Każdy ginekolog prowadzący ciążę, tak samo jak każda przyszła matka, pragnie obejrzeć obraz nienarodzonego dziecka, na którym ze szczegółami widać maleńkie rączki, paluszki i stópki. Dla lekarza to o wiele więcej niż tylko radosne zdjęcie - stanowi okazję do oceny ogólnego zdrowia płodu, w tym funkcjonowania tkanek i organów wewnętrznych.
USG to technologia oparta na falach o częstotliwości tysiące razy wyższej niż poziom uważany za szkodliwy dla ludzkiego słuchu. Dzięki nim uzyskuje się obraz narządów wewnętrznych oraz naczyń krwionośnych. Jako że uszy rozwijają się u płodu dopiero w okolicy 24. tygodnia, przyszłych rodziców zapewnia się, iż fale USG są bezpieczne, a już na pewno bezpieczniejsze od rentgena, wykorzystującego promieniowanie elektromagnetyczne.
Może to i prawda, ale wcale nie oznacza, że badania prenatalne za pomocą ultrasonografu są całkowicie niegroźne. Ostatnio na światło dzienne wyszły informacje, które sugerują, że jest wręcz odwrotnie.
Jak czytamy w prywatnej korespondencji między Brytyjskim Ministerstwem Zdrowia a AIMS, grupą lobbującą za lepszą opieką zdrowotną ciężarnych, wykonywane rutynowo USG prenatalne nigdy nie przeszło testów bezpieczeństwa, a NHS (brytyjska służba zdrowia) mimo to w 1978 r. wprowadziło je do szpitali i klinik.
Zaledwie 4 lata później minister zdrowia dr Gerard Vaughn pisał, że przeprowadzenie niezależnych badań na ludziach „nie jest już etycznie możliwe”, gdyż do tego czasu tak wiele kobiet w ciąży zdążyło poddać się USG.
Tymczasem badania na ludziach wykonywano wtedy w Chinach - na płodach, które poddane zostały aborcji wskutek obowiązującej tam wówczas polityki jednego dziecka. Badacz medyczny Jim West odkrył zbiór prac naukowych, w których analizowano, jak ogromny wzrost temperatury generowany przez fale ultradźwiękowe zmienia strukturę mózgu dziecka.
Wskazówki z Chin
Zdrowa kobieta na Zachodzie przechodzi w czasie ciąży co najmniej 2 badania USG, ale może być ich więcej, jeśli coś jej dolega, np. ma nadciśnienie czy cukrzycę, albo u płodu wykryto nieprawidłowości.
Tymczasem w Chinach opublikowano tak wiele badań na temat potencjalnej szkodliwości ultrasonografu, że lekarzom i technikom odradza się wykonywanie USG jako badania przesiewowego, a już na pewno nie podczas pierwszego trymestru, czyli właśnie wtedy, gdy poddaje się mu większość kobiet na Zachodzie.
Profesor Ruo Feng z Instytutu Akustyki przy Uniwersytecie Nankińskim zaleca ograniczenie USG do badania już istniejących problemów medycznych - a ciąża z pewnością takowym nie jest. Zaznacza też, że wykonywanie USG płodu w celach prywatnych czy edukacyjnych (np. gdy matka chce po prostu mieć zdjęcie dziecka na pamiątkę) powinno być zabronione.
Profesor Feng dodaje, że nawet USG uznane za konieczne powinno być wykonane przy użyciu najmniejszej możliwej mocy. Tak się składa, że swego czasu zgadzała się z tym amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA), która w 1985 r. opublikowała wytyczne dotyczące intensywności USG. Mimo to jakimś tajemniczym sposobem raptem 7 lat później poziom ten wzrósł aż 15-krotnie.
W 1982 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) również wydała ostrzeżenie na temat ultrasonografu, twierdząc, że może on wywoływać „potężne fale uderzeniowe znacznie przekraczające prędkość dźwięku” oraz „ogniska kawitacji o temperaturze tysięcy stopni” - zjawisko biologiczne, do którego dochodzi, gdy fale ultradźwiękowe wprawiają płyn w wibrację.
