Romantyczna idea, według której ludzie to "urodzeni biegacze", spowodowała wzrost popularności biegania w ciągu ostatnich 50 lat. Pełni dobrych chęci entuzjaści sprawności fizycznej sznurują swoje amortyzowane buty i brną drogami i szlakami w pogoni za euforią biegacza, szczupłą sylwetką i źródłem młodości.
Niestety pomysł, według którego człowiek jest biologicznie predestynowany do biegania, jest wielkim, grubym podstępem – nie tylko chwytem marketingowym, lecz także rażącym sprzeniewierzeniem biologii ewolucyjnej. Chociaż każde odejście od siedzącego trybu życia zasługuje na pochwałę, prawda jest taka, że ludzie to urodzeni chodziarze, a nie biegacze.
Miłośnicy sprawności fizycznej mogą pamiętać bestsellerową książkę "Born to Run" ("Urodzeni biegacze") autorstwa Christophera McDougalla (Profile Books, 2009). Romantyzowała ona wytrzymałościowe wyczyny pierwotnego ludu Tarahumara z Meksyku – elitarnych zachodnich ultramaratończyków, którzy przybyli tam, aby rywalizować – oraz udowodnione spostrzeżenia na temat wielu genetycznych cech odpornościowych Homo sapiens. Książce tej przypisuje się kolejny impuls do trwającego od dziesięcioleci rozkwitu biegania jako dyscypliny i popularność minimalistycznych butów do biegania boso.
Jakie cechy ewolucyjne predysponują nas do chodzenia, a nie biegania?
To prawda, że ludzie mają liczne wysoce rozwinięte cechy genetyczne, które umożliwiają im wyczyny wytrzymałościowe przewyższające wszystkie inne ssaki na Ziemi. Wyprostowana postawa, długie kończyny, wąska miednica i smukła sylwetka, w przeciwieństwie do fizjonomii naszych kuzynów małp, umożliwiają niezwykle wdzięczną dwunożną lokomocję.
Wydajne mechanizmy termoregulacyjne dostosowują nas do długotrwałego wysiłku w upale. Nasze sprężyste więzadła i ścięgna w palcach i łukach stóp, ścięgna Achillesa i łydki są zbudowane tak, aby optymalnie pochłaniać uderzenia i wykorzystywać energię kinetyczną do napędu do przodu.
W przeciwieństwie do naszych kuzynów małp mamy duży i silny mięsień pośladkowy wielki, który jest specjalnie zaprojektowany do biegania. Krótkie palce u stóp znacznie poprawiają mechaniczną wydajność stopy w porównaniu z dłuższymi palcami innych zwierząt. Mamy nawet więzadło karkowe, które łączy podstawę czaszki z kręgosłupem i zapobiega nadmiernemu kiwaniu głową podczas biegu.
W rzeczywistości najbardziej wysportowani ludzie mogą być wytrzymalsi niż gepardy i antylopy, a nawet dobrze sobie radzić w rywalizacji z końmi, szczególnie gdy jest ciepło lub gorąco. Dokument pt. "The Great Dance: A Hunter’s Story" ("Wielki taniec – historia łowcy") (Earthrise Productions, 2000) po raz pierwszy ukazuje na filmie polowanie uporczywe – najstarszą i najbardziej podstawową formę polowania wśród ludów pierwotnych.
We wspomnianym filmie buszmeńscy myśliwi na pustyni Kalahari w temperaturze ponad 43°C przez cztery godziny tropią antylopę kudu, co doprowadza ją ostatecznie do śmierci z powodu wyczerpania. Według wysuniętej przez wielu antropologów ewolucyjnych hipotezy dotyczącej biegania wytrzymałościowego polowanie uporczywe jest kluczowym powodem, dla którego ludzie wspięli się na szczyt łańcucha pokarmowego.
Porównaj nasz pełen gracji sposób poruszania się z powolnym, drepczącym, łatwo przegrzewającym się hominidem, a uzyskasz kolejne dowody na ludzką ewolucyjną wyższość odpornościową.
Czy bieganie naprawdę poprawia zdrowie, czy częściej prowadzi do kontuzji?
