Mężczyzna przygnębiony – gdzie leży ostateczna granica?

W 2013 roku Damien Ridge i David Peters rozpoczęli współpracę przy pilotażowym projekcie nowego świadczenia. Ich celem było opracowanie nowego rozwiązania dla mężczyzn, borykających się z zaburzeniami nastroju – usługi w ramach publicznej opieki zdrowotnej, którą lekarze pierwszego kontaktu mogliby polecać mężczyznom, których stan emocjonalny budzi obawy, a u których nie występuje żadna konkretna choroba psychiczna. Usługę tę nazwano Atlas i składały się na nią zabiegi z zakresu akupunktury (twórcy programu uznali tę metodę za pomocną w walce z objawami fizycznymi, jakie niekiedy występują u mężczyzn, będących w stanie silnego napięcia psychicznego) oraz możliwość dzielenia się swoimi przemyśleniami i rozmowy o uczuciach z psychologiem.

Artykuł na: 38-48 minut
Zdrowe zakupy

W 2015 roku Atlas został nominowany do przyznawanej corocznie przez brytyjskie czasopismo medyczne British Medical Journal (BMJ) prestiżowej nagrody za promowanie zdrowia.

David Peters: Opowiedz nam dokładniej o tym, nad czym pracujesz.

Damien Ridge: Zajmuję się badaniem zależności między płcią, a zdrowiem psychicznym, ze szczególnym uwzględ­nieniem depresji. Jestem również członkiem CALM (www.thecalmzone.net), organizacji charytatywnej zajmu­jącej się przeciwdziałaniem samobójstwom wśród męż­czyzn. Bardzo zależy mi na tym, aby zapewnić mężczyznom lepszy dostęp do terapii.

Dotychczas uważano, że rozmowa, a w szczególności mówienie o swoich uczuciach i odsłania­nie swoich czułych punktów, jest dla mężczyzn czymś nie­dopuszczalnym. Twierdzono, że terapia jest dla mężczyzn feminizująca. Ale myślę, że sytuacja się zmienia i mężczyźni coraz częściej otwierają się i chcą mówić o swoich uczu­ciach i słabościach, a kiedy stan emocjonalny ich przerasta, coraz chętniej korzystają z terapii, aby wyjść z tej trudnej sytuacji.

Na pewnym etapie życia, nie wiem, ile ty miałeś wtedy lat, chłopcom nagle zaczyna się wpajać, że nie wolno im płakać ani okazywać słabości, że oto nadszedł czas, aby zamknąć się w sobie, że teraz mają, jak to się mówi, „zmężnieć”. Ich wrażliwość zostaje w ten sposób zepchnięta w cień, ale ona wciąż tam jest, wciąż jest ważną częścią procesu dorastania. Kulturowo akceptuje się to, że mężczy­zna wpada w złość, ale nie wolno mu okazywać „słabości”. To niepisany kodeks zasad.

DP: Te zasady są jednak wszystkim znane. Gniew staje się swojego rodzaju trybem domyślnym. Może nawet sposobem na ukrycie tego, co leży głębiej, czyli smutku i strachu.

DR: My, mężczyźni, doświadczamy tej transformacji, przy­pominającej tajemny rytuał przejścia. Tymczasem w innych kulturach wejście w „męskość” jest publicznie celebrowane. Sam akt przejścia jest bardziej ustrukturyzowany, a nie­jednokrotnie wręcz zrytualizowany. W naszej kulturze natomiast nie mówi się o tym wprost, osnuwa się temat mgłą tajemnicy. Dostosowujemy się do narzucanych nam zasad, ale nie rozumiemy ich i nie dajemy sobie możliwości zastanowienia się nad tym, czemu mają one służyć i jak mogą na nas wpływać.

DP: Możemy zatem powiedzieć, że to jedynie stereotyp, że dziewczynki od najmłodszych lat bardziej interesują się uczuciami i częściej ze sobą o nich rozmawiają? Czy też istnieją badania, które to potwierdzają?

Z kolei chłopców bardziej fascynują przedmioty, takie jak kije czy pistolety. Toczy się intensywna i dość upolityczniona debata na temat tego, czy to natura, czy wychowanie. Prawdopodobnie i jedno, i drugie, biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy w kulturze niebieskich śpioszków dla chłopców i różowych dla dziewczynek i w zależności od płci dziecka proponujemy inne zabawki, a także inaczej rozmawiamy z chłopcami, a inaczej z dziewczynkami.

