Niektóre europejskie kraje podjęły trudną publiczną debatę na temat prawa do śmierci. O ile przywykliśmy do dyskusji o eutanazji w odniesieniu do osób starszych i śmiertelnie chorych, o tyle obserwujemy obecnie przekraczanie kolejnych granic tabu.
Eutanazja: Belgia i inne kraje
Eutanazja dzieci stała się w Belgii faktem. Co napawa nas takim strachem, że próbujemy dać sobie prawo do panowania nad życiem i śmiercią? Przed czym uciekamy? Czy w naszym usystematyzowanym, nastawionym na plany i cele świecie naprawdę zabrakło już miejsca na chorowanie i niespodziewaną śmierć?
W krajach, w których eutanazja jest dopuszczana prawem, określa się ją jako akt wiary w zdolność człowieka do przejęcia całkowitej odpowiedzialności za swój los. Prawo do decydowania o życiu i śmierci przyznaje się tym samym człowiekowi, który często jest chory i cierpiący. Czy taka osoba może podjąć świadomą decyzję i pojąć konsekwencje swojego czynu? Czy nie szuka rozpaczliwie jedynie ulgi w cierpieniu?
Eutanazja jest legalna wobec osób dorosłych tylko w kilku krajach: Japonii, Szwajcarii, Kanadzie, Belgii, Holandii i Luksemburgu. Belgia poszła o krok dalej i nie ustaliła granicy wieku, co de facto umożliwia przeprowadzanie eutanazji małych dzieci. W Holandii zaś dziecko musi mieć ukończone 12 lat, by decydować o swoim losie, młodsze dzieci uważa się za niezdolne do podjęcia świadomej decyzji.
Belgijska procedura zakłada wyrażenie przez dziecko świadomej zgody na eutanazję lub prośby o pomoc w doprowadzeniu do śmierci. Następnie psycholog bada, czy decyzja jest przemyślana, czy dziecko rozumie pojęcie śmierci i zdaje sobie sprawę z tego, że chodzi o coś ostatecznego i nieodwracalnego. Kolejnym krokiem jest uzyskanie zgody rodziców małego pacjenta, ponieważ w Belgii, podobnie jak w innych krajach, dzieci nie mogą same o sobie decydować przed osiągnięciem pełnoletniości.
Przesłanka do podjęcia decyzji o zakończeniu życia jest jasno sprecyzowana: choroba nieuleczalna, która wywołuje niemożliwe do zniesienia cierpienie. Tylko jak sprecyzować skalę cierpienia? Czy dotyczy ono tylko bólu fizycznego, którego próg odczuwania dla każdego z nas jest inny, czy też bólu psychicznego związanego ze świadomością nieuleczalnej choroby? Dodajmy, że choroba nieuleczalna nie zawsze oznacza śmiertelną. Jest wiele schorzeń, na które nie mamy lekarstwa, jednak pacjenci mogą z nimi żyć, nawet całkiem komfortowo.
Czy towarzyszące chorobie cierpienie można zatem uznać za warunek wystarczający do przeprowadzenia eutanazji? Samo pojęcie "zgoda na eutanazję" również rodzi wątpliwości - żeby się na coś zgodzić, musimy otrzymać odpowiednią propozycję. Kto więc ją składa? Czy jest to lekarz, który w imię etosu zawodowego powinien do końca ratować każde życie? A może rodzina?
Czy nastąpi dalsza liberalizacja prawa o eutanazji?
Belgijskie Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci chce iść jeszcze dalej i postuluje kolejną liberalizację prawa o eutanazji. Chodzi o umożliwienie zakończenia życia dziecka przy braku sprzeciwu ze strony rodziców, bez koniecznej teraz ich zgody. Niby drobna zmiana, ale miałaby kolosalne znaczenie i poważne konsekwencje. Doprowadziłaby do sytuacji, w której rodzice dziecka proszącego o zgodę na eutanazję nie musieliby sami wyrażać zgody na tę procedurę. W obecnym kształcie ustawy bez ich decyzji eutanazja nie może być zatwierdzona i wykonana. Jednak wielu rodziców odczuwa ten prawny wymóg jako okazanie woli uśmiercenia własnego dziecka i jest to dla nich niezwykle trudna sytuacja.
