Gdzie można kupić tabletki wczesnoporonne?
Nie tylko u nas kobiety nie są zadowolone z nadopiekuńczości rządu. New Scientist (22 października 2016 r.) donosi, że w Wielkiej Brytanii aktywistki domagają się większej swobody w stosowaniu tabletek wczesnoporonnych. Wprawdzie na Wyspach kobieta za pomocą tabletek wczesnoporonnych może przerwać ciążę do 9. tygodnia, ale zanim to nastąpi, musi kilkakrotnie odwiedzić lekarza, a obydwie dawki medykamentu przyjmuje w jego obecności. Brytyjki uznały, że to za mało. Chcą dostać tabletki w aptece i przeprowadzić aborcję w domu. Twierdzą, że takie prawo zakończy piętnowanie kobiet, które decydują się na przerwanie ciąży. Uważają też, że procedura kolejnych wizyt u specjalisty jest uciążliwa: kilkakrotne zwalnianie się z pracy może popsuć stosunki z pracodawcą.
A nielegalne imigrantki? To przecież głównie one są pozbawione ubezpieczenia zdrowotnego, a więc zarówno opieka lekarska w czasie ciąży, jak i terminacja ciąży w zalegalizowany sposób leżą poza ich zasięgiem. Dla nich możliwość kupna tabletek w aptece byłaby gwarancją zachowania anonimowości, czyli bezpieczeństwa.
Musi jednak istnieć przyczyna, dla której rząd zagląda do domów Brytyjek przez dziurkę od klucza. Chodzi oczywiście o bezpieczeństwo stosowania tabletki i pewność, że zażyje ją konkretnie ta osoba, która po nią przyszła. Z tego samego powodu weterynarz nie wyda nastolatce do użytku domowego środka wczesnoporonnego "dla kotki, która zaciążyła". Tak więc rozumiem stanowisko brytyjskiego rządu (ale czy pochwalam, to inna sprawa). Poronienie nie przebiega w ten sposób, że bierzesz tabletkę i wyskakuje z ciebie płód. To mechanizm podobny do porodu, ze skurczami, krwawieniem, a więc również zagrażający życiu. Kobieta, która decyduje się na przerwanie ciąży, musi mieć świadomość tego, na co się godzi.
Brytyjki sugerują proste rozwiązanie: farmaceuta przed wydaniem specyfiku powinien obowiązkowo poinformować o jego działaniu ubocznym oraz o tym, jak będzie przebiegał sam proces poronny. Założenie tyle piękne, co naiwne. Już widzę tabliczkę z napisem: "Nieletnim tabletek wczesnoporonnych nie sprzedajemy!" Skoro brak dokumentów potwierdzających wiek nigdy nie był przeszkodą w zakupie alkoholu, to w tym przypadku wystarczyłoby pewnie poszukać innej apteki. A może tabletki faktycznie powinny być dostępne dla wszystkich kobiet?
Jedno jest pewne: aborcja - czy to legalna, czy nielegalna - była, jest i będzie. A przeprowadzona w domu jest o wiele bardziej niebezpieczna dla życia. Zdesperowana kobieta może sięgnąć po naprawdę drastyczne metody, jak chociażby wieszak, co było podobno bardzo popularne w Rumunii w czasach Ceausescu. Kara więzienia nie zniechęci kobiet do aborcji, tylko sprawi, że tym bardziej będą starały się dokonać jej w ukryciu. Może więc wprowadzenie tabletek poronnych do apteki zmniejszyłoby liczbę kobiet trafiających na ostry dyżur. A gdyby nawet tam trafiły, lekarze przynajmniej wiedzieliby, co pacjentka wzięła i jak udzielić jej pomocy.
Tabletka wczesnoporonna dostępna przez Internet
Tymczasem kobiety, które chcą przerwać ciążę w warunkach domowych, logują się na portalu WomenOnWeb.org. To holenderska organizacja non-profit, która zrzesza użytkowniczki połączone tematem aborcji: informuje o najbezpieczniejszych tabletkach (a nawet pomaga je uzyskać), zachęca do dzielenia się doświadczeniami, a przede wszystkim zapewnia pełną anonimowość. Istnieje polska wersja językowa, co może oznaczać tylko jedno: również u nas kobiety korzystają z tej metody przerywania ciąży. Ale czy jest szansa na legalizację tabletek wczesnoporonnych w Polsce?
Nie chcę osądzać, która strona sporu ma rację - bo kim jestem, żeby to robić? Zastanawiam się jednak, czy powszechny dostęp do tabletek wczesnoporonnych nie pociąga za sobą mniej nieprzewidzianych konsekwencji niż jego brak. I dlaczego zawsze w takiej sytuacji staramy się wybrać mniejsze zło? Przecież powinno nam leżeć na sercu dobro kobiety.