Na tropie boreliozy

Borelioza to jedna z tych chorób, których nie życzy się nawet największemu wrogowi. Spowodowana jest zakażeniem bakteriami Borrelia burgdorferi roznoszonymi przez kleszcze. Jedno ukąszenie może prowadzić do wielu bardzo uciążliwych symptomów, do których zaliczamy bóle głowy, przemęczenie, ból mięśni i stawów, problemy z pamięcią, splątanie, zaburzenia snu, napady padaczkowe, niepokój oraz depresję.

14 czerwiec 2016
Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Co więcej, nierozpoznana w porę, borelioza bywa ogromnie trudna w zdiagnozowaniu i leczeniu.

Jednak 38-letnia Wendy Anderson dzięki boreliozie była w stanie odmienić swoje życie na lepsze - a przynajmniej tak widzi sprawę dziś, po 4-letniej walce z chorobą oraz odkryciu kilku skutecznych lekarstw i paru ważnych prawd o sobie samej.

Wszystko zaczęło się pewnego pięknego, słonecznego dnia w Ossett w hrabstwie West Yorkshire. Był to czerwiec 2011 r., a życie Wendy, zawodowej fotografki i matki trójki dzieci, miało niebawem diametralnie się odmienić. Kobieta wróciła właśnie z krótkiego spaceru z psem Charliem, po czym odkryła, że w sierści labradora kryje się kilka kleszczy.

- Wtedy jeszcze kompletnie nie znałam się na kleszczach - wspomina Wendy. - Wyczesałam je po prostu grzebieniem i szybko zapomniałam o całej sprawie.

Dopiero później miała przekonać się, jakie zagrożenie mogą stanowić te niepozorne pajęczaki, i to nie tylko dla czworonogów.

Niepokojące objawy

Najważniejszą przyczyną trudności w diagnostyce i leczeniu boreliozy są niespecyficzne objawy choroby. W 1984 r. dr Joseph Burascano, dyrektor Międzynarodowego Towarzystwa ds. Boreliozy i Chorób z Nią Powiązanych (ILADS), przygotował pierwsze wytyczne w zakresie diagnostyki i leczenia boreliozy. To tam lekarz, który sam cierpiał na tę poważną chorobę, przedstawił wyczerpującą listę symptomów sugerujących jej występowanie. Aby podejrzewać boreliozę, musi pojawić się przynajmniej kilka z poniższych objawów:
• rumień wędrujący
• plamkowa wysypka na dużym obszarze
• obrzmienie gruczołów chłonnych
• ból gardła
• gorączka
• ból spodniej części stóp, szczególnie rano
• ból, opuchlizna i sztywność stawów
• niewytłumaczalny ból pleców
• drżenia twarzy lub innych mięśni
• tzw. splątanie myśli (otępienie)
• blokada słowna, trudności w doborze słownictwa
• problemy z koncentracją
• zmęczenie
• nadwrażliwość na alkohol, światło lub dźwięki
Pełna wersja najnowszych zaleceń dra Burascano z 2008 r. dostępne są w polskiej wersji językowej na stronie internetowej Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę (www.borelioza.org).

Dwa dni po tym incydencie Wendy zauważyła na swojej łydce dziwnie wyglądające zaczerwienienie. Z początku w ogóle nie skojarzyła go z kleszczami na psie, ale znajomy z pracy, który kilka dni wcześniej czytał w lokalnej gazecie artykuł o boreliozie, uświadomił jej, że może być to poważny sygnał ostrzegawczy.

- Powiedział mi, że wygląda to zupełnie tak, jak typowy dla boreliozy rumień w kształcie okręgu, który otacza miejsce ugryzienia przez kleszcza - mówi Wendy. - Gdy sama przeczytałam ten artykuł i zobaczyłam rumień wędrujący na zdjęciu, zrozumiałam, że musiałam zostać pogryziona tego samego dnia co Charlie.

Gdy sprawa stała się jasna, Wendy umówiła się na wizytę do swojego internisty, ale ten z miejsca odrzucił jej teorię

-To nie może być borelioza, bo w Anglii boreliozy nie ma - skwitował. Dopisał po prostu "ukąszenie owada" w jej karcie pacjenta i jak gdyby nigdy nic posłał ją do domu z zapewnieniami, że nic jej nie będzie.

