Niemal codziennie słyszymy doniesienia o kolejnych zakończonych sukcesem badaniach i eksperymentach z udziałem komórek macierzystych, które wydają się być zdolne zastąpić każdą komórkę uszkodzonego narządu. Czy dzięki temu będziemy mogli cieszyć się życiem przez setki lat?
Ci, którzy nie chcą pogodzić się z przemijaniem, zamiast trumny mogą wybrać kapsułę z ciekłym azotem albo zapisać własną osobowość w komputerze. W laboratoriach całego świata badane są geny, substancje i leki, które potencjalnie mogą pomóc wygrać wyścig z kostuchą.
Nadzieja w krionice
W USA dwa instytuty oferują pośmiertne zamrożenie głowy lub całego ciała. Trzeba wydać na to 28-145 tys. dolarów. Na razie z tej opcji skorzystało 221 "osób, które jeszcze nie mogą zostać reanimowane" - jak określają swoich podopiecznych. Ich ciała umieszczone są w ciekłym azocie o temperaturze minus 196 st. C, w której zatrzymują się wszelkie procesy biologiczne. Zdaniem krioników w przyszłości - gdy medycyna będzie radzić sobie z chorobami, które stały się przyczyną śmierci ich "pacjentów" oraz gdy będziemy umieli odwrócić procesy starzenia - zamrożonych można będzie przywrócić do życia. Pomóc w tym mają nanoboty, czyli roboty wielkości wirusa, które wpuszczone do ludzkiego organizmu usuną wszelkie nieprawidłowości, np. komórki rakowe, skrzepy, płytki miażdżycowe czy zwapnienia.
Chris Winter pracuje nad przeniesieniem do komputera wszystkich informacji, jakie gromadzimy w ciągu życia
Niestety, większość naukowców wątpi w to, by przywrócenie zamrożonych do życia było możliwe. Być może dałoby się ich sklonować, jednak wtedy byliby to zupełnie inni ludzie.
Ksero z mózgu
Wychodząc z założenia, że o tym czym jesteśmy, decyduje nasza osobowość oraz suma doświadczeń, niektórzy skłaniają się ku koncepcji, by wadliwe i śmiertelne części zastąpić mechanicznymi. Z kolei brytyjski naukowiec Chris Winter, dyrektor programu Soul Catcher (Łapacz dusz) pracuje nad przeniesieniem do komputera wszystkich informacji, jakie gromadzimy w ciągu życia. Finansujący projekt koncern British Telecom przewiduje, że do roku 2025 pojemność mikroukładów komputerowych wzrośnie do 10 mln megabajtów, co sprawi, że będzie to możliwe. W tym celu konieczne będzie zainstalowanie miniaturowego czipa, który na bieżąco będzie zapisywał docierające do mózgu dane. Gdy do tego dodać nasz genom, nie będzie problemu z odtworzeniem konkretnej osoby
Hodowla organów
Frank Herbert - autor słynnej serii science-fiction pt. "Diuna" - opisywał w niej hodowle organów. Już niebawem jego fantazje mogą się ziścić. Naukowcy nie mają wątpliwości, że w ciągu kilku lat standardem staną się transplantacje organów wyhodowanych w warunkach laboratoryjnych. Tym bardziej, że pierwsze osiągnięcia z tej dziedziny medycy mają już za sobą. Zespołowi prof. Shay Soker z Wake Forest University w Karolinie Północnej udało się wyhodować miniaturowe ludzkie wątroby. W szwedzkim Instytucie Karolinska pacjentowi przeszczepiono wyhodowaną w laboratorium tchawicę.
Wszystko to było możliwe za sprawą komórek macierzystych, które potrafią przekształcić się w dowolne komórki tworzące organy naszego ciała. Początkowo pozyskiwano je z ludzkich embrionów, jednak japoński badacz Shinya Yamanaka z uniwersytetu w Kioto opracował metodę reprogramowania dorosłych komórek ludzkiej skóry, tak by zamieniły się w komórki macierzyste. Teraz umiemy też pozyskiwać je np. z tłuszczu pacjenta. Wyhodowane z komórek macierzystych organy zamienne można będzie transplantować bez ryzyka, że organizm odrzuci przeszczep i bez konieczności stosowania leków immunosupresyjnych, bowiem powstaną one z własnych tkanek pacjenta.
