Zwykle zaczyna się niewinnie... czujemy się przemęczeni, rozdrażnieni i tracimy cierpliwość, kładąc te objawy na karb stresu, bo która praca go nie powoduje? Zwłaszcza jeżeli nam na niej zależy i chcemy się wykazać lub jest to wymagające zajęcie?
Z czasem obowiązki, które początkowo wykonywaliśmy z zapałem i z zadowoleniem, w poczuciu realizowania swoich zainteresowań i pasji, stają się nużącą rutyną, a sukcesy na polu zawodowym przestają dawać satysfakcję. W końcu tracimy motywację, zawalamy terminy i zaczynamy popełniać błędy, a każda czynność staje się wysiłkiem ponad siły, generującym potężny stres i frustrację.
Poczucie, że zawiedliśmy czyjeś oczekiwania, sprawia, że zaczynamy wątpić w swoją wartość, nie tylko jako pracownika, ale i człowieka. Świat widzimy w czarnych barwach i wkrada się do niego zobojętnienie – nic nas nie cieszy, ale i nie złości. Gdzieś po drodze zatracamy radość życia i empatię, stajemy się oschli i wyobcowani, już nie potrafimy w przerwie na kawę swobodnie rozmawiać i żartować, a cudze problemy, zamiast wzbudzać nasze współczucie i chęć niesienia pomocy, traktujemy z obojętnością, bo sami ledwo trzymając fason, nie mamy już sił na cudze sprawy. Zaczynamy pracować automatycznie, niczym bezduszne roboty. Pozostaje tylko pustka...
Agnieszka Podolecka: Wszędzie wokół słyszę narzekania na wypalenie zawodowe. Czasami łączone jest ono z kryzysem wieku średniego. Zastanówmy się, czym właściwie jest, skąd się bierze i jak sobie z nim poradzić?
Małgorzata Filipiak: Pojęcie wypalenia zawodowego pojawiło się dopiero w latach siedemdziesiątych. Kojarzono je początkowo ze słabością, a potem zaczęto rozumieć, że wypala się człowiek, któremu zależy na tym, co robi. W latach dziewięćdziesiątych uznano, że jest ono spowodowane złymi strukturami w organizacji, narzucaniem pracownikowi zbyt wielu obowiązków przy jednoczesnym ograniczaniu jego decyzyjności.
Człowiek ma pracować jak maszyna i żyć jak maszyna, nie dopominając się o empatyczne, ludzkie traktowanie, nie przejawiając indywidualizmu i nie chcąc mieć zbyt dużej mocy sprawczej. A przecież człowiek to nie maszyna i emocje stanowią o tym, czy czujemy się dobrze, czy źle, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Człowiek słaby fizycznie, chorujący i czujący się źle psychicznie nie może być znakomitym pracownikiem. To jest błędne koło.
AP: Uczucie wyczerpania prowadzi do wielu groźnych chorób.
MF: Oczywiście. Chroniczny stres powoduje choroby fizyczne, prowadzą nawet do nowotworów. Zmęczenie, trudności z koncentracją, snem i obniżona samoocena prowadzi do depresji. Stan emocjonalnego, fizycznego i emocjonalnego wyczerpania, który pojawia się w wyniku chronicznego stresu zawodowego, sprawia, że cały nasz organizm cierpi, cierpią również relacje z bliskimi.
To się nie dzieje nagle. To proces długotrwały i przechodzi różne fazy. Najpierw człowiek odczuwa zmęczenie, nie ma na nic siły i zazwyczaj nie rozumie, dlaczego się tak czuje. Potem przychodzi faza cynicznego zachowania wobec współpracowników i negatywne mówienie o pracy. Człowiek skupia się na tym, co jest w niej złe: niska pensja, wredny szef, leniwi koledzy, którzy wcale nie muszą być leniwi ani wredni. Takie zachowanie to jest proces obronny.
