Chodzi o pieniądze

Psychiatria zatraciła swe posłannictwo i obecnie ogranicza się do kolejnej gałęzi bezdusznego przemysłu farmaceutycznego - takiego zdania jest czołowy amerykański psychiatra dr Allen Frances, który jeszcze niedawno dowodził zespołem specjalistów odpowiedzialnych za opracowanie najświeższego wydania tzw. "biblii psychiatrów", jaką jest diagnostyczny i statystyczny podręcznik zaburzeń psychicznych (DSM) sygnowany przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.

Dziś dr Frances otwarcie mówi o korupcji panującej w środowisku psychiatrycznym i jego ścisłych koneksjach z przemysłem farmaceutycznym. Gdy opuszczał zespół redagujący DSM-IV, 69% jego członków miało finansowe powiązania w branży. Jednym z przykładów zaczerpniętych z DSM-5, opublikowanego w 2013 r., już po odejściu Francesa, może być nagła zmiana statusu zaburzenia opozycyjno-buntowniczego (ODD) na schorzenie, które rzekomo można wyleczyć za pomocą leków przeciwpsychotycznych.

ODD charakteryzuje się "powtarzającymi się nieposłuszeństwem, agresją oraz tendencją do buntu", a do objawów zalicza się kwestionowanie i opór wobec autorytetów, negatywne nastawienie, skłonność do wykłócania się i łatwe popadanie w irytację. Problem w tym, że opis ten pasuje do niemal każdego nastolatka! Poprzednie edycje DSM zdążyły już zaliczyć do zaburzeń wymagających psychiatrycznego leczenia takie cechy jak skłonności do arogancji, narcyzm, nadmierna kreatywność, cynizm czy zachowania aspołeczne.

Bryan Hubbard

 

Bibliografia

  1. Br J Psychiatry, 2012; 200: 393–8
  2. EMBO Mol Med, 2016; pii: e201606650
  3. BMJ, 2015; 351: h6019
  4. BMJ, 2015; 350: h2435
Wczytaj więcej
Nasze magazyny