Jak wychować dziecko, by było w przyszłości człowiekiem szczęśliwym i świadomym własnej wartości, skoro nie można nawiązać z nim kontaktu opartego na zaufaniu? Jak uzmysłowić dziecku jego moc i możliwości, skoro wskutek ADHD nie jest w stanie na niczym się skoncentrować? Jak usłyszeć jego niewyartykułowane wołanie o pomoc? I pytanie najważniejsze: jak rozpoznać, czy nasze dziecko cierpi na ADHD? Zacznijmy więc od wyjaśnienia, że z tym zespołem wiążą się trzy grupy objawów, czyli nadruchliwość, impulsywność i zaburzenia uwagi. Zosia, Michał i Piotr doświadczają ich na co dzień, ale dzięki pomocy terapeuty i rodziców coraz lepiej sobie z tym radzą.
Przypadek Michała
Diagnoza: nadruchliwość
Nadruchliwość oznacza, że dziecko odczuwa potrzebę ruchu silniej niż jego rówieśnicy na tym samym poziomie rozwoju. Nieustannie jest w związku z tym w biegu, wymachuje rękoma i nogami, kiwa się i wierci na krześle, dotyka wszystkich przedmiotów w zasięgu swoich rąk1.
Michał należał właśnie do takich nieznośnych 9-latków sprawiających problemy zarówno w domu, jak i w szkole. Bardzo zdolny i kreatywny, nie potrafił jednak samodzielnie pracować. Wymagał stałej uwagi i pomocy. Energia go rozpierała: bez względu na sytuację chłopiec odczuwał nieodpartą potrzebę ruchu i działania, co często doprowadzało do skaleczeń i stłuczeń. Im bardziej dorośli starali się go temperować, tym silniej demonstrował swoją niezależność przez uzewnętrznienie potrzeby ruchu. Ta aktywność ulegała zwykle gwałtownemu nasileniu, gdy spotykało go coś, czego się nie spodziewał, jak np. apel w szkole czy nieoczekiwani goście w domu.
Michała cechowała ponadto niechęć do dłuższego wykonywania jakichkolwiek czynności. Miał duże trudności z koncentracją uwagi. Najdelikatniejszy nawet bodziec rozpraszał go i uniemożliwiał dokończenie pracy. Takie zachowanie po części wynikało również z lenistwa chłopca2. W czasie lekcji chodził między ławkami, ale zawsze w jakimś celu: musiał nagle pożyczyć gumkę czy zatemperować ołówek. Wypowiadał się spontanicznie bez podniesienia ręki, głośno komentował wszystko, co działo się w klasie. W ten sposób dążył do zwrócenia na siebie uwagi bądź wyrażał protest wobec słów nauczyciela wypowiadanych pod jego adresem.
Jak okazywać dzieciom, że akceptujemy je takimi, jakie są?
- Kiedy dzieci chwytają nas za rękę, mówmy im, jak bardzo to lubimy.
- Zostawiajmy na poduszce liściki, aby tuż po przebudzeniu mogły przeczytać, jak bardzo się cieszymy, że są z nami i są naszymi dziećmi. Kiedy odbieramy dzieci ze szkoły, wyznajmy im, że bardzo się za nimi stęskniliśmy.
- Dzielmy się z dziećmi radością, którą odczuwamy, kiedy się do nas uśmiechają.
- Podkreślajmy, jakim szczęściem jest dla nas ich obecność4.
skrajnych sytuacjach wchodził pod ławkę, wydawał różne odgłosy, wygłupiał się i błaznował, żeby tylko ktoś go wreszcie zauważył. Michał oczywiście nie rozumiał, że postępuje niewłaściwie. Nie zdawał sobie też sprawy z konsekwencji swoich działań. W kontaktach z rówieśnikami chłopiec był otwarty i sympatyczny, jednak bez oporów naruszał granice osobiste innych osób: odczuwał ciągłą potrzebę dotykania nie tylko swoich rozmówców, ale również należących do nich przedmiotów - bez pytania i pozwolenia. Takie zachowanie wskazywało na to, że chłopiec nie jest w stanie zapanować nad swoimi odruchami. Jego źródłem była nadruchliwość w obrębie motoryki małej, brak umiejętności przestrzegania zasad oraz ogromna ciekawość i potrzeba doświadczania świata przez dotyk.