Ale jak to wszystko wpływa na dziecko? Pytanie to niepokoiło badaczy z FDA już w 2002 r. USG diagnostyczne wciąż uważali za generalnie bezpieczne, lecz dochodziły do nich głosy, że być może istnieje związek między USG prenatalnym a zahamowaniami wzrostu, opóźnieniem mowy, dysleksją oraz leworęcznością1.
Bierze się to z faktu, że wszelkie wzrosty temperatury związane z działaniem ultrasonografu wpływają na funkcje neurologiczne oraz strukturę płodu, jak zaobserwowali chińscy badacze. Temperatura w łonie matki wzrasta nawet o 5,6°C, co może oddziaływać na „funkcje behawioralne i kognitywne, takie jak zdolność zapamiętywania czy uczenia się”, tłumaczą badacze z Uniwersytetu Monasha w Australii.
Co gorsza, jak zaznaczyli badacze, efekty te zaobserwowano już 25 lat wcześniej, kiedy ultrasonografy nie były tak potężne, jak za ich czasów2.
USA to jedyny kraj, który ustanowił oficjalny poziom, na jakim USG jest bezpieczne – mimo iż FDA, które ustala wytyczne, 15-krotnie podwyższyło próg w 1992 r. Jednak jaki by ten próg nie był, ankieta przeprowadzona wśród lekarzy, położnych oraz techników ultrasonografii wykazała, że tylko 1/3 z nich wie, ile wynosi bezpieczny poziom. Mniej niż 1/3 wiedziała, gdzie na ekranie ultrasonografu zlokalizowane są wskaźniki, a raptem 1/5 (22%) umiała dostosować moc urządzenia, z którego korzysta w codziennej pracy7.
Nagrzewanie
Nie powinno nas to dziwić. USG opracowano jako terapię, nie technikę diagnostyczną, gdy naukowcy zaobserwowali, że generowana przez ultrasonograf temperatura oddziałuje na tkankę zwierzęcą. W przeprowadzonych w latach 20. eksperymentach ginęły całe ławice ryb wystawionych na działanie fal ultradźwiękowych wysokiej intensywności.
Mimo to w połowie lat 60. zaczęto wykorzystywać je do monitorowania płodów. Większość badań nad USG prenatalnym przeprowadzono w ówczesnym ZSRR, w związku z czym nigdy nie doczekały się one tłumaczenia. Zanim USG wprowadzono masowo do opieki zdrowotnej w Wielkiej Brytanii, tamtejsza Rada ds. Badań Medycznych rozważała przeprowadzenie niezależnej analizy potencjalnych zagrożeń, jednak ostatecznie nie zdecydowano się na to.
W 1982 r. USG było już silnie zakorzenione. Królewskie Stowarzyszenie Położnictwa i Ginekologii opublikowało metaanalizę badań oceniającą technologię USG jako bezpieczną. Szybko jednak przegląd ten stał się przedmiotem krytyki ekspertów, którzy zarzucili mu brak rygoru wymaganego od społeczności naukowej. Innymi słowy - po prostu nie był wiarygodny3.
Technologię USG opracowano w latach 20. i 30. jako terapię wielu schorzeń, od parkinsona po raka. William Fry z Uniwersytetu Illinois był pionierem ultrasonografii, wykorzystując ją do niszczenia partii mózgu w walce z chorobą Parkinsona – a przynajmniej tak sądził. Już w latach 50. technikę tę stosowano do leczenia reumatoidalnego zapalenia stawów oraz choroby Meniere’a, która wywołuje zaburzenia słuchu oraz zawroty głowy.
Niektórzy byli jednak zdania, że USG to istne panaceum, mające leczyć niemal wszystko, począwszy od wrzodów żołądka, przez egzemę, astmę, aż po nietrzymanie moczu i hemoroidy. Jednak podejście to było raczej przejawem myślenia życzeniowego, niewiele było w nim bowiem prawdziwej nauki. USG zastosowano jako narzędzie diagnostyczne w latach 40., a w 1958 r. naukowcy w szwedzkim mieście Lund eksperymentowali z jego zastosowaniem prenatalnym. Na wczesnym etapie badań uznano je za bezpieczne, gdy badacze przetestowali je na ciężarnych szczurzycach i te wyszły z tego bez szwanku. Podobne analizy prowadzono wówczas w ZSRR.
