W wieku 45 lat Henry przeszedł już dwie operacje wszczepienia bypassów, ale nic nie pomagało w zwalczaniu jego duszności i bólu w klatce piersiowej. Mimo że stale miał zbyt wysoki poziom cholesterolu, statyny przepisywane przez lekarzy tylko pogarszały jego samopoczucie.
Henry zamieszkał więc ze swoim bratem, a ja poznałem go, gdy przyszedł do mnie zrealizować receptę - pani pracująca na poczcie założyła się z nim o 100 funtów, że go wyleczę. Podczas badania zauważyłem, że ma nadwagę i wyjątkowo suchą skórę, a ponadto brakowało u niego zewnętrznych części brwi. Powiedział mi też, że cierpi na zaparcia.
Wszystkie te symptomy pozwoliły mi przypuszczać, że jednym z problemów Henry'ego jest nieprawidłowo funkcjonująca tarczyca, a od ponad 50 lat wiadomo, że prowadzi to do zawyżonego cholesterolu. Podejrzewałem też, że występuje u niego deficyt kilku istotnych witamin.
Henry powiedział, że w Ameryce robiono mu badania tarczycy, ale zawsze wszystko było w normie. Jak mu jednak wyjaśniłem, badanie krwi zlecane jako test na tarczycę wykazuje jedynie poziom pewnych hormonów obecnych w krwiobiegu, a wartości, do których poziom ten się odnosi są bardzo nieprecyzyjne; wiele osób z wynikami w normie potrzebuje wyższego poziomu hormonów, by dobrze funkcjonować. Poleciłem Henry'emu wykonanie zamiast tego testu podstawowej temperatury ciała. Jest to proste i o wiele bardziej precyzyjne badanie zalecane przez dra Brodę Barnesa, które mierzy najniższą temperaturę, jaką organizm osiąga w ciągu doby.
"Wystarczy wsadzić rano termometr pod pachę i przez 10 minut mierzyć temperaturę przed wstaniem z łóżka", wytłumaczyłem mu. Normalny wynik to przynajmniej 36,3 stopni Celsjusza. Pobrałem też od niego próbkę krwi, aby zbadać poziom witamin D oraz B12. Tego dnia podałem mu dożylnie wysoką dawkę witamin i minerałów, w tym witaminy B12 oraz magnezu, i kazałem mu wrócić po tygodniu.
Podczas następnej wizyty Henry podał mi wynik porannego badania temperatury: 35,5 stopnia, a więc o wiele za niski. Tak niska temperatura świadczy o niedoczynności tarczycy i/lub nadnerczy, przepisałem mu więc naturalne tabletki na tarczycę. Medycyna konwencjonalna stosuje tyroksynę do leczenia niedoczynności tarczycy, ale w istocie narząd ten produkuje aż 52 hormony.
Tarczyca i nadnercza są ze sobą ściśle związane, zaleciłem mu więc przyjmowanie też suplementów witaminy B i C oraz żeń-szenia syberyjskiego, korzenia lukrecji i chromu, wszystkie te substancje wspomagają bowiem funkcjonowanie nadnerczy.
Nakazałem mu również codziennie brać witaminy D3 oraz K2. Niedobory witaminy D łączy się z wieloma problemami zdrowotnymi, również tymi związanymi z sercem, witamina K zapobiega zaś odkładaniu się wapnia w naczyniach krwionośnych.
Badania Henry'ego wykazały, że poziom homocysteiny (aminokwasu czerpanego ze spożywanego białka) w jego organizmie wynosił 18 mikromoli/ l, gdzie właściwy poziom to około 6 mikromoli/l. Powiedziałem mu wtedy, że homocysteina jest trucizną dla naczyń krwionośnych, i że to właśnie ta substancja może leżeć u podstaw jego problemów z sercem.
Zaleciłem mu odstawić statyny, które dotychczas przyjmował, ale też unikać mleka oraz jego przetworów, kofeiny (oraz napojów bezkofeinowych) i wszelkiego cukru.
Homocysteina uszkadza tętnice, organizm odkłada w nich zatem więcej cholesterolu - nie jest on więc w takiej sytuacji przyczyną chorób układu krążenia, a oznacza jedynie, że organizm usiłuje odzyskać równowagę biochemiczną.
Zgodnie z moimi podejrzeniami wysoki poziom homocysteiny wiązał się z niedoborem witaminy B12, a sposobem na obniżenie go jest przyjmowanie suplementów witamin B2, B6 i B12 oraz kwasu foliowego, betainy i ewentualnie magnezu oraz cynku. Zasugerowałem Henry'emu przyjęcie kilku kroplówek zawierających wysoki poziom tych elementów, po których brałby on suplementy magnezu, witaminy E oraz koenzymu Q10, wszystkie te substancje działają bowiem wyjątkowo korzystnie na serce. Zaleciłem mu odstawić statyny, które dotychczas przyjmował, i unikać mleka oraz jego przetworów, kofeiny (obecnej w kawie, herbacie, ich rzekomo bezkofeinowych odmianach oraz w coca-coli i czekoladzie) oraz wszelkiego cukru.
Przez około półtora miesiąca Henry raz w tygodniu przychodził na kroplówki, a po każdej wizycie widziałem u niego poprawę. Zanikły bóle w klatce piersiowej oraz duszności, a wyniki badania krwi wróciły do normy.
Trzy miesiące po pierwszej wizycie Henry wbiegł na pocztę w dresie, chudszy o prawie 20 kg, i wręczył pracownicy pięć dwudziestofuntowych banknotów, mówiąc: "to najlepszy zakład, jaki w życiu przegrałem".