Nadmierna ruchliwość Michała powodowała, że ciągle o czymś zapominał, a szybkie tempo wykonywania wszelkich czynności uniemożliwiało mu skupienie się na dokończeniu tego, co właśnie robił. Jeśli w trakcie notowania pracy domowej usłyszał np. dzwonek na przerwę, to w połowie zdania odkładał długopis i błyskawicznie opuszczał klasę. Zwykle wybiegał z niej jako pierwszy.
Jak przebiegała terapia Michała?
Każde dziecko, a zwłaszcza cierpiące na ADHD, potrzebuje dla zbudowania poczucia własnego bezpieczeństwa jasnych zasad postępowania i jednoznacznego określenia granic tego, na co może sobie pozwolić. Wiąże się to z uświadomieniem dziecku, że naruszenie przyjętych norm pociąga za sobą pewne konsekwencje. Porządek i ład w życie dziecka z nadpobudliwością najłatwiej wprowadzić za pomocą rytuałów dnia codziennego. Naszą stałością i systematycznością przeciwstawiamy się chaosowi, jaki panuje w głowie dziecka. Sprawdza się również system nagród i wyciągania konsekwencji z niewłaściwego postępowania, ale nie karanie, które wzbudza bunt, strach i poczucie krzywdy.
Nie powinniśmy do tego dopuścić, jeśli szanujemy swoje dziecko. Przecież kochamy je niezależnie od tego, jak postępuje. Jeśli odrabianie lekcji zajmuje mu więcej czasu, niż początkowo zaplanowaliśmy, to konsekwencją będzie mniej czasu na zabawę. Kluczem do sukcesu jest nasza stanowczość, upór oraz ciągłe przypominanie.
Terapeuta uświadomił rodzicom Michała, że komunikacja między nami i synem powinna opierać się na jasnych przekazach. Chodziło o wydawanie zrozumiałych poleceń, np. "przynieś odkurzacz" zamiast "jak będziesz w przedpokoju, to weź ze sobą odkurzacz". Co więcej, zlecane zadania powinny być przekazywane w sposób zwięzły i zrozumiały, a najlepiej poprzedzać je takimi zwrotami jak "uwaga!", "teraz mnie posłuchaj!".
Istotny jest również kontakt wzrokowy, patrzenie podczas rozmowy w oczy. Nie wolno pobłażać ani robić wyjątków. W ten sposób cofniemy się do punktu wyjścia. W przypadku Michała konieczna była konsekwencja w postępowaniu i wdrożenie planu opartego na nagrodach. W szkole posadzono go w ławce samego, później dołączył do niego wyjątkowo spokojny i opanowany chłopiec, ale nie przyjaciel. Michała włączono do czynności porządkowych w klasie (na przykład ścierał tablicę), aby umożliwić mu ruch wtedy, gdy nikomu to nie będzie przeszkadzało.
Obowiązujące reguły nie tylko mu zakomunikowano, ale również opracowano je w atrakcyjnej formie graficznej i umieszczono w widocznym miejscu w klasie. W razie potrzeby nauczyciele się do nich odwoływali. Jeśli Michał chciał coś powiedzieć w nieodpowiednim momencie, to podsuwano mu kartkę do zapisania wiadomości, by mógł się nią podzielić w bardziej sprzyjających okolicznościach. A nade wszystko zaczęto chłopca często chwalić, co pozytywnie go wzmacniało.