DR: Winna jest socjalizacja, jakiej poddawani są męż­czyźni. Zakłada się, że męskość jest cechą mężczyzn, ale w rzeczywistości to społeczeństwo ją kształtuje i umacnia za pomocą przekazów, jakie generuje. Społeczeństwo opiera się na pewnych przekonaniach na temat męskości, a nie na tym, jacy mężczyźni są lub mogą być w rzeczywisto­ści. Każde społeczeństwo ma swoje własne wyobrażenia na temat męskości i tego, jak powinna ona wyglądać, i niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, wszystkim nam zakorzeniono te przekonania i to one kształtują nasze oczekiwania.

Przykładowo, niektórzy mężczyźni, którzy emocjonalnie odsłonili się w związku, twierdzą, że spotkali się z drwi­nami lub lekceważeniem ze strony partnerki lub innych osób. To tak, jakby panowało przekonanie, że mężczyźni, którzy pozwalają sobie na wyjście z maskującej ich uczucia skorupy, tracą twarz lub wręcz status mężczyzny. Jeśli fak­tycznie mamy do czynienia z tego typu sytuacjami pogłę­biającymi u mężczyzn nieufność i poczucie zagrożenia, to, mówiąc o kwestii męskości, zamiast obwiniać ich za ich zachowawczą postawę i powiązane z nią problemy, powin­niśmy skupić się na całokształcie systemu społecznego i jego mechanizmach.

  mężczyzna rozmawiający z kobietą

DP: Czyli nie należy winić mężczyzn za negatywne strony męskości?

DR: Oczywiście każdy z nas jest odpowiedzialny za własne zachowania. Powinniśmy jednak być bardziej wyrozumiali. Możemy ich zrozumieć, prawda? Myślę, że mężczyźni do pewnego stopnia zdają sobie sprawę, że biorą udział w swoistej „zabawie w samców”. Niewątpliwie są zdolni do przemyślenia swoich zachowań, jeśli zapewni im się do tego odpowiednią bezpieczną przestrzeń.

DP: Nasza kultura zdaje się cenić najbardziej takie atrybuty męskości, jak rywalizacja, waleczność i siła.

DR: Czasami zastanawiam się, czy wynika to z tego, że nadal jesteśmy społeczeństwem militarystycznym, które potrze­buje mężczyzn gotowych do wojny, które uczy ich odcinania się od własnych uczuć i samo odcina się od nich. Wystarczy spojrzeć na nieproporcjonalnie wysoki poziom samobójstw wśród mężczyzn. Temat ten powinien być przedmiotem debaty publicznej w znacznie większym zakresie, niż ma to miejsce obecnie.

CALM (Campaign Against Living Mise­ably, brytyjska organizacja zajmująca się przeciwdziałaniu samobójstwom) robi wiele w kwestii zwięk­szania świadomości, ale wciąż zbyt mało osób rozumie to ciche cierpienie mężczyzn i przyczyny, dla których nie szukają oni pomocy i odbierają sobie życie. Mimo że samo­bójstwa są jedną z głównych przyczyn śmierci młodych mężczyzn, wciąż nie traktujemy tych problemów wystarcza­jąco poważnie, nie mówiąc już o szukaniu przyczyn.

DP: Statystyki te dotyczą również mężczyzn w średnim wieku. Jakie są według ciebie tego przyczyny? Dlaczego mężczyźni odbierają sobie życie zdecydowanie częściej niż kobiety?

W 2013 roku Damien Ridge i David Peters rozpoczęli współpracę przy pilotażowym projekcie nowego świadczenia. Ich celem było opracowanie nowego rozwiązania dla mężczyzn, borykających się z zaburzeniami nastroju – usługi w ramach publicznej opieki zdrowotnej, którą lekarze pierwszego kontaktu mogliby polecać mężczyznom, których stan emocjonalny budzi obawy, a u których nie występuje żadna konkretna choroba psychiczna. Usługę tę nazwano Atlas i składały się na nią zabiegi z zakresu akupunktury (twórcy programu uznali tę metodę za pomocną w walce z objawami fizycznymi, jakie niekiedy występują u mężczyzn, będących w stanie silnego napięcia psychicznego) oraz możliwość dzielenia się swoimi przemyśleniami i rozmowy o uczuciach z psychologiem.

grupa mężczyzn

DR: Dobre pytanie. Na studiach mówiono nam, że dzieje się tak dlatego, że wybierają oni bardziej brutalne i skuteczne metody samobójstwa. Ja jednak uważam, że wyjaśnienie nie jest takie proste. Musi mieć to związek ze złożonym procesem socjalizacji, o którym mówiliśmy, z tą mieszanką wewnętrznych i wzmacnianych przez społeczeństwo szkodliwych przekonań na temat męskości, poszukiwa­niem własnej tożsamości, a także wstydem, jaki wywołuje w nich myśl o okazaniu własnych słabości.

