Moc wybaczenia - wywiad z Ewą Foley

Często chcielibyśmy, a jakoś nie potrafimy. Wybaczanie to trudna sztuka, która wcale nie oznacza aprobaty dla wyrządzonych nam krzywd. Warto się jej nauczyć, choć to nie zawsze łatwe zadanie. O tym, jak przynieść sobie ulgę i żyć świadomie Agnieszka Podolecka rozmawia z Ewą Foley.

Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Ewa Foley - promotorka pozytywnego życia, trenerka rozwoju osobistego i autorka popularnych książek - poradników, określanych jako "trylogia życia": "Zakochaj się w życiu. Podręcznik małych i dużych kroków dla poszukującej duszy", "Powiedz życiu tak. Poradnik dobrostanu" i "Bądź aniołem swojego życia. Jak oczyszczać i wzmacniać energię życiową". Jej książki i medytacje można znaleźć na www.foley.com.pl

Agnieszka Podolecka: Wiele osób, słysząc radę "wybacz", od razu się denerwuje. Nie wszyscy potrafimy wybaczać wielkie krzywdy. Tobie się udało.

Ewa Foley: Tak, bardzo dobrze mi się udało! (śmiech). Opowiem ci: byłam młodą mężatką i matką, gdy okazało się nagle i niespodziewanie, że mój ówczesny mąż - dyplomata australijski - ma od sześciu miesięcy romans, tak, tak, z koleżanką z pracy. Mieszkaliśmy w Australii i właśnie mieliśmy jechać na dwa lata do Paryża, na placówkę dyplomatyczną. Ponieważ mąż nie miał zamiaru rozstać się z kochanką i zaproponował mi trójkąt, sama podjęłam decyzję o rozstaniu i rozwodzie. Zostałam z 4-letnim synkiem w Australii, a mąż pojechał do Paryża z kochanką. Byłam zdruzgotana tą zdradą, przerażona wizją samotnego życia i totalnie załamana taką nagłą zmianą w moim "sielsko-anielskim" życiu. Rozważałam nawet przez chwilę powrót do Polski. Postanowiłam zostać w Australii, gdzie miałam dobrą pracę w korporacji i wielu wspierających mnie ludzi, w tym moją teściową, która w tym dramacie stanęła po mojej stronie.

Po kilku miesiącach rozpaczy, wściekłości, użalania się nad sobą i chwiejnych nastrojów nagle, w czasie ćwiczeń oddechowych na zajęciach jogi, oświeciło mnie! Zadałam sobie pytanie: czy ja naprawdę chcę dalej tak żyć? Dalej trzymać się krzywdy, rozdrapywać codziennie ranę porzucenia, pielęgnować urazę i rozgoryczenie? Uświadomiłam sobie, że dopóki będę obsesyjnie obwiniać męża za krzywdę, jaką mi wyrządził, dopóty będą czuła się ofiarą całej sytuacji i ugrzęznę w tym resentymencie, tej urazie, a tym samym w niesatysfakcjonującym mnie życiu... Postanowiłam to zmienić, zaczęłam szukać pomocy. Zapisałam się w Sydney na warsztaty poświęcone forgivness, czyli wybaczaniu. Zrozumiałam, że wybaczenie to jedyna sensowna opcja, więc - pod przewodnictwem mojej terapeutki - wzięłam się do realizacji tego postanowienia. Sprawnie mi to poszło i warto było: poczułam się WOLNA! Wolna od urazy, od bycia przegraną, zapłakaną ofiarą, ale przede wszystkim wolna do odczuwania szczęścia, do radosnego życia i do pogodnego matkowania synkowi.

Quote icon
Ta wolność dała mi siłę do podejmowania mądrych decyzji życiowych i wszystko dobrze się skończyło: nowa miłość, nowy dom, nowy zawód... Nie wiem, czy każdą krzywdę można wybaczyć, ale warto pamiętać słowa Gael Lindenfield: "wszelkie emocjonalne krzywdy potrafią przynieść dobre plony".