Jest nam źle, bo wszyscy wokół są nie tacy, jacy powinni być. Trzecią fazą jest utrata motywacji i poczucia własnej skuteczności. I wtedy jest już naprawdę źle, bo człowiek myśli, że jest niewiele wart, że nie umie sobie radzić z wyzwaniami, że nie dorównuje swoim współpracownikom. Jest sfrustrowany i tę frustrację przenosi często na członków swojej rodziny, odgrywa się na nich za swoje poczucie niespełnienia i nieszczęścia. Nie czują się wypaleni jedynie zawodowo, ale i życiowo, widzą w małżonkach same wady, nie dostrzegają dobrych cech, skupiają się na słabych ocenach dzieci i nie widzą, że w innych dziedzinach życia ich potomstwo odnosi sukcesy, np. w sporcie albo dobrych relacjach z rówieśnikami. Czują się nieszczęśliwi.
AP: Kogo najczęściej dotyka poczucie wypalenia?
MF: Wypalenie zawodowe dotyka szczególnie tych, którzy w swojej pracy kierują się sercem. To osoby, które oddają się działaniom na rzecz innych – w organizacjach humanitarnych, opiece społecznej, edukacji czy zawodach terapeutycznych. Są często bardzo empatyczne, a ich poczucie misji bywa wręcz nieograniczone.
Problem w tym, że w ich codzienności brakuje równowagi między dawaniem a braniem. Żyją w przekonaniu, że ich rola polega na niesieniu pomocy, a ich własne potrzeby schodzą na dalszy plan. Nie mają czasu ani przestrzeni na regenerację. Zamiast tego ich głowy są ciągle obciążone problemami innych – nawet poza godzinami pracy.

Często towarzyszy temu brak zewnętrznego uznania finansowego lub emocjonalnego – rzadko ktoś im dziękuje, rzadko widzą efekty swojej pracy w sposób namacalny. Ich wysiłek wydaje się niewidzialny. Ale nie potrafią przestać. Są jak latarnia morska – świecą nieprzerwanie, zapominając, że ich źródło energii również wymaga naładowania. Im bardziej są wypaleni, tym bardziej zaniedbują siebie.
Wierzą w swoją misję, ale nie potrafią – albo nie chcą – odciąć się od emocji, które nią rządzą. Nie wybierają lekkiego popołudnia w kinie czy weekendu w towarzystwie przyjaciół, bo zawsze wydaje im się, że jest coś ważniejszego do zrobienia, jakiś niedokończony raport, ktoś, komu trzeba pomóc, jeszcze jedna rzecz do załatwienia.
Ten cykl wyniszczania siebie często trwa latami, dopóki nie dochodzą do momentu, w którym ich ciało i umysł mówią: „dość”. Objawia się to nie tylko emocjonalnym zmęczeniem, ale też fizycznymi objawami – bezsennością, bólem pleców, migrenami. Wypalenie zaczyna przejmować kontrolę nad całym ich życiem, a wyjście z tego stanu wymaga odwagi, świadomości i zmiany podejścia do siebie samego.
AP: To jest naprawdę smutne. W korporacji pociechą w momencie wypalenia jest duża pensja, więc łatwiej je znieść. Często człowiek ma możliwość przejścia do innego działu, zrobienia innego projektu, a nawet pracy w innym miejscu świata.
MF: Moi korporacyjni klienci mówią, że wypalają się z braku poczucia człowieczeństwa, kontroli nad swoim czasem i losem, bo czują się jedynie trybikiem w wielkiej maszynie. I wcale nie jest tak łatwo zmienić dział lub znaleźć projekt, który będzie ich fascynował i dawał poczucie spełnienia. Oczywiście pieniądze odgrywają w życiu wielką rolę, wie to każdy, komu choć raz ich zabrakło. Niemniej pieniądze to nie wszystko.
Moi klienci narzekają na gierki, walkę o władzę, udawanie, że są głupsi, niż są, bo ich innowacyjne myślenie nie pasuje do określonych ram i powoduje, że szef czuje się zagrożony. Mają zająć konkretną pozycję i robić konkretne rzeczy, a nie wymyślać coś wyjątkowego i błyszczeć bardziej niż przełożony. Hierarchia w wielkich firmach jest ustalona na skalę globalną i nie da się jej przeskoczyć.
