Przy wzroście niemal dwóch metrów Henry Wyndham przywykł do okazjonalnego kłucia w plecach. Ale w końcu ból stał się nieznośny i nie ustępował przez sześć miesięcy. Dyskopatia, jakże częsta u ludzi starszych, spowodowała u 59-letniego Henry'ego rwę kulszową, a medycyna konwencjonalna oferuje na tym polu niewiele, oprócz ciepłych okładów, odpoczynku, ćwiczeń i leków przeciwbólowych. Kiedyś już podawano mu znieczulenie zewnątrzoponowe, ale nie przynosiło ono większej poprawy. Również medycyna alternatywna niewiele tu zdziałała.
- Próbowałem chyba wszystkiego, od akupunktury, przez chiropraktykę i osteopatię, aż po wizyty u uzdrowiciela w Glastonbury. Byłem tak zdesperowany, że poszedłem nawet do człowieka zajmującego się leczeniem koni! - wspomina Henry.
Nic nie zadziałało, a Henry musiał pogodzić się z faktem, że czeka go operacja. Wtedy właśnie przypadkowa uwaga naprowadziła go na właściwy trop do pozbycia się bólu. Podczas wakacji na Hebrydach znajomy wspomniał mu o technice Bowena, o której Henry nigdy wcześniej nie słyszał, i o specjaliście rezydującym na wyspie, stosującym tę metodę. Henry stwierdził, że nie ma nic do stracenia, postanowił więc zarezerwować wizytę.
Ku jego ogromnemu zaskoczeniu, po pierwszym zabiegu poczuł ulgę. Wyjątkowo zaskakujące wydało mu się to, że podczas masażu nie doświadczył żadnych gwałtownych pociągnięć czy uderzeń, a jedynie bardzo delikatne przesuwanie palcami i kciukami po określonych miejscach ciała. Efektem tego zabiegu, jak twierdzą praktycy techniki Bowena, jest aktywacja naturalnej mocy uzdrawiającej mózgu, o której zapomniano w dzisiejszym świecie pełnym pośpiechu i stresu.
Oczywiście sceptycy twierdzą, że to bzdury, efekt placebo i myślenie życzeniowe pacjenta. Henry też nie był skłonny wierzyć w terapie niekonwencjonalne. Gdyby efekt placebo mógł na nim zadziałać, stałoby się tak już podczas wizyty u kręgarza, uzdrowiciela czy nawet eksperta od koni. Poza tym całe życie zajmował się konkretnymi sprawami, pracował przy handlu dziełami sztuki, gdzie spryciarze tylko czyhają, żeby wykorzystać naiwnych.
Jako prezes europejskiej gałęzi domu aukcyjnego Sotheby sam osobiście kontaktował się z mediami, aby nagłośnić najsłynniejsze aukcje dzieł sztuki. To on prowadził sprzedaż obrazu Rzeź Niewiniątek Rubensa, ustanawiając ówczesny rekord, 49,5 mln funtów, który sam zresztą niedługo później pobił, uzyskując kwotę 65 mln funtów za rzeźbę Idący Człowiek Giacomettiego.
Miał też swoje pięć minut sławy w 2001 roku, gdy zagrał samego siebie w scenie filmu Lara Croft: Tomb Raider z Angeliną Jolie, a pisarka Jilly Cooper włączyła go do swojej książki Pandora, opisując, jak relaksuje się przed aukcją w "głębokiej, angielskiej kąpieli o zapachu paproci". Po powrocie do Londynu, gdzie mieszka wraz z żoną i trzema synami, Henry od razu wyszukał najbliższą klinikę, oferującą zabiegi techniką Bowena, i w ten sposób trafił do Berkeley Clinic, w której pracuje Ghislaine Vaughan.
Historia terapeutki
Instruktorka jogi Ghislaine Vaughan o technice Bowena usłyszała od swojego partnera, osteopaty. Przekazał jej informacje o szkoleniu, które miało trwać dziewięć miesięcy. Ghislaine z początku niechętnie zaczęła uczęszczać na warsztaty, ale wkrótce, jak sama przyznaje, zdumiało ją to, czego była świadkiem.