Jest puenta tej historii: 16 lat po rozwodzie dostałam zaproszenie od eks-męża na wspólną miesięczną podróż po Afryce. Był wtedy konsulem australijskim w Harare, stolicy Zimbabwe. Zawsze marzyłam o stanięciu przed majestatem słynnych Wodospadów Wiktorii, o safari, o zobaczeniu hipopotamów w Botswanie, spływie kajakowym po rzece Zambezi. Bez wahania przyjęłam to niespodziewane zaproszenie. I gdzieś w środku tej magicznej afrykańskiej podróży nagle pan "eks" mówi: "Ewa, chciałbym cię przeprosić i podziękować". "Za co?", pytam. "Przeprosić za to, że zachowałem się jak świnia w naszym małżeństwie, że cię zdradziłem. Podziękować, że mimo to zachowałaś się z klasą i przyzwoitością w czasie naszego rozwodu. Nie miałem odwagi powiedzieć ci tego wcześniej: chcę cię przeprosić i prosić o wybaczenie".

Zdumiało i wzruszyło mnie to oświadczenie. Dawno już wybaczyłam - i sobie, i jemu! - przeszłam psychoterapię, nauczyłam się medytować, zostałam nauczycielką jogi i life coachem/doradcą życiowym, rozwijałam się duchowo, studiowałam naturo-terapię, byłam szczęśliwa w nowym związku. A on po kilkunastu latach dojrzał do tego, aby mnie przeprosić... Ja żyłam dalej, nie czekałam na te przeprosiny... Jednak ta prośba o wybaczenie była w pewnym sensie domknięciem dla nas obojga. Pozostaliśmy w dobrych stosunkach, a kilka lat później staliśmy obok siebie, trzymając się za ręce, na pogrzebie jego mamy, a mojej eks-teściowej. Czyli happy end, prawda? Konkluzja: jeśli nie wiesz, jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie.

AP: Wiele osób wie, że wybaczenie daje wolność, ale jednocześnie odczuwa "opór materii", bo niby czemu wybaczyć oprawcy?

EF: Dla własnego świętego spokoju. Wybaczenie leży w naszym interesie, bo dzięki niemu odbieramy katowi władzę nad sobą, przerywamy ten szalony taniec kata i ofiary... Pielęgnując urazę, oddajesz temu, kto cię skrzywdził, coś bezcennego: swój czas, uwagę i swoje siły witalne! Przecież nie chcesz, aby osoba, która cię skrzywdziła, miała tak wszechpotężny wpływ na twoje emocje, a tym samym na twoje zdrowie i życie. I bardzo ważne: wybaczenie nie jest pojednaniem, nie jest uznaniem, że ktoś miał prawo źle mnie potraktować. Jest stwierdzeniem faktu, że krzywda miała miejsce, ale mimo tego, co się stało, będziemy nadal żyć godnie i szczęśliwie. Nie chodzi też o to, aby się pogodzić z winowajcą w realu - przebaczenie ma się dokonać w prywatności naszego umysłu, w głowie. Mogłam znienawidzić mojego eks-męża za to, że zostawił mnie z małym dzieckiem i pojechał na drugi koniec świata z kochanką, mogłam czuć się ofiarą i użalać się nad sobą jeszcze długo. Ale czy wtedy budziłabym się uśmiechnięta i pełna entuzjazmu, gotowa na przygody w życiu? Oczywiście, że nie! Zdrowy rozsądek podszepnął mi, że mam wybór: że mogę przecież wybrać przebaczenie, wolność emocjonalną, świadome życie i radosne rodzicielstwo. Wyjście z kręgu ofiary pozwoliło mi na odpowiedzialne zarządzanie swoim życiem i... emocjami. To moje życie. To ja tu rządzę! A nie jakiś "eks"!

„Przebaczenie to współczucie w praktyce”, Joan Borysenko, prekursorka medycyny integracyjnej, psycholożka kliniczna i mentorka duchowa

AP: Ktoś ci pomógł?