AP: Tak sobie myślę, że to zagrażanie szefowi nie jest czymś korporacyjnym. Pracowałam kiedyś w państwowej instytucji i im większe odnosiłam sukcesy, tym bardziej moja przełożona mnie nie lubiła. Była nieszczęśliwym człowiekiem. Wynikało to z jej sytuacji prywatnej, zarówno finansowej, jak i relacji z dziećmi. Bała się, że skoro ludzie mnie chwalą, to ktoś z szefostwa może uznać, że powinnam zająć jej miejsce. Podejrzewała mnie o to, że chcę ją wygryźć, a była to ostatnia rzecz, jaka by mi przyszła do głowy. Jej praca polegała na siedzeniu w papierach i planowaniu budżetu, czego serdecznie nie znoszę. Ale ona nigdy mnie nie spytała, czego chcę i jak planuję swoją ścieżkę rozwoju. Wydaje mi się, że w korporacji masz przynajmniej szansę na rozwój, a w małych firmach czy NGO nie, o podwyżkach nie mówiąc. Stąd silniejsze wypalenie zawodowe osób zarabiających mniej i angażujących się emocjonalnie z pomagania innym. Jak nie dopuścić do wypalenia zawodowego?
MF: Może opowiesz swoją historię, bo jest ciekawa. Cofnij się w czasie. Gdybyś wiedziała, że twoja praca będzie cię wypalać, podjęłabyś ją? Co byś zrobiła, aby było ci lżej? Wiele osób wypala się, bo praca staje się najważniejszą częścią ich życia.
AP: Podjęłabym tę pracę, bo w organizacji humanitarnej robiłam rzeczy bardzo potrzebne, co zawsze było dla mnie ważne. Może starałabym się mniej angażować emocjonalnie, ale z drugiej strony byłoby to sprzeczne z moim charakterem. Postarałabym się zorganizować sobie więcej spotkań z ludźmi i wyjazdów po Polsce, aby docierać osobiście tam, gdzie się da i nie siedzieć przy biurku. Natomiast szczerze mówiąc, przy tych strukturach, w jakich pracowałam, chyba niewiele mogłabym zmienić. Ta praca jest jednak ważną pozycją w moim cv i to, że szerzyłam w Polsce wiedzę o Afryce, pomogło mi uzyskać wymarzony grant. Dostrzeżono praktyczne zastosowanie mojej pracy naukowej. Szerzyłam tolerancję i uznano to za ważne. Teraz pracuję w Afryce, robię to, co kocham i sama reguluję swój czas i sposób pracy. Nie wyobrażam sobie nic lepszego.
MF: Nie poddawałaś się i starałaś kilkakrotnie. Miałaś marzenie i odwagę, aby zamienić je w plan i krok po kroku realizować. Ludzie, który wiedzą, czego chcą i dążą do celu, łatwiej znoszą niewygody, bo wiedzą, że pracę, którą dzisiaj wykonują, kiedyś zamienią na coś lepszego.
AP: Myślę, że pandemia zmieniła rynek pracy na trochę lepszy. Oczywiście osoby pracujące w fabrykach na zmiany nie mają możliwości pracy zdalnej, ale pracownicy biurowi już mogą trochę wpływać na swój sposób pracy.
MF: Pandemia zmieniła relacje biurowe i dzięki temu pracownicy mogą negocjować pracę częściowo zdalną a pracodawcy się na to godzą. Wydaje mi się, że to pomaga zapobiegać wypaleniu zawodowemu. Niby wykonuje się tę samą pracę, ale jej sposób się zmienił, środowisko się zmieniło. Gdy zmienia się choć trochę metodę i otoczenie, jest łatwiej.
Wiele osób mogąc pracować z domu, nie marnuje czasu na dojazdy i rano idzie na rower albo pobiegać. Wyłącza komputer o siedemnastej i idzie na spacer. To dotyczy zarówno ludzi w korpo, jak i innych zawodach.
AP: Chyba że nie umieją odłączyć się od komputera. Wtedy praca z domu trwa non stop.
MF: Najczęściej ludzi dobija to, że praca się nigdy nie kończy. Nawet gdy ktoś pracuje w biurze, po powrocie do domu i tak myśli o pracy i nie umie wygospodarować czasu dla siebie. Wiele osób nie umie też stawiać granic. One mogą być przekraczane subtelnie, np. przez wysyłanie podwładnym maili wieczorem, po godzinach.