Te naukowe spostrzeżenia, w połączeniu z solidną dawką nowoczesnego marketingu branży fitness, doprowadziły nas do celebracji idei, zgodnie z którą ludzie są naturalnymi biegaczami, a trening do maratonów to jedno z naszych wrodzonych praw. W rezultacie przez ostatnie pół wieku sznurowaliśmy amortyzowane buty i wyruszaliśmy na drogi i szlaki w poszukiwaniu spełnienia obietnic dotyczących euforii biegacza, szczupłej sylwetki, a także ochrony przed chorobami wywołanymi siedzącym trybem życia.
Wspierały nas kulturotwórcze kampanie reklamowe firmy Nike [zanim w 1988 r. ruszyła epicka kampania „Just do it” („Po prostu to zrób”), w1977 r. przedsiębiorstwo podsyciło wzrost popularności biegania hasłem: „There is no finish line” („Nie ma linii mety”)] oraz marzycielskie cytaty ekspertów ze świata nauki, wyczynowych sportowców i dziennikarzy.
Prawda jest jednak prosta: biegi wytrzymałościowe – na dystansach powyżej 1600 lub 3200 m – są dla większości entuzjastów zbyt stresujące fizycznie. Próba pokonania 5 lub 10 km (nie wspominając o maratonie), nawet przy umiarkowanym truchcie, spowoduje u większości ludzi szybkie przejście ze spalania jako źródła energii głównie tłuszczu na wykorzystywanie przeważnie glukozy1.
To powoduje stresujący, męczący, wyczerpujący trening, który nie jest skuteczną drogą do sprawności czy zdrowia. Potwierdza to częstość kontuzji wśród rekreacyjnych biegaczy. Liczne badania z całego świata sugerują, że około połowy wszystkich regularnych biegaczy co roku doznaje urazu2. Nawet magazyn „Runner’s World” – główne środowiskowe źródło informacji na temat treningu i poradnictwa w zakresie stylu życia – przyznaje, że 46% jego czytelników co roku odnosi kontuzje3. Jedno z badań wykazało, że w dowolnym momencie 25% wszystkich biegaczy jest nieaktywnych z powodu urazu4.
W rzeczywistości większość biegaczy (oprócz bardzo wytrenowanych i genetycznie uzdolnionych sportowców z czołówki stawki) nie ma podstawowej kondycji metabolicznej, mięśniowo-szkieletowej i sercowo-naczyniowej, aby podjąć się tak wyczerpującej aktywności jak bieganie. Pamiętaj, że nie chodzi o trening do maratonów czy ultramaratonów, ale po prostu próbę nieprzerwanego biegu przez zaledwie 10-15 min.
Po zaledwie kilku minutach biegu tętno może łatwo wykroczyć poza komfortową strefę tlenową, co powoduje wzrost produkcji hormonów stresu i spalania glukozy, utrzymujące się ból i zmęczenie mięśni oraz wydłużenie czasu regeneracji.
Schemat zbyt wyczerpujących treningów może prowadzić do zmęczenia, wyczerpania, zamglenia umysłu, trudności z pozbyciem się nadmiaru tkanki tłuszczowej i uruchomienia szeregu genetycznie zaprogramowanych na przetrwanie mechanizmów kompensacyjnych, co skutkuje ogólną redukcją aktywności w codziennym życiu.
A jednak te treningi są standardowym zaleceniem w przypadku większości popularnych książek, artykułów w czasopismach, trenerów, w tym personalnych, programów grupowych biegów prowadzonych przez ekspertów i zwracających uwagę na kondycję rówieśników.
Bieganie długodystansowe – korzyść czy ryzyko dla organizmu
Dzięki studiom z zakresu biologii ewolucyjnej rozumiemy, że ludzie są genetycznie zaprogramowani do niemal ciągłego ruchu o niskiej intensywności przez cały dzień, ponieważ sprzyja to optymalnym funkcjom poznawczym, hormonalnym, metabolicznym i odpornościowym. Tak żyli nasi przodkowie przez 2,5 mln lat – polowali, zbierali, poszukiwali pożywienia, wędrowali, rozpoznawali teren i przesiedlali się całymi dniami – każdego dnia.
Oczywiste jest, że Homo sapiens ma genetyczną zdolność do niesamowitych biegów wytrzymałościowych, napędzanych instynktem walki lub ucieczki, ale nie oznacza to, że powinny one być normą. Co więcej, przy zachwycie nad naszą genetyczną zdolnością wytrzymałościową należy również przyznać, że prawie wszyscy współcześni ludzie całkowicie zmarnowali ten dar w nieustannym dążeniu do wygody i luksusu.
