Z przeprowadzonego w lutym 2017 r. sondażu Agencji Badań Rynku i Opinii SW Research wynika, że do zażywania suplementów diety przyznaje się 72% Polaków, z czego prawie połowa (48%) stosuje je regularnie1. Nie inaczej jest z lekami - Polacy niezmiennie plasują się w czołówce narodów przyjmujących największe ilości środków dostępnych bez recepty (OTC). Równie imponujące są finansowe efekty tego zjawiska: w 2016 r. wartość sprzedaży suplementów diety w naszym kraju zwiększyła się do 3,5 mld zł, a w 2017 r. wzrosła do ponad 4 mld zł. Przemysł farmaceutyczny kwitnie. Moda czy metoda? Tych danych nie można oceniać jednoznacznie. Polacy coraz bardziej interesują się własnym zdrowiem, czytają na temat potrzeb organizmu i wpływu konkretnych substancji na jego funkcjonowanie. Efektem tych poszukiwań jest sięganie po składniki wzmacniające i zapobiegające rozwojowi chorób. I to na pewno należy ocenić pozytywnie. W końcu niektóre składniki naprawdę trudno jest dostarczyć sobie z pożywieniem - albo ze względu na ich znikomą ilość w produktach spożywczych, albo słabą przyswajalność.
Uwaga na fałszywki!
W ubiegłym roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wyniki analizy rynku suplementów w Polsce. Wykazała ona m.in., że w sprzedaży dostępne są zafałszowane preparaty, zawierające np. bakterie chorobotwórcze, substancje zakazane z listy psychoaktywnych czy stymulanty podobne strukturalnie do amfetaminy, czyli działające jak narkotyki.
W trakcie kontroli NIK odkrył również, że w marcu 2016 r. na jednej ze stron internetowych oferujących suplementy diety dostępna była substancja zwana potocznie pigułką gwałtu. Najwyższa Izba Kontroli poinformowała o tym fakcie Policję, a ta ustaliła, że adres e-mail, z którego zamieszczono ogłoszenie, należy do serwisu zajmującego się anonimizacją danych, co uniemożliwia identyfikację właściciela skrzynki pocztowej, zaś właścicielem serwisu jest operator z Izraela. Operator ten poinformował Policję, że nie ma możliwości ustalenia konkretnych danych, gdyż nie przechowuje logowań swoich klientów1.
To tylko jeden z licznych przypadków reklam tego typu. Na podejrzanych stronach internetowych aż roi się od specyfików wątpliwego pochodzenia, o nieokreślonym składzie, których "skuteczność" mają potwierdzać rzekome badania kliniczne lub rekomendacje lekarzy i farmaceutów. Problem jednak w tym, że osoby widniejące na zdjęciach wcale nie są ekspertami, a polecające te specyfiki placówki badawcze… w ogóle nie istnieją.
Tak było np. z Akademią Prywatnej Opieki Zdrowotnej. Na jej stronie internetowej można było znaleźć wyłącznie reklamy preparatu na pasożyty oraz wywiad z niejakim Markiem Rybczyńskim - dyrektorem krajowego laboratorium parazytologii. Dopiero później prawdziwy dyrektor prawdziwego Instytutu Parazytologii im. Witolda Stefańskiego PAN wydał oświadczenie, z którego wynika, że ów "ekspert" nigdy nie był pracownikiem Instytutu, a wspomniane laboratorium nie figuruje w żadnych wykazie placówek naukowych działających w Polsce2.
Bibliografia
- https://goo.gl/ReoRRX
- https://goo.gl/tZukiz
Nie można tu zapominać również o pogarszającej się jakości i masowym przetwarzaniu żywności oraz rosnącym zanieczyszczeniu gleb i wód. Wszystkie te elementy wpływają na spadek wartości odżywczych (stężenia witamin i minerałów) nawet w owocach i warzywach. Przykładowo w pracy 1997 r. oceniono różnice w zawartości mikro- i makroelementów w 40 warzywach i owocach w latach 1930-1980 w Wielkiej Brytanii. Wyniki wskazują, że w tym czasie spadła zawartość niektórych składników odżywczych w 100 g produktu (wapnia - o 9,5%, magnezu - o 23%, żelaza - o 27%, miedzi - o 58,5%, sodu - o 26,5%, potasu - o 17% oraz fosforu - o 4,5%)2.