Wyjaśnieniem nie mogą być w tym przypadku jedynie kwestie praktyczne. Uczymy mężczyzn, by nie pokazywali po sobie emocji. Takie zabronione uczucia mogą urosnąć w naszej głowie do niebotycznych rozmiarów. Problemy, które można było łatwo rozwiązać, dzieląc się nimi i uświadamiając sobie, że inne osoby (zwłaszcza inni mężczyźni) również zmagają się z takimi odczuciami jak niemoc, smutek czy uczucie porażki – pozostawione same sobie, stają się nie do poko­nania. Nasz umysł zostaje owładnięty przez ten wypaczony, toksyczny sposób myślenia i samobójstwo zaczyna wydawać się jedynym rozwiązaniem.

DP: Ale żeby rozmawiać o naszych uczuciach, potrzebujemy wiedzieć jak. Jeśli nie nauczono nas właściwego języka i nie mamy doświadczenia w dzieleniu się przeżyciami wewnętrznymi, może być nam trudno o tym mówić. Możemy zwlekać ze zwróceniem się o pomoc, aż będzie za późno.

DR: Też tak myślę, ale obawiam się, że czasami zbytnio to upraszczamy. Uważam, że zwiększenie świadomości społecznej jest w tym przypadku kluczowe. Powinniśmy zacząć mówić o problemie samobójstw wśród mężczyzn otwarcie.

Zachęcanie mężczyzn do mówienia o swoich problemach wiele dla nich znaczy. I myślę, że coraz więcej z nich ma świadomość takiej możliwości, ponieważ naj­nowsze dane statystyczne pokazują, że liczba samobójstw wśród mężczyzn nieco spadła. Nie można wykluczyć, że zawdzięczamy to temu, że mężczyźni zdają sobie sprawę z rosnącego przyzwolenia na otwartość i możliwości zosta­nia wysłuchanym. Badania wykazują, że sami mężczyźni również się zmieniają, młodsze pokolenia wykazują się większą wrażliwością i delikatnością.

Kolejną ważną kwestią jest właściwy słuchacz. Może zdarzyć się tak, że mężczyzna będzie gotowy do rozmowy o swoich trudnościach, ale osoba, do której się zwróci, nie będzie umiała lub chciała go wysłuchać. Mamy świadomość, że mówienie o bólu i samobójstwie jest trudne, ale słuchanie takich wyznań może sprawić, że również powiernik poczuje się niekom­fortowo. Nawet osoby zajmujące się tą pracą zawodowo nie­rzadko czują się niezręcznie, widząc mężczyznę, który pła­cze lub w inny sposób wyraża swoje cierpienie, a co dopiero bliscy czy przyjaciele.

 mężczyzna
Mamy świadomość, że mówienie o bólu i samobójstwie jest trudne, ale słuchanie takich wyznań może sprawić, że również powiernik poczuje się niekom­fortowo. Nawet osoby zajmujące się tą pracą zawodowo nie­rzadko czują się niezręcznie, widząc mężczyznę, który pła­cze lub w inny sposób wyraża swoje cierpienie, a co dopiero bliscy czy przyjaciele.

DP: Zatem zwierzenie się przyjacielowi z odczuwanego przygnębienia, niepokoju czy złości, może nie być takie proste. W końcu nie każda osoba jest gotowa na taką rozmowę.

DR: Tak, podobnie może być z bliskimi. Na przykład u partnerów, zaangażowanych w związek z daną osobą, którzy, być może, snują już plany na przyszłość, taka roz­mowa może wywoływać lęk i już samo to może utrudnić skupienie się na słuchaniu. Musimy zatem rozmawiać o nieszczęśliwych mężczyznach i podkreślać znaczenie empatycznego słuchania. To kolejny etap zapobiegania samobójstwom. Myślę, że nasza kampania na rzecz pro­mowania idei, że każdy ma prawo do mówienia otwar­cie o swoim cierpieniu, okazała się skuteczna i że czasy milczenia oraz zachowywania kamiennej twarzy mamy już za sobą. Jednak logicznym następstwem wzrostu akcepta­cji na otwartość emocjonalną powinno być wypracowanie właściwej wrażliwości i uważności u słuchaczy, praca nad jakością prowadzonych rozmów oraz radzeniem sobie z przyjmowaniem tych trudnych wyznań. Sądzę, że wła­śnie na tych kwestiach powinniśmy skupić się w najbliż­szej przyszłości.

DP: Masz na myśli szkolenia takie, jak te prowadzone przez organizację Samaritans (brytyjska organizacja charytatywna, która zajmuje się wspieraniem emocjonalnym osób w kryzysie, u których istnieje ryzyko samobójstwa)? Oni pokazują swoim fantastycznym wolontariuszom, jak słuchać, nie próbując ingerować czy szukać rozwiązań. Uczą ich tego, aby siedzieć i słuchać naprawdę wstrząsających historii, ponieważ to właśnie sam fakt bycia wysłuchanym jest tym, czego tym osobom potrzeba, prawda?