Gdy pracownik ma maila podłączonego do komórki, to słyszy sygnał przychodzącej wiadomości i ją odczytuje. Nie umie na nią nie reagować. Stres z pracy przynosi do domu. Czasem to trwa latami i w efekcie nigdy nie wychodzisz z pracy. Najgorzej jest, gdy szef tego nie docenia i uważa, że tak powinno być.
Moja praca polega na głębokich rozmowach z ludźmi i analizowaniu ich problemów. Zatem w czasie wolnym wolę się pośmiać. Jak ktoś mi poleca książkę psychologiczną, od razu mówię nie. Muszę poza pacjentami robić coś lżejszego, niezwiązanego z pracą.
AP: Trudno ci oddzielić się od problemów pacjentów?
MF: Z wiekiem coraz łatwiej. A początku było mi strasznie trudno. Entuzjazm i wizja pomocy mnie ratowały, ale to za mało. Stąd superwizja dla terapeutów. Są to zajęcia dla terapeutów, podczas których mogą się oni podzielić swoimi doświadczeniami i trudnymi emocjami, jakie wywołują zwierzenia pacjentów.
Pewne tematy trzeba pozamykać, nie wolno pozwalać im wpływać na życie prywatne, superwizja pomaga zamknąć emocje związane z problemami innych ludzi. Kiedyś czułam się non stop w pracy. Dzisiaj mam swoje hobby pozbawione kontaktów z ludźmi, np. kryptowaluty. Czytam wykresy, staram się je zrozumieć, interpretuję liczby, uruchamiam zupełne inne obszary w głowie. Choćby na chwilę.
Takie działania pomagają mi pokonać wypalenie zawodowe i zapobiegać jego nawrotom. Wypalenie jak depresja wraca, puka do drzwi, ale gdy nauczymy się z nim sobie radzić, przestaje nas definiować.
AP: Jak wypalenie nas definiuje?
MF: Poczucie nieustannego zmęczenia i niemocy zagarnia nas, dominuje w naszym życiu. Do tego nie należy dopuszczać, trzeba mu zapobiegać. Przeżyłam kiedyś wypalenie i umiem rozpoznać jego symptomy. Jeśli dziś czuję powrót wypalenia, to wiem, że coś w moim życiu muszę zmienić. Miałam klienta, któremu pomagało, że biegał każdego dnia.
Po pracy zrzucał garnitur, ubierał dres i bez względu na porę roku biegał po lesie. Jeśli lało jak z cebra, biegał na bieżni w siłowi. Ale po pewnym czasie przestało mu to pomagać, gdyż stało się rutyną. Musiał zatem poszukać czegoś innego. Potrzebował nowej formy wypoczynku w ruchu, ale i to do końca mu nie pomogło.
Wypalenie pokazało, że dotychczasowe działania przestały przynosić efekty. W takiej sytuacji trzeba sobie zadać pytanie dlaczego. Może postawić komuś granice albo poprosić o więcej pracy zdalnej, a może zmienić pracę? To ostatnie zazwyczaj jest najtrudniejsze. Z jednej strony jesteśmy w jakimś środowisku zakorzenieni, znamy wady i zalety pracy, sytuacji i ludzi. Dostrzegamy wady, ale też zalety. Zaletą najczęściej wydaje się właśnie owa znajomość otoczenia, więc ludzie próbują zmieniać coś w miejscu pracy. Niewielu śmiałków dokonuje radykalnych zmian jak ty.
AP: Mnie się to kojarzy w Kargulem i Pawlakiem z „Samych swoich”. Lepszy stary wróg niż nowy wróg. Osobiście nie rozumiem ludzi, którzy nie mają marzeń i ich nie realizują.
MF: Sposób, w jaki ty widzisz swoje życie i to, że co jakiś czas grasz va bank, jest naprawdę rzadkie. Nie lubisz tracić czasu i się nudzić. Gdy coś cię męczy, natychmiast szukasz rozwiązań i proszę – właśnie wyniosłaś się na koniec świata, aby napisać książkę o religiach afrykańskich! Myślę, że rodzimy się ze zdolnością do marzeń, ale z czasem uczymy się ich nie mieć.
