Znana jest jako technika, metoda, terapia czy "dzieło życia". Funkcjonują również takie popularne nazwy jak: technologia/technika Bowena (ang. The Bowen Technology/Technique), Bowtech, Bowenwork®, terapia powięziowa, inteligentna/powięziowa metoda Bowena (ang. Smart Bowen) oraz kinetyka powięziowa. Powstały także niepowołujące się na nazwisko twórcy odmiany o chwytliwych nazwach: technika integracji neurostrukturalnej (ang. Neurostructural Integration Technique, NHT) oraz harmonizacji wibracyjno-mięśniowej (ang. Vibromuscular Harmonozation TechniqueTM, VHT).
Czym jest powięź?
To włóknista tkanka białkowa przypominająca sieć między mięśniami, kośćmi, więzadłami oraz narządami organizmu, która dosłownie spaja ze sobą te części ciała. Wraz z włóknami mięśniowymi jej włókniste warstwy odpowiadają za ruch i równowagę, mają więc wpływ na zdolność do wykonywania różnych czynności. Determinują odległość, na jaką można rzucić piłką, długość i szybkość biegu oraz wysokość podskoku.
Badania wykazały również, że powięź ma zapewniać swoistą ciągłość pomiędzy nerwami a naczyniami krwionośnymi i limfatycznymi oraz produkowanym przez nie hialuronianem, znanym też jako kwas hialuronowy. Stanowi on naturalny natłuszczający płyn ustrojowy, który umożliwia nerwom i naczyniom poślizg w obrębie tkanek. Urazy mięśni mogą spowodować zahamowanie produkcji owej śliskiej "płynnej warstwy hialuronianu", powstającej w pokrywającej je powięzi. Przywrócenie tego poślizgowego mechanizmu stanowi czynnik decydujący o skuteczności terapii manualnych, które redukują ból, sztywność oraz inne trudności w poruszaniu się.
Ponadto powięź tworzą głównie komórki zwane fibroblastami, które syntetyzują, organizują oraz przebudowują kolagen. Tak się składa, że jego odpowiednia produkcja w obrębie powięzi jest silnie uzależniona od poziomu napięcia między fibroblastami i otaczającą je macierzą. Oznacza to, że tworzenie kolagenu jest również procesem bardzo czułym na dotyk1. Łączność międzykomórkowa w obrębie powięzi sięga nawet głębiej, niż pierwotnie przypuszczano. Badania wykazują, iż najdrobniejszy dotyk powierzchni komórek powoduje, że jądro każdej z nich natychmiast się powiększa i rozpoczyna transkrypcję DNA na RNA, co stanowi pierwszy krok ekspresji genu2.
Badania analizujące związek między zapaleniem powięzi a nadwrażliwością i fibromialgią prowadzą naukowców do przekonania, że włączenie terapii manualnej do leczenia fibromialgii może okazać się skuteczne3. W artykule z 2011 r. dr Nigel Simmonds, naukowiec z Angloeuropejskiego Kolegium Chiropraktyki w Bournemouth, wywnioskował, że terapeutyczna manipulacja w obrębie powięzi może okazać się "biologicznie wiarygodnym mechanizmem" ogólnej skuteczności pracy z ciałem4.
Ogólnie wykazano, że interpersonalny dotyk, który stosuje się w ramach terapii Bowena, redukuje ból, obniża skurczowe i rozkurczowe ciśnienie tętnicze oraz częstotliwość oddechu, a także poprawia jakość snu. Wiele badań świadczy o tym, że dotyk stymuluje organizm do wzmożonej produkcji dopaminy i serotoniny, a także zwiększa aktywność komórek NK5. Teoretycznie rozciąganie powięzi może oznaczać "elektrofizjologiczną aktywność mogącą redukować ból i inne objawy" poprzez swoisty system komunikacji mięśniowo-powięziowej ze ścieżkami nerwowymi prowadzącymi do mózgowego układu limbicznego, który prawdopodobnie stanowi podstawę powstawania przewlekłego bólu6.
Jednakże niezależnie od nazewnictwa wykorzystujący tę technikę terapeuci i tysiące ich klientów z ponad 40 krajów na całym świecie zgadzają się co do jednego. Nieinwazyjne, delikatne, interaktywne leczenie zapewnia poprawę funkcjonowania po urazach i chorobach, ulgę w bólu oraz znaczące złagodzenie wielu różnych objawów - od tzw. zamrożonego barku (czyli zarostowego zapalenia torebki stawu ramiennego) i bólów głowy po artretyzm, problemy z oddychaniem i inne.