Rodzice wyeliminowali z życia chłopca pośpiech. Budzili go kilka minut wcześniej niż zwykle, zadbali o zbilansowaną dietę, wprowadzili regularny rozkład dnia oraz zapewnili mu odpowiednio dużo ruchu na świeżym powietrzu. Nie doprowadzali do sytuacji zbyt emocjonujących dla dziecka. Terapeuta uświadomił im, że nie można Michała karać za to, co robi, ponieważ jego zachowanie nie wynika ze złych intencji. Ponadto zasugerował przeprowadzanie z chłopcem rozmów wychowawczych, w trakcie których miały być podejmowane tematy uczuć oraz reakcji innych osób na jego zachowanie, gdy np. narusza cudzą prywatność.
6 wskazówek, jak rozwijać w dziecku poczucie własnej wartości
1. Dziecko, jak każda osoba, zasługuje na szacunek. Zwracajmy się więc do niego ze zrozumieniem i do niczego go nie zmuszajmy (nie chodzi jednak o tzw. wychowanie bezstresowe, czyli pozwalanie dziecku niemal na wszystko!). Starajmy się jedynie zachęcać dziecko do wykonania pewnych czynności.
Powtarzajmy, że w nie wierzymy. Pokażmy mu, że jego zdanie jest dla nas ważne. Jeśli się z czymś nie zgadzamy, wytłumaczmy swoją postawę. Nie stosujmy argumentu: nie, bo nie! Wyjaśniajmy motywy, jakie kierują naszym zachowaniem i decyzjami. Dzieci zazwyczaj nie rozumieją, dlaczego pewne rzeczy muszą robić, a niektórych nie mogą.
2. Chwalmy dziecko nawet za najmniejsze osiągnięcia. Zachęcajmy je do rozwijania talentów, do szukania własnej drogi. Doceniajmy jego inteligencję. Pobudzajmy wyobraźnię dziecka, inicjujmy takie zabawy, które zmuszają je np. do wymyślania różnych historyjek.
Nie dość, że dzięki temu rozwiniemy w nim kreatywności, to jeszcze uzmysłowimy mu, że na każdą sytuację można spojrzeć z innej perspektywy, a problemy udaje się rozwiązywać na wiele sposobów. Tym bardziej okazujmy więc radość, gdy dziecko samo wymyśla przeróżne zabawy, nawet jeśli są irytujące.
3. Bardzo ważne w dorastaniu młodego człowieka jest wsparcie, jakie okazują mu rodzice i bliskie osoby, gdyż wiąże się to z poczuciem bezpieczeństwa. Dziecko powinno mieć pewność, że może do nas przyjść z każdą sprawą czy problemem i otrzyma pomoc, jeśli będzie jej potrzebowało. Nie zostanie wyśmiane, odtrącone czy zignorowane.
Na poczucie bezpieczeństwa składa się również regularny tryb życia. Wyznaczajmy dziecku zadania i obowiązki. Pokażmy najpierw, jak je wykonać, a następnie pozwólmy mu działać samodzielnie. Chwalmy rezultaty. Dzięki temu następnym razem zrobi to, co do niego należy, bez upominania.
4. Starajmy się jak najczęściej przytulać dziecko i okazywać mu swoją miłość. Nie bójmy się też przepraszać, na przykład za to, że nakrzyczeliśmy na nie w złości czy ze zmęczenia. W ten sposób podkreślimy jego wyjątkowość oraz to, że mamy do niego partnerski stosunek, co dodatkowo wzmocni nasz autorytet. Powtarzajmy, że jest wspaniałą i wyjątkową osobą. Doceniajmy jego wytrwałość w dążeniu do celu.
5. Jeśli zwracamy dziecku uwagę, że np. niegrzecznie się zachowało, to podkreślajmy równocześnie, że nadal je bardzo kochamy, a nie akceptujemy tylko tego, jak postępuje. Wyjaśnijmy także, dlaczego nie możemy zaaprobować tego, co zrobiło. W ten sposób przekażemy dziecku ważną informację: to nie ono jest złe, tylko jego zachowanie jest niewłaściwe.