Rumień faktycznie zniknął po 3 tygodniach, a Wendy nie zaprzątała sobie nim więcej głowy. Jednak kilka miesięcy później, około Świąt Bożego Narodzenia, Wendy zachorowała na grypę - a przynajmniej tak jej się wówczas wydawało.

- Czułam się po prostu koszmarnie. Wszystko mnie bolało, byłam zupełnie wyczerpana. A po tej infekcji mój ogólny stan zdrowia zaczął się jeszcze bardziej pogarszać.

W przeciągu dwóch lat Wendy była już przykuta do łóżka.

- Ból był tak silny, że nie dawałam nawet rady podnieść głowy z poduszki. Właściwie funkcjonowałam jak warzywo.

Wendy cierpiała też psychicznie. Brakowało jej słów, w każdym sensie, nie była w stanie pisać ani czytać. Nawet mówienie sprawiało jej ogromne trudności, gdyż była w stanie wiecznego skołowania i splątania.

Doszło do tego, że musiała rozwiązać dotychczas dobrze prosperującą spółkę fotograficzną, którą założyła razem z mężem Simonem 11 lat wcześniej. Wendy zaczęła rozważać nawet samobójstwo. I w tym właśnie momencie zrozumiała, że musi przejść do działania i za wszelką cenę odzyskać zdrowie.

Czas na testy

Wizyty u innych lekarzy nic nie dały, dlatego w "lepsze dni", gdy była w stanie prawie normalnie funkcjonować, Wendy sama zaczęła dochodzić prawdy o swoich objawach. Nie zapomniała bynajmniej o swoich podejrzeniach dotyczących boreliozy, dzięki czemu po dłuższych poszukiwaniach udało jej się natrafić na rzetelną listę typowych dla tej choroby objawów autorstwa doktora Josepha J. Burrascano Jr., jednego z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie.

- Zrozumiałam, że mam prawie wszystkie objawy z listy - wspomina Wendy.

Umówiła się więc na kolejną wizytę u swojego internisty, tym razem uzbrojona w listę doktora Burrascano, aby zażądać testów na boreliozę. Ale lekarz nadal wątpił w jej diagnozę i odmówił wykonania badań.

Wendy musiała złożyć oficjalną skargę, żeby w końcu uzyskać skierowanie na badania, wydane niechętnie i "dla świętego spokoju".

Próbkę krwi Wendy przebadano za pomocą tzw. testu ELISA, czyli testu immunoenzymosorpcyjnego, stosowanego do rozpoznania wczesnych stadiów boreliozy. Po 10 dniach Wendy przeżyła rozczarowanie, gdyż wynik testu był negatywny.

Krótkie śledztwo w internecie wykazało, że test ELISA słynie z nieskuteczności, nawet w połowie przypadków daje bowiem wynik fałszywie negatywny. Mimo że fakt ten jest szczegółowo opisany w literaturze medycznej¹, internista Wendy nie wydawał się tym specjalnie przejęty.

- Miałam wszystkie objawy, miałam charakterystyczny rumień wędrujący, a on i tak powiedział, że nie może nic zrobić, bo przecież w badaniach wyszło, że nie mam boreliozy - żali się Wendy.

Udała się więc na konsultację do lekarza w innej placówce - a potem jeszcze do pięciu kolejnych - ale za każdym razem słyszała to samo. Nikt nie chciał jej leczyć na boreliozę, bo test ELISA dał negatywny wynik. Nic nie zmieniło oficjalne stanowisko brytyjskiego Narodowego Instytutu Zdrowia i Opieki Zdrowotnej, które głosi, że wykonywanie badań nie jest konieczne u pacjentów z tzw. rumieniem wędrującym (jak u Wendy), gdyż jego wystąpienie samo w sobie stanowi doskonałą diagnozę kliniczną².

Nawet lekarz specjalista chorób zakaźnych w Szpitalu Generalnym w Leeds zapewniał ją, że jeśli test da wynik negatywny, to "absolutnie nie może być to borelioza".