Zmiana wprowadziłaby zasadę, która nie wymaga od rodziców podejmowania tak dramatycznej decyzji, wystarczyłoby, aby nie sprzeciwili się woli dziecka. Ich milczenie stałoby się przyzwoleniem. Podobnie jak w przypadku zgody na pobranie narządów do przeszczepu, gdy brak sprzeciwu wyrażonego w odpowiedniej formie oznacza potencjalną zgodę.
Pojawia się jednak pytanie: czy dzieci potrafią w sposób prawidłowy ocenić swój stan zdrowia, rokowania i wizję przyszłości z nieuleczalną chorobą? Dobrze wiemy, jaki kłopot mają maluchy ze zrozumieniem praw, jakimi rządzi się nasz świat, który nie jest grą komputerową, gdzie każdy bohater może mieć kilka żyć. Czy dzieci potrafią ogarnąć swoim rozumem nieodwracalność śmierci i jej konsekwencje? Czy upatrują w niej tylko koniec bólu, z którym sobie nie radzą? A co z dziećmi zbyt małymi, by mogły swoją decyzję ubrać w odpowiednie słowa?
Strach przed śmiercią a eutanazja
Kilka lat temu przeprowadzono badania, aby określić, dlaczego tak boimy się śmierci. Okazało się, że ludzi nie przeraża nieznane, sam moment śmierci i rozpacz bliskich. Najbardziej boją się procesu umierania i związanego z nim bólu, zarówno fizycznego, którego źródłem jest chorobą, jak i psychicznego, wynikającego ze świadomości nieuniknionego. Wykazano również, że te same kryteria są główną przyczyną rozważania możliwości odebrania sobie życia.
Nie bez powodu setki lat temu ludzkość wymyśliła tortury: celowe zadawanie bólu do granicy wytrzymałości człowieka i ciągłe zawracanie go z drogi ku śmierci. Ludzie wiedzieli, że człowiek zrobi wszystko, by się przed bólem uchronić - heroiczne postawy znoszenia go z godnością były jednostkowe.
Nie inaczej jest dzisiaj, dlatego wraz z rozwojem medycyny powstały kliniki leczenia bólu, by pacjentom, których nie potrafimy wyleczyć, zapewnić komfort życia bez cierpienia fizycznego i by umożliwić im normalne funkcjonowanie. Wielu z nich wobec doznanej ulgi przyznaje, że jednak chce żyć, byleby było to życie bez bólu. Porzucają myśl o śmierci.
Skoro dorosły człowiek tak reaguje, to czy można polegać na decyzji dziecka? Zwolennicy śmierci na życzenie argumentują, że dzieci ciężko chore szybciej dojrzewają i niejednokrotnie przewyższają swoich rówieśników pod względem rozwoju emocjonalnego. Ale czy są w stanie podjąć świadomą decyzję o przerwaniu życia? Decyzję, z którą nie radzą sobie nawet osoby dorosłe i wykształcone, lekarze czy duchowni?
Narastające wątpliwości związane z eutanazją
Przekroczenie pewnych granic kulturowych, czego dokonała Belgia w swoim prawodawstwie, rodzi także mnóstwo wątpliwości i tworzy wielkie pole do nadużyć. W 2015 r. belgijska komisja, powołana do oceny prawidłowości przebiegu eutanazji, przeanalizowała pod tym kątem procedury zastosowane w 2022 przypadkach. Tylko w odniesieniu do jednego z nich pojawiły się wątpliwości, czy eutanazja została wykonana zgodnie z prawem. Jednak brak precyzji w regulacjach prawnych umożliwia ich swobodną interpretację i prowadzi do konkluzji, że trudno tu mówić o rygorystycznym stosowaniu zapisów ustawy.