Podnieś rękę, jeśli ostatnio przez wiele godzin w temperaturze ponad 43°C śledziłaś/-eś jakieś antylopy, a możesz zostać zwolniona/-y z zajęć, aby trenować do następnego półmaratonu. W przeciwnym razie zastanówmy się nad faktem, że nasze niesamowite talenty motoryczne pogrzebaliśmy zbiorowo pod ogromnym nadmiarem tkanki tłuszczowej, słabością i atrofią muskulatury i tkanki łącznej, obniżoną wydolnością tlenową (używaj lub strać!), dysfunkcjami stóp wynikającymi z noszenia przez całe życie podwyższonych ograniczających butów oraz rozproszonymi, uzależnionymi od urządzeń elektronicznych mózgami przygotowanymi na natychmiastową gratyfikację na siedząco.
Zostaliśmy również skuszeni do biegania przez nastawione na zysk siły marketingowe, które gloryfikują absurdalnie niezdrowe wydarzenia, takie jak maraton, jako najważniejsze osiągnięcia w biegach wytrzymałościowych (uwaga: przez wiele lat byłem elitarnym maratończykiem, więc mam prawo publicznie to krytykować). Pouczająca może być świadomość, że ponad 42-kilometrowy dystans oparto na wymyśle, a nie chwalebnym starożytnym osiągnięciu biegowym.
Większość biegaczy zna historię Filippidesa – greckiego pieszego posłańca (hemerodromosa), którego wyczyn jest inspiracją dla dzisiejszego dystansu maratońskiego. Jak głosi legenda, przebiegł on blisko 42 km z miasta Maraton w Grecji, miejsca historycznej bitwy pod Maratonem, z wiadomością do zgromadzonych w stolicy kraju – Atenach – przywódców. Przybył, aby ogłosić zwycięstwo w walce (Nike! Nike! Nenekiam! – „Radujcie się, zwyciężyliśmy!”), a następnie padł martwy. Wyścig maratoński, który po raz pierwszy zaprezentowano na nowożytnych igrzyskach olimpijskich w 1896 r., miał być hołdem współczesnych sportowców, aby uczcić jego bohaterski wyczyn.
Problem polega na tym, że ta historia jest kompletnie zmyślona i pochodzi z napisanego w 1879 r. wiersza Roberta Browninga, który wykorzystał poetycką licencję do dziejów Grecji. Filippides rzeczywiście był postacią historyczną i bohaterem wojskowym. Hemerodromeni byli w stanie przemieszczać się po nierównym terenie szybciej niż konie i przekazywać kluczowe strategie militarne.
Jednak prawdą historyczną jest to, że Filippides przebiegł ponad 246 km w 36 godzin – z Aten do Sparty, aby poprosić Spartan o pomoc w ważnej bitwie pod Maratonem. Dowiedziawszy się, że są na wakacjach i nie mogą pomóc od razu, szybko wrócił do Aten, aby przekazać ważne wieści. Przebiegł nadludzką siłą ponad 492 km w ciągu czterech dni5.
Jeśli naprawdę chcemy uczcić Filippidesa, maratony powinny mieć 246, a nie 42 km. Jeśli dystans maratonu jest tak naprawdę losowy i zmienny, czy społeczność biegaczy nie byłaby w lepszej sytuacji – sprawniejsza, zdrowsza i szczęśliwsza – gdyby wynosił on 21 km?
Jak trenować, by spalać tłuszcz i chronić zdrowie serca?
Jeśli chcesz mieć długą, przyjemną i zrównoważoną podróż do sprawności fizycznej, odejdźmy od medialnego szumu i sformułujmy plan poprawnego działania. Ćwiczenia wytrzymałościowe nie są z natury niezdrowe – są niezdrowe tylko wtedy, gdy wykonujesz je w sposób nadmiernie stresujący.