DR: Przypuszczam, że tak. Chęć dania komuś rady czy próby rozwiązania jego problemów jest rzeczą naturalną. Każdy, kto słucha takich wyznań, instynktownie pragnie złagodzić cierpienia drugiej osoby. Ale osobie, która po pro­stu potrzebuje jedynie wyrzucić coś z siebie, nie pomaga w żaden sposób rozmowa z kimś, kto czuje się zobowiązany do doradzania czy szukania jakiegoś magicznego roz­wiązania jego problemów.

Zrozumienie, że samo słucha­nie wystarcza, wymaga od słuchacza pewnego wysiłku, a nierzadko nawet właściwego przeszkolenia. To właśnie może pomóc. W połączeniu z empatią, ale nie poprzez mówienie: „wiem, co przechodzisz”. To nie jest empatia. Ona polega na mówieniu otwarcie o tym, co sami czujemy, słuchając: „nie potrafię sobie wyobrazić, co musisz teraz przechodzić, ale mogę spróbować zrozumieć, jeśli tylko mi pozwolisz”. Tego można się nauczyć i można kształcić inne osoby w zwyczajnym byciu i słuchaniu.

Aby lepiej zrozumieć pojęcie empatii, wystarczy obejrzeć chociażby ten krótki filmik przygotowany przez Brené Brown, który można znaleźć na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=1Evwgu369Jw (film jest dostępny z polskimi napisami).

 

DP: Wydaje mi się, że takie podejście jest sprzeczne z obecną polityką służby zdrowia, gdzie doradztwo i psychoterapia przechodzą w terapię poznawczo-behawioralną (CBT). Co, dla osób przeżywających ciężkie załamanie, może być dokładnym przeciwieństwem tego, czego potrzebują, aby rozładować swoje często mroczne i trudne do wyartykułowania myśli oraz uczucia.

DR: W niektórych przypadkach CBT może oczywiście oka­zać się pomocna. Ale czy taki sześciotygodniowy program w przypadku niektórych osób – w szczególności mężczyzn – z problemami, które nawarstwiały się już od wczesnych lat życia i o których nigdy nie byli w stanie głośno mówić, zaspokoi ich, być może niewypowiedzianą, ale silną potrzebę nawiązania więzi i relacji z drugą osobą? Nie sądzę, aby dało się to rozwiązać w ciągu sześciu sesji. Zdaję sobie sprawę z ograniczonych zasobów publicznej służby zdrowia, ale to właśnie relacje międzyludzkie są w dużej mierze przyczyną naszych problemów emocjonalnych i to one są kluczem do ich rozwiązania. Dlatego niezbędne jest szukanie metod innych niż CBT.

DP: Również rozwiązań innych niż tradycyjne konsultacje. To dlatego stworzyliśmy projekt Atlas, nowe świadczenie w ramach publicznej opieki zdrowotnej, dostępne w klinice Victoria Medical Centre (Wielka Brytania). Opracowaliśmy ten pilotażowy program z myślą o przyjęciu nowego podejścia, bardziej przyjaznego mężczyznom.

DR: Mężczyźni w trudnej sytuacji często zgłaszają się do lekarzy rodzinnych z objawami fizycznymi – proble­mami ze snem lub napięciem mięśniowym, dlatego zaofe­rowaliśmy im wybór między terapią i/lub akupunkturą. Wielu z nich wybrało właśnie terapię lub decydowało się na nią po tym, jak zaczęli bardziej otwarcie rozma­wiać z akupunkturzystą. Program przewidywał do 12 zabiegów, a w razie potrzeby nawet kilka dodatkowych. Był to bardzo udany program pilotażowy, ale musiał zostać przerwany, ponieważ dwa lata temu skończyło się jego finansowanie. Teraz lekarze rodzinni uruchamiają go ponownie, ponieważ okazał się tak skuteczny i cieszył się dużym zainteresowaniem wśród mężczyzn. Konieczna jest kontynuacja – nowy projekt Atlas Bis, ponieważ mężczyźni chcą mieć wybór, a nie być skazanymi na CBT czy wizyty w zwykłej poradni, dostępnej przy niektórych przychodniach.

DP: Jak powinien postępować lekarz pierwszego kontaktu, gdy trafia do niego mężczyzna zmagający się z własnymi emocjami? Niekoniecznie cierpiący na ciężką depresję czy mający myśli samobójcze, ale borykający się z bolesnymi uczuciami, o których nie potrafi rozmawiać. Niewykluczone, że z tego powodu odczuwa wstyd i poczucie winy. Lekarz rodzinny może wysłuchać pacjenta, ale nie bardzo wie, gdzie go skierować, by zapewnić właściwą pomoc. Co może zaproponować: leki antydepresyjne, CBT, skierowanie do psychiatry?

