Lekarze z Hospital General Universitario Gregorio Marañón (Hiszpania) dokonali niemożliwego – nie tylko przeszczepili serce dwumiesięcznemu niemowlęciu (był to pierwszy w historii przeszczep serca u tak malutkiego dziecka), lecz również pokonali bariery, które wydawały się nie do pokonania. A co najważniejsze, dziewczynka żyje i powraca do zdrowia.
Historia małej Naiary
Rodzice Naiary dowiedzieli się o skomplikowanej wadzie serca córki jeszcze w czasie ciąży. Z konieczności poród przyspieszono i dziewczynka urodziła się jako wcześniak ważący niecałe dwa kilogramy. Choć Naiara przyszła na świat w szpitalu zapewniającym odpowiednią opiekę noworodkom z wadami serca, lekarze byli bezradni. Serce dziewczynki pracowało nieprawidłowo i na dłuższą metę nie było szans na to, by utrzymało ją przy życiu. Uratować Naiarę mógł tylko przeszczep. Jednak lekarze nie podejmowali się do tej pory przeprowadzania przeszczepów u tak małych dzieci, których serce jest wielkości dużej truskawki.
Ponadto znalezienie odpowiedniego dawcy graniczyło z cudem. Naiara przebywała na oddziale intensywnej terapii dwa miesiące i dopiero po tym czasie osiągnęła wagę donoszonego noworodka, czyli nieco ponad trzy kilogramy. Dobę przed operacją stan dziewczynki bardzo się pogorszył i lekarze, z trudem utrzymujący bicie malutkiego serca, spodziewali się najgorszego. Wtedy stał się oczekiwany cud – w odległym szpitalu rodzice innego malucha zgodzili się na oddanie jego narządów do przeszczepu. Lekarze musieli jednak pokonać kilka poważnych przeszkód.
Przeszczep serca u dwumiesięcznego dziecka — walka z przeciwnościami
Podczas gdy Naiara walczyła o życie, w oddalonym o setki kilometrów szpitalu także trwała walka – o przywrócenie serduszka dawcy do życia, ponieważ okazało się, że przestało bić. Gdy się to udało, podłączone do specjalnie zmodyfikowanej aparatury serce przewieziono samolotem do Madrytu. Liczyła się każda minuta. Dzięki nowatorskiej terapii, której szczegółów szpital nie ujawnia, lekarzom udało się także pokonać barierę, jaką do tej pory była różnica grupy krwi dawcy i biorcy. Operacja zakończyła się sukcesem i malutka Naiara dochodzi do siebie w szpitalu w Madrycie.
Z jakimi problemami musieli zmierzyć się lekarze dokonujący przeszczepu serca u noworodka?
Historia Naiary jest pełna cudów. Pierwszym było znalezienie dawcy. Choć Hiszpania jest światowym liderem w przeszczepach serca, nie przeprowadzono tam do tej pory ani jednej tego typu operacji u noworodka. Pomimo wysiłków lekarzy wiele dzieci z wrodzonymi wadami serca również tam nie dożywa przeszczepu z powodu braku dawcy i problemów natury technicznej – dostępna powszechnie aparatura do podtrzymywania organów dawcy przy życiu w czasie transportu nie jest dostosowana do rozmiarów narządów malutkich dzieci.
Drugim cudem było pomyślne wykorzystanie do przeszczepu "nieżyjącego serca" – przestało na kilka minut bić i wymagało specjalnej regeneracji. Choć pobrano je w ciągu dosłownie kilku minut po stwierdzeniu zgonu dziecka i pobudzono do bicia, według obowiązujących procedur nie nadawało się do przeszczepu. A trzeci cud? Dawca i biorca różnili się grupą krwi, co do tej pory stanowiło w transplantologii przeszkodę niemożliwą do ominięcia. Lekarzom udało się jednak uchronić Naiarę przed zgubnymi konsekwencjami tej niezgodności i odrzuceniem przeszczepu.
Świat medycyny czeka teraz na szczegółowy raport, z którego dowiemy się, jak dokonali oni niemożliwego. A malutka Naiara przeszła tym samym do historii medycyny. Madryccy lekarze tą pionierską w wielu aspektach operacją otworzyli nowy rozdział dziecięcej kardiochirurgii i transplantologii oraz pokazali światu, że w ratowaniu życia dzieci nie ma problemów, których nie byliby w stanie rozwiązać. Zbyt dużo dzieci zmarło, nie doczekawszy się – z powodu obowiązujących procedur – przeszczepu. Naiara przeżyła dzięki gotowości lekarzy do nieszablonowego działania1.