Wyobraźcie sobie, że zbudowaliście imperium na sprzedaży tylko jednego produktu. A potem dowiadujecie się, że ów produkt być może zabija ludzi. Takie sytuacje miewały już miejsce - trucizną okazały się benzyna ołowiowa, azbest, tytoń oraz spaliny silników diesla. Dziś przyszła kolej na cukier oraz mięso przetwarzane przemysłowo, a czerwone mięso nie pozostaje za nimi daleko w tyle.
Reakcja ze strony zainteresowanej branży zawsze wygląda podobnie: wszystkiemu zaprzeczyć albo odwrócić uwagę od problemu, a najlepiej zrobić jedno i drugie. Ale prawda zawsze prędzej czy później dotrze do świadomości społecznej, by w końcu zwyciężyć na drodze prawnej. Cały świat patrzył, jak koncerny wycofywały z paliwa ołów oraz dokładały starań, by zmniejszyć ilość wydzielanych spalin (choć niektórzy producenci samochodów i tak usiłowali obejść przepisy). Zakazano stosowania azbestu w budownictwie, a w starych budynkach montuje się skomplikowane zabezpieczenia ograniczające kontakt z tą groźną substancją.
Robert Verkerk (PhD) to dyrektor wykonawczy ds. nauki w organizacji Alliance for Natural Health International, grupie konsumenckiej mającej na celu ochronę prawa obywateli do naturalnej opieki zdrowotnej i odżywiania.
Cukier i mięso przetworzone przemysłowo znajdują się jeszcze we wczesnym stadium publicznego bojkotu. Ciągle słyszymy hasła typu "nie ma czegoś takiego jak niezdrowe jedzenie, istnieją tylko niezdrowe diety". Jest w tym trochę racji. Ludzie od zarania dziejów spożywają przecież naturalny cukier w postaci fruktozy znajdującej się w owocach.
Problem tkwi w samej ilości tego cukru oraz w częstotliwości, z jaką sięga się po niego w cywilizacji zachodniej. W największym niebezpieczeństwie znajdują się dzieci, które w coraz młodszym wieku nabierają złych nawyków żywieniowych. Prowadzą one do wielu przedwcześnie występujących chorób, w tym cukrzycy typu 2 czy otyłości.
Brytyjski Komitet Naukowy ds. Żywienia wydał bezprecedensowe oświadczenie, w którym stwierdził, że cukry dodawane do pożywienia nie powinny stanowić więcej niż 5% przyjmowanych dziennie kalorii. Oznacza to, że osoba dorosła, która spożywa 2 tys. kalorii dziennie, może przyjąć 25 g białego cukru, czyli ok. 5 łyżeczek do herbaty. Większość nastolatków w Wielkiej Brytanii spożywa obecnie 3 razy tyle, natomiast w Stanach Zjednoczonych w grupie wiekowej 20-39 lat spożywa się 4 razy tyle.
W obliczu niepodważalnych danych, że znakomita większość owego cukru pochodzi z napojów gazowanych, nie powinien dziwić fakt, że to koncern Coca-Cola sfinansował badania prowadzone przez amerykańską organizację non-profit, Global Energy Balance Network, mające na celu podtrzymanie mitu, iż za epidemię otyłości i cukrzycy odpowiada głównie brak ruchu, a nie jedzenie zbyt dużej ilości cukru.
Oczywiście oba te czynniki są ze sobą ściśle powiązane, a do tego dochodzi jeszcze szereg innych przyczyn. Choroby cywilizacyjne Zachodu mają zazwyczaj bardzo skomplikowane źródło w naszym nienaturalnym trybie życia i diecie. Jeśli ktoś nadal chce negować wpływ cukru na obecny kryzys zdrowotny, zignorować musi wciąż powiększającą się listę dowodów naukowych na szkodliwość węglowodanów.
Chleb, mleko i przetwory mleczne to filary dziecięcej diety, podczas gdy spora część populacji ma problemy z trawieniem tych produktów. A jak się właśnie dowiedzieliśmy, mięso przetworzone przemysłowo - czyli np. szynka, jeden z najpopularniejszych składników klasycznej szkolnej kanapki - powoduje raka.
Zadanie stojące teraz przed społeczeństwem polega na tym, by nauczyć się interpretować naukowe odkrycia i stosować je w codziennym życiu - a władze bynajmniej nam tego nie ułatwiają. Działanie wielu substancji kancerogennych nie zależy od dawki, dlatego nie można powiedzieć, że coś "w niewielkich ilościach jest bezpieczne, ale w dużych powoduje raka". Co więcej, znaczenie mają też wiek oraz cechy indywidualne, przez co jedni są bardziej podatni na chorobę niż inni. Oczywiście brak kontaktu z kancerogenem jest lepszy niż jakikolwiek, nawet niewielki kontakt.
A co z czerwonym mięsem? Początkowo Międzynarodowa Agencja Badania Raka klasyfikowała je jako "prawdopodobnie rakotwórcze dla człowieka", ale dopiero czas pokaże, jak wygląda to w rzeczywistości. Dotychczasowe badania sugerują, że największy problem stanowią sposób hodowli zwierząt i późniejsza obróbka mięsa. Nie dysponujemy żadnymi badaniami, które porównywałyby wpływ na zdrowie mięsa krów pasących się na trawie oraz tych karmionych modyfikowaną genetycznie paszą. Wiadomo zaś, że stężenie hormonu stresu, kwasów tłuszczowych i przeciwutleniaczy jest znacznie korzystniejsze w wołowinie bydła karmiącego się trawą.
Sposób przyrządzenia mięsa w domu również ma znaczenie. Przegrzewanie, zwęglanie i palenie mięsa powoduje wydzielanie się heterocyklicznych amin aromatycznych oraz wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych. Obie te substancje od lat figurują na liście Międzynarodowej Agencji Badania Raka.
Nic nie zastąpi uczciwego informowania społeczeństwa o najnowszych doniesieniach naukowych w kwestii odżywiania. Każdy z nas ma prawo do podjęcia rozsądnego, świadomego wyboru w sprawie swojego żywienia i, co za tym idzie, zdrowia.