Lydia Julian z Greenwich po raz pierwszy zetknęła się z metodą Bowena przypadkiem, kiedy jako dwudziestolatka zmagała się z ciężkimi atakami rwy kulszowej, wobec których medycyna konwencjonalna była bezradna. Jak mówi, po jednorazowym zabiegu z wykorzystaniem tej techniki ból ustąpił w ciągu 2 tygodni.
Po 20 latach Lydia potknęła się w pracy o kilka pudeł i ataki rwy kulszowej wróciły wraz z ciężkim bólem pleców. Udała się do najbliższego lekarza pierwszego kontaktu, który przepisał jej środki przeciwbólowe, leki przeciwzapalne oraz kremy do stosowania miejscowego. Pół roku później kobieta prawie nie mogła chodzić, stać, przyjmować pozycji leżącej ani spać.
- Wciąż odczuwałam ostry ból. Byłam zgarbiona i ledwie mogłam chodzić. Dokuczało mi obniżenie nastroju, jak również straszne zmęczenie - opowiada Lydia.
Kobieta pamiętała, jak bardzo pomogła jej kiedyś metoda Bowena. Choć w tamtym momencie była - jak to określa - "głęboko sceptyczna", znalazła stosującą tę technikę terapeutkę z Londynu Isobel Knight. Po 8 sesjach Lydia pozbyła się bólu i ponownie była w stanie przyjąć wyprostowaną postawę. Wróciła również jej życiowa energia, a samopoczucie poprawiło się.
Siła rozluźnienia
Twórcą opracowanej w latach 1950-1960 metody był Tom Bowen, australijski terapeuta specjalizujący się w masażu sportowym. Stanowi ona próbę skierowania uwagi w stronę niejasnego związku między chorobami układu mięśniowo-szkieletowego i neurologicznymi, który od wieków pozostaje swego rodzaju tajemnicą. Po latach badań nad rozmaitymi technikami leczniczymi i testowania opcji terapeutycznych we własnej praktyce Bowen odkrył miękką tkankę - powięź - która pokrywa i łączy ze sobą wszystkie mięśnie, więzadła, ścięgna, nerwy oraz narządy ciała (patrz ramka).
Podczas pracy z ponad 60 pacjentami dziennie Bowen opracował unikalną serię niezwykle delikatnych rolujących ruchów, wprowadzających pacjenta w stan, który obecnie określa się powszechnie jako "rozluźnienie mięśniowo-powięziowe". Wykonywane były wyłącznie kciukami i palcami na różnych punktach na ciele, tylko nieznacznie powiązanych z niektórymi znanymi punktami akupunkturowymi i meridianami. Bowen uwzględnił również przerwy między seriami, tak by umożliwić organizmowi przyjęcie informacji o tym, że delikatne ruchy wzmacniają jego układ nerwowy. Delikatność i niepozorność stanowiły - i nadal stanowią - podstawę i charakterystyczną cechę tej metody. W odróżnieniu od chiropraktyki, osteoterapii i technik manualnych, w stosowanych i nauczanych przez Bowena ruchach nie wykorzystuje się żadnej siły, masażu tkanek głębokich, zmian pozycji tkanek twardych ani innych zabiegów wymagających jakiegokolwiek nastawiania.
Proces samoleczenia
Terapia Bowena sprawia, że ciało na nowo się uruchamia, regeneruje i samo powraca do równowagi - ruchy w jakiś sposób wyzwalają naturalne procesy uzdrawiania organizmu.
W artykule opublikowanym w czasopiśmie Naturopathic Doctor News & Review doktor naturoterapii Cheryl Kasdorf pisze: "Metoda Bowena stanowi przykład najlepszej terapii naturopatycznej. Potwierdza leczniczą siłę natury poprzez zastosowanie delikatnych rolujących ruchów nad mięśniami, ścięgnami oraz powięzią w celu inicjacji i intensyfikacji tego wrodzonego procesu samoleczenia".
- To, co robimy, jest skuteczne. Wielu ludzi stara się objaśnić funkcjonowanie tej metody poprzez odwołanie do energii i meridianów. Musimy odejść od tego sposobu myślenia, zmienić je na bardziej funkcjonalne pojmowanie tego, co dokładnie dzieje się podczas terapii - mówi Julian Baker, założyciel Europejskiego Kolegium Badań nad Metodą Bowena (ECBS).
W tym celu Baker spędził ostatnią dekadę na wnikliwych analizach natury tkankowej i anatomicznej oraz rozwoju i nauczaniu tego, co określa mianem "anatomii alternatywnej". Objaśnia ona związek między powięzią a mózgowym i autonomicznym układem nerwowym oraz fakt, w jaki sposób wszystko to łączy się procesem naturalnego leczenia. Owo alternatywne ujęcie anatomii zapewnia również przekonujące wyjaśnienie mechanizmu funkcjonowania i skuteczności metody Bowena.
