W medycynie obecna jest od lat. Możesz ją znaleźć np. w plastrach transdermalnych przeznaczonych do hamowania objawów choroby lokomocyjnej. Zdaniem badaczy z Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA), skopolamina w połączeniu z dekstroamfetaminą (tzw. scop-dex) zmniejsza objawy choroby lokomocyjnej o 15%. Naukowcy testowali jej działanie na uczestnikach programu szkoleniowego w środowisku zmniejszonej grawitacji.
Na co dzień lekarze przepisują ją w przypadku zapalenia tęczówki oraz ciała rzęskowego, bywa też czasami używana w celu diagnozowania chorób ocznych. Ponadto stosowana jest w warunkach wymagających obniżonej aktywności układu przywspółczulnego, głównie ze względu na jej wpływ na oko, przewód pokarmowy, serce oraz gruczoły ślinowe i wydzielnicze, np. przed podaniem narkozy1. Gdy czytasz ten tekst, używana jest w setkach laboratoriów, w których trwają właśnie badania nad chorobą Alzheimera.
Skopolamina: wszechstronna broń Kleopatry
Ponoć najsłynniejsza egipska królowa, gdy chciała pozbyć się wrogów, sięgała po wyciąg z lulka czarnego (Hyoscyalum niger) - spożycie jego liści wywołuje halucynacje, zwężenie źrenic, niepokój oraz zaczerwienienie skóry - natomiast gdy pragnęła mieć przewagę w negocjacjach, aplikowała sobie mocno rozcieńczony wywar z tej rośliny, co powodowało rozszerzenie jej źrenic, nadając królewskiemu spojrzeniu uwodzicielski wyraz...
Lulek rośnie naturalnie w wielu rejonach Europy, Azji oraz Ameryki. Zawarte w jego liściach alkaloidy, hioscyjamina i skopolamina, mają silne działanie farmakologiczne. Na tyle silne, że w średniowieczu wyciągów z nich używano jako trucizny. Podobnie rzecz miała się również z zawierającym skopolaminę bieluniem dziędzierzawą (nazywanym też anielskimi trąbami), indyjskim chwastem, który rozprzestrzenił się po całym świecie. Hinduskie prostytutki używały go w XVI w., by odurzyć klientów. Włoscy skrytobójcy podawali natomiast swoim ofiarom wywar z bielunia, który nie tylko je zabijał, ale też przed śmiercią przytępiał ich zmysły, co pozwalało mordercom uciec.
Bliską kuzynką obu roślin jest pokrzyk wilcza jagoda. Zawiera ona atropinę, która ma podobne, lecz mocniejsze działanie niż skopolamina. Nic więc dziwnego, że jej łacińska nazwa Atropa pochodzi od imienia Atropos, najstarszej spośród 3 bogiń losu, która przecinała nic życia. Wilcza jagoda odegrała istotną rolę w kilku kampaniach wojennych. To właśnie ona osłabiła oddziały Marka Antoniusza podczas wojny z Pratami.
Żołnierze cierpieli głód, jęli się więc zieleniny i korzeni. Ale niewiele z tego było im znane. Musieli więc próbować również niejadanych wcześniej roślin i natknęli się na pewne ziele powodujące objawy oszołomienia i śmierć. Kto je spożył, nie pamiętał nikogo, nie poznawał, jedno tylko robił: poruszał i odwracał wszelki kamień, robiąc to jakby coś bardzo ważnego. Równina pełna była ludzi schylonych ku ziemi, odwracających i kładących kamienie, którzy w końcu wśród wymiotów umierali. Bo i wina zabrakło, jedynego środka zaradczego - pisał Plutarch2.
Zapomniana w mrokach dziejów skopolamina powróciła na początku XX w. Znając przeciwbólowe działanie atropiny oraz jej toksyczne działanie, niektórzy lekarze decydowali się podawać ciężarnym pacjentkom jej łagodniejszą kuzynkę, jako lek przeciwbólowy na czas porodu. Jeden z nich zauważył wtedy, że kobiety, które ją otrzymały, szczerze odpowiadały na pytania. Ponoć to spostrzeżenie wykorzystały służby nazistowskich Niemiec (a po nich w latach 50. XX w. CIA) i stosowały oddech diabła w czasie przesłuchań.