EF: Pomogła mi w tym legendarna amerykańska nauczycielka, nieżyjąca już, Louise L. Hay. Sama była ofiarą przemocy seksualnej w dzieciństwie i miała ciężkie życie, łącznie z chorobą nowotworową i oddaniem nowo narodzonej córeczki do adopcji - nigdy tego dziecka nie odnalazła... Ale postanowiła uczynić z tych trudności swoją moc. Znalazła siłę, aby wybaczyć ojczymowi i zbudować siebie jako kobietę niezależną. Siedziałam "u stóp" tej mistrzyni życia na wielu kursach, na okrągło słuchałam jej pięknych wizualizacji, głównie tej zatytułowanej "Uzdrowienie siebie, kreowanie zdrowia" - można je kupić w moim sklepie na www.foley.com.pl po polsku. Często mówiła swoim ciepłym głosem, że każdy z nas w pełni odpowiada za swoje emocje i reakcje na doświadczenia życiowe. Słyszałam z jej ust, że nikt nie ma nade mną władzy, bo nikt inny tylko ja sama tworzę myśli w mojej głowie...

Quote icon
Tłumaczyła cierpliwie, że nawet jeśli ktoś mnie zrani, to tylko ja decyduję, czy pozwolę tej ranie się jątrzyć, czy jak najszybciej ją wyleczę przez wybaczenie. Brzmi prosto, prawda? Ale nikt wcześniej mi tego nie wytłumaczył tak jasno.

Bardzo chciałam tę ranę uleczyć... więc postanowiłam po prostu odpuścić! Słuchałam nieustannie w ciągu dnia i w nocy afirmacji Louise L. Hay. Stojąc przed lustrem i patrząc sobie w oczy, mówiłam do siebie: "kocham cię, wszystko jest w porządku" (All is well), tańczyłam i śpiewałam mantrę "wybaczam i odpuszczam". W tym czasie była przy mnie blisko moja młodsza siostra Gosia, wspierali mnie też przyjaciele, no i piękna australijska przyroda, dużo przebywałam na łonie natury. Bardzo tego wsparcia potrzebowałam. Dziś myślę, że w procesie wybaczania i leczenia traumy warto poprosić o pomoc bliskich. I tę pomoc przyjąć, bo - posłużę się cytatem z "Małego Księcia": "przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapomniały, jak latać".

AP: O czym przede wszystkim należy pamiętać, przystępując do procesu wybaczania?

EF: Trzeba pamiętać, że wybaczenie jest świadomym wyborem i samo się nie wydarzy. Trzeba podjąć aktywne działania w tym kierunku. Zatem jeśli ktoś cię przeprasza, to przyjmij te przeprosiny, bo to pierwszy krok do wewnętrznego uwolnienia się od poczucia krzywdy. Wybaczenie wymaga subtelnej zmiany percepcyjnej: przesunięcia uwagi z różnic na podobieństwa między sobą a osobą, której chcemy wybaczyć. Wybaczenie jest jak czysty deszcz zmywający złe wspomnienia. Jest procesem selektywnego pamiętania: chcę pamiętać tylko to, co było dobre i piękne w moim życiu. Oczywiście nie oznacza to, że mamy się spotykać z osobą, która nas skrzywdziła, lub trwać w toksycznym związku.

AP: Od czego zacząć, jaki powinien być pierwszy krok?