DR: Państwowa służba zdrowia dysponuje coraz bardziej ograniczonymi środkami, a taki mężczyzna może wcale nie potrzebować antydepresantów, niekoniecznie chce też, aby mówiono mu, jak uporządkować własne myśli i uczu­cia z pomocą CBT. Mógłby porozmawiać z przyjacielem, partnerką lub kimś bliskim, ale tu pojawia się ryzyko, że te osoby nie będą czuły się na siłach słuchać o jego proble­mach. Komunikacja w tego typu sytuacjach nie jest łatwa, szczególnie jeśli sama relacja z partnerem, przyjacielem czy członkiem rodziny jest częścią problemu. Ten, kto zdecydo­wałby się słuchać, musiałby najpierw przyznać sam przed sobą, że będzie to trudna rozmowa.

DP: Wiele ułatwiłoby im uświadomienie sobie własnych reakcji i nauczenie się, jak wyciszyć się emocjonalnie. Tego właśnie, jak sądzę, uczy dobry psychoterapeuta.

DR: Dokładnie. Możliwe zatem, że zdając sobie sprawę z własnego dyskomfortu, będziesz musiał powściągnąć język i po prostu dać mówiącemu znać, że słyszysz i inte­resujesz się tym, co zostało powiedziane, wyrażając empa­tię poprzez odzwierciedlenie jego podstawowych uczuć, zamiast skupiać się na szczegółach: „to, przez co przecho­dzisz, musi być naprawdę trudne” lub „widzę, że czujesz się bardzo sfrustrowany”, lub „rozumiem, że jest ci z tym naprawdę źle”, ale absolutnie bez próby proponowania jakiegokolwiek rozwiązania.

DP: Czy oznacza to, że podchodzimy do opieki w sposób nadmiernie formalny, a trudne uczucia zbyt często traktujemy jak chorobę? Ludziom nie od dziś zdarza się popadać w zły nastrój. Dlatego na drodze ewolucji rozwinęła się u nas empatia wobec innych. Mężczyźni przetrwali nie tylko dzięki sile, ale także dlatego, że potrafili troszczyć się o innych i przyjaźnić się z nimi, zwłaszcza z innymi mężczyznami. Empatia jest częścią naszej natury, to dlatego z taką łatwością rozpoznajemy czyjeś samopoczucie. Warto o tym pamiętać i zamiast reagować negatywnie na czyjeś przygnębienie, nauczyć się skuteczniej wspierać innych.

DR: Tak sądzę. Ale to szczęśliwie coś, czego możemy się nauczyć.

DP: Nie sądzę jednak, by sposób, w jaki zostaliśmy wychowani, wyposażył nas w język czy kontekst do rozmawiania o uczuciach. Myślę, że jeśli mężczyźni nauczyliby się lepiej rozumieć uczucia innych, byłaby to na wielu płaszczyznach rewolucyjna zmiana.

DR: Wnętrze... ostateczna granica! Mężczyźni razem ku odkryciu wszechświata wewnątrz siebie... (to stwierdze­nie nawiązuje do czołówki serialu STAR TREK The Next Generation, w której pada określenie: kosmos – ostateczna granica... śmiało podążaj tam, gdzie nikt jeszcze nie dotarł, opisujące odważną wyprawę załogi w nieznane rejony wszechświata).

DP: Śmiało podążają tam...

DR: To faktycznie wymaga odwagi, nie sądzisz? I nic w tym dziwnego, że mężczyźni są zdezorientowani, jeśli społe­czeństwo nakazuje nam nie okazywać słabości, a z drugiej strony od „nowoczesnego mężczyzny” oczekuje się wraż­liwości. Musimy zatem znaleźć sposób na zdefiniowanie na nowo siły i wrażliwości i uwzględnienie obu tych pojęć w definicji męskości. Powiedzenie: co cię nie zabije, uczyni cię silniejszym, brzmi banalnie, ale jest w nim wiele prawdy, szczególnie jeśli mówimy o ludzkiej wrażliwości.

DP: Odnosi się ono jednak do innego, głębszego rodzaju siły.

DR: Już sama umiejętność zaakceptowania faktu istnienia nieprzyjemnych uczuć może pomóc. Sama w sobie może być motorem napędowym zmiany i postępu. Nie ma nic złego w tym, że czujemy się źle, a zawiłe strategie, które stosujemy, aby uniknąć złego samopoczucia, ostatecznie prowadzą jedynie do pogłębienia naszego smutku. Ale tego się nie wie, zanim samemu nie przejdzie się tej drogi, dlatego dla wielu mężczyzn oznacza to zaufanie w ciemno. Wielu mężczyzn w trakcie terapii nie jest gotowych ruszyć w tę podróż, przynajmniej nie od razu. To ogromne obcią­żenie, szczególnie jeśli i tak już czujesz się źle z samym sobą.