Inna, równie istotna kwestia, to fakt, że większość z nas po prostu nie odżywia się zdrowo. W naszej diecie brakuje zwykle tłuszczów nienasyconych, warzyw i owoców, a nawet odpowiedniej ilości wody. Przykładowo Polacy spożywają przeciętnie ok. 280 g z rekomendowanych przez Instytut Żywności i Żywienia 400 g warzyw i owoców, czyli o ok. 1/3 za mało3. Nic zatem dziwnego, że w organizmie pojawiają się niedobory, które uzupełniamy dzięki suplementom.
Jednak z drugiej strony nachalna reklama oraz rosnąca moda na preparaty zwalczające niemal wszystkie możliwe dolegliwości, w połączeniu z ich dostępnością nawet w kioskach i na stacjach benzynowych, zwiększają ryzyko nadużywania leków i suplementów, co może przynieść więcej szkody niż pożytku. Dotyczy to zwłaszcza osób, które sięgają po nie bez większej refleksji, nie czytając ulotek, a przede wszystkim informacji o możliwych skutkach ubocznych i interakcjach (więcej na ten temat piszemy w tekście pt. "Groźne połączenia").
Suplement to nie lek!
Reklama jest dźwignią handlu, a w gąszczu "superofert" nietrudno się pogubić. Wystarczy jednak odrobina zdrowego rozsądku, a przede wszystkim uważne czytanie ulotek kupowanych preparatów, by uniknąć pułapek zastawianych przez niektórych producentów.
Przede wszystkim jasnego rozróżnienia wymagają leki i suplementy. Mimo że preparaty z obu tych grup są dostępne bez recepty w aptekach i sklepach, istnieją między nimi zasadnicze różnice.
Suplementem diety nazywamy środek spożywczy, którego celem jest uzupełnienie zwyczajowej diety. Stanowi on skoncentrowane źródło witamin, minerałów i innych składników odżywczych o działaniu fizjologicznym. Jego stosowanie ma zatem na celu wzmocnienie stanu zdrowia oraz uzupełnienie niedoborów pokarmowych, wynikających z nieprawidłowego żywienia4. Dzięki temu suplementy sprzyjają zachowaniu (lub odzyskaniu) homeostazy organizmu, a tym samym mogą obniżać ryzyko pojawienia się różnych chorób. Nie można jednak powiedzieć, że same w sobie wykazują działanie lecznicze - co najwyżej konkretne właściwości mają obecne w nich surowce (o ile oczywiście udowodniono to w badaniach klinicznych). Sam suplement nie musi bowiem przejść prób klinicznych potwierdzających jego skuteczność.
Leki natomiast to preparaty zawierające substancję czynną (lub ich mieszankę), która zapobiega lub leczy choroby, poprawia lub modyfikuje fizjologiczne funkcje organizmu poprzez działanie farmakologiczne, immunologiczne bądź metaboliczne. Ich terapeutyczne działanie polega zwykle na łagodzeniu objawów (takich jak ból, stan zapalny czy obrzęk). Wszystkie leki podlegają rejestracji oraz nadzorowi farmaceutycznemu, a przed wprowadzeniem na rynek przechodzą szereg badań jakości i skuteczności. To dlatego, że zawierają określone dawki substancji czynnych, które wyraźnie wpływają na organizm, przez co mogą nie tylko leczyć, ale i potencjalnie szkodzić.
Przed apteczną półką
Czy oznacza to, że którąś z tych grup preparatów można uznać za lepszą od drugiej? Bynajmniej. Spełniają one po prostu różne zadania. Suplementy odżywiają organizm i uzupełniają niedobory, przyczyniając się do poprawy jego funkcjonowania, a potencjalnie - wzmacniając profilaktykę. Z kolei leki wykazują konkretny efekt terapeutyczny, wynikający z obecności danej substancji czynnej, takiej jak paracetamol. Jednak i jedne, i drugie należy wybierać rozważnie, ponieważ nieprawidłowo stosowane powodują efekty odwrotne od tych zamierzonych.
Suplementy diety powinny być stosowane przez osoby, u których zapotrzebowanie na dane składniki odżywcze jest zwiększone, np. kobiety w ciąży, seniorów, dorosłych z określonymi schorzeniami, zaburzeniami wchłaniania lub potwierdzonymi badaniami niedoborami. Przykładowo weganie powinni stale kontrolować, czy ich dieta jest wystarczająco bogata w produkty z witaminą B12 i selenem, a dzieciom z ADHD często brakuje cynku, witamin z grupy B (zwłaszcza B6) oraz magnezu5.