Prostym sposobem na uniknięcie tego jest utrzymanie większości aktywności sercowo-naczyniowej w strefie komfortowego tętna „aerobowego”, które najbardziej sprzyja spalaniu tkanki tłuszczowej, minimalizuje wykorzystanie glukozy, jest minimalnie stresujące i pozostawia uczucie odświeżenia i pobudzenia zamiast lekkiego lub znacznego zmeczenia, wyczerpania i chęci szybkiego spożycia 500 ml lodów.
Są to treningi wykonywane przy maksymalnym tętnie, przy którym spalasz maksymalną liczbę kalorii z tłuszczu na minutę, lub poniżej tego punktu. Kiedy wykraczasz poza ten pułap, spalasz oczywiście łącznie więcej kalorii na minutę, ale zaczynasz spalać mniej tłuszczu na rzecz wzrostu wykorzystania glukozy.
To sprawia, że ćwiczenia są bardziej stresujące i trudniej się po nich zregenerować. Schemat treningów, które są nieco lub znacznie zbyt forsowne, aby najefektywniej spalać tłuszcz, prowadzi do załamania, wypalenia, choroby i kontuzji. Z drugiej strony kiedy poruszasz się w zakresie swojego maksymalnego tętna tłuszczowego podczas sesji wytrzymałościowych, wydajniej wykorzystujesz tłuszcz jako źródło energii, co jest istotą kompetencji odpornościowych.
Nazywa się to rozwojem aerobowej bazy kondycyjnej i jest najważniejszym elementem sukcesu. Baza aerobowa umożliwia amortyzację i korzystanie z okazjonalnych szybszych treningów, które przygotowują Cię do zawodów.
Aby ustalić swoje maksymalne tętno do spalania tłuszczu, możesz użyć zaawansowanych testów laboratoryjnych lub powszechnie zalecanego wzoru „180 minus wiek” opracowanego przez pioniera treningu wytrzymałościowego dra Phila Maffetone’a. Po prostu odejmij swój wiek od liczby 180 – wynik to maksymalne tętno do spalania tłuszczu wyrażone w uderzeniach na minutę.
W przypadku osoby w wieku 40 lat najlepsze tętno do spalania tłuszczu wynosi np. 140 uderzeń na minutę. Ważny jest uważny monitoring tętna podczas wszystkich treningów, aby zapewnić utrzymanie go poniżej tego poziomu i pożądane korzyści z aktywności aerobowych. Wielu ćwiczących szokuje to, jak komfortowe jest najlepsze tempo do spalania tłuszczu.
Znajduje się ono znacznie poniżej poziomu wysiłku, przy którym ludzie czują, że „ćwiczą”. Trening przy tętnie, przy którym najefektywniej spala się tłuszcz, jest niezwykle komfortowy – wydaje się, że można go kontynuować w nieskończoność bez dyskomfortu oddechowego czy mięśniowego.
Chociaż najlepszy jest pulsometr, możesz również z grubsza oszacować tempo ćwiczeń do najefektywniejszego spalania tłuszczu za pomocą tzw. testu rozmowy lub monitorowania oddechu nosem. Podczas treningu powinno się móc swobodnie rozmawiać bez zadyszki bądź zamknąć usta i oddychać tylko przez nos bez konieczności otwierania ich i gwałtownego łapania powietrza. To sugeruje, że jesteś w przedziale tętna, w którym najefektywniej spalasz tłuszcz, lub poniżej tego poziomu.
A teraz niespodzianka: większość biegaczy, nawet tych doświadczonych, wykonuje większość swojego treningu w tempie od łagodnie do znacznie powyżej przedziału tętna, w którym najefektywniej spala się tłuszcz. Co więcej, nie odczuwają z tego powodu natychmiastowego napięcia i bólu, ale z czasem kształtują niewłaściwe dla wytrzymałości systemy energetyczne i zwiększają ryzyko przetrenowania. Pulsometr nie kłamie, więc wynika z tego, że zwolnienie do marszu pomoże wielu biegaczom prawidłowo rozwinąć układ tlenowy.
Zgodnie z fizjologią wysiłku ludzki wzorzec chodu zazwyczaj zmienia się z truchtu na marsz przy tempie 14 minut na 1600 m. Dlatego jeśli nie możesz poruszać się szybciej bez przekraczania przedziału tętna, w którym najefektywniej spalasz tłuszcz, Twoje tempo treningowe staje się spacerowe lub być może stanowi połączenie marszu i truchtu przez pożądany czas trwania treningu.