DP: W większości przypadków, jeśli mężczyźni w ogóle zwracają się gdziekolwiek o pomoc, idą do swojego lekarza pierwszego kontaktu.

DR: Tak, kontakt z lekarzem ogólnym jest często kluczo­wym pierwszym krokiem. Musimy jednak pamiętać, że nie wszyscy lekarze pierwszego kontaktu są skłonni zajmować się zdrowiem psychicznym mężczyzn – z naszych badań wynika, że wielu z nich również zmaga się z depresją lub wypaleniem zawodowym. Z psychologicznego punktu widzenia mężczyzna cierpiący na depresję może wyka­zywać wysoki poziom samokrytyki, kierować swój gniew do wewnątrz, a w sytuacji, gdy wizyta nie przyniesie oczeki­wanych rezultatów, może za to obwiniać siebie lub czuć się pozostawiony samemu sobie.

Tak więc bycie wysłuchanym w sposób wolny od krytyki jest kluczowe dla mężczyzn, ponieważ ukryta wrażliwość jest drugą stroną tradycyjnej męskości. Jeśli lekarz będzie potrafił wesprzeć pacjenta i okazać mu troskę, niezależnie od tego, czy posiada spe­cjalistyczne kompetencje, aby pomóc mu spojrzeć na swoje doświadczenia w sposób mniej radykalny, czy też nie, samo to będzie już dobrym punktem wyjścia.

DP: Myślę, że musiałby to być mądry i doświadczony lekarz.

DR: Niektórzy mężczyźni mają rozsądnych przyjaciół czy znajomych, do których mogą zwrócić się ze swoimi pro­blemami. Szczególnie pomocni są ci, którzy sami przeżyli podobną sytuację i udało im się z niej wyjść. Zdarza się, że znajdujemy zrozumienie w miejscu pracy, bo któryś z naszych kolegów lub przełożonych przechodził to samo.

Badania, które prowadziliśmy, wykazały, że mężczyźni nie boją się rozmawiać o stosowaniu leków przeciwdepresyj­nych z osobami, które same też je przyjmowały. Często okazuje się, że taka rozmowa, która nie jest dla nich trudna, pomaga im otworzyć się i zacząć mówić o swoich odczu­ciach. W końcu obecnie dość łatwo jest spotkać kogoś, kto stosował leki przeciw depresji lub nadal je zażywa.

W ten sposób mężczyźni zaczynają sobie uświadamiać, że cierpią na depresję i przyznają się do tego sami przed sobą. Nadal jednak często depresja nie jest brana na poważnie. Wciąż powszechne są reakcje typu: „Weź się w garść”. Bardzo trudno jest odważyć się na rozmowę o naszej depresji, jeśli do choroby tej nadal podchodzi się cynicznie.

DP: A przecież jest ona tak powszechna! Znalezienie sposobu na mówienie o niej w otwarty sposób z kolegami z pracy, być może właśnie z pomocą tych osób, które też musiały się z nią zmierzyć, byłoby istotnym krokiem naprzód.

DR: Dokładnie, a jeśli nie możemy liczyć na znajomych lub przyjaciół, jest zawsze Internet. Na stronie CALM’u dostępna jest sekcja „rozmawiaj online”, gdzie nie trzeba nawet wchodzić bezpośrednio na czat i rozmawiać na żywo, można spokojnie zamieścić jedynie wiadomość na forum. Można zawsze porozmawiać z kimś, dzwoniąc także na telefon zaufania.

Obecnie jest naprawdę bardzo dużo grup wsparcia online, gdzie można zgłosić się po pomoc. Każdy może w ten sposób porozmawiać o swoich problemach, nawet jeśli zależy mu na tym, aby zachować anonimowość. I chociaż liczba psychologów udzielających porad w ramach podstawowej opieki zdrowotnej znacznie się zmniejszyła, nie we wszyst­kich przypadkach należy od razu wykluczać CBT. Musimy pamiętać, że ta metoda może być skuteczna, szczególnie w przypadku mężczyzn nastawionych na konkretne rozwiązania i szukających podejścia, które odwoływałoby się do ich logicznego rozumowania.

DP: Z mojego doświadczenia w poradnictwie i w pracy z psychologami (należy do nich moja żona!) wynika, że zdecydowana większość osób, które szkolą się w tym zawodzie, to kobiety. Podejrzewam, że również większość ich klientek to kobiety. Znam dwóch mężczyzn, którzy kształcili się na doradców i w obu przypadkach byli jedynymi mężczyznami na kursie. Myślę, że obecnie również większość lekarzy pierwszego kontaktu to kobiety. Ponieważ kobiety dominują w sferze medycyny rodzinnej i poradnictwa, mężczyzna w trudnej sytuacji najprawdopodobniej będzie musiał rozmawiać z kobietą, a nie z innym mężczyzną. Co o tym myślisz?

