Już od wielu dziesięcioleci wpaja się nam, że koniecznie musimy ograniczyć ilość soli spożywanej wraz z posiłkami. Jak tłumaczą profesorowie medycyny, sól podnosi ciśnienie krwi, a nadciśnienie tętnicze prowadzi do chorób serca, udarów i zawałów.
Sól - a konkretniej chlorek sodu, czyli najzwyklejsza sól kuchenna - stanowi główne źródło sodu w naszej diecie, tym samym odpowiada więc za kontrolowanie gospodarki wodno-elektrolitowej organizmu. Zbyt duża jej ilość powoduje zatrzymanie wody w organizmie, co podwyższa ciśnienie wywierane przez krew na ściany naczyń krwionośnych. W ten właśnie sposób rozwija się nadciśnienie tętnicze - a przynajmniej tak głosi oficjalnie przyjęta teoria.
Zalecana dzienna dawka soli wynosi 6 g, czyli jedną łyżeczkę. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) radzi natomiast, by jeść 5 g dziennie, zaś organizacje zdrowotne w Finlandii optują za 3 g, a te w Kanadzie zezwalają na jedynie 2,3 g soli na dobę. Tymczasem wielu z nas pochłania mniej więcej 8 g chlorku sodu dziennie, z czego znakomita większość pochodzi z produktów przetwarzanych przemysłowo.
Sól nierafinowana
Problem nie tkwi wcale w ilości spożywanej soli, ale w jej rodzaju - tłumaczy dr David Brownstein, autor poradnika "Salt Your Way To Health" ("Słona ścieżka zdrowia") i dyrektor kliniki Center for Holistic Medicine w amerykańskim mieście Michigan. Większość ludzi kupuje sól rafinowaną, pozbawioną prawie wszystkich korzystnych minerałów. Sól kuchenna zawiera bowiem przede wszystkim sód i chlor oraz niewielką ilość jodu zapobiegającego powstawaniu wola (powiększonego gruczołu tarczowego).
Dr Brownstein argumentuje, że dla porównania sól nierafinowana zawiera ok. 80 różnych minerałów śladowych, pozwalających zrównoważyć funkcjonowanie gruczołów, oczyścić organizm z toksyn, podnieść poziom pH (tj. zmienić odczyn z kwaśnego na bardziej alkaliczny), poprawić gospodarkę lipidową, zmniejszyć ciśnienie krwi i poziom insuliny oraz zapobiegać bólom i skurczom mięśni.
Jak rozpoznać sól nierafinowaną? Na pewno nie jest to po prostu sól morska, jaką można dziś dostać w każdym lepiej zaopatrzonym sklepie. Wielu producentów soli rafinowanej zamieszcza taki opis na etykiecie, jest on jednak zwodniczy, gdyż cała sól na ziemi miała swój początek w morzu.
Sól nierafinowana zawiera owe 80 minerałów, a zatem informacja na ten temat powinna znaleźć się na etykiecie. Minerały te nadają jej charakterystyczny kolor, wyraźnie odmienny od śnieżnobiałej zwykłej soli kuchennej. Niektóre odmiany przybierają barwę szarawą, inne są czerwonawe, zależnie od specyficznego składu. Sól nierafinowana zawsze jest gruboziarnista, nie da się więc wysypać jej z solniczki.
Gdyby ludzkości udało się ograniczyć spożycie soli do zalecanego poziomu, wśród pacjentów z nadciśnieniem zdarzałoby się o 14% mniej zgonów wywołanych udarem mózgu i o 9% mniej z powodu choroby niedokrwiennej serca (u pacjentów z prawidłowym ciśnieniem liczby te wynosiłyby odpowiednio 6% i 4%). Oznacza to, że liczba zgonów wywołanych chorobami serca na całym świecie spadłaby o 2,6 mln1.
Jak głosi międzynarodowa organizacja lobbingowa World Action on Salt and Health (WASH), zrzeszająca ekspertów z całego świata, ilość spożywanego przez nas chlorku sodu ma największy wpływ na poziom ciśnienia tętniczego, wyraźnie przewyższając takie czynniki jak aktywność fizyczna czy dieta bogata w owoce i warzywa.
Brytyjska grupa prozdrowotna Public Health England jest w swoich poglądach równie zdecydowana. W najświeższym raporcie dotyczącym soli w diecie jej przedstawiciele ogłosili bowiem, że "istnieje niezaprzeczalny związek między ilością soli spożywanej w diecie a ryzykiem rozwoju nadciśnienia tętniczego".