Równie ważne jest obserwowanie własnego organizmu, który wysyła często niepozorne sygnały świadczące o nieprawidłowym odżywieniu: problemy ze wzrokiem lub suchość oka mogą oznaczać niedobory witaminy A, kłopoty dermatologiczne i nawracające infekcje wiążą się często z małą podażą cynku, a wypadanie włosów - z niewystarczającym poziomem biotyny (witaminy B7)6. Osoby permanentnie zestresowane lub cierpiące na skurcze mięśni potrzebują zwykle dodatkowej dawki magnezu, a przyjmowanie preparatów z witaminami A, C, D, E i z grupy B prawie o połowę może obniżać ryzyko wystąpienia zawału, zwłaszcza u kobiet, które nie chorowały wcześniej na serce7. Jednym słowem program suplementacji powinien być dosłownie szyty na miarę - miarę indywidualnych potrzeb.
Jak szkodzą nam leki
Nie inaczej jest w przypadku leków dostępnych bez recepty. Ich dostępność i szybkość działania sprawiają, że często bezrefleksyjnie sięgamy po nie jak po remedium na różne dolegliwości, choć wcale nie jest to najlepsze rozwiązanie. W tym przypadku ostrożność jest jeszcze ważniejsza - w końcu leki działają dużo silniej niż suplementy.
Wystarczy spojrzeć na listę skutków ubocznych: popularne przeciwbólowe preparaty dostępne bez recepty mogą mieć toksyczny wpływ na wątrobę i nerki, powodować problemy z żołądkiem (hamują prostaglandyny, które są odpowiedzialne za ochronę błony śluzowej żołądka przed sokami trawiennym) oraz prowadzić do niedoborów witamin C, B5, kwasu foliowego i żelaza. Wykazano nawet, że leki przeciwbólowe z grupy NLPZ stanowią czynnik ryzyka zawału serca i udaru mózgu oraz krwawień z układu pokarmowego (zwłaszcza gdy stosuje się jednocześnie różne preparaty - szczególnie groźne jest połączenie NLPZ z kortykosteroidami, lekami moczopędnymi oraz przeciwzakrzepowymi)8. Przyjmowanie ich podczas infekcji ponad trzykrotnie zwiększa również prawdopodobieństwo wystąpienia incydentu sercowo-naczyniowego9. Z kolei u mężczyzn regularne stosowanie ibuprofenu może negatywnie wpływać na płodność, doprowadzając do spadku wydzielania testosteronu i zatrzymania produkcji plemników10.
Ale problem dotyczy nie tylko środków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych. Dostępne bez recepty leki na nadkwasotę i refluks zwiększają o 22% ryzyko infekcji bakteriami Clostridium difficile11. Skutki takiego zakażenia mogą być różne: od biegunki po zapalenie jelita.
Zanim pójdziesz do apteki...
1. Przyjrzyj się swojej diecie - być może jesteś w stanie uzupełnić niedobory składników odżywczych z pożywieniem, np. częściej sięgając po warzywa i owoce czy ryby bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe. Pamiętaj, że tabletki nie mogą zastąpić zdrowego stylu życia!
2. Jeśli cierpisz na chorobę przewlekłą i/lub stale przyjmujesz leki na receptę, najlepiej skonsultuj z lekarzem chęć stosowania dodatkowych preparatów, by uniknąć groźnych interakcji.
3. Zawsze czytaj skład suplementów i leków OTC, zwracając uwagę na postać i zawartość danych substancji. Wybieraj preparaty z jak najkrótszą listą składników - bez zbędnych wypełniaczy i słodzików.
4. Stawiaj na sprawdzonych producentów, dla których utrzymanie dobrej opinii swojej marki jest ważniejsze niż szybki zysk. Nigdy nie kupuj preparatów na podejrzanych stronach internetowych lub o niejasnym składzie.
5. Przestrzegaj schematu dawkowania podanego na opakowaniu, w tym pory dnia i zasad dotyczących łączenia z posiłkami. Pamiętaj, że o ile suplementy zwykle wymagają długotrwałego stosowania, o tyle po leki dostępne bez recepty (np. przeciwbólowe) powinno się sięgać sporadycznie.
