Choć wolimy wyobrażać sobie samych siebie jako całkowicie niezależnych i samowystarczalnych, najnowsze odkrycia wykazują, że ludzie są biologicznie i psychologicznie podatni na przywiązanie w sposób, który zdecydowanie uzależnia ich od bliskich i sprawia, że stają się szczególnie bezradni w kwestii regulacji wzajemnej autonomii2. Ktokolwiek wymyślił wyrażenie „spłonąć z miłości”, dobrze wiedział, o czym mówi. Ponieważ mózg rejestruje odrzucenie w tym samym obszarze, w którym wyzwalany jest fizyczny ból, wczesnej fazie rozstania często towarzyszy podwyższenie temperatury ciała. Może to powodować odczucie płonącej skóry z niepokojącymi dolegliwościami bólowymi o różnym nasileniu, przerażająco szybkim bądź nieprawidłowym tętnem oraz zalewem hormonów stresu – kortyzolu i adrenaliny. Te ostatnie mogą wywoływać bezsenność, brak apetytu i nadmierną czujność, jak również osłabienie układu odpornościowego1.
Wpływ rozstania na zdrowie
Koniec związku może być dla niektórych nie mniej traumatyczny niż amputacja i wprowadzać w stan fizycznego i emocjonalnego chaosu. Dr Judith Herman, psychiatra z Harvardzkiej Szkoły Medycznej, uznaje „przerwanie przywiązania” za jeden z poważniejszych wstrząsów – postawiła je na równi ze śmiercią członka rodziny. Badania rzeczywiście wykazują, że w czasie bolesnego rozstania ścieżki mózgowe imitują te występujące u osób zmagających się ze zgonem ukochanej osoby3.
Podczas swojego niedawnego wystąpienia dr Helen Fisher, antropolog biologii i starszy pracownik naukowy Instytutu Kinseya na Uniwersytecie Indiany, opisała ironię tego, co dzieje się w ludzkich mózgach po odtrąceniu przez ukochaną osobę. Dokładnie ta część narządu, która uaktywnia się przy pierwszym zakochaniu, staje się jeszcze bardziej czynna przy odrzuceniu. Zamiast pozwolić człowiekowi na rozsądne postępowanie i skierowanie uwagi na rozpoczęcie nowego życia, umysł właściwie nasila pożądanie w stosunku do osoby, którą traci, wikłając go w szaleńczy stan pragnienia, chęci i tęsknoty.
Prof. Semir Zeki z Laboratorium Neurobiologii Wellcome przy University College London opisał nienawiść jako „namiętność równie interesującą, co miłość”. Jego badania demonstrują, jak nienawiść dzieli z romantyczną miłością co najmniej 2 obwody mózgowe, co czyni człowieka biologicznie podatnym na utrzymywanie łączności z byłym partnerem przez intensywne uczucia pogardy i obrzydzenia przez długi czas po oddaniu mu kluczy do mieszkania4.
Nieustanna walka, osobista lub w ramach systemu prawnego, to jeden ze sposobów na utrzymywanie więzi par, choć potencjalnie kosztowny. Bywa, że dwoje ludzi rozpaczliwie potrzebuje uzdrowienia emocji, a zamiast tego szkodzi sobie, przy okazji niszcząc swoje układy odpornościowe. Badanie przeprowadzone na Kolegium Medycznym Uniwersytetu Stanowego Ohio dowiodło, że po kłótni, do której doszło w wyniku sporu, fizyczne rany goją się o 60% dłużej5. Dr Luis Cozolino z Uniwersytetu Pepperdine twierdzi, że mózg ma tylko jeden główny cel: zapewnienie człowiekowi przetrwania. W jego świecie lepiej jest stworzyć negatywne połączenie niż doświadczyć egzystencjalnej śmierci z powodu braku jakiejkolwiek więzi.
Jak działa mózg podczas rozstania?