6. Starajmy się nie przenosić na dziecko swojego lęku i stresu. Pamiętajmy, że dzieci są jak gąbka: wchłaniają emocje najbliższych im osób. Jeśli uwolnimy się od negatywnych myśli, to łatwiej będzie nam wspierać dziecko w osiągnięciu pozytywnego nastawienia do siebie i otaczającego je świata3.
Przypadek Piotra
Diagnoza: impulsywność
Impulsywność oznacza brak możliwości poskromienia samego siebie. Dziecko wszędzie musi być pierwsze. Nie potrafi zaczekać cierpliwie na swoją kolej. Piotr nawet jako 13-latek nieustannie stwarzał problemy wychowawcze. Podczas zajęć w szkole głośno rozmawiał, śmiał się, huśtał na krześle i odzywał niepytany. Celował w komentowaniu zaistniałych w klasie sytuacji bez względu na to, kogo one dotyczyły - kolegów czy nauczycieli. Jak się później okazało, spowodowane to było chęcią zwrócenia na siebie uwagi lub złością, jaką wywoływało w nim każde zdarzenie, które z jakiegoś powodu mu nie odpowiadało.
A złościło go prawie wszystko - hałas na przerwie czy konieczność zachowania spokoju podczas lekcji. Bywał agresywny. Nie stronił od towarzystwa rówieśników, jednak miał problemy z utrzymaniem dobrych relacji. Brakowało mu cierpliwości, by czekać na swoją kolej, przeszkadzał innym w nauce i zabawie. W trakcie wybuchu złości rzucał przedmioty na podłogę, przeklinał, inicjował bójki. Z premedytacją dążył do zaspokojenia swoich potrzeb, nawet kosztem innych.
Poza tym Piotr miał duże problemy ze skupieniem uwagi na zadaniach i niechętnie je wykonywał. Zniechęcały go najdrobniejsze niepowodzenia. Często nie przykładał się do wykonywanej pracy i chciał tylko jednego: jak najszybciej ją zakończyć. Jedyną motywację stanowiła zwykle obiecana nagroda.
Prawie zawsze odmawiał wykonania poleceń - dla zasady, bez podania przyczyny. Często wszczynał w klasie dyskusje, jeśli uważał, że nauczyciel za dużo zadał w ramach pracy domowej. Było mu bardzo trudno usiedzieć w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Na przerwach zaczepiał inne osoby, np. popychał rówieśników, zjeżdżał po poręczy, nieustannie robił psikusy: wrzucał koleżankom ogryzki jabłek do plecaków, rozlewał rozdawane na korytarzu szkoły mleko. Jednym słowem, uchodził za łobuza. U Piotrka rozpoznano nie tylko objawy nadruchliwości i impulsywności, ale również początki opozycyjno-buntowniczych zaburzeń zachowania.
Co pomogło Piotrowi?
Najważniejsze, by trzymać rękę na pulsie, gdy dziecko wykonuje powierzone mu zadanie, a także zachęcać je do doprowadzania czynności do końca. Często pomocne jest dzielenie złożonego polecenia na kilka prostszych i robienie między nimi przerw. Na przykład - pranie. Najpierw prosimy dziecko, aby przyniosło brudne rzeczy i czekamy, aż to zrobi. Następnie prosimy, by włożyło je do pralki. I dopiero wtedy mówimy: włącz pralkę. Dzieląc w ten sposób pełne procesy, zwiększamy prawdopodobieństwo wykonania danego zadania do końca w naszej obecności. Nie zapominajmy jednak, że wzmożona nadpobudliwość pogania dziecko, dlatego tak ważne jest robienie przerw.
Tak więc podstawą terapii zaproponowanej Piotrkowi było wyprowadzenie go z roli "niegrzecznego chłopca" oraz monitorowanie jego zachowania w każdym obszarze życia. Chłopiec był nie tylko ostrzegany przed zrobieniem zakazanej rzeczy, lecz również informowano go o konsekwencjach złego postępowania oraz nagrodach za sprostanie zadaniu.