Na tym nie koniec. Komórkom macierzystym w sukurs przychodzi inżynieria genetyczna, Zdaniem naukowców z komórek pozyskanych od chorych można usunąć geny powodujące schorzenia, a umieścić tam zdrowe geny i tak "poprawione" komórki podać chorym. Taki zabieg miałby usunąć szkodliwą mutację. Niestety, jak pokazuje praktyka, w reprogramowanych komórkach znajdują się nieprawidłowe chromosomy. Stąd istnieje prawdopodobieństwo, że ta ścieżka również nie zapewni nam nieśmiertelności.
Wbrew naturze
W chwili, gdy komórki przestały się dzielić, a zaczęły rozmnażać, pojawiła się śmierć. Powstanie skomplikowanych wielokomórkowych organizmów oraz płci sprawiło, że starzenie się i umieranie zostały wpisane do ich genomu. Osobnik, który wychowa potomstwo, powinien w końcu odejść, by ustąpić miejsca nowemu pokoleniu, nieco odmiennemu genetycznie, lepiej przystosowanemu do zmieniających się warunków środowiska. Pogląd biologów podzielał francuski myśliciel Michel de Montaigne, który apelował: "Śmierć (...) to warunek waszego istnienia. Ustąpcie miejsca innym, jak inni wam ustąpili." Pytanie tylko czy umiemy powstrzymać apetyt na życie?
Rozwiązanie w genach?
Zespół dr Andrew Dillin z Salk Institute w La Jolla w Kalifornii zidentyfikował odpowiedzialny za starzenie się gen PHA-4 u nicienia Caenorhabditis elegans. Gdy gen ten został zaktywizowany, życie stworzenia wydłużyło się o 30 proc. U ssaków podobne zadanie spełnia grupa genów FOX. Naukowcy muszą teraz znaleźć odpowiedź na pytania, jak ją zaktywizować i jakie mogą być tego konsekwencje. Z drugiej strony badania wykazują, że nasz genom został zaprogramowany na maksymalnie 120-130 lat.
Dlaczego wobec tego nie żyjemy tak długo? Być może dlatego, że nie jesteśmy zaprogramowani na długowieczność a na sukces prokreacyjny. Z punktu widzenia ewolucji, gdy odchowamy już potomstwo, przestajemy być istotni.
Skoro jednak Natura przewidziała dla nas 120 lat, dlaczego średnio żyjemy o ponad 40 lat krócej? Harvardzcy badacze Margery Silver i Thomas Perls zastanawiali się, co sprawia, że niektórzy dożywają sędziwego wieku, podczas gdy większości się to nie udaje. Ich wieloletnie badania nad najstarszymi ludźmi dowiodły, że nie jest to jedynie kwestia posiadania uprzywilejowanej puli genów. Zdaniem akademików sekrety długowieczności tkwią w dobrych nawykach stosowanych przez lata. Jak zatem, porzucając marzenia o nieśmiertelności, żyć długo pozostając sprawnym i zdrowym?
Niebieskie strefy
James Vaupel, demograf z Instytutu Maxa Planka, stwierdza, że od 1840 roku długość życia wydłuża się o 2 lata na dekadę. I jego zdaniem nie ma powodu, by wartość ta przestała rosnąć. Jak ocenia Vaupel, przed 2050 rokiem połowa kobiet urodzonych w krajach rozwiniętych dożyje 100 lat. Pod warunkiem, że nie będą miały nadwagi, cukrzycy lub chorób układu krążenia - uściśla Jay Olshansky przewodzący zespołowi badawczemu na Uniwersytecie Illinois.
W ciągu ostatnich kilku dekad naukowcy odkryli, że są na Ziemi takie miejsca, gdzie ludzie żyją o wiele dłużej niż gdzie indziej. Nazwano je Niebieskimi Strefami - są to japońska wyspa Okinawa, włoska Sardynia, Loma Linda w Kalifornii i Nicoya Peninsula należąca do Kostaryki.
W ciągu ostatnich kilku dekad naukowcy odkryli, że są na Ziemi takie miejsca, gdzie ludzie żyją o wiele dłużej niż gdzie indziej. Nazwano je Niebieskimi Strefami - są to japońska wyspa Okinawa, włoska Sardynia, Loma Linda w Kalifornii i Nicoya Peninsula należąca do Kostaryki. Dan Buettner wraz z zespołem antropologów, demografów oraz epidemiologów przeanalizował życie stulatków i ustalił kluczowe reguły pozwalające każdemu wydłużyć życie. Odwiedził Niebieskie Strefy i w swojej książce pt. "Niebieskie Strefy. 9 Lekcji długowieczności od ludzi żyjących najdłużej" przedstawił dziewięć istotnych czynników, które sprawiają, że mieszkańcy tych terenów są zdrowsi i w lepszej kondycji przekraczają sto lat.