A zatem nawet jeśli w głębi serca czujemy, że odpuszczenie to właściwe zachowanie, nasze mózgi będą w nieskończoność kontynuowały rozmyślania, planowanie i zgryzotę dotyczące każdej małej urazy i rany. Tylko po to, by utrzymać więź z kimś, komu może już nie zależeć na więzi z nami. Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo zrozumieć, dlaczego tak wielu ludzi źle się zachowuje, kiedy miłość wygasa.
W swojej książce pt. „Inteligencja emocjonalna” (wydawnictwo Media Rodzina, 2016) Daniel Goleman wyjaśnia, co się dzieje, gdy w przypadku zagrażających życiu zdarzeń kontrolę nad człowiekiem przejmuje reaktywny obszar mózgu. Jako tego typu przypadek postrzega on właśnie rozstanie. Kiedy uruchamiają się dzwonki alarmowe, pilne komunikaty inicjują wydzielanie hormonów biorących udział w reakcji „walcz lub uciekaj”, które mobilizują do działania, zanim uruchomi się racjonalne myślenie. Radykalnie ograniczony rozsądek, który może uczynić człowieka niezdolnym do właściwej oceny konsekwencji, sprawia, że ma on naturalną skłonność do niewłaściwych zachowań bez wyrzutów sumienia lub reakcji pozbawionych odniesienia do normalnych moralnych uwarunkowań.
Przeanalizujmy przypadek Tani, której dni mijają na badaniach statystycznych powszechnie znanych testów psychologicznych w dużym ośrodku akademickim. W następstwie romansu jej męża, który doprowadził do jego odejścia, wykorzystała swój analityczny umysł do odgadnięcia hasła do jego skrzynki e-mailowej i zaczęła obsesyjnie śledzić go w sieci. Za wszelką cenę chciała zrozumieć, jak do tego doszło. Kiedy opisywała te wydarzenia, powiedziała, że kompletnie straciła poczucie wewnętrznego kompasu i czuła się niezdolna do uporania się z emocjami. A te zmuszały ją do tego, by każdej nocy godzinami siedziała przy komputerze i w kółko czytała maile byłego męża – aktualne i z przeszłości. Bolesne opuszczenie przez ukochaną osobę może powodować stan niewielkiego przytłoczenia i utraty poczucia kontroli, ale również zalanie potężnymi emocjami, prowadzącymi do „samoleczenia” alkoholem, narkotykami, przygodnym seksem lub kompulsywnymi zakupami.
Metody radzenia sobie z nieszczęśliwym rozpadem związku
Nazywanie uczuć
Jedną z metod na złagodzenie tych trudnych emocji w zdrowszy sposób jest zaskakująco prosta praktyka – nazywanie własnych emocji. Psycholog społeczny dr Matthew Lieberman z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles był głównym autorem badania, w ramach którego on i jego współpracownicy prześwietlali mózgi 30 osób. Uczestnikom pokazywano zdjęcia twarzy wyrażających silne emocje, takie jak smutek i rozpacz. Początkowo w mózgach ochotników gwałtownie wzrosła aktywność w obrębie ciała migdałowatego – obszaru związanego ze strachem, paniką i innymi intensywnymi emocjami. Kiedy jednak uczestnicy byli w stanie opisać wyraz twarzy, który oglądali, np. słowem „gniew”, aktywność ta znacząco się zmniejszała6.
Dr Lieberman wysnuł wniosek, że zdolność do określania emocji „wydaje się redukować reakcję na podstawowych emocjonalnych obwodach mózgowych, a zamiast tego rozświetla część mózgu kontrolującą odruchy”. Najwyraźniej prosty akt oceny wszystkich pojawiających się uczuć, zwany przez psychologów etykietowaniem, obniża pobudzenie i może przywrócić człowiekowi kontrolę nad jego życiem. Należy zadać sobie pytanie: „co czuję?”, a następnie nazywać jedno uczucie po drugim i poświęcić kilka chwil po prostu na obecność w tym doświadczeniu, bez próby zmiany go.