Objawy zatrucia skopolaminą
Lekarze, ucząc się o zatruciu atropiną, poznają specjalną wyliczankę, która pomaga im zapamiętać towarzyszący jej zespół objawów: "gorący jak piec, ślepy jak kret, suchy jak pieprz i czerwony jak burak". Objawy działania skopolaminy są zbliżone. W ciągu kilku minut prowadzi do wysuszenia śluzówek w jamie ustnej i okolicach nosa. W małych dawkach powoduje senność i otępienie, w większych - znaczne rozszerzenie źrenicy, przez co ogranicza zdolność tęczówki do reagowania na zmiany natężenia światła oraz zmianę odległości, w jakiej znajduje się obserwowany przedmiot. Efektem jest nieostre, rozmazane widzenie. Może też sparaliżować ośrodek wymiotny w pniu mózgu i tym samym powstrzymać odruchy wymiotne, które pozwoliłyby na wydalenie narkotyku z układu pokarmowego3.
Oddech diabła, bo tak też nazywa się skopolaminę, to substancja bezwonna i pozbawiona smaku. Działa błyskawicznie - w zaledwie parę sekund od zażycia przekracza barierę krew-mózg i manipuluje określonymi obszarami nerwowymi. Wtedy pojawia się uczucie swędzenia oraz suchości w ustach. Odurzony człowiek zazwyczaj nie pamięta okresu po przyjęciu skopolaminy. Alkaloid ten zatrzymuje bowiem pracę ośrodka pamięci i powoduje amnezję. Jednak, jeśli wierzyć ofiarom oddechu diabła, najgroźniejsze jest to, że narkotyk wyłącza wolną wolę osoby, która zażyła tę substancję.
Skopolamina: idealne narzędzie zbrodni?
O skopolaminie - obwinianej o tysiące zbrodni w Ameryce Południowej - zrobiło się głośno, gdy stała się bohaterką serii kradzieży w Paryżu. Wtedy okazało się, że zapomniany składnik bielunia dziędzierzawy oraz lulka czarnego puka i do naszych drzwi.
W obu Amerykach można posłuchać niezliczonych historii o tym, jak przestępcy w Kolumbii czy Ekwadorze używają tej substancji, by obrabować swoje ofiary. Diabelski oddech został obwołany najbardziej niebezpiecznym narkotykiem na świecie. Czytając opowieści o działaniu skopolaminy, trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z kolejną "urban legend" (miejskim mitem). Do momentu, gdy dociera się do zaleceń Amerykańskiej Rady Doradczej ds. Bezpieczeństwa Zagranicznego dla podróżujących do Quito. Rada ostrzega, że turyści mogą paść ofiarą ataku skopolaminowego, podając jednocześnie, że wg nieoficjalnych szacunków rocznie ma miejsce 50 tys. takich incydentów.
Podobno wystarczy kilka miligramów umieszczonych w papierosie, dodanych do drinka lub dmuchniętych w twarz, by całkowicie przejąć kontrolę nad człowiekiem. Efekt? Dobrowolnie oddaje oszczędności swojego życia, a nawet sam pomaga przy okradaniu swojego mieszkania. By jednak osiągnąć taki efekt, konieczne jest umiejętne dozowanie narkotyku. Zbyt duża dawka alkaloidu spowoduje wyłączenie ośrodka oddychania w rdzeniu przedłużonym i doprowadzi do tego, że ofiara się udusi.
Prof. farmakologii Val Curran pracująca na University College London wspomina, że gdy w czasie eksperymentów podawała uczestnikom badań skopolaminę, nie znosili tego. Jej zdaniem wysokie dawki oddechu diabła są całkowicie obezwładniające, bo człowiek czuje się potwornie senny. Podkreśla jednak, że podobny efekt miałoby wypicie dużych dawek alkoholu lub przyjęcie takich leków jak Valium czy inne benzodiazepiny. Sceptycznie jednak podchodzi do doniesień o pozbawieniu ofiar wolnej woli. Podobnego zdania są inni eksperci. Dr Les King, chemik i były biegły sądowy, podkreśla, że Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii nigdy nie wspomniało o podobnym zastosowaniu skopolaminy.
Komu zatem wierzyć? Publikowanym w sieci wynurzeniom dilera i ofiar zapewniających o zniewalającej mocy oddechu diabła, czy badaczom? Bez względu na to, co wybierzesz, pamiętaj, że choć ryzyko, iż ktoś będzie próbował odurzyć Cię skopolaminą, pytając o drogę i wręczając mapę posypaną proszkiem lub częstując Cię nafaszerowanym nim papierosem, jest znikome, zawsze lepiej zachować czujność w kontaktach z obcymi. W końcu lepiej obudzić się następnego dnia z nienaruszonym kontem bankowym.
Bibliografia
- Ther Drug Monit. 2005 Oct;27(5):655 65
- Plutarch z Cheronei, Żywoty sławnych mężów (Z żywotów równoległych), przeł. M. Brożek, Wrocław 2006 s. 306
- Jonathan A. Edlow "Zabójcza kolacja i inne zagadki medyczne", Wydawnictwo Literackie, 2009, s. 223