Serologiczne badania diagnostyczne

Poszukiwanie boreliozy opiera się na wykrywaniu wytworzonych przez chorego przeciwciał skierowanych przeciwko krętkom BB. Ponieważ pojawiają się one w organizmie po 4-6 tygodniach od kontaktu z kleszczem, testy należy wykonywać dopiero po tym okresie. EUCALB (European Union Concerted Action on Lyme Borreliosis) zaleca dwustopniową diagnostykę boreliozy¹:

Test ELISA - przy zastosowaniu tego testu boreliozę stwierdza się, kiedy ilość przeciwciał w płynie mózgowo- rdzeniowym wynosi powyżej 5 BBU/ml1. Jest to najszybsza i najtańsza metoda diagnostyczna, obarczona jednak największym ryzykiem fałszywego wyniku, który pojawia się nawet w 70% przypadków. ELISA daje wyniki fałszywie pozytywne m.in. dlatego, że identyfikuje przeciwciała globalnie, tzn. bez rozróżnienia ich swoistości.

Test Western Blot - traktowany jest jako sposób eliminowania fałszywie pozytywnych i granicznych wyników testu ELISA². Jest nieco dokładniejszy, ponieważ używa się w nim pojedynczych fragmentów krętka BB (tzw. prążków). Niestety, ten test również nie jest jednoznaczny, ponieważ prążki obecne w krętku BB mogą pochodzić także z innych bakterii.

Wynik pozytywny

Wówczas Wendy doszła do wniosku, że czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce.

Zaczęła więc poszukiwać alternatywnych metod leczenia boreliozy i w ten sposób odkryła specjalną dietę wykluczającą wszelkie cukry, gluten, drożdże i mleko krowie, opierając się zamiast tego na świeżym, ekologicznym pożywieniu, zwłaszcza owocach i warzywach.

Po miesiącu stosowania nowej diety Wendy zauważyła u siebie poprawę.

- Wreszcie byłam w stanie podnieść się rano z łóżka – wspomina.

Podczas prowadzonego na własną rękę śledztwa Wendy natknęła się na Breakspear Medical Group, klinikę w hrabstwie Hertfordshire, specjalizującą się w leczeniu chorób sezonowych, w tym boreliozy. Klinika ta ma w swojej ofercie cały wachlarz precyzyjnych testów na tę chorobę, dlatego też Wendy, po uprzedniej konsultacji z tamtejszym lekarzem, została skierowana na badanie reakcji łańcuchowej polimerazy (PCR), które pozwala wykryć obecność DNA bakterii wywołujących boreliozę.

Próbka krwi Wendy pobrana do badania PCR została przetransportowana do laboratorium IGeneX w Kalifornii, przodującego w  najnowocześniejszych testach wykrywających boreliozę - i w końcu obecność choroby została potwierdzona.

Nareszcie, 4 lata po wystąpieniu rumienia, Wendy otrzymała rzetelną odpowiedź. Jednak lekarze publicznej ochrony zdrowia nadal odchodzili sceptycznie do wyników badań przeprowadzonych prywatnie.

Wendy zaczęła wówczas stosować dietę i inne zalecenia wydane jej w klinice Breakspear. Przepisano jej też lek o nazwie Artesunat oraz kilka suplementów diety, w tym tzw. koci pazur (Uncaria tomentosa), przeciwutleniacz resweratrol, naturalnie występujący w skórce czerwonych winogron, oraz glutation, białko niezbędne organizmowi do samooczyszczania.

Artesunat (pochodna artemizyniny) to składnik aktywny chińskiego zioła Artemisia annua, stosowany powszechnie jako lekarstwo na malarię. Niektórzy eksperci są jednak zdania, że związek ten wykazuje też zdolność leczenia wielu innych chorób, w tym boreliozy.

Wkrótce po tym, jak Wendy rozpoczęła terapię, duża część nękających ją objawów zniknęła, przede wszystkim nocne poty, zawroty głowy i dezorientacja, czyli symptomy kojarzone często z babeszjozą - chorobą wywoływaną przez podobnego do malarii pierwotniaka często towarzyszącego boreliozie i również przenoszonego przez kleszcze.

Pewne badanie laboratoryjne wykazało, że Artesunat skutecznie hamuje również rozwój tego właśnie pierwotniaka, dlatego też może okazać się pomocny w leczeniu babeszjozy³.