Mało soli, dużo zgonów
Jednak przez ostatnie 20 lat badacze poczynili pewne obserwacje, które przeczą przyjętej teorii. Najnowsze odkrycia pochodzą z McMaster University w Kanadzie, gdzie grupa naukowców wzięła pod lupę stan zdrowia oraz dietę ponad 130 tys. dorosłych w wieku 55 lat, spośród których ponad 63 tys. miało nadciśnienie tętnicze. Badacze ustalili, iż u pacjentów o najniższym poziomie sodu wydalanego wraz z moczem, a więc poniżej 3 g dziennie, częściej dochodziło do zawałów i udarów (śmiertelnych i nie) niż u pacjentów wydalających większe ilości soli2.
Prawidłowość tę dało się dostrzec niezależnie od tego, czy dana osoba już wcześniej borykała się z nadciśnieniem. Specjaliści ostrzegają, że ograniczenie soli przyjmowanej z pożywieniem mogłoby wywołać niespodziewane problemy zdrowotne.
- Ciśnienie tętnicze rzeczywiście nieznacznie spada w wyniku przyjmowania mniejszych ilości sodu niż zazwyczaj, daje to jednak również szereg innych efektów - mówi kierujący badaniem dr Andrew Mente. - Zaliczamy do nich podwyższenie poziomu pewnych hormonów, co koniec końców może przynieść więcej szkody niż pożytku. Najważniejsze nie jest zatem pytanie, czy ograniczenie soli zmniejszy ciśnienie, ale czy poprawi stan zdrowia.
Ta rzekoma anomalia dała się zaobserwować całe lata wcześniej w toku przeprowadzonego w 1984 r. w Stanach Zjednoczonych narodowego sondażu nt. zdrowia i żywienia (NHANES). Badacze dostrzegli wówczas, że ludzie o zbyt niskim poziomie minerałów we krwi - zwłaszcza pochodzących z soli wapnia, potasu i magnezu - znacznie częściej mają nadciśnienie tętnicze.
Zdumieni powyższymi odkryciami naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis przyjrzeli się nowszym danym zebranym przez NHANES III (ponad 10 tys. uczestników) oraz NHANES IV (2 311 uczestników). Ku ich zaskoczeniu wynik się powtórzył. Pacjenci przyjmujący z posiłkami niewiele minerałów częściej chorowali na nadciśnienie, zwłaszcza na izolowane nadciśnienie skurczowe (oznaczane przez pierwszą liczbę na pomiarze, czyli podczas skurczu mięśnia sercowego)3.
Z biegiem lat zjawisko to zaobserwowali też naukowcy z innych ośrodków. Nowojorscy badacze z Albert Einstein College of Medicine, śledząc stan zdrowia niemal 3 tys. ludzi z łagodnym bądź umiarkowanym nadciśnieniem tętniczym, odkryli, iż u osób z najniższym poziomem sodu, zwłaszcza mężczyzn, występuje ponad czterokrotnie wyższe ryzyko zawału serca niż u osób z większą ilością sodu we krwi4.
Więcej szkody niż pożytku
Badacze z Katolickiego Uniwersytetu w Lowanium w Belgii poszli o krok dalej, kwestionują bowiem zalecenia ekspertów, by ograniczyć ilość spożywanej soli, i przekonują, że raczej nam to szkodzi niż przynosi korzyść. Przez prawie 8 lat obserwowali oni stan zdrowia ponad 3 600 dorosłych pacjentów. Z początku nikt z uczestników nie chorował na serce, a ponad 2 tys. cieszyło się prawidłowym ciśnieniem krwi. W toku badania zmarło 50 pacjentów z niskim poziomem sodu w moczu i 24 z grupy o średnim poziomie sodu, zaś spośród osób z wysokim poziomem sodu zmarło 10.
Podaj sól, czyli narodziny teorii
Koncepcję, że sól ma związek z ciśnieniem krwi, ukuto w 1904 r., by zaledwie 3 lata później ją odrzucić. Przez kolejne 40 lat wyniki badań wskazywały to w jedną, to w drugą stronę, aż w końcu dr Wallace Kempner, badacz z amerykańskiego Duke University, zaczął leczyć swych pacjentów z nadciśnieniem za pomocą diety niskosodowej.
