Kwestia odpowiedniej diety była dla Walta Whitmana niezwykle ważna. Wiemy to dzięki pewnemu studentowi, który odkrył niedawno artykuł jego autorstwa w pożółkłych zszywkach czasopisma New York Atlas sprzed półtora wieku. Whitman podpisał go swoim ulubionym pseudonimem Mose Velsor. Tekst powstał w 1858 r. i ukazał się w ramach dziennikarskiego cyklu pt. "Manly Health and Training". Apel wielkiego poety dotyczący zdrowego stylu życia, aktywności fizycznej i zmiany diety całkiem nieźle współgra z obecnie panującymi przekonaniami na te tematy.
Oczywiście to był XIX wiek, więc nie brakuje w tym manifeście poglądów brzmiących dziś nieco egzotycznie, czy nawet ekstrawagancko. Walt Whitman uważał na przykład, że ludzkie ciało stanowi fundament demokracji. W artykule porusza szeroki wachlarz kwestii: od seksu, przez wojnę, klimat, kąpiele, gimnastykę, baseball, obuwie, depresję, alkohol, aż po problemy związane z goleniem, by zwieńczyć swoje wywody rozważaniami nad "nadmiarem myślenia i zmartwień."
Po wszystkich tych śmiałych wypowiedziach i stwierdzeniach Whitman ogłasza manifest, pod którym bez wahania mogliby się podpisać współcześni propagatorzy aktywnego i zdrowego stylu życia. Poeta niewątpliwie był prekursorem diety paleo, zwanej też dietą człowieka pierwotnego, o czym również można przeczytać w New York Times, właśnie w artykule poświęconym odkryciu wspomnianego tekstu. Wzywał mężczyzn m.in. do przerzucenia się na spożywanie mięsa bez dodatków, co dziś odczytalibyśmy jako odstawienie węglowodanów i wszelkich innych wysokoprzetworzonych składników diety.
Dieta paleo to sposób odżywiania się zbieracko-łowieckiej wspólnoty pierwotnej. Nasi przodkowie jedli mięso zwierząt, które sami zdobywali polując. W pierwszej kolejności konsumowano tłuste części oraz podroby, czyli np. nerki, wątrobę czy serce, a także oczy i krew - źródła cennych składników odżywczych. Pokarm mięsny przyjmowano w postaci naturalnej, czyli albo na surowo, albo po upieczeniu na ogniu. Dieta była uzupełniania jadalnymi częściami roślin spożywanymi zapewne na surowo.
Około 10 tys. lat temu nastąpiła rewolucja rolnicza i człowiek przestawił się na osiadły tryb życia, zaczął siać, zbierać i przerabiać zboża, a także udomowił zwierzęta i zaczął je hodować. W jego diecie pojawiało się coraz więcej produktów przetworzonych i zawierających węglowodany. Przez wieki i tysiąclecia były to jednak wciąż produkty pierwotne, niemodyfikowane - mleko prosto od owcy czy kozy, surowe jarzyny, jaja, mięso zwierząt pasących się na rozległych łąkach, naturalne gatunki zbóż.
Zmiany cywilizacyjne zaczęły się w XIX w., właśnie w czasach Whitmana, a w XX w. jeszcze się nasiliły. W żywności pojawiło się mnóstwo sztucznych substancji, konserwantów, wzmacniaczy smaku, ulepszaczy, spulchniaczy, zagęszczaczy, aromatów czy barwników. Produkty surowe w codziennym pokarmie człowieka występowały coraz rzadziej. Rośliny, często dojrzewające w sztucznych warunkach, zaczęto opryskiwać i dezynfekować. Warzywa i owoce rosły (i nadal rosną) w pełnej zanieczyszczeń glebie, nasyconej wielkimi ilościami sztucznych nawozów i pestycydów. Dla pozyskania zwierząt i roślin o pożądanych cechach w hodowli, stosuje się modyfikacje genetyczne. Naturalne produkty konserwuje się i pasteryzuje, niszcząc tym samym nie tylko patogeny, ale również potrzebne naszemu organizmowi bakterie czy enzymy.
Świadomość tego wszystkiego mamy dziś, w XXI wieku. W czasach Walta Whitmana złe praktyki branży, którą później nazwaliśmy przemysłem spożywczym, dopiero się zaczynały. Wygląda jednak na to, że ten prekursor zdrowej diety intuicyjnie rozumiał i wyczuwał cywilizacyjne zagrożenia. Może dlatego, że był poetą?
Mirosław Usidus