Z jednej strony ludzie marzą o ekscytacji, ale a drugiej boją się jej, wolą mieć spokój i nic nie zmieniać. W ich życiu nie ma wzlotów i upadków, czują się półżywi, ale mają spokój. Nie doświadczając skrajnych emocji, nie przeżywa się rozczarowań, straty pieniędzy, rozwodu, więc po wielu rozczarowaniach wolą zapobiegać kolejnym. Jak nie działasz, nie ryzykujesz, to nie odczuwasz smutku, ale też i radości. Życie jest uśrednione i wielu osobom to wystarcza.
AP: W takiej sytuacji nie powinni narzekać. Podejmują świadomy wybór nic nie zmieniania, bo to przecież jest wybór.

MF: Niestety dla większości jest to wybór nieświadomy. Ludzie nie analizują swoich emocji, nie zaglądają głęboko w duszę, aby nie odkryć czegoś, czego się nie spodziewają. Nie dostrzegają swoich wad, lęków, życie dzieje się niejako poza nimi. Gdyby sobie to uświadomili, być może podjęliby inne życiowe decyzje. Zanim osiągnie się zdolność do spełniania marzeń, trzeba przejść proces, często terapię, odblokować siebie.
To jest trudne, bo poznajesz siebie na nowo, odkrywasz, czego chcesz, zauważasz, że zmieniły się twoje wartości i oczekiwania wobec życia. Możesz na przykład odkryć, że źle się czujesz z ludźmi, z którymi pracujesz albo z własnym mężem, że twoje poczucie zmęczenia jest związane właśnie z jego osobą. To gigantyczne i potencjalnie niebezpieczne odkrycie i nie da się go zlekceważyć. W takiej sytuacji musisz nauczyć się korzystania z nowych narzędzi, które pozwolą ci żyć lepiej. Proponuję:
Dziennik introspekcyjny
Regularne zapisywanie myśli, emocji i doświadczeń pozwala lepiej zrozumieć siebie. Codzienna praktyka pisania o swoich uczuciach, lękach i marzeniach daje przestrzeń do analizy tego, co nas porusza, co blokuje i co chcielibyśmy zmienić.
- Jak zacząć: Zadaj sobie kilka pytań na koniec dnia, np.: Co dziś sprawiło mi radość? Co mnie zdenerwowało i dlaczego? Jak się czułem w relacjach z innymi?
- Korzyści: Zwiększenie samoświadomości i dostrzeżenie wzorców, które powtarzają się w twoim życiu. Wszelkie wzorce można zmienić, gdy tylko się je zrozumie.
Medytacja uważności (mindfulness)
Medytacja uważności pomaga skupić się na chwili obecnej, lepiej rozumieć swoje emocje i akceptować je bez oceniania. Regularna praktyka może pomóc w radzeniu sobie ze stresem, rozpoznawaniu swoich potrzeb i budowaniu większego wewnętrznego spokoju.
Jak zacząć?
- Znajdź ciche miejsce, gdzie możesz usiąść w wygodnej pozycji lub się położyć.
- Skup się na oddechu – obserwuj, jak powietrze wchodzi i wychodzi z twojego ciała.
- Jeśli pojawiają się myśli, zauważ je, ale nie podążaj za nimi – wróć do oddechu.
- Zacznij od kilku minut dziennie i stopniowo wydłużaj czas praktyki. W ten sposób uda ci się wyciszyć umysł i doświadczyć spokoju.
Korzyści:
- Zwiększenie samoświadomości i zdolności do obserwacji własnych reakcji emocjonalnych.
- Ułatwienie podejmowania decyzji w zgodzie z własnymi potrzebami.
- Poprawa koncentracji i redukcja stresu.
W Internecie można znaleźć wiele medytacji, warto poszukać takiej, w której osoba prowadząca ma przyjemny dla ciebie głos i cię uspokaja oraz wycisza.
AP: Samoświadomość jest odkryciem, że nie jestem już tą osobą sprzed lat, którą cieszyła dana praca, związki, mieszkanie, że stałam się kimś nowym i powinnam poznać, kim jestem.
MF: Zgadza się i dopiero wtedy będziesz mogła zaoferować tę nową siebie innym. Inaczej będziemy tkwić w stagnacji. Samoświadomość jest trudnym procesem, ale na pewno wartym wykonania, bo otwiera przed nami nowe możliwości, które wcześniej prawdopodobnie były niedostępne. Gdy czujemy wypalenie w związku, zastanówmy się nie tylko, dlaczego tak jest, ale też co mój partner i ja sama wnoszę do tego związku.
