Poniższy tekst jest transkrypcją podcastu pt. "Painkillers and their role in mass shootings", którego można wysłuchać po angielsku na stronie "What Doctors Don't Tell You".
Brian Hubbard: Dzień dobry, jestem Brian Hubbard.
Lynn McTaggart: A ja Lynn McTaggart.
Brian Hubbard: Jesteśmy "What Doctors Don't Tell You". "What Doctors Don't Tell You" to czasopismo, które wydajemy od 1989 roku. Jest to także zdobywająca nagrody strona internetowa wddty.com. Mamy bardzo wiele do powiedzenia na temat zdrowia i medycyny. W tym tygodniu zaczniemy od paru wiadomości.
Cały czas nasze myśli zajmuje ta straszna strzelanina na Florydzie. Oczywiście nadal mamy w pamięci takie miejsca jak Sandy Hook, Columbine i wszystkie inne podobne zbrodnie. Badający te wydarzenia odkryli, że 85-90% sprawców tych zbrodni stosowało lub właśnie przestało stosować jakiś antydepresant SSRI, niektórzy zaczęli więc podejrzewać, że te leki mogły tu odegrać pewną rolę. Ale wiadomość z tego tygodnia jest jeszcze ciekawsza, ponieważ teraz naukowcy odkrywają, że zwyczajne, codzienne, dostępne bez recepty leki przeciwbólowe takie jak ibuprofen, aspiryna, paracetamol, także zakłócają nasze poczucie rzeczywistości. Sprawiają, że reagujemy mniej empatycznie na ból innych osób.
Po raz pierwszy tę kwestię poruszyli autorzy badania z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii. Przyjrzeli się oni historiom około 900 osób skazanych za morderstwo i porównali je z 9000 osób, które nigdy nie popełniły żadnego poważnego przestępstwa. Spodziewali się przy tym związku z lekami typu SSRI. Co ich jednak zdumiało, to jeszcze silniejsze powiązanie z dostępnymi bez recepty lekami przeciwbólowymi. Lek SSRI być może zwiększał prawdopodobieństwo popełnienia zbrodni o 30%, ale przyjmowanie leku przeciwbólowego więcej niż podwajało to ryzyko.
Chcę podkreślić - chodzi o leki przeciwbólowe, które kupujemy codziennie w sklepach, paracetamole i aspiryny tego świata; nie trzeba na nie recepty i nikt nigdy wcześniej nie podejrzewał, że uśmierzają one nie tylko ból, ale mogą także uśmierzać nasze uczucia względem innych. Wielkie pytanie brzmi: czy odegrały one jakąś rolę w tych strasznych zbrodniach?
Prawda wygląda tak, jak ustalił Uniwersytet Kalifornijski, że tak naprawdę nie wiemy. Zbyt wcześnie, by coś pewnego powiedzieć, ale jest niezwykle niepokojące, że taki związek wydaje się istnieć, czego nikt wcześniej nie podejrzewał. I pomyśleć, że te leki są przyjmowane masowo, w milionach sztuk dziennie, na najmniejszy ból. Mogą one zaburzać nasze poczucie rzeczywistości.
Lynn McTaggart: To naprawdę wstrząsające, że agencje regulacyjne nie zgłębiają tej sprawy, ponieważ gdy spojrzymy na Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i wiele innych części świata, widzimy prawdziwą epidemię środków przeciwbólowych wszelkiego rodzaju. W Ameryce np. jest to olbrzymia epidemia opioidalna. Jak mówi Brian, istnieją związki między sprawcami tych masowych morderstw a lekami SSRI, antydepresantami takimi jak prozac. Bezsprzeczne dowody co do tego istnieją w literaturze, mówią o tym nawet producenci tych leków: nasilają one agresję, zwiększają myśli samobójcze, czyli zwiększają czyjąś skłonność do popełnienia samobójstwa.
Zawsze bardzo interesowało mnie jedno z najbardziej znanych samobójstw - Sylvii Plath. Odkryłam, że była ona pod wpływem innego antydepresanta w obu przypadkach, kiedy próbowała odebrać sobie życie. Za drugim razem jej się udało. O tym nigdy się nie mówi. Zawsze mowa jest o tym, jak była nieszczęśliwa i tak dalej, ale nigdy nie wspomina się o lekach. Ale wszyscy sprawcy wielkich strzelanin, sprawca tej ostatniej, w Las Vegas, był na antydepresancie, studenci z Colombine też byli na antydepresancie, i tak dalej, i tak dalej. I ten związek z lekami za każdym razem się powtarza.
Ale, jak mówisz, to naprawdę przerażające, bo tutaj mówimy o zwykłych środkach przeciwbólowych, które ludzie przyjmują na ból głowy. I jeśli to prawda, jeśli zmieniają nasz mózg... A wiele kobiet przyjmuje je raz w miesiącu, biorą je przez 6 dni co miesiąc. Także wiele osób z okresowym czy częstym bólem głowy bierze je cały czas, ludzie z zapaleniem stawów praktycznie żyją na tych lekach. I tak dalej. Widzicie, co się dzieje. Być może zwiększają one naszą skłonność do wszelkiego rodzaju agresji, nie tylko do strzelanin w szkołach, ale także do przemocy domowej, do każdego rodzaju przemocy. W Stanach jest to poza kontrolą. Jest to kolejna przesłanka do stwierdzenia, że praktycznie nie ma czegoś takiego jak zupełnie bezpieczny lek.
Brian Hubbard: To ciekawe, co mówisz o związku z autyzem i ADHD, ponieważ ci sami naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego sprawdzili także, co dzieje się z dzieckiem w łonie matki czy karmionym piersią przy przyjmowaniu tych leków. I znowu odkryli oni związek między matkami, które regularnie przyjmowały leki przeciwbólowe - to przecież bardzo często przyjmowane leki w czasie ciąży. I znaleźli związek między matkami przyjmującymi te leki a autyzmem i ADHD. Jak mówią, nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Jest to szczególnie prawdziwe odnośnie przyjmowania leków, nawet tych, które uważamy za nieszkodliwe, codziennych, dostępnych bez recepty jak zwykłe środki przeciwbólowe.
Lynn McTaggart: Jestem przerażona tym, jakie rodzaje leków podawane są kobietom w ciąży. Powinniśmy byli wyciągnąć nauczkę z talidomidu. A jednak kobietom przepisuje się antydepresanty, robi się szczepienia przeciwko grypie, zachęca do tego szczepienia i innych, ponieważ uważa się, że w ten sposób zaszczepi się także dziecko. Biorą one także środki przeciwbólowe. A przecież wszystko, co przyjmujemy, dociera bezpośrednio do rosnącego dziecka. Nie ma czegoś takiego jak bezpieczny lek i jest to podwójnie prawdziwe w przypadku nienarodzonych dzieci.