EF: Może od rachunku sumienia i zrobienia kalkulacji zysków i strat. Należy zapisać na kartce odpowiedzi na kilka zadanych sobie pytań: Co się stanie z moją psychiką, zdrowiem i samopoczuciem, jeśli nie wybaczę? Jak się będę czuć, jeśli ciągle będę mieć pretensje? Czy chcę być bezsilną ofiarą? Co zyskuję, będąc nią? Co mi da trzymanie się urazy? Jakie uczucia będą mną rządzić, jeśli nie odpuszczę? Moja odpowiedź była taka: będę czuć zadymę w głowie, będę odczuwać lęk i złość, będzie mnie bolał brzuch, bo mam początki choroby wrzodowej, będę się wściekać i cierpieć. Czy te uczucia są przyjemne? Czy chcę, aby dominowały w moim życiu? Nie, bo ilekroć wracamy do dawnych uraz, traumatyzujemy się od nowa. Po co? Co dobrego może z tego wyniknąć? Nic! Te negatywne emocje odbierają siły witalne i radość życia. Zrozumiałam, że jeśli chcę odczuwać pozytywne emocje, to muszę je świadomie codziennie generować, bo one same nie przyjdą, i wciąż je wzmacniać - choć wolę mówić: pielęgnować. Same przyjdą te negatywne i już zostaną, jeśli nic się z nimi nie zrobi. To jest ten słynny paradoks fizjologiczny emocji, rozumiesz? (uśmiech i chwila zadumy).

Jest takie powiedzenie: "Nie ma kata bez ofiary i ofiary bez kata". Gdy inna moja nauczycielka, Amerykanka Sondra Ray, powiedziała kiedyś na kursie rebirthingu, że jedyną osobą, która może mnie skrzywdzić, jestem ja sama, wściekłam się. Jak to! Przecież ktoś mnie skrzywdził! Ale gdy zaczęłam medytować nad tym zdaniem, doszłam do wniosku, że ja na to pozwoliłam, bo nie zrobiłam nic, aby przerwać krzywdzące słowa czy zachowanie. Oczywiście to zdanie nie odnosi się do każdej sytuacji, dziecko bite przez rodzica nic nie może zrobić, bo jest za małe, ale matka tego dziecka może - to ona podejmuje decyzję, świadomą lub nie, aby być z katem i pozwalać mu na agresywne zachowanie wobec rodziny.

Quote icon

Należy więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce się być ofiarą i przez to pozwalać komuś być katem, czy też chce się odebrać mu tę władzę i dać ją sobie, a tym samym odzyskać władzę nad własnym życiem. To właśnie miałam na myśli, mówiąc o przerwaniu tańca kata z ofiarą...

Drugi etap to wyobrażenie sobie scenariusza odwrotnego do bycia ofiarą. Tym razem na kartce piszemy, jakie uczucia będą dominować, gdy wybaczę. Czy będzie to poczucie spokoju, które zaowocuje lepszą koncentracją i dzięki temu lepszą pracą, a w efekcie wyższą płacą? Czy będę lepszym rodzicem, spokojniejszym, zaangażowanym, dającym dzieciom wsparcie? Jeśli tak, to jak się poczuję, gdy będę spokojny i będę miał sukcesy? Czy to będzie miłe uczucie, czy sprawi mi radość? Czy chcę odczuwać radość życia i szczęście? Jeśli odpowiedzi są pozytywne, to bilans zysków i strat jasno pokazuje, że lepiej jest odpuścić.

AP: Jakie inne kroki można podjąć, aby udało się wybaczyć?

EF: Często zastanawiałam się, dlaczego jednym ludziom przebaczanie wychodzi lepiej niż innym, dlaczego niektórzy ludzie po ciosach emocjonalnych, jakich doświadczyli, otrząsają się łatwiej niż inni. Mnie w życiu spotkało wiele ciosów, które spowodowały rany psychiczne. W leczeniu tych ran bardzo pomógł mi proces opracowany przez amerykańską psychoterapeutkę Gael Lindenfield, który nazwała Strategią Uzdrawiania Emocjonalnego. Opisała go w książce pt. "Samokontrola emocjonalna". Jest to siedmioetapowy przewodnik po najbardziej skutecznych działaniach, jakie można podjąć, aby wspierać naturalny proces uzdrawiania w każdym stadium. Lindenfield twierdzi, że "aby nastąpiło skuteczne, długotrwałe uleczenie emocjonalne, należy przejść pięć niezbędnych pierwszych kroków, a możliwość pokonania dwóch kolejnych to premia". Wymienię najpierw te niezbędne kroki: pierwszy z nich to wnikliwa analiza - zbadanie samej istoty poniesionej krzywdy; drugi to ekspresja - wyrażenie niektórych uczuć wywołanych przez tę krzywdę; trzeci to komfort - przyjęcie wsparcia i zachęty z zewnętrznego źródła; czwarty to pocieszenie się - znalezienie sposobów powetowania sobie doznanej krzywdy, a piątym jest perspektywa, czyli spojrzenie na krzywdę w jej szerszym kontekście. Dwa dodatkowe kroki, o których pisze we wspomnianej książce Gael Lindenfield, to działania zastępcze, polegające na wykorzystaniu bolesnego doświadczenia w sposób konstruktywny, aby sobie pomóc, i przebaczenie - danie rozgrzeszenia komuś lub czemuś, co nas zraniło, i pozostawienie wszystkiego za sobą. Chciałoby się zacytować Wojciecha Eichelbergera: "Pomóż sobie, daj światu odpocząć".