Nie tylko dotyk
Dotykanie i bycie dotykanym stanowi uniwersalny element człowieczeństwa. Jednakże, jak powszechnie wiadomo, dotyk dotykowi nierówny. Jaka jest jego siła? Czy jest on wyrazem wsparcia, ma charakter seksualny, a może bolesny i potencjalnie groźny?
W zależności od natychmiastowej interpretacji mózgu i jego odpowiedzi na te pytania podczas dotyku ma miejsce aktywacja jednej z części autonomicznego układu nerwowego. Jeśli uruchomiony zostaje układ współczulny, następuje inicjacja reakcji "walcz lub uciekaj", która powoduje stres. Układ przywspółczulny wyzwala odpowiedź organizmu polegającą na uspokojeniu i poprawie trawienia. Jeśli dotyk jest odbierany jako bezpieczny i przyjemny - a ruchy wykonywane podczas sesji metodą Bowena powszechnie uważa się za bardzo bezpieczne i przyjemne - ciało się odpręża.
Według badań Bakera na tym etapie następuje aktywacja receptorów tzw. kory wyspowej mózgu. Wydzielają one transformujący czynnik wzrostu 1 (ang. transforming growth factor 1, TGF-1) oraz inne substancje chemiczne i hormony, które potencjalnie mogą pobudzać rozwój komórek, regenerację tkanek i inne lecznicze procesy.
Bowen nie opisał swojej pracy w książkach, nie pozostawił też pisemnej dokumentacji dotyczącej terapii. Prowadził kursy, których uczestnicy mogli nabrać wprawy w wykonywaniu opracowanych przez niego ruchów w ciągu zaledwie 4 dni. W 1975 r. powołana przez rząd Australii Komisja Webba ds. Obrażeń w Chiropraktyce, Osteopatii i Naturopatii dokonała analizy praktyki Bowena. Okazało się, że miał on w przybliżeniu 13 tys. pacjentów rocznie i w 80% przypadków udało mu się skutecznie poprawić ich stan zdrowia.
Szybko wzrosła liczba przekazywanych ustnie rekomendacji. Pod koniec lat 80. w odpowiedzi na potrzeby rosnącej rzeszy pacjentów i ogólne zainteresowanie jego techniką Bowen - zbyt pochłonięty praktyką, by formalnie dokumentować swoją pracę - zaczął w Australii uczyć opracowanych przez siebie ruchów.
Przez rok zapraszał 6 osób, aby raz w tygodniu pojedynczo przyglądały się jego porannej pracy. Głównym obserwatorem był australijski osteopata Ossie Rentsch, który po śmierci Bowena wraz z żoną Elaine założył Australijską Akademię Terapii Bowena (ang. Bowen Therapy Academy of Australia, BTAA). Małżeństwo zaczęło uczyć tej metody w 1987 r. i nawiązało współpracę z Julianem Bakerem. Technika Bowena zaczęła zdobywać ogromną popularność w Wielkiej Brytanii. W tamtym momencie mógł jej uczyć każdy, kto - po ukończeniu pojedynczego kursu - decydował się na prowadzenie własnej działalności trenerskiej.
W końcu małżeństwo Rentschów zmieniło nazwę australijskiego programu - najpierw określało go jako "oryginalna technika Bowena", a wreszcie "Bowtech" - oraz zainicjowało Brytyjski Trening Metody Bowena (ang. Bowen Training UK).
Równolegle Julian Baker stworzył organizację znaną dziś jako Stowarzyszenie Profesjonalnej Terapii Bowena (ang. Bowen Therapy Professional Association, BTPA) oraz wspomniane wcześniej ECBS.
Co na to nauka?
Rośnie baza niezależnych badań nad metodami Bowena. W maju 2011 r. opublikowano wnioski z przeglądu systematycznego 309 artykułów dotyczących tej techniki. Ponad połowa (53%) analizowanych w nich badań potwierdziła skuteczność metody Bowena w redukcji bólu, a w przypadku 33% zgłaszano poprawę możliwości poruszania się.
Autorzy kilku testów twierdzili, że pacjenci z chorobami przewlekłymi (np. stwardnieniem rozsianym) odczuli znaczące złagodzenie objawów. Autorzy przeglądu wywnioskowali, że różne formy terapii Bowena "mogą zapewniać nieinwazyjne i przystępne komplementarne podejście do poprawy stanu zdrowia" oraz były w stanie redukować ból spowodowany takimi schorzeniami jak zarostowe zapalenie torebki stawu ramiennego czy migreny1.