W szkole podjęto próbę integracji Piotra z rówieśnikami przez włączanie go do wspólnych prac o charakterze organizacyjnym ("jutro idziemy na wycieczkę, trzeba ustalić, jak dojechać do muzeum") i porządkowym ("teraz Kasia i Piotrek schowają mapę do szafy"). Zawsze, gdy na to zasłużył, otrzymywał pochwały. Odbywało się to na forum klasy, a czasem nawet szkoły, co przyczyniło się do zmiany opinii na jego temat wśród rówieśników i nauczycieli.
Rodzice z uwagą słuchali Piotrka, gdy opowiadał, co go poruszyło, jakie się czuje, czym jest zaskoczony. Wspólnie z synem omawiali doznania towarzyszące mu w związku z różnymi sytuacjami. Konsekwentnie przestrzegali wprowadzonych zasad. Jednocześnie pozytywnie wypowiadali się na temat Piotrka w obecności innych osób. Przestali go zawstydzać przy obcych. Zadbali o to, by w atrakcyjny sposób spędzał wolny czas.
Dzieci z "problemem"
Naturalna ciekawość świata, chęć poznawania, dociekliwość i zadawanie pytań są wrodzonymi cechami każdego dziecka. Jednak nadmierna pobudliwość zazwyczaj wzbudza zaniepokojenie i prowadzi do gabinetu psychiatry dziecięcego. Najczęściej w takich przypadkach jest diagnozowany zespół ADHD (ang. attention deficit hyperactivity disorder), który dotyka również psychiki dziecka, zaburzając jego relacje społeczne oraz samoocenę.
Ten stan pogłębiają krytyczne uwagi, z jakimi dziecko z ADHD spotyka się na co dzień. Tymczasem młody człowiek z nadpobudliwością psychoruchową zachowuje się niestosownie dlatego, że ma niedojrzały centralny układ nerwowy, którego zadaniem jest reagowanie i odpowiadanie na bodźce, jakie do niego docierają z otoczenia5.
Pamiętajmy o tym, aby jak najczęściej z dzieckiem rozmawiać. W ten sposób zadbamy o jego właściwy rozwój emocjonalny. Mówmy o tym, jak bardzo lubimy wspólnie z nim wykonywać nawet najbardziej prozaiczne czynności. Uświadamiajmy mu, jakie ma zalety i jak może je wykorzystać. Wyraźnie oddzielajmy jego zachowanie od tego, kim jest. Rozmowy dotyczące reakcji dziecka przeprowadzajmy wtedy, gdy jest ono spokojne, a my możemy poświęcić mu swój czas. Rozkrzyczane i wzburzone nie wysłucha nas i nie zrozumie. A my, jeśli do rozmowy przystąpimy w nieodpowiednim momencie, możemy pod wpływem silnych emocji wypowiedzieć o jedno słowo za dużo.
Terapeuta skupił się na uświadomieniu dziecku jego uczuć za pomocą psychodram odgrywanych przed lustrem. Rozważał z Piotrkiem teoretyczne sytuacje na zasadzie: co by było, gdyby... Polegało to na pokazaniu konsekwencji jego postępowania, a także tworzeniu scenariuszy innych możliwych w danej sytuacji zachowań. Wspólnie nadrobili zaległości edukacyjne, korzystając z odpowiednich gier. Pomogły one również w pokonaniu rozczarowania, jakie pojawiało się u Piotrka w przypadku przegranej. Dzięki zajęciom w ramach art- i muzykoterapii terapeuta ustabilizował pacjenta wewnętrznie. Nauczył też Piotrka najprostszych metod relaksacyjnych.
Istotną rolę odgrywa nie tylko relacja rodzic - dziecko, ale również nauczyciel - dziecko. Szczególnie ważnym zadaniem dla nauczyciela jest stworzenie odpowiedniej atmosfery do nauki, w jak najmniejszym stopniu rozpraszającej ucznia. 45-minutowa lekcja może być dla dziecka nie lada wyzwaniem. Jak zwiększyć jego motywację? Przede wszystkim trzeba dziecku pomóc w skoncentrowaniu się na omawianym temacie, chociażby przez unikanie monotonii. Wystarczy zastosować pomoce naukowe, które można wziąć do ręki.
