Zamknięcie to słaba broń w walce z koronawirusem. W dodatku kosztowna: zlikwidowane firmy, brak dostępu do opieki medycznej w nagłych wypadkach, poprzekładane śluby, brak możliwości uczestnictwa w pogrzebach, odwołane zajęcia szkolne i izolacja rodzin.
A zatem: czy zamknięcie ocaliło komuś życie? Nie tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie, częściowo dlatego, że agencje zdrowia publicznego niefrasobliwie podchodziły do liczby zgonów z powodu covid-19. Często łączono zmarłych "z" tą chorobą oraz tych, którzy ponieśli śmierć "w jej skutek", a kraje z większymi odsetkami starszej populacji wydawały się bardziej dotknięte.
Bardziej wiarygodnym wskaźnikiem jest nadwyżka zgonów, czyli liczba osób, które zmarły, w porównaniu ze średnią z poprzednich 5 lat. Naukowcy z Centrum Medycyny Opartej na Dowodach przyjrzeli się zgonom w latach 2015-2019 i porównali je ze śmiertelnością w szczycie pandemii w 2020 r. w 32 krajach1.
Zamieszczamy zestawienie pokazujące strategię walki z covid-19 każdego z tych krajów, które przynosi zaskakujące odkrycia. 22 z 24 państw, w których w 2020 r. odnotowano przyrost liczny zgonów, w pełni się zamknęło, a tylko 2 zastosowały strategię opartą jedynie na zaleceniach – społeczeństwu tylko radzono utrzymywanie społecznego dystansu i noszenie maseczek. W Szwecji, którą europejscy sąsiedzi krytykowali za unikanie zamknięcia, doszło do wzrostu śmiertelności na poziomie 1,5 proc., czyli o wiele mniejszego niż w przypadku jej w pełni zamkniętych krytyków.
Ponadto tylko w 1 z 5 krajów, w których w 2020 r. odnotowano mniejszą liczbę zgonów, wprowadzono pełne zamknięcie. W 3 tylko przekazywano obywatelom zalecenia, a kolejny zamknięto jedynie częściowo.
Czy gra była warta świeczki? Wobec ogromu cierpienia, jakie przyniosło zamknięcie, smutna i gorzka odpowiedź brzmi: nie.
Klucz
Tylko zalecenia: dystans społeczny, noszenie maski
Nadwyżka zgonów (%): Dane z 2020 r. w porównaniu do średniej dla 5 poprzednich lat (2015-2019)