To mogą być różne rzeczy. Jedna osoba może wnosić życiowe doświadczenie, druga spokój i pogodę ducha. Jeden partner może wnosić pieniądze, drugi dbanie o dom. Jeśli taki układ pasje obu stronom, to wspaniale.
Gorzej, gdy na przykład kobieta po odchowaniu dzieci tęskni za pracą i chce robić karierę, a mąż definitywnie odmawia zaangażowania się w sprawy domowe i chce mieć żonę w domu. Albo gdy jedno z dwojga ambitnych ludzi, skupionych do tej pory na karierze, nagle zaczyna marzyć o dzieciach i nie rozumie, czemu ta druga osoba nie dojrzała do hałasu i rozgardiaszu, związanych z wychowywaniem potomstwa.
Każdy z nas się zmienia, mamy prawo do zmiany. Gdy o niej nie informujemy partnera na bieżąco – albo co gorsza informujemy, ale on tego nie chce zrozumieć – znajdujemy się w trudnej sytuacji. Jedna osoba czuje się niezrozumiana, druga oszukana, bo przecież nie pisała się na związek z osobą, którą stał się je partner czy partnerka. Oddalają się od siebie i w końcu czują się wypaleni, nie mają sobie wiele do powiedzenia i przestają dostrzegać sens w byciu razem. Gdy są bezdzietni, to pół biedy. Gorzej, gdy wypala się związek, w którym cierpią dzieci. Dlatego najlepiej jest zapobiegać poprzez rozmawianie i aktywne słuchanie. Jak nie rozumiesz partnera, poproś go o wyjaśnienie, otwórz się na zmiany, jakie w nim zachodzą. Przecież w tobie też się coś zmienia.
AP: W pełni się z tobą zgadzam. Nie wyobrażam sobie przejścia przez życie z kimś, kto nie ma mi nic ciekawego do powiedzenia. Zmiana jest wpisana w nasze życie, zarówno prywatne, jak i zawodowe. Robienie tego samego każdego dnia musi w końcu stać się męczące. Od czego zacząć, gdy czujemy wypalenie zawodowe?
MF: Jeżeli od dłuższego czasu czujesz się nieszczęśliwa w pracy, to znajdź moment, aby się zastanowić, kiedy to się zaczęło. Czy coś się zmieniło, np. przyszedł nowy szef, dostałaś inne zadania do wykonania lub pracujesz więcej godzin niż dawniej? Czy może wręcz przeciwnie, nic nie zmienia się od lat? Spytaj siebie, co cię męczy.
Każde pytanie, które zadajemy na temat świata zewnętrznego, jest pytaniem o nasze otoczenie. Ono zaś jest odbiciem naszego wnętrza. Jeśli pozwalamy się wykorzystywać szefowi lub współpracownikom i zostajemy po godzinach, przejmując ich obowiązki, to znaczy, że nie mamy szacunku do siebie i jakoś podświadomie myślimy, że na to zasługujemy. Może wiemy, że inni żyją inaczej, ale nie mamy pojęcia, jak zastosować ich sposób życia do siebie.
Pewnie teraz część czytelników się oburzy, bo świadomie wcale tak nie myśli. Proszę jednak o chwilę refleksji. Dlaczego nie odmawiamy szefowi, gdy żąda nadgodzin? Czy on naprawdę może nas zwolnić z dnia na dzień i pozbawić środków do życia? Zgodnie z polskim prawem, raczej nie. Może chodzi właśnie o to, że uznajemy szefa za kogoś lepszego, bo na drabinie społecznej stoi wyżej od nas i dlatego mu ulegamy. A spełnianie próśb współpracowników? Dlaczego im nie odmawiamy? Czy ich czas prywatny jest ważniejszy od naszego i dlatego my powinniśmy zostać po godzinach? W imię czego? Dlaczego nie jesteśmy asertywni i nie mówimy NIE?