„Lepiej żebyś zapomniał i uśmiechał się, niż pamiętał i był smutny”, Christina Rosetti (1830–1894), angielska poetka i prozaiczka

AP: Na poziomie intelektualnym brzmi świetnie. Co zrobić, aby intelektualne zrozumienie zamienić w emocjonalne?

EF: My, ludzie, od zarania dziejów lubimy rytuały. Przecież pielęgnujemy tradycje, przechodzimy rytuały religijne i duchowe. W tradycji grupy etnicznej Navahów odprawia się piękny rytuał: robi się symbol krzywdy, takie "zawiniątko", w które wkłada się symbolicznie wszystkie złe emocje i urazy. Następnie przy wsparciu wspólnoty wrzuca się je do ognia, mówiąc głośno i zdecydowanie "wybaczam, odpuszczam". Można zrobić sobie takie zawiniątko w domu i spalić je na przykład w doniczce, jeśli ktoś mieszka w bloku. Można też zanotować na kartce doznane przez siebie krzywdy i pod opisem każdej z nich dodać "wybaczam i odpuszczam", a potem spalić tę kartkę. Albo zebrać kamyki, które będą reprezentowały te krzywdy, i wrzucać je z całej siły do morza, rzeki czy jeziora, wykrzykując z głębi trzewi "wybaczam i odpuszczam". Takie rytuały świetnie działają na podświadomość. Jeśli będziemy sobie powtarzać te dwa magiczne słowa: "wybaczam i odpuszczam", to nasza podświadomość w końcu uzna je za prawdę i poczujemy ulgę. Można też zakopać swoje stresy. Jakikolwiek żywioł wybierzemy do pomocy, matka natura nam pomoże.

AP: Podobnie jak mówienie sobie: "kocham siebie, jestem wolna i bezpieczna, odpuszczam i czuję się coraz to lepiej i lepiej". Afirmacje też są formą rytuału i zapadają głęboko w podświadomość.

EF: Tak, oczywiście. Hawajczycy mają piękny rytuał Ho’oponopono, którego podstawą są takie słowa: "przepraszam, wybacz mi, proszę, dziękuję, kocham cię". Na YouTube można znaleźć pieśni z tymi słowami w dowolnym języku i śpiewać je, angażując się całym sercem. Można ten rytuał odprawić w zaciszu własnego domu, można to zrobić z kimś, z kim się pokłóciliśmy i chcemy się pogodzić. Obopólna skrucha i prośba o wybaczenie ma potężną moc i przynosi ukojenie. Ja robię ho’oponopono codziennie z moim mężem. Tak po prostu, dla oczyszczenia umysłu i przestrzeni serca.

AP: Co zrobić, gdy ktoś jest w przemocowej relacji? Wtedy wybaczenie jest niesamowicie trudne.