DR: Wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Niektórzy mężczyźni wolą rozmawiać z kobietami, ale dla innych płeć osoby, przed którą mają się otworzyć, może stanowić barierę. Dlatego ważne jest, aby mieli wybór. To właśnie zapewniliśmy w programie Atlas – pacjenci mogli sami zdecydować, czy skorzystać z usług mężczyzny, czy kobiety, zarówno w przypadku zabiegów akupunktury, jak i porad psychologicznych.

Jeśli myślimy poważnie o opracowaniu bardziej przyjaznych mężczyznom świadczeń z zakresu zdrowia psychicznego, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy istnieją kwestie, które może zrozumieć jedynie inny mężczyzna. Oczywiście, niektórzy mężczyźni mogą wstydzić się rozmawiać o sprawach związanych z życiem seksualnym z kobietą i preferować konsultację z mężczyzną.

Jednak z drugiej strony, niektórzy mężczyźni mogą czuć się zagrożeni lub odczuwać presję współzawodnictwa w przypadku rozmowy z drugim mężczyzną. Dlatego uważam, że możliwość wyboru jest kwestią kluczową. Nawet tutaj, u nas, na wydziale psychologii, studiują prawie wyłącznie kobiety. Zastanawiamy się zatem, co możemy zrobić, aby zainteresować tym kierunkiem szersze grono mężczyzn. Może powinniśmy odwiedzać szkoły i zachęcać chłopców do aplikowania na psychologię albo wprowadzić do programu kurs dotyczący wyłącznie psychologii mężczyzn.

Niektórzy mężczyźni wolą rozmawiać z kobietami, ale dla innych płeć osoby, przed którą mają się otworzyć, może stanowić barierę. Dlatego ważne jest, aby mieli wybór. To właśnie zapewniliśmy w programie Atlas – pacjenci mogli sami zdecydować, czy skorzystać z usług mężczyzny, czy kobiety, zarówno w przypadku zabiegów akupunktury, jak i porad psychologicznych.

  akpunktura

DP: Czyż to nie kolejny dowód na to, że umysł i emocje są postrzegane jako domena kobiet? Wiem, że obaj przeczuwamy, że właśnie takie bezrefleksyjne podejście do męskich przeżyć wewnętrznych leży u podstaw trudności emocjonalnych, z jakimi się oni borykają. Osobiście jestem przekonany, że to właśnie niezdolność do radzenia sobie z emocjami, takimi jak smutek czy złość, popycha mężczyzn do przemocy i uzależnień. Kwestia tego, czy takie przekonania faktycznie mają wpływ na emocje mężczyzn, pozostaje jeszcze do zbadania. Jeśli jednak mamy rację, co powinniśmy zrobić, aby uzdrowić to zniekształcone wyobrażenie męskości? Jak odczarować uczucia, tak by mężczyźni zaczęli postrzegać je jako coś wartościowego? Bardzo zależy mi na znalezieniu nowych sposobów na to, by mężczyźni rozmawiali o swoich emocjach z innymi mężczyznami, ponieważ moje własne doświadczenie przekonało mnie, że męskie grupy, odpowiednio zorganizowane i prowadzone z należytą uważnością, mogą wiele zmienić i to nie tylko w sensie pomocy poszczególnym mężczyznom, ale potencjalnie również w kwestii wpływu na ogół społeczeństwa.

DR: Tak, zastanawialiśmy się już wspólnie nad udoskonaleniem modelu Atlas, tak aby niektórzy mężczyźni, którzy skorzystali z programu, mogli zostać przeszkoleni do roli mentorów i stworzyć zalążek grup tworzonych przez samych uczestników. Pomijając wszelkie inne aspekty, takie rozwiązanie mogłoby okazać się (o ile liderzy grup i uczestnicy zostaliby właściwie dobrani) ciekawe dla mężczyzn a równocześnie stosunkowo niedrogie.

DP: Zgadza się, ale te wspólnoty nie musiałyby być tradycyjnymi grupami terapeutycznymi, zamiast tego warto byłoby czerpać z wielu przykładów wypracowanych przez inne nurty „ruchu na rzecz mężczyzn”: z pracy z weteranami, młodymi sprawcami przestępstw, z warsztatów prowadzonych w więzieniach, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.

Wiem jednak, że i tutaj, w Wielkiej Brytanii, w niektórych trudniejszych dzielnicach, działa grupa Band of Brothers, która wyłoniła się z inicjatywy Mankind Project (https://mankindproject.co.uk) (organizacja promująca rozwijanie zdrowej męskości, prowadząca liczne grupy wsparcia) i robi tu wiele dobrego. 