Wydawało się, że osoba prowadząca kurs nic właściwie ochotnikom nie robi, tylko dotyka ich lekko palcami i kciukami w wybranych miejscach. Mimo to już podczas pierwszej przerwy jedna z ochotniczek przyznała, że od razu zauważyła poprawę, gdyż niepokojący ją guzek w piersi zaniknął.
- Może faktycznie to był skrajny przypadek - mówi Ghislaine - ale osobiście widziałam tysiące ludzi, którym polepszyło się już po jednej, czy dwóch sesjach.
Sama też może potwierdzić skuteczność tej metody: inna terapeutka podczas jednej sesji wyleczyła jej kostkę, bolącą od 15 lat, przez którą nie mogła wykonywać niektórych asan (ćwiczeń jogi).
Ghislaine po ukończeniu szkolenia w 1998 roku zdobyła uprawnienia i dziś pracuje w klinikach w Londynie i w Chichester. Swój czas zawodowy dzieli pomiędzy jogę, technikę Bowena oraz fascynującą terapię polegającą na leczeniu esencjami kwiatowymi Bacha. www.ghislainevaughan.com
- Pamiętam, jak Henry po raz pierwszy wszedł do mojego gabinetu - wspomina Ghislaine. - Powiedział, że od miesięcy dokucza mu chroniczny ból pleców i że żadna z pięciu dotychczasowych terapii nie zadziałała.
Większość pacjentów Ghislaine cierpi właśnie z powodu bólu pleców, Henry nie stanowił więc dla niej większego wyzwania. Mimo że od razu po pierwszym zabiegu poczuł ulgę, podobnie jak po wizycie u terapeuty na Hebrydach, to jednak jego leczenie postępowało stopniowo. Dopiero po kilku sesjach mógł przyznać, że całkiem uwolnił się od bólu.
Przez trzy tygodnie Henry przychodził do Ghislaine raz w tygodniu. Jak wyjaśnia terapeutka, warto robić pewne przerwy pomiędzy sesjami, gdyż mózg potrzebuje czasu, by przyswoić sobie komunikaty. W kolejnych miesiącach wizyty stały się zatem jeszcze rzadsze.
- Czułem, jak plecy coraz mniej mnie bolą. To było naprawdę niesamowite. Uważam, że technika Bowena to jeden z najlepiej skrywanych sekretów.
Następnego lata Henry trafił do gazet z innych powodów: znalazł się o w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Aż 52 odłamki śrutu z czyjejś strzelby trafiły go w twarz podczas polowania, omal nie stracił wzroku; do szpitala musiał być przewieziony helikopterem. Gdyby nie miał wtedy okularów, jak mówi, z pewnością straciłby wzrok.
Kiedy obudził się w szpitalu i odkrył, że nadal widzi, poczuł się, jakby wygrał los na loterii. Doświadczenie to dało mu do myślenia. Zaczął doceniać, jak ważną rolę w życiu odgrywa wzrok, i jak łatwo ludzie w biedniejszych krajach go tracą. Zapragnął więc coś z tym zrobić. Chociaż całe życie korzystał z usług taksówkarzy i szoferów, postanowił przejść pieszo ponad 300 km od jednego wybrzeża Anglii do drugiego, co zajęło mu 15 dni.
Jego towarzyszem podróży był brytyjski arystokrata Guy Roxburghe; razem zebrali w czasie marszu ponad milion funtów na działalność charytatywną organizacji Orbis, która zapewnia opiekę okulistyczną w rozwijających się krajach. Henry jednaknie cieszył się dobrym wynikiem marszu zbyt długo.
- Kwadrans po tym, jak doszliśmy do celu i mogliśmy wreszcie zamoczyć nogi w Morzu Północnym, kilka żwawych, starszych pań oznajmiło nam, że pokonały trasę o cały dzień szybciej - zażartował. Ale przynajmniej jego plecy wytrzymały taki wysiłek.
-Z plecami nie miałem problemu, ale za to kolana ledwo dały radę - stwierdza. A dyskopatia?