EF: Wtedy w ogóle wybaczeniem się nie zajmujemy. Należy brać nogi za pas i uciekać do dobrych ludzi, do znajomych lub do ośrodka pomocy społecznej. Ja takie ośrodki wspieram finansowo i logistycznie od wielu lat. Trzeba prosić rodzinę czy bliskich znajomych o udzielenie nam schronienia do czasu, aż znajdziemy pracę umożliwiającą wynajęcie mieszkania. Należy wystąpić o niebieską kartę i pisemnie poinformować winnego przemocy o zakazie zbliżania się do nas, oddać sprawę na policję. Ja wiem, że sytuacja wielu kobiet, zwłaszcza z dziećmi, jest tragiczna finansowo, ale trzeba się zdobyć na odwagę i zadać sobie kilka pytań: Co będzie, jeśli nie ucieknę? Co się stanie z moimi dziećmi, czy zrobią sobie krzywdę, bo nie zniosą dłużej przemocy? Czy może same staną się oprawcami? Jaki przykład daję dzieciom, pozwalając je bić czy molestować? Jeśli kobieta nie umie poradzić sobie sama, trzeba głośno wołać o pomoc. Zawsze znajdzie się ktoś, kto usłyszy to wołanie, kto wyciągnie pomocną dłoń. Lepiej mieszkać z dziećmi w małej kawalerce i być bezpiecznym, niż narażać się na kontakt z oprawcą. Dopiero wtedy, gdy załatwi się najbardziej podstawowe życiowe sprawy, nadchodzi czas na odpuszczenie, na oczyszczenie swoich myśli.

Quote icon
Sama nie raz proponowałam kobietom, aby przenocowały na mojej kanapie. Bicie jest niewybaczalne, nie należy mówić oprawcy, że mu się wybaczyło, bo odbierze to jako zielone światło do dalszej przemocy. Ale w swojej głowie odpuśćmy, aby strach nie rządził naszym życiem. To się często łączy z całkowitą rozsypką. Ten proces nosi nazwę "dezintegracja pozytywna". Trzeba zdezintegrować się, czyli rozsypać na kawałki, wyrzucić z siebie cały ból, aby móc się poskładać na nowo, stworzyć osobę silną i niezależną.

Zdecydowanie warto zrobić to z terapeutą, ale jeśli ktoś nie ma na to pieniędzy i musiałby długo czekać na terapię w ramach NFZ, to można przejść ten proces z przyjacielem czy mentorem, kimś, kto umie wysłuchać, otrzeć łzy i dodać sił, powiedzieć, że wysiłek jest wart tej rozsypki, bo gdy poskładamy się na nowo, będziemy odrodzeni i szczęśliwi. Kazimierz Dąbrowski, słynny polski psychiatra i psycholog kliniczny, wyjaśnia ten proces w książce pt. "Dezintegracja pozytywna". Ta bezcenna pozycja na rynku czytelniczym bardzo mi pomogła. Jest to, co prawda, książka popularnonaukowa, ale napisana w sposób przystępny dla przeciętnego, nieobeznanego w dziedzinie psychologii, filozofii i psychiatrii czytelnika. Szeroko rozwija temat dezintegracji pozytywnej, omawia rozwój osobowy i daje możliwość doznania empatii względem pokrzywdzonych osób. Książka dostarcza nie tylko wiedzy naukowej, ale też daje możliwość poznania procesów dojrzewania psychicznego człowieka. Właśnie wyszło wznowienie tej niewielkiej objętościowo pozycji. Co ciekawe, Kazimierz Dąbrowski szczególnie ceniony był w Ameryce Północnej, nawet bardziej niż w Europie. Jego poglądy i koncepcje przerodziły się w nową filozofię rozwoju, która miała na mnie ogromny wpływ.

AP: Gdy słyszymy słowo "wybaczenie", w naszych myślach często jako pierwsi pojawiają się rodzice.

EF: Rodzicom chyba najtrudniej wybaczyć, dobrze to znam, sama byłam bitym dzieckiem. Rodzice z założenia powinni być najbardziej wspierający, kochający, chroniący, dający poczucie własnej wartości. A to właśnie oni są najczęstszą przyczyną naszych problemów psychicznych. Często wchodzimy w złe relacje z powodu wzorców przekazanych przez rodziców. Jeśli ojciec bije matkę, a potem przynosi kwiaty i ona robi uroczystą kolację z powodu tych kwiatów, to dzieci obojga płci uczą się, że bicie jest dobre, jeśli potem się przeprosi. I syn takich rodziców sam stosuje przemoc wobec swojej żony, a córka godzi się na pozostawanie w przemocowej relacji. W 2003 roku poleciałam do Sztokholmu na warsztaty z niemieckim psychoterapeutą Bertem Hellingerem, którego potem sprowadziłam kilka razy do Polski. Mamy nagrania wideo z tych warsztatów. Bezcenna wiedza! W Stokholmie nauczyłam się czegoś nowego...