Na Sardynii najdłużej żyją mężczyźni. Nie tylko dożywają setki, ale są też niesłychanie sprawni: rąbią drzewo, jeżdżą na motocyklach. W ich diecie przeważają warzywa. Piją też wino, które zawiera trzykrotnie więcej polifenoli od trunków, które możemy kupić w sklepach. Zdaniem Buettnera dobrze jest starzeć się na Sardynii. Tam seniorów otacza estyma z powodu ich doświadczenia i mądrości życiowej. Mieszkają z dziećmi i wnukami. Co - jak pokazują badania - ma również doskonały wpływ na dzieci. Działa tu tzw. efekt babci. Zgodnie z tą teorią kobiety po menopauzie żyją dłużej, bowiem mają cel w postaci opieki nad wnukami. Maluchy mniej chorują i rzadziej umierają.
Twórcą krioniki był amerykański fizyk Robert Ettinger, który dziś jest 109 "pacjentem" założonego przez siebie Cryonics Institute. Ettinger w 1964 r. opublikował książkę "The Prospect of Immortality" ("Perspektywa nieśmiertelności"), w której wyłożył swoje przekonania. Wierzył on, że jeśli ludzie będą przekonani, iż czeka ich nieskończenie długie życie, staną się dobrzy i szlachetni. Od 30 lat z instytutem Ettingera konkuruje firma Alcor, która swoim "pacjentom" oferuje bardziej komfortowe i bezpieczniejsze warunki. Zamiast w sześcioosobowych chłodniach jak w Cryonics Institute na zmartwychstanie mogą czekać głową w dół w pojedynczych kapsułach ze stali nierdzewnej. Takie położenie gwarantuje, że w razie wycieku najpierw rozmrożą się mniej wartościowe stopy.
Na japońskiej Okinawie rekordy długowieczności biją kobiety. Żyją długo i umierają szybko we śnie. Żyją o 7 dobrych lat dłużej niż przeciętny Amerykanin i aż o 10 lat dłużej niż przeciętny Polak. Mieszka tam też 5 razy więcej stulatków niż u nas. Nowotwory piersi i jelita grubego występują u nich 5 razy rzadziej niż u nas. 6 razy rzadziej zapadają też na choroby układu krążenia.
Ich dieta oparta jest na kolorowych warzywach i tofu. Jednak bardziej istotne niż co jedzą jest, to jak jedzą. Otóż mieszkańcy Okinawy mają wiele strategii, które powstrzymują ich od przejadania się. Posiłki podają na małych talerzach, porcje również nie są duże. Dania ustawiają w rogu pomieszczenia, tak, że trzeba do nich podejść, by je sobie nałożyć. Dzięki temu nie jedzą bezmyślnie w czasie pogaduszek przy stole. Przed każdym posiłkiem powtarzają też konfucjańską mantrę: "Hara hachi bu". To liczące niemal 3 tysiące lat powiedzenie ma przypominać, by zapełnić żołądek w 80 proc. Okinawczycy jedzą powoli. To dobry zwyczaj, bo informacja o tym, że jesteśmy syci dociera do mózgu po około 30 min od rozpoczęcia jedzenia.
Statystyka mówi, że dawniej mieliśmy ok. 3 przyjaciół, dziś mamy tylko 1,5. Tymczasem na Okinawczycy mają ich aż 6 i to takich, z którymi idą przez całe życie!
Nasze życie podzielone jest na pracę i czas, gdy przechodzimy na emeryturę. Dwa najbardziej niebezpieczne okresy w życiu to pierwszy rok po urodzeniu (ze względu na możliwość śmierci łóżeczkowej) oraz pierwszy rok po przejściu na emeryturę. Wtedy bowiem tracimy cel. Co ciekawe, w języku mieszkańców Okinawy nie ma słowa emerytura. Jest za to ikigai - to słowo można przetłumaczyć jako "powód, dla którego co rano wstajesz z łóżka". Może to być łowienie ryb, zajmowanie się prawnuczką... cokolwiek.