Właściwa częstotliwość

W dużej mierze Wendy zawdzięcza swój powrót do zdrowia biorezonansowi, a konkretniej terapeutce Sarah Bainbridge z ośrodka Life Waves Practice w Whitby w hrabstwie North Yorkshire. Biorezonans wykorzystuje pewien rodzaj leczniczej energii, opierając się na założeniu, że komórki ciała komunikują się ze sobą poprzez wibracje w polu elektromagnetycznym o specyficznej częstotliwości (teoria ta spotkała się z poparciem wielu szanowanych biologów i fizyków). Gdy wysunięto hipotezę, że owe wibracje mogą znaleźć zastosowanie w diagnostyce, wyprodukowano wiele przyrządów mających na celu wykrywanie i leczenie chorób.

Terapię biorezonansem wykonuje się za pomocą urządzenia, które ma mierzyć aktywność elektryczną organizmu i w ten sposób identyfikować wszelkie anomalie przyporządkowane jednostkom chorobowym. Jednocześnie maszyna wytwarza uzupełniającą falę elektromagnetyczną o odpowiedniej częstotliwości i wysyła ją z powrotem do organizmu pacjenta. Fala ta neutralizuje "chorą" falę emitowaną przez komórki pacjenta, eliminując w ten sposób jej źródło.

Biorezonans bywa nierzadko dyskredytowany i nazywany pseudonauką, jednak wiele badań daje podstawę sądzić, że metoda ta jest rzeczywiście skuteczna w przeciwdziałaniu wielu schorzeniom reumatycznym i oddechowym oraz w niwelowaniu bólu3. Pewne badanie przeprowadzone w Rosji, gdzie biorezonans jest bardzo popularny, wykazało, że w połączeniu z leczeniem konwencjonalnym biorezonans był skuteczny w leczeniu 94% przypadków choroby zwyrodnieniowej kolana, w porównaniu do 58% skuteczności samej terapii konwencjonalnej4.

Skuteczne leczenie

Stan zdrowia Wendy znacznie się polepszył, ale wciąż cierpiała z powodu bólu w całym ciele. W końcu zdecydowała się poprosić o pomoc sąsiadkę o imieniu Olwen, pielęgniarkę z wykształcenia, która prowadziła okoliczną klinikę leczenia bólu.

Olwen zastosowała u Wendy terapię laserem Scalar Wave, w którym wykorzystano technologię niskoenergetycznego ("zimnego") lasera oraz fale elektromagnetyczne. Jakimś cudem terapia zadziałała.

- Trzeciego dnia cały ból zniknął jak ręką odjął - mówi Wendy. – To było niesamowite.

Wendy jest zdania, że terapia laserowa wyleczyła ją również z palpitacji serca i innych dolegliwości ze strony układu krążenia, które jej doskwierały. Posługiwała się ręcznym aparatem EKG, aby obserwować wszelkie nieregularności w pracy swojego mięśnia sercowego, dlatego też od razu zauważyła, że dolegliwości zniknęły po rozpoczęciu terapii laserem.

Zainwestowała więc we własny laser Scalar Wave, który stosuje teraz za każdym razem, gdy jakieś symptomy powrócą - i na sobie, i na swoim psie Charliem.

Dzięki Olwen Wendy dowiedziała się też o terapii biorezonansem, którą wkrótce potem zaczęła stosować średnio raz w miesiącu.

- Siedzę sobie po prostu w fotelu, podłączona do maszyny od biorezonansu, a terapeutka jest w stanie dokładnie stwierdzić, gdzie w moim organizmie czai się jaka bakteria, i to wyłącznie dzięki wibracji fal elektromagnetycznych o odpowiedniej częstotliwości. I właśnie te wibracje atakują bakterie, co jest znacznie bardziej precyzyjne niż laser Scalar Wave.

- Przy każdej comiesięcznej wizycie terapeutka pracuje nad innym narządem wewnętrznym, a ja za każdym razem czuję się coraz lepiej.

