Pomysł, by na podstawie testu DNA stwierdzić, czy ktoś jest homo- czy heteroseksualny, brzmi nieco prowokacyjnie. Nic dziwnego więc, że badania zatytułowane „Nowy model przewidywania orientacji seksualnej za pomocą epigenetycznych markerów”, wywołały niemałe zamieszanie na świecie...
Pierwszy genetyczny znacznik orientacji seksualnej został odkryty w 1993 roku w Narodowym Instytucie Zdrowia w Stanach Zjednoczonych: w chromosomie X znaleziono region, nazwany Xq28, który miał wpływ na seksualność badanych braci - gejów. Później te obserwacje zostały potwierdzone na dziesięciokrotnie większej próbie uczestników.
Mimo tych wyników jasne jest, że wrodzone różnice DNA nie uzasadniają wszystkich subtelności dotyczących orientacji seksualnej. To skłoniło naukowców do myślenia, że dużą rolę do odegrania w tej kwestii może mieć epigenetyka, czyli dziedziczenie pozagenowe.
Zilustrowali oni tę tezę przykładem, jak nietypowe wdrukowanie w chromosomie X może zahamować geny odpowiedzialne za feminizację płodu, a aktywować te nadające mu męskie cechy. Naukowcy wiązali ten proces ze wzorem metylacji chromosomu X w organizmie matki homoseksualnych synów.
Ostatnie doświadczenia tego typu przeprowadzone zostały przez Tucka Nguna z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Dzięki obserwowaniu procesu metylacji zachodzącego w organizmach 37 par bliźniąt, naukowcowi udało się prawidłowo określić orientację seksualną 67% z nich.
Media doniosły o badaniach Nguna, nadając sensacyjne tytuły informacjom. Z tego powodu wycofał się on z ich kontynuacji, stwierdzając, że nie zamierza cenzurować wiedzy, ale jego badania mogą być błędnie zinterpretowane, co może przyczynić się do dyskryminacji.
DNA from BrightPhoton on Vimeo.