Ostrożna regulacja tempa treningu zgodnie z tętnem i konieczność odpowiedniego zwolnienia z truchtu do spaceru nie są tak natychmiastowo satysfakcjonujące jak wyjście na ulicę lub szlak na intensywny bieg po stresującym dniu w biurze. Jednak naukowo potwierdzono, że jest to właściwy sposób na wytrenowanie ciała do precyzyjnie dostrojonej maszyny wytrzymałościowej – zamiast maszyny zmęczonej, otyłej, często kontuzjowanej, spalającej i żującej cukier. To surowa charakterystyka, ale stanowi dokładny opis fizjologicznego stanu większości rekreacyjnych biegaczy.
Dla porównania możemy odwołać się do nawyków treningowych najlepszych sportowców wytrzymałościowych na świecie w każdej dyscyplinie przez ostatnich 60 lat. Wszyscy oni spędzają ogromną większość czasu treningowego w strefach wygodnego tempa tętna aerobowego i dodają imponujące sesje o wysokiej intensywności tylko jako wisienkę na torcie6.
Nawet te sesje, które wielu rekreacyjnych biegaczy próbuje zintegrować w imię bycia „szybszymi”, są korzystne tylko dlatego, że elity wykonały ciężką pracę, aby je zamortyzować i wykorzystać. Jeśli dbasz o swoje zdrowie fizyczne, w tym o funkcje odpornościowe, metaboliczne i hormonalne, i o to, aby Twoje wysiłki treningowe wspierały długowieczność zamiast ją ograniczać, dobrze będzie, jeśli zwolnisz i cierpliwie zbudujesz bazę aerobową. Dotyczy to nawet sytuacji, gdy Twoim ostatecznym celem jest wyłącznie zwiększenie szybkości, a nawet jeśli wiąże się z zamianą Twojego nieco zbyt stresującego typowego tempa truchtu na szybki marsz lub naprzemienne truchtanie i spacer.
Negatywny wpływ biegania na serce
Podobnie jak nadmierne obciążenie podczas ćwiczeń może spowodować naderwanie bicepsa lub złamanie przeciążeniowe kości piszczelowej, przetrenowane serce może doznać poważnych i nieodwracalnych uszkodzeń. Badania naukowe ujawniają, że niebezpieczne schorzenia kardiologiczne z szokującą regularnością występują u długoletnich wyczynowych maratończyków, ultramaratończyków, triatlonistów, kolarzy wyścigowych i długodystansowych oraz narciarzy biegowych. Eksperci medyczni nazywają obecnie te problemy z sercem kardiomiopatią biegacza i kardiomiopatią Filippidesa.
Chroniczny trening wytrzymałościowy przez lata i dekady może prowadzić do szeregu patologicznych zmian strukturalnych i elektrycznych w zdrowym sercu. Należą do nich:
- usztywnienie przedsionków, prawej komory i głównych tętnic,
- bliznowacenie i pogrubienie (włóknienie) mięśnia sercowego,
- gromadzenie się zwapniałych i niezwapniałych blaszek w tętnicach,
- nadciśnienie tętnicze,
- stan zapalny i nadżerki śródbłonka tętniczego z powodu powtarzającego się przeciążenia z niewystarczającym czasem na regenerację.
Tak jest, to te same nadciśnienie tętnicze i stwardnienie tętnic, od których – jak myślisz – uciekasz, gdy poświęcasz się treningowi wytrzymałościowemu. Niestety bieganie wystarczająco długo i przyspieszanie może spowodować, że wylądujesz na kanapie obok swojego leniwego i jedzącego śmieciowe produkty sąsiada.
Badanie z udziałem długoletnich maratończyków – którzy ukończyli co najmniej 25 maratonów w ciągu ostatnich 25 lat – wykazało średnią objętość zwapniałej blaszki (wskaźnik zwapnienia tętnic wieńcowych lub wskaźnik Agatstona) na poziomie 274. W grupie kontrolnej prowadzącej siedzący tryb życia średni wynik wyniósł 1691.
Dla porównania: wskaźnik powyżej 300 wskazuje na bardzo wysokie ryzyko wystąpienia choroby serca. Wartość na poziomie 100 sugeruje podwyższone prawdopodobieństwo jej rozwoju, poniżej 50 uważa się za bezpieczną, a zero za świetną – czyste tętnice dzięki zdrowemu stylowi życia i rozsądnym zajęciom sprawnościowym.