Wyniki innego badania wykazały, że w porównaniu do grupy kontrolnej osoby poddane zabiegowi, u których sprawdzano elastyczność ścięgien udowych, doświadczyły "znaczącego zwiększenia" elastyczności ścięgna udowego. Poprawa giętkości utrzymywała się, a nawet wzrastała przez cały tydzień trwania eksperymentu bez dalszych kuracji. Autorzy wywnioskowali również, że zabieg wpływa na rozciągliwość po zastosowaniu "wzdłuż powięzi piersiowo-lędźwiowej oraz lędźwiowo-miednicznej"2.
W przeprowadzonym w 2001 r. pilotażowym badaniu z udziałem 20 uczestników oceniano skuteczność techniki Bowena w terapii zarostowego zapalenia torebki stawu ramiennego. Zgłoszono znaczącą redukcję bólu oraz zwiększenie ruchomości i stopnia wykorzystywania stawu ramiennego podczas codziennej aktywności. Poprawę odczuli nawet pacjenci długotrwale zmagający się z chorobą, u których innego rodzaju terapie były nieskuteczne3.
Wykazano również, że terapia Bowena skutecznie łagodziła ból i stres, zwiększała mobilność i poziom energii oraz poprawiała samopoczucie i jakość snu u pracowników szpitali i ośrodków zdrowia4.
Bibliografia
- Int J Ther Massage Bodywork, 2011; 4: 1–6
- J Bodyw Mov Ther, 2008; 12: 198–200
- J Bodyw Mov Ther, 2010; 14: 3–12
- J Bodyw Mov Ther, 2012; 16: 83–93
- Biol Res Nurs, 2012; 14: 431–43
- Curr Oncol, 2007; 14: 45–56
Fascynujące reakcje uzdrawiające
Sharon Price z Londynu zmagała się z ciężkimi powikłaniami długotrwałej choroby i infekcji pasożytem o nazwie ogoniastek jelitowy (Giardia lamblia). Jedna z jej nóg obumierała, stała się krótsza o 5 cm i "po prostu zwisała". Całe ciało kobiety nienaturalnie się wykrzywiło, mogła jedynie stać lub iść, co sprawiało jej ogromną trudność, i stale odczuwała ból. Przez 10 lat jej objawy - którym medycyna konwencjonalna nie była w stanie zaradzić - nasilały się. W k ońcu przyjaciółka poleciła jej terapię Bowena, która u niej samej okazała się skuteczna.
- Po pierwszym zabiegu odczułam złagodzenie bólu - opowiada Price. Obecnie, 6 lat później, bez korzystania z żadnej innej formy leczenia, noga kobiety wydłużyła się, kręgosłup wyprostował, a ona sama może stać i chodzić "bez chwiania się" przy pomocy jedynie laski.
Większość najbardziej entuzjastycznych terapeutów zaczęła praktykować technikę Bowena, kiedy dzięki niej wyleczyła własne dolegliwości. Podobnie było w przypadku Helen Mawson z Herefordshire, która doświadczyła "fantastycznej reakcji" na leczenie chorób opornych na inne formy terapii.
- Coraz więcej dziedzin naukowych ewoluuje w kierunku terapii oddziałujących bezpośrednio na powięź, pomijanych przez naukowców i lekarzy, którzy skupiają się na bardziej konkretnych elementach anatomicznych, takich jak mięśnie, kości itd. - mówi Mawson.
Obecnie terapeuci pracują z pacjentami od dawna zmagającymi się z chorobami przewlekłymi, których leczenie jest według służby zdrowia szczególnie trudne, takimi jak fibromialgia, chroniczne zmęczenie, chroniczny uporczywy ból oraz zaburzenia w obrębie tkanki łącznej, np. zespół Ehlersa-Danlosa (dziedziczne schorzenie skóry, kości, naczyń krwionośnych, narządów wewnętrznych, dziąseł, oczu i innych części ciała).
- Uważam, że osoby z takimi schorzeniami jak fibromialgia (i pokrewne syndromy) tak dobrze reagują na tę formę leczenia ze względu na jej delikatność. Pacjenci ci są bowiem bardzo uwrażliwieni, często mają poważne zaburzenia autonomicznego układu nerwowego - mówi terapeutka Isobel Knight. Jej zdaniem terapia Bowena przywraca równowagę w tej części systemu nerwowego, co redukuje ból i stres oraz pomaga poprawić jakość snu i podnieść poziom energii, tak często obniżony w przypadku przewlekłych chorób.
Cate Montana