Powrót do równowagi

Istnieje jednak jeszcze jeden rodzaj terapii, który Wendy uważa za kluczowy dla swojego powrotu do zdrowia. Mowa tu o homeopatii. Mimo że pozostałe metody lecznicze pozwoliły jej pozbyć się objawów dręczących ją przez całe lata, nie poradziły sobie z pewnymi zaburzeniami równowagi w obrębie jej organizmu. Borykała się bowiem z powracającą infekcją drożdżakami Candida, którą zwalczyły dopiero Rhus Tox oraz Bryonia, lekarstwa przepisane przez homeopatę.

Efekty były tak spektakularne, że Wendy postanowiła sama szkolić się w dziedzinie homeopatii, aby pomagać sobie oraz innym.

Wendy ocenia obecnie, że udało jej się wyleczyć z boreliozy w 99%. Postrzega też całe doświadczenie jako coś pozytywnego, dzięki niemu odkryła bowiem, że ma talent do poszukiwań i badań, a dziś uczy się zawodu prywatnego detektywa, którym ma zamiar zajmować się obok homeopatii.

- Ta cała przygoda to była prawdziwa jazda bez trzymanki, ale dzięki niej odszukałam swoją biologiczną mamę, odkryłam w sobie nowe talenty i znalazłam nową ścieżkę kariery - mówi.

To niesamowite, co można odkryć przy odrobinie wysiłku.

Kleszcz

 Flickr.com

Spór o leczenie

Choć powszechnie stosowaną metodą leczenia boreliozy jest antybiotykoterapia, eksperci nie doszli do porozumienia co do jej optymalnej długości. Zgodnie z wytycznymi EUCALB (European Union Concerted Action on Lyme borreliosis) powinna ona trwać 10-30 dni, przy czym badania sugerują, że jej wydłużenie nie zwiększa efektywności leczenia, a krótsza terapia niesie mniejsze potencjalne ryzyko generowania bakterii opornych¹.

Kontrowersje dotyczą jednak przede wszystkim leczenia późnych postaci boreliozy i tzw. zespołu poboreliozowego (Post Lyme Syndrom PLS). Przewlekłe zakażenie BB powoduje przewlekły ból, zaburzenia poznawcze i zmęczenie, utrzymujące się mimo zabicia krętków antybiotykiem². Według Amerykańskiej Akademii Neurologii chorzy z rozpoznanym PLS nie reagują poprawą na kolejne dawki antybiotyku. Innego zdania są eksperci z ILADS, zdaniem których borelioza wymaga długotrwałej, nawet kilkumiesięcznej terapii. Podkreślają oni, że terapia musi uwzględniać koinfekcje i objawy PLS. Oprócz leczenia wspomagającego, obejmującego leki przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwdepresyjne, mowa tu o diecie bogatej w kwasy omega-6 i omega-3, koenzym Q10,witaminę B i magnez.

W przypadku dolegliwości ze strony stawów, ale i towarzyszące chorobie zmęczenie, ważne są także rehabilitacja i fizykoterapia, które pomogą uwolnić pacjenta od bólów i kurczu mięśni poprzez masaże i nagrzewanie, zwiększając zakres ruchów i likwidując zesztywnienie³.

W kleszczach choroby

Tradycyjnie borelioza definiowana jest jako choroba zakaźna wywoływana przez krętki Borrelia burgdorferi (BB). Jednak zdaniem dra Josepha Burrascano należy myśleć o niej jako o chorobie wynikającej z ukąszenia kleszcza - ta szersza definicja obejmuje zakażenie nie tylko BB, ale i innymi patogenami przenoszonymi przez kleszcze.

Borelioza z Lyme przebiega w dwóch fazach: wczesnej (stadium zakażenia ograniczonego i rozsianego) oraz późnej (stadium zakażenia przewlekłego)¹. Pierwszym objawem zakażenia BB jest rumień wędrujący, który pojawia się po okresie wylęgania trwającym 3-32 dni. Niestety, nawet w 1/3 przypadków rumień w ogóle się nie ujawnia, a krętki BB wnikają do węzłów chłonnych lub za pośrednictwem krwi przenoszą się do różnych narządów (stawów, mózgu, siatkówki czy mięśni².

W fazie zakażenia przewlekłego pojawiają się zmiany narządowe o charakterze neurologicznym lub reumatologicznym. Jako dominujące objawy wymienia się zmęczenie, bóle kostno-mięśniowe oraz zaburzenia funkcji poznawczych³, utrzymujące się ponad 12 miesięcy.