Pigułka i spółka
Odrębny problem to skład leków i suplementów dostępnych na rynku. Jako że często masa substancji czynnej jest zbyt mała, by dało się uformować z niej tabletkę, dodaje się do niej substancje wypełniające, takie jak laktoza, skrobia, sacharoza czy glukoza.
Aby pigułka nie zawilgła, farmaceutyk może zostać wzbogacony adsorbentem, np. bentonitem, glinką białą czy krzemionką koloidalną. Istotną funkcję w produkcji leku pełnią również substancje wiążące - ich zadaniem jest zapobieganie przedwczesnemu rozpadaniu się tabletek. Do najczęściej używanych należą: żelatyna, kleiki skrobiowe, guma arabska, etyloceluloza, metyloceluloza i zeina.
Często konieczne jest również zastosowanie środków, które zapobiegają sklejaniu się pigułek w opakowaniu, a także pozwalają wyprodukować więcej preparatu, bo dzięki nim nie przykleja się on do maszyn podczas produkcji. Najpopularniejsze substancje poślizgowe to talk, stearynian magnezu lub wapnia i krzemionka.
Tak wymieszany środek zazwyczaj zostaje pokryty substancją powlekającą, która ułatwia przełknięcie leku, maskuje jego przykry smak, pozwala zaplanować miejsce i czas uwolnienia substancji czynnej oraz zapewnia trwałość tabletek, chroniąc je przed czynnikami zewnętrznymi.
I choć wszystkie te użyte substancje nie wpływają na działanie zawartych w leku aktywnych składników, to jednak niektóre mogą odbić się na zdrowiu.
Przykładowo laktoza może szkodzić osobom, które jej nie tolerują oraz mającym alergię na białko krowie. Skrobia pszeniczna, modyfikowana i żelowana, dekstryna i maltodekstryna mogą zawierać gluten, a przez to są niebezpieczne dla osób cierpiących na celiakię12, a węglan wapnia zobojętnia kwas solny, co grozi problemami żołądkowymi oraz zaparciami. Stearynian magnezu i sorbitol powodują czasem bóle żołądka, a barwniki, glutaminian sodu, wzmacniacze smaku i inne substancje mogą hamować działanie farmaceutyku.
Nawet w ziołowych preparatach znaleziono niepożądane dodatki. Kanadyjczycy stwierdzili, że w 32% spośród 44 próbek znajdują się nieoznaczone wypełniacze, takie jak trawa, pszenica lub ryż, a zioło, które miało być ich głównym składnikiem, zostało zastąpione czymś innym13. Najłagodniejsze skutki spożycia takich dodatków to biegunka i nudności, ale niektóre zanieczyszczenia mogą też wchodzić w poważne interakcje z lekami.
Jak to działa?
Właśnie skład kupowanego przez nas specyfiku powinien być najważniejszym kryterium wyboru. To on decyduje nie tylko o bezpieczeństwie, ale przede wszystkim - o skuteczności substancji aktywnych.
Pierwszą istotną kwestią jest dawka. Składniki odżywcze suplementów oraz substancje aktywne leków działają bowiem dopiero w określonym stężeniu. Z drugiej strony nie należy przekraczać dawek wskazanych na opakowaniach, ponieważ grozi to przedawkowaniem i nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi.
Równie ważna jest kwestia przyswajania - sama zawartość pożądanego składnika nie przekłada się na jego biodostępność, czyli to, jaka jego ilość zostanie wchłonięta przez organizm. Przykładowo popularny tlenek magnezu przyswaja się zaledwie w ok. 3-4%, co oznacza, że nawet przy 300 jonach pierwiastka wykorzystane zostanie zaledwie… 12. Zdecydowanie lepiej będzie wybrać organiczne formy (takie jak te występujące w pożywieniu): cytrynian (wykorzystywany w 90%) lub mleczan, ewentualnie chlorek (najlepiej przyswajalny, choć jest solą nieorganiczną)14.
Z kolei w przypadku wapnia na podstawie analizy 15 randomizowanych badań stwierdzono, że cytrynian wchłania się od 22% do 27% lepiej niż nieorganiczny, słabo rozpuszczalny w wodzie węglan - bez względu na to, czy jest przyjmowany na czczo, czy z posiłkiem15. Ponadto ilość zjonizowanego cytrynianu wapnia pozostaje stabilna przez kilka godzin, a pochodzący z niego pierwiastek nie wiąże się ze szczawianami i innymi składnikami roślinnymi, które obniżają wchłanianie.