Zdaje się, że ich struktura grupowa opiera się na tradycyjnych kręgach plemiennych rdzennych Amerykanów. Pomysł ten nie jest wcale tak ekscentryczny, jak mogłoby się wydawać, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że niektóre ludy, żyjące według danych zasad, zachowały praktyczne sposoby radzenia sobie z oczywistymi problemami męskiej psychiki.

Innym ważnym czynnikiem stymulującym rozwój nowego scenariusza jest koncepcja Roberta Ely’ego na temat życia emocjonalnego mężczyzn, która zakłada, że mężczyźni mogą odkrywać swoją wrażliwość ramię w ramię z innymi mężczyznami (a nie twarzą w twarz, jak kobiety) – mogą zgłębiać siebie i uczyć się akceptować emocje takie jak smutek i rozpacz. W ten sposób dążenie do rozwinięcia inteligencji emocjonalnej nabiera cech odwagi, a nawet heroizmu!

AUTORZY:

DAVID PETERS redaktor naczelny Journal of Holistic Healthcare
DAMIEN RIDGE psychoterapeuta i badacz społeczny

Jestem psychoterapeutą i badaczem społecznym oraz profesorem Wydziału Nauk o Zdrowiu i kierownikiem Katedry Psychologii na Uniwersytecie Westminster w Londynie. W mojej pracy skupiam się przede wszystkim na kwestiach związanych ze zdrowiem psychicznym i doświadczeniami pacjentów. Mam na swoim koncie ponad 90 publikacji naukowych. Pracę nad procesem wychodzenia z depresji rozpocząłem w ramach Health Experiences Research Group (HERG) na Uniwersytecie Oksfordzkim. Badania, które prowadzę, skupiają się na analizie różnych doświadczeń związanych ze zdrowiem psychicznym. Analizuję na przykład, w jaki sposób opowiadanie o własnych przeżyciach może pomagać w zapanowaniu nad samopoczuciem i w powrocie do zdrowia, a także w jaki sposób mężczyźni posługują się heroicznymi opowieściami o przezwyciężaniu depresji w walce z tą rzekomo kobiecą przypadłością. Badam również, na ile kwestie niepodważalności i zasadności są kluczowe dla zrozumienia tego, w jaki sposób pracownicy cierpiący na depresję radzą sobie ze stawianymi przed nimi wyzwaniami.
Damien Ridge (DR)

Tematem pracy w grupach wsparcia zacząłem interesować się w latach 70., w tym samym okresie, w którym psychologia humanistyczna trafiła z Kalifornii do Londynu. Z biegiem lat zauważyłem, że coraz bardziej fascynują mnie relacje pomiędzy mężczyznami, a w szczególności rozmowy i więzi, które zawiązują się w męskich wspólnotach. Cechuje je szczerość i współdzielona otwartość na własne słabości. Więzi te mogą być bardzo silne i ważne, a wręcz ponadczasowe. To, czego sam dzięki nim dowiedziałem się o moich własnych możliwościach i traumach, sprawiło, że zapragnąłem przyczynić się do zapewnienia dostępu do tego typu społeczności większej liczbie mężczyzn.
David Peters (DP)

David Peters, Damien Ridge, Men and distress: the final frontier? Journal of Holistic Healthcare, Vol. 14, Issue 3, Autumn 2017, wydawany przez British Holistic Medical Association

Bibliografia
  • Anderson E, McCormack M (2015) Cuddling and spooning: heteromasculinity and homosocial tactility a111ong student-athletes. Men and Masculinities 1H(2): 214-230.
  • Cheshire A, Peters D, Ridge D (2016) How do we i111prove 111en’s mental health via primary care? An evaluation of the Atlas Men’s Well-being Pilot Program111e for stressed/distressed 111en. BMC Family Practice 17(1):1-11.
  • Cheshire A, Ridge D, Hughes], Peters D, Panagioti M, Simon C, Lewith G (2017) Influences on GP coping and resilience: a qualitative study in primary care. British Journal of General Practice 67(659): e428-e436
  • Ridge D, Emslie C, and White A (2011) Understanding how 111cn experience, express and cope with mental distress: Where to next’ Sociologv of Health & Illness 33(1):145-5’1.
  • Ridge D, Kokanovic R, Broom A, Kirkpatrick S, Anderson C, Tanner C (2015) ‘My dirty little habit’: Patient constructions of antidepressant use and the “crisis” oflegiti111acy. Social Science &Medicine 146:53-61.
  • Ridge D, Zieblancl S (2006) ‘The old me could never have done that’: how people give meaning to recovery following depression. Qua/ Health Res 16(8):1038-53.
Autor publikacji:
Wczytaj więcej
Nasze magazyny