Prawa komora jest szczególnie podatna na uszkodzenia spowodowane przewlekłymi treningami wytrzymałościowymi, ponieważ zazwyczaj pompuje krew do płuc, które stawiają niski opór, i jest znacznie mniej umięśniona niż lewa komora. Kiedy delikatna prawa komora jest wielokrotnie rozciągana i bliznowacieje z powodu nadmiernego użytkowania, nie może już wydajnie się kurczyć – jest niczym zużyta gumka recepturka.
Blizny na ścięgnach udowych są przeszkodą w realizacji celów sprawnościowych, a blizny na tkance serca mogą zakłócać przepływające przez nie impulsy elektryczne i powodować arytmie. Sportowcy wytrzymałościowi są szczególnie podatni na migotanie przedsionków, a także przedwczesne skurcze komorowe, trzepotanie przedsionków, migotanie komór, częstoskurcz komorowy, częstoskurcz przedsionkowy i kardiomiopatię przerostową.
W najgorszych przypadkach sportowcy doświadczają nagłej śmierci sercowej podczas ćwiczeń, nawet gdy wyniki ich testów krwi i rutynowych badań przesiewowych, takich jak EKG, nie wykazują żadnych dowodów na miażdżycę ani inne czynniki ryzyka. Wiele wysportowanych osób, pomimo imponujących osiągnięć w zakresie sprawności fizycznej, podczas kontrolnych testów dowiaduje się o znacznych blokadach głównych tętnic.
Mit biegu po odchudzanie
Najbardziej rażąca niespełniona obietnica odpowiedzialna za wzrost popularności biegania jest również najbardziej oczywista: biegi wytrzymałościowe nie wspomagają utraty nadmiaru tkanki tłuszczowej. Odchudzanie to prawdopodobnie najczęstszy cel rekreacyjnych biegaczy, ale ich treningi są zbyt forsowne i wyczerpujące, aby były w tym zakresie skuteczne. Tak, wraz przebiegniętymi kilometrami spalasz kalorie, ale schemat treningowy, który jest lekko lub znacząco zbyt stresujący, powoduje wzrost apetytu, szczególnie na szybko energetyzujące węglowodany, które wyczerpujesz podczas spalających cukier aktywności.
Bieganie wytrzymałościowe prowadzi również do redukcji ogólnego codziennego ruchu i podstawowej przemiany materii. Być może najważniejsze jest to, że pobudza ono hormony do sygnalizowania organizmowi, że musi pozbyć się beztłuszczowej masy mięśniowej i gromadzić tkankę tłuszczową. Obserwacje te skłoniły naukowców do opracowania teorii kompensacji aktywności fizycznej. W istocie gdy zbyt mocno obciążasz ciało męczącymi, wyczerpującymi treningami, uruchamia ono szereg wbudowanych mechanizmów kompensacyjnych w celu oszczędzania energii – zachowania zgromadzonej tkanki tłuszczowej oraz wezwania do świadomego i podświadomego lenistwa w codziennym życiu.
Jakie ćwiczenia są lepsze zamiast biegania?
- Jogging 2.0. Zamiast monotonnej sesji w stałym tempie możesz uczynić jogging podstawową formą lokomocji podczas treningu. Wplataj w to jednak krótkie serie ćwiczeń techniki biegu o średniej do wysokiej intensywności, dynamiczne rozciąganie, skoki, ruchy poprawiające równowagę i sprawność czy wzmacniające mięśnie głębokie tułowia lub nogi. Odwiedź kanał Peluva w serwisie YouTube (youtube.com/@wearpeluva), aby obejrzeć filmy instruktażowe podstawowych, średniozaawansowanych i zaawansowanych ćwiczeń techniki biegu, takich jak popularne podskoki i wiele odmian wykonywanych przez lekkoatletów.
- Ćwiczenia podskoków kładą nacisk na pewne segmenty kroku biegowego, aby wspomóc umacnianie prawidłowej techniki lub zwiększyć zakres ruchu, co poprawia mobilność i generowanie siły. Większość z nich jest mało obciążająca i jest łatwa do nauczenia, nawet dla osób bez doświadczenia w wyścigach.