W Loma Linda w Kalifornii znajduje się wspólnota Adwentystów Dnia Siódmego. Przestrzegają oni szabasu od piątku wieczór do zachodu słońca w sobotę, w tym czasie zaprzestają działań, modlą się i... chodzą na piesze wycieczki. W Loma Linda przeciętna kobieta żyje 89 lat - o 8 lat dłużej niż Polka a mężczyzna 87 lat - o 12 lat dłużej od Polaka!
Zdaniem naukowców społeczności Niebieskich Stref łączą przede wszystkim małe nawyki, zgodnie z którymi postępują oni przez całe życie. Oto one:
- Dawka naturalnego ruchu - mieszkańcy Niebieskich Stref nie ćwiczą, ale stale są aktywni. Na Okinawie siadają i wstają z podłogi ok. 50 razy dziennie. Pasterze na Sardynii mają piętrowe domy i ciągle poruszają się między piętrami. Kiedy chcą zetrzeć chrzan czy zrobić ciasto - robią to ręcznie. Adwentyści prócz spacerów uprawiają swoje przydomowe ogródki. Wszyscy bez wyjątku dużo chodzą. Jeżeli w czasie pracy siedzisz, poświęć na ruch przynajmniej godzinę dziennie. Wtedy możesz cofnąć zegar biologiczny o 3 lata. Jeśli Twoja praca jest stojąca, wystarczy pół godziny każdego dnia.
- Wiedzą, co jest w życiu ważne. Robią przerwy. Modlą się, medytują. Dzięki temu rozładowują stres. Długotrwałe przebywanie w stanie napięcia nerwowego uruchamia reakcję zapalną w organizmie. Tymczasem wystarczy zwolnić na 15 min dziennie, by zupełnie ją wyciszyć.
- Mają swój cel (ikigai). To niezmiernie ważne, bo uświadomienie sobie celu własnego istnienia przelicza się na dodatkowe siedem lat życia!
- Mądrze jedzą. W ich diecie dominują orzechy, ziarna i warzywa strączkowe. Mięso gości w niej rzadko - zaledwie kilka razy na miesiąc. Zdaniem badaczy jadłospis, w którym króluje mięso skraca życie, podobnie jak zbyt duże posiłki. Dzienna porcja energii dorosłych ludzi nie powinna przekraczać 1900 kcal.
- Stosują sposoby, które zapobiegają przejadaniu się, np. zasadę 80 procent. ("Hara hachi bu"). Najmniejszy posiłek jedzą późnym popołudniem lub wczesnym wieczorem i potem już nie podjadają.
- Niemal codziennie piją małe ilości czerwonego wina. Miłośnicy umiarkowanego picia żyją dłużej niż abstynenci. Cała sztuka polega na zatrzymaniu się na jednej-dwóch szklaneczkach dziennie, najlepiej w towarzystwie znajomych i przy jedzeniu.
- Budują więzi - na pierwszym miejscu stawiają rodzinę. Mieszkają razem lub blisko siebie. Poważnie traktują również związki z partnerem życiowym. To zaś może oznaczać dodatkowe trzy lata życia.
- Wszyscy należą do społeczności opartych na wierze. Regularnie uczestniczą w rytuałach związanych z życiem religijnym, co wydłuża życie o 4-14 lat! Spośród 263 stulatków, z którymi Dan Buettner rozmawiał, zaledwie pięciu nie należało do żadnej wspólnoty religijnej.
- Dobierają sobie właściwych przyjaciół. Z badań Framingham Studies wynika, że palenie, szczęście a nawet samotność są zaraźliwe. Jeśli trzech Twoich przyjaciół jest otyłych, to aż o 50 proc., wzrastają szanse, że i Ty będziesz mieć nadwagę. Jeśli przebywasz wśród ludzi o niezdrowych nawykach, nie pozostanie to bez wpływu na Ciebie. I odwrotnie, gdy Twoi przyjaciele lubią aktywność fizyczną, zdrowo się odżywiają, to również ma wpływ na Ciebie. W Niebieskich Strefach ludzie otaczają się przyjaciółmi, którzy wspierają prozdrowotne zachowania.
- Warto pamiętać, że gdy idzie o długowieczność, nie ma krótkoterminowych rozwiązań. Twoi przyjaciele i bliscy to towarzysze przygody zwanej życiem, dlatego wybieraj ich rozważnie, może to być bowiem najważniejsza rzecz, jaką możesz zrobić, by dodać sobie zdrowych i radosnych lat życia - konkluduje swoje badania Dan Buettner.