Jeśli natomiast chcesz mieć gwarancję, że to, co kupujesz, jest witaminą C, po prostu sprawdź, czy na etykiecie jest informacja o kwasie L-askorbinowym w składzie. Cała historia o lewoskrętności to nic więcej niż chwyt marketingowy. Istotne są za to czynniki osłabiające jej wchłanianie (jak palenie papierosów, wymioty, zaburzenia trawienia lub stosowanie aspiryny) oraz zapobiegające jej utlenianiu (takie właściwości mają glutation i pozostałe związki z grupami tiolowymi)16.
Po prostu zawsze, gdy zamierzasz sięgnąć po suplement lub lek bez recepty, upewnij się, że wybierasz preparat dobrze przyswajany i w odpowiedniej dawce, a najlepiej skonsultuj to z lekarzem, farmaceutą lub naturoterapeutą. Rosnące zainteresowanie zdrowiem, a w związku z tym i supelmentami diety, może być pokusą łatwego zarobku i nieuczciwej promocji.
Bezpieczne zakupy
Zdarzają się producenci (a raczej przedsiębiorcy), którzy posuwają się nawet do łamania prawa, reklamując swoje preparaty jako sprawdzone przez wyimaginowanych ekspertów lub placówki badawcze (patrz ramka). Dla pacjentów oznacza to konieczność wzmożonej uwagi i ostrożności, zwłaszcza w dobie śledzenia naszych poszukiwań w internecie. Jeśli wpiszesz w przeglądarce hasło "suplementy na odporność", za chwilę zostaniesz zasypany reklamami tego typu preparatów.
Jak zatem reagować na takie oferty? Z dużym dystansem. Po pierwsze, "cudowne środki" nie istnieją, a jeśli można kupić je tylko na podejrzanej stronie internetowej, powinna zapalić Ci się lampka ostrzegawcza. Zawsze sprawdzaj, kto jest właścicielem danej witryny - konkretne dane kontaktowe producenta lub dystrybutora (adres, nr telefonu, NIP) powinny być dostępne w zakładce "o nas" lub podobnej. Jeśli ich brakuje albo przedsiębiorcą jest egzotycznie brzmiąca firma z siedzibą w Pakistanie, Kamerunie czy Izraelu, lepiej zachować ostrożność. Korzystaj ze stron internetowych sprawdzonych producentów i dystrybutorów, w języku polskim. Sprawdzaj nie tylko firmy, ale również instytuty, które miały badać skuteczność danego suplementu. Często ich nazwy przypominają prawdziwe placówki naukowe, dając wrażenie profesjonalizmu i wprowadzając w błąd.
Możesz też zweryfikować specjalistów rekomendujących dane suplementy. Naczelna Izba Lekarska prowadzi spis lekarzy z prawem wykonywania zawodu w Polsce (Centralny Rejestr Lekarzy) - wystarczy wpisać tam imię i nazwisko, by upewnić się, czy dana osoba rzeczywiście jest ekspertem. Łatwość przekazywania informacji w internecie może być nie tylko szansą dla oszustów, ale i buforem bezpieczeństwa dla konsumenta!
Bibliografia
- https://goo.gl/p6gakQ
- Brit Food J 1997; 99 (6): 207-211
- Mały rocznik statystyczny, GUS, 2016
- Hygeia Public Health 2012; 47 (4): 427-432
- Acad Pediatr, 2012; 12: 110-6
- BMJ 2012; 345: e4348
- Am J Clin Nutr 2010; 92: 1251-1256
- Gastroenterology 2014; 147: 784
- J Infect Dis, 2017; doi: 10.1093/infdis/jiw603
- 1PNAS, doi: 10.1073/pnas.1715035115
- JAMA Intern Med, 2017; doi: 10.1001/jamainternmed.2017.0212
- Am J Health-Syst Pharm. 2001; 58: 396-401
- BMC Medicine 2013; 11:222
- J Am Coll Nutr. 1990; 9 (1): 48-55; Magnes Res. 2001; 14 (4): 257-62; Magnes Res. 2003; 16 (3): 183-91
- Am J Ther 1999; 6 (6): 313-21
- Pom J Life Sci 2015, 61 (4): 419-425