Sprawdza się również aktywne wciąganie ucznia do dyskusji czy wzmacnianie ustnego przekazu technikami audiowizualnymi, podobnie jak wyznaczanie mu zadań czysto fizycznych (przyniesienie mapy czy rozdanie globusów kolegom). Jeśli zaś chodzi o trudności z efektywnym słuchaniem to najlepszym sposobem jest powtórzenie przez dziecko danej prośby czy informacji dotyczącej zadanej pracy domowej. W ten sposób będziemy pewni, że wszystko zostało zrozumiane i zapamiętane.
Przypadek Zosi
Diagnoza: zaburzenia uwagi
Zaburzenia uwagi oznaczają trudności ze skupieniem się, koncentracją i podzielnością uwagi. Dziecko rozprasza się nawet pod wpływem najdelikatniejszych bodźców z zewnątrz. 11-letnia Zosia była grzeczną dziewczynką, z łatwością dostosowywała się do reguł obowiązujących w klasie. Miała jednak trudności ze skupieniem uwagi podczas lekcji. Można było to zaobserwować w trakcie czytania przez nią dłuższych tekstów lub realizowania poleceń o wyższym stopniu trudności, a także podczas wspólnych zabaw z dziećmi.
Zosia w pewnym momencie automatycznie się "wyłączała". Skutek był taki, że nie potrafiła powtórzyć i wykonać wydawanych przez nauczyciela poleceń. Wyraźnie było też widać, że nie nadąża ze swoją pracą za resztą grupy i nie kończy rozpoczętych zdań. Zosia bardzo często gubiła różne przedmioty. Wynikało to z nieporządku panującego w jej rzeczach. W pokoju miała zawsze bałagan, a w dodatku szukając jakiejś rzeczy, robiła jeszcze większy rozgardiasz. Ten brak organizacji nie tylko opóźniał, ale również skutecznie uniemożliwiał rozpoczęcie przez nią jakiejkolwiek pracy.
Przyczyną zachowania dziewczynki nie była oczywiście jej zła wola, tylko nieumiejętność skupienia uwagi na jednej rzeczy wobec docierających do niej wielu bodźców. Nie była w stanie skoncentrować się na szczegółach. Zosia miała ponadto duże problemy w kontaktach z rówieśnikami. Była nieśmiała, nie otaczała się koleżankami, nie potrafiła nawiązywać nowych kontaktów. Najprawdopodobniej wynikało to z braku poczucia własnej wartości i przeświadczenia, że jest gorsza od innych.
Pedagogika Marii Montessori
Maria Montessori urodziła się w 1870 r. we Włoszech, gdzie jako jedna z pierwszych kobiet wykonywała zawód lekarki. Ponadto była pedagogiem i antropologiem. Przez ponad 50 lat pracowała z dziećmi pochodzącymi z różnych środowisk. Tak długa praktyka zaowocowała nowatorskim sposobem pracy z dziećmi, który pomaga im odkrywać i rozwijać własne talenty oraz być szczęśliwym i świadomym człowiekiem.
W pedagogice Montessori duży nacisk kładzie się na pobudzenie naturalnej chęci do nauki. Zadaniem rodziców i nauczycieli jest zapewnienie podopiecznym odpowiedniej atmosfery, a także wykreowanie otoczenia sprzyjającego zdobywaniu wiedzy. Metodą Marii Montessori kształci się dzieci w wielu krajach, także w Polsce. Zyskała ona licznych zwolenników.
Jakie metody sprawdziły się w przypadku Zosi?