We wszystkich przypadkach pokonywania traumy potrzebne jest opowiedzenie własnej historii – powtarzanie jej raz za razem, mozolna próba splecenia w spójną całość fragmentarycznych i niepasujących do siebie kawałków pamięci i informacji. Rozmyślanie nad wszystkimi przeoczonymi subtelnymi wskazówkami i decydującymi błędami, które się popełniło, będzie próbą wykreowania opowieści o rozstaniu, z którą można żyć. W przypadku większości ludzi jest ona snuta z perspektywy ofiary i wypełniona przypadkami niezrozumienia, znęcania się, poniżania czy niesprawiedliwego traktowania. Jednakże dopóki człowiek skupia uwagę na niegodziwych, niemoralnych czy złych zachowaniach byłego partnera, nie dostrzeże prawdopodobieństwa tego, że sam również może być odpowiedzialny za to, co się wydarzyło.
Odzyskiwanie siły
Oto kilka pytań, które wspomagają postrzeganie siebie w taki sposób, by uniknąć popełniania w przyszłości tych samych błędów. Należy zadać sobie pytania:
- „W jaki sposób pozbyłam/pozbyłem się w tym związku mojej siły?”,
- „Co mnie do tego skłoniło?”,
- „Co mogę zrobić teraz w celu jej odzyskania?”.
Psycholodzy mają nowe określenie na długotrwałe, jątrzące się rozżalenie: zespół zgorzknienia pourazowego (ang. post-traumatic embitterment disorder, PTED). Obecnie jest on uznawany za poważne zagrożenie zdrowotne, zwiastujące m.in. nadciśnienie tętnicze, osłabienie układu odpornościowego, problemy sercowo-naczyniowe, a także niepożądane zmiany metaboliczne. Dane, według których negatywne stany umysłu powodują problemy z sercem, są po prostu zdumiewające. Zostały potwierdzone tak, jak to, że palenie szkodzi, a skala wpływu jest taka sama – mówi dr Charles Raison, profesor nadzwyczajny psychiatrii w Szkole Medycznej Uniwersytetu Emory7.
Praktyka wybaczania
Wybaczenie to nie tyle uczucie, ile decyzja podejmowana na poziomie najsilniejszych i najmądrzejszych części osobowości. Kiedy człowiek czyni takie postanowienie, zaczyna neutralizować i łagodzić negatywną sytuację, w jakiej się znalazł, zapoczątkowując proces przejmowania kontroli nad własnym przeznaczeniem i zdrowiem8. Cel świadomego rozstawania to niekoniecznie oddanie sprawiedliwości, zdobycie rekompensaty czy też obrona własnych racji. Celem świadomego rozstawania jest po prostu wolność. A to jest dobre również dla naszego ciała.
Katherine Woodward Thomas, licencjonowana terapeutka małżeńska, autorka książki pt. „Conscious Uncoupling: 5 Steps to Living Happy Even After” (wydanie anglojęzyczne), opracowała proces świadomego rozstawania. Aby uzyskać więcej informacji na temat jej programów, odwiedź stronę www.KatherineWoodwardThomas.com.
- Nat Rev Neurosci, 2012; 13: 421034; Am J Psychiatry, 2004; 161: 2245-56
- Soc Cogn Affect Neurosci, 2017; 12: 1072-82; Front Hum Neurosci, 2014; 8: 74
- J Neurophysiol 2010; 104: 51-60
- PLoS One, 2008; 3: e3556
- Arch Gen Psychiatry, 2005; 62: 1377-84
- Psychol Sci, 2007; 18: 421-8
- Curr Cardiol Rep, 2016; 18: 106; J Clin Neurosci, 2018; 47: 1-5
- Ann Behav Med, 2016; 50: 727-35; J Behav Med, 2003; 26: 373-93