W leczeniu choroby kluczowy jest pierwszy jej etap, ponieważ brak skutecznej diagnostyki i wdrożenia terapii powodują, że infekcja przejdzie w niezwykle trudną do kontrolowania postać przewlekłą. Niestety na świecie właściwie rozpoznaje się zaledwie 1 na 7 przypadków boreliozy4. Wynika to w głównej mierze z niespecyficznych objawów choroby i niejednoznacznych badań diagnostycznych. Medycyna nie dysponuje testem, który z całą pewnością potwierdziłby boreliozę lub zaprzeczył jej wystąpieniu. Dlatego diagnozę stawia się w oparciu o stan kliniczny pacjenta (objawy sugerujące chorobę), dane z wywiadu i badania serologiczne.

Nie takie pieskie życie

Charlie, czekoladowy labrador Wendy, doświadczył zupełnie innego traktowania niż jego właścicielka. Po tym, jak u psa wystąpiły ataki padaczkowe i inne symptomy zwiastujące boreliozę, właścicielka zabrała go do weterynarza, który od razu wykonał badania pod kątem tej choroby. Testy dały negatywny wynik, ale weterynarz zdawał sobie sprawę z ich notorycznej zawodności, dlatego też przepisał zwierzęciu odpowiednie antybiotyki (jest to też standardowe leczenie u ludzi).

- Wyszło na to, że mój pies był leczony o wiele lepiej niż ja! - mówi Wendy.

Stan Charliego znacznie się poprawił, ale Wendy dodatkowo leczyła go za pomocą homeopatii oraz lasera Scalar Wave.

Pewnie dzięki szybkiej reakcji weterynarza - którego nie zmylił fakt, że u psów choroba pojawia się nawet rzadziej niż u ludzi - u Charliego choroba przebiegła znacznie łagodniej niż u Wendy i do dzisiaj pies cieszy się doskonałym zdrowiem.

Tymczasem oficjalna medycyna przez ostatnie 20 lat nie poczyniła właściwie żadnych postępów w leczeniu i rozpoznawaniu boreliozy, mimo że co roku w Wielkiej Brytanii przybywa 3 tys. zarażonych. Natomiast organizacja charytatywna Lyme Disease Action szacuje, że faktycznych przypadków może być jeszcze więcej niż zakładają oficjalne statystyki5.

Również w Polsce rzeczywista liczba chorych nie do końca jest znana. Oficjalne dane Państwowego Zakładu Higieny mówią o ok. 12-14 tys. nowych zachorowań rocznie, jednak zdaniem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę ta liczba to dopiero wierzchołek góry lodowej. Trzeba pamiętać choćby o tym, że borelioza trwa bardzo długo, zatem liczbę nowych zgłoszeń trzeba zawsze mnożyć przez co najmniej kilka lat. Okaże się wtedy, że z powodu choroby z Lime cierpi kilkaset tysięcy Polaków, a wielu innych - tak jak Wendy - nadal nie doczekało się prawidłowej diagnozy i wdrożenia leczenia.

Co więcej, zdaniem niektórych polskie regulacje prawne pozostają daleko w tyle w porównaniu do tych światowych. W 2013 r. Judith Albertat, przewodnicząca stowarzyszenia Lyme Sans Frontières (Borelioza Bez Granic), wystosowała apel do polityków, aby wreszcie zajęli się milionami pacjentów, którzy - często o tym nie wiedząc - są dotknięci boreliozą i pozostawieni całkowicie sami sobie. Albertat powołuje się na kanadyjską ustawę z 2012 r., której autorzy szacują, że już za 4 lata nawet 80% populacji będzie narażone na boreliozę.

Biorąc pod uwagę fakt, że praktycznie cały teren Polski jest rejonem endemicznym dla roznoszących chorobę kleszczy, możemy spodziewać się podobnego ryzyka.

Bibliografia

  1. Pol. Arch. Med. Wewn., 2008; 118: 314-317
  2. Przew. Lek., 2001; 68: 86-89
  3. Forsch Komplementmed, 2014; 21: 239–45
  4. Ter Arkh, 2000; 72: 50–3
  5. http://goo.gl/Hspl2d
Wczytaj więcej
Nasze magazyny