- Wygląda na to, że wszystko wróciło do normy - mówi terapeutka Ghislaine. - My nie stawiamy diagnoz, więc nie mogę tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Cokolwiek się wydarzyło, najwyraźniej pomogło, gdyż obecnie Henry chodzi tylko na wizyty uzupełniające. Organizm traci z czasem formę przez stres i trudy życia, warto więc regularnie przypominać mu o dobrych nawykach.
Czego się spodziewać
Kto na tym zyska?
Technika Bowena "budzi" wrodzone zdolności samoleczenia naszego mózgu, dlatego teoretycznie może uleczyć każdą chorobę. Najczęściej aplikuje się ją ludziom cierpiącym z powodu bólu w plecach, kontuzji sportowych, migreny oraz konsekwencji wypadków drogowych.
Jak przygotować się do zabiegu? Na czym on polega?
Pacjent pozostaje w ubraniu, jednak warto włożyć na siebie coś cienkiego, aby terapeuta miał dobry kontakt z naszym ciałem. Wielu pacjentów bywa zdumionych tym, jak mało się właściwie dzieje podczas masażu: bardzo delikatny dotyk, ledwo odczuwalny w pewnych partiach ciała. Bywa, że jakieś miejsce zostaje dotknięte tylko raz. Terapeuta może wykonywać tzw. ruch Bowena, czyli rozmasowanie powięzi w ściśle określonym miejscu za pomocą kciuka i pozostałych palców. W technice Bowena ważne są tzw. stopery, czyli miejsca w pobliżu odcinka lędźwiowego kręgosłupa, które w wyniku specyficznego masażu zatrzymują negatywne bodźce działające na organizm, dzięki czemu otwiera się on na przyjmowanie bodźców pozytywnych. Najczęściej odczuwana reakcja przypomina swego rodzaju błogostan - głęboki relaks oraz spokój wewnętrzny - często więc zdarza się pacjentom zasnąć podczas sesji.
Co potem?
Z początku będziesz pewnie przychodzić na cotygodniowe wizyty, między którymi nie trzeba wykonywać ćwiczeń czy przestrzegać specjalnych zaleceń żywieniowych. Jedyne przykazanie jest takie, by nie poddawać się w międzyczasie żadnej innej terapii, ponieważ mogłaby ona zakłócać kierowane do ciała przekazy. Poza rozluźnieniem, na początku możesz nie odczuwać żadnych innych skutków terapii. Często jednak pacjenci zauważają diametralne zmiany w swoim organizmie dopiero wiele dni po wizycie. "Jak obuchem w łeb" to często używana metafora.
Bibliografia
- Bodyw Mov Ther, 2011; 15: 281–90
- Complement Ther Nurs Midwifery, 2002; 8: 204–10
- Aust J Holist Nurs, 2005; 12: 31–4
Ile to kosztuje?
Stawki dosyć różnią się od siebie, ale spodziewaj się wydatków rzędu 50-160 zł za zabieg. Zależnie od Twojej indywidualnej wrażliwości i reakcji organizmu na terapię możesz potrzebować od trzech do pięciu zabiegów.
Jakie są na to dowody?
Badacze z Uniwersytetu Coventry zauważyli pozytywny wpływ techniki Bowena na rozciąganie mięśni pośladków i ud. 120 ochotników mających problemy z tymi mięśniami poddanych zostało terapii Bowena lub też udawanej terapii placebo tylko przez jeden tydzień. Pierwsza grupa zauważyła znaczną poprawę, podczas gdy druga grupa nie odnotowała żadnej zmiany1. Technika Bowena pomaga też na sztywnienie ramion i inne dolegliwości bólowe ograniczające zakres ruchu rąk. W badaniu na 20 pacjentach terapia "znacząco złagodziła bądź wyeliminowała te objawy"2. Ponadto australijskie pielęgniarki z dolegliwościami typowymi dla ich zawodu po zabiegach techniką Bowena zaczęły rzadziej chodzić na zwolnienia i zgłaszać mniej problemów zdrowotnych3.