Hellinger twierdzi, że rodzice są jak wszyscy ludzie: ograniczeni w swoich możliwościach przez swoje pochodzenie i przez swoje przeżycia, a więc sugeruje, aby spojrzeć na rodziców z perspektywy współczucia, zrozumienia ich często trudnej i smutnej historii. Hellinger tłumaczy, że postanawiając wybaczyć rodzicom, dziecko czyni się większym niż rodzic, a to do niczego dobrego nie prowadzi, bo role się odwracają... W tym hellingerowskim systemowym przepływie miłości rodzic jest większy, bo był pierwszy, dziecko jest mniejsze, bo było drugie... I tak ma pozostać. Ta koncepcja była dla mnie nowatorska i dziwna, ale dzięki niej uzdrowiłam relację z moimi rodzicami raz na zawsze, jeszcze za ich życia. Bert Hellinger proponuje nam inne rozwiązanie niż wybaczenie, a mianowicie przyjęcie rodziców takimi, jacy są. A przy okazji: Hellinger uczy, że kiedy staramy się zmienić lub poprawić naszego partnera, naruszamy porządek miłości. Prawo do wychowywania mają tylko rodzice i odnosi się ono wyłącznie do ich dzieci. Ciekawe, prawda? Gdy to zdanie w końcu zrozumiałam, chętnie porzuciłam chęć zmieniania mojego partnera... ale to inna rozmowa na inny czas.

AP: Polecisz jakieś ćwiczenie ułatwiające wybaczenie przyjacielowi, który nas zdradził, lub osobie, którą się kochało?

EF: Możesz napisać do tej osoby list, w którym w pełni wyrazisz to, co do tej pory było niewypowiedziane. Potem ten list spal albo wyślij do tej osoby. Możesz też przeprowadzić pewien rytuał. Zacznij od wyobrażenia sobie spotkania z tą osobą, ale pamiętaj, że sukces rytuału jest możliwy tylko wtedy, gdy wprowadzisz się w stan głębokiego odprężenia i poświęcisz pięć do dziesięciu minut, aby przypomnieć sobie najlepsze cechy charakteru tej osoby. Potem przygotuj dwa krzesła. Na jednym z nich połóż zdjęcie lub portret tej osoby, a następnie, przesiadając się z jednego krzesła na drugie, prowadź z nią rozmowę. Możesz poprosić przyjaciela, aby na chwilę stał się tą osobą. Koniecznie zamieniajcie się miejscami, abyś mogła się wczuć w emocje osoby, której chcesz wybaczyć. Jeśli robisz to ćwiczenie z przyjacielem, powiedz mu, aby się nie odzywał. To ma być twoja rozmowa. W Internecie można znaleźć uwalniające starożytne błogosławieństwo, które poznałam w czasie moich podróży po Meksyku i które zaczyna się od słów: "Uwalniam moich rodziców od poczucia, że mnie zawiedli. Uwalniam moje dzieci od potrzeby dania mi dumy, aby mogły pisać swoje własne drogi".

Czasem najtrudniej jest wybaczyć sobie samemu. Ale warto się z tym zmierzyć, bo nie ma bardziej niszczącego uczucia niż poczucie winy. 

AP: Wybaczenie sobie też jest trudne. Mówię tu zarówno o wybaczeniu sobie, że skrzywdziło się innego człowieka, jak i o wybaczeniu sobie, że pozwoliło się na to, by nam wyrządzono krzywdę.