Dziecko z ADHD bardzo szybko się nudzi i często nie kończy rozpoczętych działań. Czeka na nowe bodźce, które będą ciekawszym wyzwaniem. Nie ma poczucia czasu - z powodu intensywności swoich odczuć i nieustającej aktywności. Nie potrafi przewidzieć konsekwencji własnych czynów. Łamie zasady i obowiązujące normy, których znajomość nie jest dla niego równoznaczna z koniecznością ich stosowania. Nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami z powodu ciągłego pobudzenia. Wszelkie czynności zajmują mu w zawiązku z tym więcej czasu niż innym dzieciom.
Najprawdopodobniej samemu dziecku nie przeszkadzałoby to, gdyby nie system edukacyjny i zasady życia społecznego, które wymuszają przystosowanie się do obowiązujących reguł. Uświadamiają to dziecku docierające do niego ze wszystkich stron komentarze i brak akceptacji, z którym spotyka się na co dzień.
W przypadku Zosi wypracowanie zdolności do koncentrowania się na wyznaczonych zadaniach wiązało się z ograniczeniem bodźców zewnętrznych. W klasie wyznaczono jej ławkę z dala od okien i drzwi, by nic jej nie rozpraszało. Nauczyciele pobudzali uwagę Zosi przez częste powtarzanie jej imienia, utrzymywanie z nią kontaktu wzrokowego, a także dotykanie od czasu do czasu jej ramienia. By lepiej rozumiała przekazywane polecenia, konstruowano je w prostej, jasnej formie.
W związku z tym, że Zosia miała problemy z opanowaniem materiału lekcji, zakreślano w podręcznikach najistotniejsze fragmenty i zwracano dodatkowo na nie uwagę za pomocą zwrotu: "uwaga, to ważne!". Zadania do wykonania dzielono na mniejsze części, by mogła wykonywać je krok po kroku. Dodatkowo w pracy z Zosią wykorzystywano wizualizacje i diagramy, a w związku z jej problemami społecznymi stworzono w klasie grupy składające się z 2-3 osób, by mogła działać w zespole.
Rodzice również stanęli na wysokości zadania. By nauczyć Zosię porządku, podpisali półki w szafach i oznaczyli kieszenie w tornistrze, wskazując przedmioty, które powinny się w nich znaleźć. Zmniejszono liczbę sprzętów i przedmiotów w jej pokoju, rezygnując z niepotrzebnych drobiazgów. Przypominano dziewczynce o ważnych sprawach zarówno słownie, jak i np. za pomocą budzika. Odrabianie lekcji przebiegało według wcześniej ustalonego wspólnie z Zosią planu, który obejmował kolejne czynności i wyznaczone przerwy w nauce. Dziecko wiedziało więc, że np. po 30 min zajęć następuje 10 min przerwy.
Terapeuta w przypadku Zosi skupił się na nawiązaniu i budowaniu z nią dobrego kontaktu. Aktywizowanie Zosi odbywało się przez zachęcanie jej do pracy twórczej, prowadzenie rozmów na ważne dla niej tematy, wplatanie w nie wierszyków czy wyliczanek. Podstawą do pracy z dzieckiem było wykorzystywanie gier i układanek dydaktycznych. W ten sposób dziewczynka stosunkowo szybko nadrobiła zaległości w nauce. Ważną rolę odegrały również książki. Praca z odpowiednio dobranym tekstem pomogła zwalczyć lęki i napięcia, jakie tkwiły w dziecku, oraz zapobiegła pojawieniu się szkolnej fobii, a także narastaniu problemu z nawiązywaniem znajomości.
Bibliografia
- Sylwia Drewnowska, Adremida nr 1 (1), grudzień 2011, str. 6-8
- www.sp1.hrubieszow.info/pedagog/dlanauczycieli/jakpracowacadhd.htm, opracowanie: mgr Marta Kuczyńska
- Segal, "Potęga uzdrawiania intuicyjnego", 2014
- M. E. Maunz, "Duchowy świat dzieci. Jak wspierać ich wewnętrzny rozwój od pierwszych chwil życia.", 2014
- S. Tsabary, "Świadomi rodzice. Budząc siebie, wzmacniasz swoje dziecko.", 2014