Takie zachowania wynikają zazwyczaj z niskiej samooceny i warto popracować nad jej poprawą. Czując wypalenie zawodowe, zadajmy sobie pytania: dlaczego, skąd, po co, co mi ta praca daje, co chcę zmienić? Odpowiedzmy sobie uczciwie i podejmijmy świadomą decyzję, czy chcemy zmienić nasze środowisko pracy, czy wolimy się dalej męczyć? Czy da się dokonać zmian tam, gdzie jesteśmy, czy trzeba się zdobyć na odwagę i poszukać czegoś innego?
AP: To jak znaleźć w sobie tę odwagę?
MF: Poprośmy o pomoc bliskich, którzy pokazują nam, że nie jesteśmy sami. Niech to jednak nie będą osoby, które boją się zmian i uważają, że lepiej przepracować na tym samym etacie całe życie, bo to daje bezpieczeństwo. To przekonanie nie jest prawdziwe, bo każda firma, nawet państwowa, może upaść, może też nastąpić reorganizacja. Porozmawiajmy więc z kimś, kto rozumie, że zmiany są czymś naturalnym i nikomu z nas nie uda się ich uniknąć.
Takie osoby powiedzą nam życzliwie, że widzą nasze poczucie nieszczęścia, podzielą się swoimi przemyśleniami, pokażą, że jesteśmy warci lepszego życia. Jeśli przyjaciółka powie ci, że od kilku lat izolujesz się od ludzi, wasze spotkania są coraz rzadsze, jesteś ciągle smutna, to nie mów jej, że przesadza, tylko wysłuchaj i przemyśl to, co powiedziała. Twoje zachowanie może być wynikiem wypalenia zawodowego albo pozostawania w złym związku.

Nawet gdy tkwimy w zatęchłej dziurze, to jest to nasza dziura. O pracę nie jest łatwo, ale mamy w Polsce opiekuńczy system pracy. Można iść na pół roku na zwolnienie na depresję i się leczyć, jeśli tak nas zdiagnozuje psychiatra. W tym czasie oprócz łykania leków należy pójść na terapię, aby się wzmocnić, poczuć lepiej i znaleźć nową drogę w życiu.
Ludzi to jednak też przeraża, bo idąc na takie zwolnienie, uświadamiają sobie, że muszą dokonać rzeczywistych zmian w swoim życiu. Psychiatra będzie spotykać się z nami raz w miesiącu i sprawdzać, jakie kroki podejmujemy, aby wyzdrowieć i zmienić życie. Inaczej nie przedłuży nam zwolnienia. Zatem wszystko sprowadza się do tego, aby odważnie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „potrzebuję pomocy”, nie oceniając i nie bojąc się oceny. Nie pytajmy siebie „jak ja mogłem do tego dopuścić?”, bo to w tej chwili nie ma znaczenia.
Babranie się w tym, co doprowadziło do danej sytuacji, nie jest potrzebne, tylko osłabia, a nie daje siłę. Bez oceniania opisz sytuację, w jakiej jesteś, w jakiej chcesz być, co zrobić z tym, co już masz i jakie działania podjąć, aby osiągnąć lepsze życie. To nie muszą być fajerwerki i wyjazd na koniec świata, to może być osiągnięcie spokoju ducha. Zmiana pracy jest efektem osiągnięcia szacunku do siebie, poznania własnych priorytetów, odkrycia tego, co daje nam radość i zbudowania planu na przyszłość. To wszystko daje nam spokój ducha. Gdy go mamy, to podjęcie ważnych kroków do zrealizowania celów przestaje być wielkim aktem odwagi, a staje się czymś naturalnym.
AP: Jakie historie twoich klientów cię zainspirowały?
MF: Pewna pani pracowała 20 lat w dużej firmie jako dyrektor finansowy. Zarządzała ogromnym budżetem, podejmowała decyzje, od których zależały nie tylko wyniki firmy, ale i los pracowników. Gdy miała 54 lata, podziękowano jej, miał ją zastąpić ktoś młodszy. Dostała wysoką odprawę, ale i tak czuła się strasznie. Praca była jej numerem jeden, pracowała nawet nocami.
Miała męża i dorosłego syna, ale była samotna. Wzięła więc psa, golden retrivera, który miał jej poprawić nastrój i który stał się przyjacielem. Weszła w społeczność osób z psami wystawowymi, odkryła, że jest opiekuńcza, że cieszy ją szkolenie psów, czyli coś, co jeszcze parę lat temu nie przyszłoby jej do głowy. Zastanawia się nad założeniem hodowli.