EF: Wiele lat temu, za radą mądrych ludzi, zaczęłam właśnie od wybaczenia sobie. Louise L. Hay uczyła wtedy "pracy z lustrem". Wydawało się to trywialne, ale robiłam to ćwiczenie codziennie! Podchodziłam do lustra i nawiązywałam kontakt wzrokowy z samą sobą, mówiłam na głos: "Wybaczam sobie, że dopuściłam do takiej sytuacji, że pozwoliłam się źle traktować innej osobie, wybaczam, wybaczam, wybaczam, kocham siebie, jestem w porządku, jestem wystarczająca taka, jaka jestem". Potem nagrałam te afirmacje i puszczałam je sobie codziennie w tle, gdy sprzątałam czy gotowałam. Słowa te działały podprogowo, wnikając do mojej podświadomości. To nagranie można kupić na mojej stronie internetowej, wejść w głęboką medytację i słuchać tak długo, aż ból odpuści.

Christina Rosetti pisała "lepiej, abyś zapomniał i się uśmiechał, niż pamiętał i był smutny". Gdy odpuścimy winy, uwolnimy się od nawracających przykrych wspomnień. A poza tym, kto ma nam wybaczyć, jeśli nie my sami? Czyje wybaczenie powinno być najważniejsze? Zastanów się: kto jest z tobą non stop przez całe życie? Tylko ty! A zatem twoje wybaczenie lub jego brak to towarzystwo osoby szczęśliwej i wolnej lub rozgoryczonej i zniewolonej poczuciem winy. Nie ma bardziej niszczącego uczucia niż wina. Jeśli czujesz się winny wobec kogoś, przeproś go. Ja napisałam listy z przeprosinami do osób, które skrzywdziłam... Wysłałam je i wszyscy odpowiedzieli jednym słowem: wybaczam. Jeśli ta osoba nie żyje lub nie znasz jej adresu, przeproś ją w swojej głowie i pomódl się za nią, a jeśli się nie modlisz - zapal świeczkę w intencji uzdrowienia swoich emocji i sobie wybacz.

AP: Jakim rytuałem możemy upamiętnić wybaczenie i odzyskaną w ten sposób wolność?

EF: Napisz wiersz, piosenkę czy opowiadanie, które będą wyrażały twoje przebaczenie, albo narysuj mandalę jako symbol przebaczenia. To nie ma być dzieło sztuki, tylko coś szczerego, płynącego z głębi serca. Możesz też zasadzić kwiat, drzewo albo krzew jako znak twojego rozgrzeszenia. A potem uśmiechnij się do swojego odbicia w lustrze i pochwal siebie: dobra robota, dobrze ci to poszło. Moje motto życiowe: "Tańcz swobodniej. Oddychaj pełniej. Wybaczaj szybciej. Całuj wolniej. Kochaj mocniej. Ufaj głębiej. Śmiej się głośniej. Dziękuj częściej. Akceptuj pełniej. Przytulaj serdeczniej. Działaj rozsądniej. Mów pozytywniej. Słuchaj uważniej. Uwierz głębiej. Dziel się szczodrzej. Odpuszczaj łatwiej. Marz odważniej. Ciesz się radośniej. Uśmiechaj się szerzej. Pozdrawiaj cieplej. Wyluzuj się bardziej. Wyrażaj się jaśniej. Trzymaj się prościej. Myśl piękniej. Zakochaj się w życiu jeszcze bardziej!"

Autor publikacji:
Dr Agnieszka Podolecka

Dr Agnieszka Podolecka urodziła się w Sri Lance i od najmłodszych lat interesowała się innymi kulturami. Jest orientalistką i afrykanistką. Pracę doktorską napisała na temat szamanizmu południowoafrykańskiego i jego oddziaływania na New Age. Prowadzi badania w RPA, Lesotho. Namibii, Botswanie, Zambii i Zimbabwe. Jest autorką artykułów naukowych i dwóch powieści: "Za głosem sangomy" i "Żar Sahelu"

Zobacz więcej artykułów tego eksperta
Wczytaj więcej
Nasze magazyny