- Piesze wycieczki. Zamiast trzymać się utartych szlaków lub ścieżek zbocz nieco z trasy, aby celowo pokonać trudny, zróżnicowany i/lub nierówny teren. Nawet najbardziej zatłoczone miejskie drogi dla pieszych stwarzają możliwości krótkich obejść po różnych okolicach. Pomysł polega na celowym rzuceniu wyzwania propriocepcji (świadomości położenia ciała w przestrzeni) i funkcjonalności stóp przez chodzenie po skalistym podłożu lub naturalnych gruzowiskach, w górę lub w dół stromych zboczy, na skos pochyłego urwiska lub w dowolny inny sposób, jaki możesz zrealizować w swoim otoczeniu.
Nawet w przypadku ograniczenia do miejskiego otoczenia, które nie jest przeznaczone do ćwiczeń czy przygód, możesz znaleźć sposoby na urozmaicenie. Spróbuj np. przejść kilka kroków z jedną nogą na chodniku, a drugą na poziomie ulicy, zanim wrócisz na równą powierzchnię. Wskocz na ławkę autobusową, zeskocz z powrotem i kontynuuj spacer. Złap słupek znaku drogowego i wykonaj serię rumuńskich martwych ciągów na jednej nodze każdą nogą, a następnie wznów marsz.
- Marszobieg w przedziale tętna, w którym najefektywniej spalasz tłuszcz. Nie musisz utrzymywać tętna na poziomie, w którym najefektywniej spalasz tłuszcz, przez cały czas trwania ćwiczeń aerobowych. Rozważ rozpoczęcie od typowego tempa truchtu. Następnie zwolnij do marszu, gdy tętno osiągnie niezbędne do spalania tłuszczu maksimum. Po kilku minutach powinno znacznie spaść i możesz ponownie przejść do truchtu. Następnie powtórz cykl – zawsze zwalniaj, gdy tętno osiąga poziom, przy którym najefektywniej spalasz tłuszcz.
- Wchodzenie pod górę tyłem. Wchodzenie pod górę tyłem z obciążeniem (lub chodzenie tyłem na bieżni pochyłej) doskonale wzmacnia łuki stóp, łydki, mięśnie czworogłowe i pośladkowe w sposób niemożliwy przy poruszaniu się do przodu. Szczególnie mięśnie czworogłowe są obciążane znacznie bardziej niż podczas spaceru przed siebie. To ćwiczenie świetnie poprawia również równowagę i propriocepcję. Ważne jest noszenie minimalistycznych butów (lub po prostu skarpetek na bieżni), aby uzyskać pełną aktywację mięśni bez przeszkód spowodowanych lądowaniem na butach z podwyższoną piętą. Ja zazwyczaj chodzę przez trzy do pięciu minut, robię krótką przerwę na spacer do przodu, a następnie powtarzam tę sekwencję kilkukrotnie.
Dr Herman Pontzer, autor książek „Burn” („Spalaj się!”) (Allen Lane, 2021) i „Adaptable” („Adaptacja”) (Avery, 2025) oraz jeden z wiodących na świecie ekspertów w zakresie wydatkowania energii przez ludzi i inne ssaki naczelne, wyjaśnia, że „rozmnażanie, naprawa, wzrost i lokomocja to gra o sumie zerowej”. Mamy górny limit dziennego wydatku kalorycznego, więc jeśli nadmiar energii zostanie przeznaczony na trening wytrzymałościowy, w celu jej oszczędzania organizm przykręci inne ważne pokrętła w genetycznie zaprogramowanej odpowiedzi.
- Biomolecules, 2020; 10(12): 1699; Lawrence L. Spriet and Rebecca K. Randell, “Regulation of Fat Metabolism During Exercise,” July 2020, gssiweb.org
- Yale Medicine, “Running Injuries,” accessed Apr 23, 2025, yalemedicine.org
- Elizabeth Millard, “Almost Half of Recreational Runners Get Injured, According to New Research,” Apr 23, 2021, runnersworld.com
- Curr Sports Med Rep, 2010; 9(3): 176-82
- Dean Karnazes, “The Real Pheidippides Story,” Dec 6, 2016, runnersworld.com
- Front Sports Act Living, 2023; 5: 1258585