Inna pani z korporacji zawsze lubiła się pięknie ubierać, miała artystyczną duszę, a konwenanse w korpo ją zabijały. Była umęczona, czuła się głupio oceniana, mobbingowana, nie miała w pracy przyjaznej duszy. W końcu uznała, że nie zamierza marnować tak reszty życia i postanowiła założyć butik z bielizną.
Z jednej strony wiele osób dostrzegło to jako spadek na drabinie społecznej, ale dla niej nowa praca była wyrazem jej zamiłowania do piękna i dała możliwość rozmawiania z kobietami oraz prowadzenia biznesu w stu procentach tak, jak chciała. Po piękną bieliznę przychodzą osoby, które chcą zrobić przyjemność sobie lub komuś bliskiemu, więc nie wyrzucają na nią życiowych frustracji, a wręcz przeciwnie – traktują takie zakupy jak relaks.
Inna moja klientka, psycholożka, została numerolożką i zajęła się astrologią. Wszyscy wokół pukali się w głowę, mówiąc, że psycholog to praca szanowana, a numerologia to zabawa we wróżkę. Ona jednak podchodziła do numerologii i astrologii bardzo pozytywnie. Przekazuje klientom informacje, czyli nadal pomaga, ale nie angażuje się w ich problemy tak głęboko, jak dawniej. Jest zadowolona z dokonanego wyboru.
Innym moim inspirującym klientem był mężczyzna z korporacji, wysokiego szczebla dyrektor z ogromnymi pieniędzmi. Nie chciał już więcej jeździć służbowo po świecie, miał dość tego, że jego paszport pełen jest pieczątek krajów, których nigdy nie zobaczył, bo z lotniska od razu jechał do biura. Postanowił być luksusowym taksówkarzem. Ma elegancki samochód, współpracuje z drogimi hotelami.
Zanim to zrobił, uzbierał fundusze na zapas, nie musiał więc od razu pracować dla pieniędzy. Chciał rozmawiać z ludźmi o czymś innym niż praca, samodzielnie ustalać godziny i wyjeżdżać na wakacje, kiedy chce i na jak długo chce. I osiągnął ten cel. Ktoś mógłby się popukać w głowę i nie zrozumieć, jak można porzucić prestiż społeczny bycia dyrektorem, ale dla niego ten prestiż przestał być ważny.
On chciał być panem swojego losu, rozmawiać z klientami z różnych stron świata, co umożliwiała mu znajomość paru języków obcych. Spędza zatem z klientami czasem pół godziny, czasem półtorej i przez ten czas rozmawia niezobowiązująco, czasem na ważne, a czasem na błahe tematy. I ma z tego frajdę i dość pieniędzy na życie. Dla jednej osoby zawód taksówkarza będzie nudny, dla drugiej może być fascynujący i dający spełnienie.
AP: Ta historia przypomina mi książkę „Twierdzenie papugi”, w której Denis Guedj stworzył postać taksówkarza, który zabiera z lotniska wyłącznie osoby, które właśnie wróciły z interesującego go kraju. W ten sposób poznaje inne państwa i kultury i czerpie z tego radość.
MF: Wszystko zależy od interpretacji i tego, jak postanowimy widzieć zmiany i pewne wydarzenia w życiu. Jeżeli na zwolnienie z pracy spojrzymy w sposób pozytywny jako na szansę na coś lepszego, to łatwiej nam będzie zmienić zarówno sposób myślenie, jak i wynikające z tego postępowania. Interpretacja zmienia wszystko. Wiara we własne siły zmienia wszystko.
Mając odwagę marzyć i wierząc, iż umiemy zamienić marzenia na cele, które następnie zrealizujemy, dodaje nam skrzydeł. Starajmy się nie dopuszczać do wypalenia ani zawodowego, ani prywatnego. A jeśli już nas dopadnie, poszukajmy w sobie odwagi do dokonania zmian. To pewnie nie będzie łatwe, może też zająć dużo czasu, ale na końcu czeka nas wspaniała nagroda – spełnione życie.