W połowie lat 60. nagle pojawiło się mnóstwo klinik oferujących badania USG w Europie, Stanach Zjednoczonych oraz Japonii. W odpowiedzi na rosnący popyt opracowano nowe urządzenia, wykorzystujące zarówno podstawową projekcję A, jak i projekcję B, dającą wyraźniejszy i jaśniejszy obraz. W 1982 r. – mniej więcej w tym czasie, gdy USG wprowadzono do klinik pediatrycznych – WHO wydało ostrzeżenie, że ultradźwięki mogą wywoływać „potężne fale uderzeniowe znacznie przekraczające prędkość dźwięku”. USG diagnostyczne produkuje falę dźwiękową o ciśnieniu akustycznym tysiące razy wyższym niż próg bólu, jest to przy tym technika stosowana nie tylko w badaniach prenatalnych, ale również w przemyśle.
Od tego czasu przeprowadzono wiele badań na zwierzętach, z których wynika, że USG wywiera wpływ na rozwój mózgu, wywołując problemy z pamięcią oraz zachowania antyspołeczne. Ostrzeżenia takie zbywa się, ponieważ niekoniecznie muszą przekładać się na ludzi.
Badacz medyczny Jim West nie jest jednak o tym przekonany. Gdyby naukowcy zastosowali badanie przesiewowe o nazwie elektroforeza, które wykorzystuje strumień elektryczny do wykrycia uszkodzeń DNA spowodowanych falami ultradźwiękowymi, byliby o krok bliżej do rozstrzygnięcia, czy USG faktycznie jest zupełnie niegroźne.
Śledztwo doprowadziło Westa aż do Chin, gdzie rutynowo przeprowadza się elektroforezę. Badacz dotarł do pewnej pracy naukowej, która wspominała o innych, aż w końcu odkrył 50 badań nad USG u ludzi. Przeprowadzono je łącznie na 2,7 tys. kobiet w ciąży, które zgodziły się poddać aborcji zgodnie z obowiązującą wtedy w Chinach polityką planowania rodziny. Badania te obejmowały 23 lata, aż do 2011 r.
W pierwszym z nich (czyli tym, które zaprowadziło Westa do kolejnych prac) odkryto, że DNA płodów uległo uszkodzeniu już po 10 min wystawienia na fale ultradźwiękowe niskiej częstotliwości4. Co prawda uszkodzenia te zaobserwowano wyłącznie w tkance płodów poddanych aborcji, przez co efekty na żyjącym dziecku pozostają nieznane, jednak West jest przekonany, że tego typu kontakt z ultradźwiękami może prowadzić do żółtaczki, a nawet nowotworów wieku dziecięcego, takich jak białaczka5.
To tylko hipoteza, ale i tak zdumiewające jest, że nadal nie przeprowadzono rzetelnych, niezależnych badań monitorujących stan zdrowia i rozwój dzieci poddawanych USG w łonie matki oraz tych niebadanych, co pozwoliłoby w końcu rozstrzygnąć sprawę na dobre. Wytacza się kilka argumentów przeciwko takim analizom: byłyby nieetyczne, a poza tym USG przecież jest niegroźne. Oba te poglądy napędzają tylko błędne koło.
Jak podsumowali to dwaj badacze, przeważająca opinia jest taka, że względne bezpieczeństwo badań USG zostało wystarczająco dowiedzione przez dziesięciolecia stosowania. Można wręcz twierdzić, że ludzie są odporni na biologiczne działanie ultradźwięków6.
Skoro jesteśmy pewni, że USG jest bezpieczne, wszelkie problemy wieku dziecięcego - czy to autyzm, zaburzenia zachowania czy rozwoju - muszą mieć inne podłoże. Ale nigdy się tego nie dowiemy, jeśli nie sprawdzimy.
Bryan Hubbard
- Epidemiology, 2002; 13 Suppl 3: S19-22
- Ultrasound Med Biol, 2017; 43: 553-60
- Br J Obstet Gynaecol, 1985; 92: 434-6
- Biol Reprod, 2002; 67: 580-3
- West, J. 50 Human Studies, in Utero, Conducted in Modern China, Indicate Extreme Risk for Prenatal Ultrasound: A New Bibliography. Harvoa, 2015
- Anesthesiology, 2011; 115: 1109-24
- Ultrasound Obstet Gynecol, 2005; 25: 211–4