Jednak dopiero dr Lewis Dahl, lekarz związany z Brookhaven National Laboratory w Nowym Jorku, nadał teorii rozgłos. Prowadził on badania na różnorodnych grupach reprezentacyjnych, dzięki czemu zauważył, iż nadciśnienie tętnicze występuje często u osób przyjmujących duże ilości soli, jest natomiast rzadkie w populacjach spożywających tę przyprawę w małych ilościach.
Na tym etapie była to jedynie obserwacja, dr Dahl przetestował więc swoją teorię w toku niezliczonych eksperymentów na szczurach. Z biegiem lat udało mu się wyhodować szczury wrażliwe na sól oraz na nią oporne, wyjątkowo użyteczne w eksperymentach. Wykazał ponadto, że nadciśnienie można obniżyć u szczurów nadwrażliwych na sól poprzez podanie im potasu - terapię tę stosuje się po dziś dzień u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym.
Co więcej, zgony wywołane chorobami serca zdarzały się najczęściej w grupie o najniższym poziomie sodu, zaś między nadciśnieniem tętniczym a zawyżoną zawartością sodu spożywanego wraz z posiłkami nie zaobserwowano żadnej zależności.
- Wyniki naszych badań obaliły komputerowy model przewidujący zredukowanie liczby zgonów oraz kosztów związanych z leczeniem chorób serca, jakie miałoby rzekomo zaistnieć po ograniczeniu spożywanej soli - komentuje prowadząca badanie prof. Katarzyna Stolarz-Skrzypek5.
Eksperci z belgijskiego uniwersytetu stawiają sprawę jasno: jakikolwiek związek między zmniejszonym spożyciem soli a liczbą ocalonych pacjentów ma charakter wyłącznie szacunkowy. Istnieją liczne czynniki biologiczne, które sprawiają, że przyjmowanie bardzo małych ilości soli może dać efekt odwrotny od zamierzonego, a nawet stanowić zagrożenie dla zdrowia:
Bibliografia
- J Hum Hypertens, 2002; 16: 761–70
- Lancet, 2016; doi: 10.1016/SO140-6736(16)30467-6
- Am J Hypertens, 2005; 18 [2 Pt 1]: 261–9
- Hypertension, 1995; 25: 1144–52
- JAMA, 2011; 305: 1777–85
- Hypertension, 2014; 64: 1384–7
- http://goo.gl/4iAQEu
1. Gdy jemy zbyt mało soli - bogatej w minerały niezbędne dla prawidłowego stanu kości, mięśni oraz układu immunologicznego - organizm wydziela enzym reninę oraz hormon aldosteron, które podwyższają ciśnienie krwi. Tłumaczyłoby to występowanie pozornej anomalii w postaci nadciśnienia u osób spożywających najmniejsze ilości soli.
2. Nerki kontrolują ilość wydalanego sodu odpowiednio do ilości dostarczonej z pożywieniem, dlatego też nie sposób wyznaczyć jednoznacznej zależności między ilością spożywanej soli a jej zawartością w organizmie. Wyjaśnia to, dlaczego u różnych ludzi występują różne reakcje na ograniczenie przyjmowanej soli - u niektórych ciśnienie się normuje, podczas gdy u innych niebezpiecznie rośnie.
3. Ograniczenie soli w diecie zwiększa insulinooporność stanowiącą preludium do cukrzycy typu 2 i chorób serca. Badanie na niemal 400 pacjentach z nadciśnieniem tętniczym wykazało, że u osób ograniczających dzienne spożycie soli poziom glukozy we krwi oraz insuliny podwyższył się w porównaniu z osobami przyjmującymi znaczne ilości soli6.
Niektórzy naukowcy z Albert Einstein College of Medicine wierzą, że prawdy dowiemy się dopiero wtedy, gdy uda się przeprowadzić zakrojone na szeroką skalę kliniczne badanie kontrolne. Pozwoliłoby ono zaobserwować, jak osoby na diecie niskosodowej radzą sobie na przestrzeni lat, lecz niestety byłoby zbyt kosztowne. Jak podsumowuje sprawę Hillel Cohen, jeden z badaczy, póki co pozostają nam obietnice poprawy zdrowia oparte na "wątpliwych przesłankach naukowych" oraz "zuchwałych domysłach"7.
Bryan Hubbard