Czy możemy mówić o wypełnieniu przysięgi Hipokratesa: primum non nocere, skoro samo pojęcie "świadoma zgoda" obarczone jest tylu wątpliwościami, a prawo nie nakłada na lekarza obowiązku skutecznego ulżenia pacjentowi w cierpieniu i nie nakazuje samemu pacjentowi ponowienia zgody na eutanazję po zastosowaniu terapii uśmierzającej ból?
Belgia jest krajem wysokorozwiniętym, w którym medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie. To daje pacjentom złudne czasami przeświadczenie, że jeśli lekarz mówi, iż już nic nie można zrobić, to na pewno tak jest. W krajach z gorszą opieką medyczną chorzy przywykli do szukania na własną rękę specjalistów i wszelkiej pomocy, wierząc, że gdzieś na świecie jest dla nich ratunek, a słowa lekarzy "nic już nie możemy" wręcz mobilizują ich do działania.
Mieszkańcy Belgii i innych krajów Europy Zachodniej są bardziej skłonni uwierzyć swojemu lekarzowi, dysponującemu przecież świetną aparaturą diagnostyczną i wiedzą na temat nowoczesnych terapii. Tylko czy lekarz, którego zadaniem jest niesienie pomocy, ma moralne prawo zaproponować swojemu pacjentowi śmierć jako jedyny sposób na ulgę w cierpieniu? Czy nie jest to kapitulacja medycyny przed chorobą?
Sami zwolennicy eutanazji przytaczają przykłady, które mają uzasadniać cel ich misji, a tak naprawdę rodzą kolejne wątpliwości. Przewodnicząca belgijskiego Stowarzyszenia na rzecz Prawa do Godnej Śmierci przyznaje, że do lekarza zgłaszały się również osoby chcące pozbyć się problemu chorych członków rodziny. Zdarzało się, że opiekunowie prawni osób ubezwłasnowolnionych z powodu choroby chcieli wymuszać na lekarzach eutanazję, chociaż sami pacjenci cieszyli się życiem na miarę swoich możliwości i nie myśleli o śmierci. Pojawiali się też rodzice, którzy chcieli uśmiercić swoje ciężko chore i wymagające stałej opieki dziecko.
Często osoby te przyjeżdżały z krajów, w których eutanazja jest zakazana, ponieważ prawo belgijskie dopuszcza jej przeprowadzenie także w odniesieniu do obywateli innego państwa. Mimo to belgijscy lekarze bronią się przed stwierdzeniem, że w ich kraju rozwija się "turystyka śmierci", i wyjaśniają, że to w Szwajcarii powstają kliniki umożliwiające zakończenie życia pacjentom z całego świata.
Czy choroby psychiczne mogą być podstawą decyzji o eutanazji?
W 2015 r. eutanazji poddano w Belgii aż 19 osób dotkniętych depresją, chorobą, z którą miliony pacjentów żyją i funkcjonują w miarę normalnie, o ile są pod opieką lekarzy specjalistów. Depresja była jedyną medyczną przesłanką do zakończenia życia. Czy ból duszy, jak określa się czasami to schorzenie, wystarczy, by człowiek mógł zdecydować o swojej śmierci? W wielu krajach osoby dotknięte kliniczną depresją nie mogą wyrażać swojej woli i odpowiadać za czyny, a stwierdzenie tej choroby jest okolicznością łagodzącą przed sądami.
Chociaż prawo belgijskie nie dopuszcza eutanazji w przypadku osób chorych psychicznie, rodzą się poważne wątpliwości, czy pacjenci są świadomi swojego wyboru i na ile jest to sugestia lekarza, za którą podążają. A jeśli osoby proszące o zakończenie życia mają niezdiagnozowaną depresję lub chorobę psychiczną czy inne zaburzenie? Psychiatria to rozległa dziedzina, a wiele chorób zaburza postrzeganie świata, mimo że nie wywołuje oczywistych objawów. Zdiagnozowanie samej depresji, schorzenia manipulującego uczuciami pacjenta, to proces długi i trudny, bez oczywistych odpowiedzi.
Opieka nad pacjentami chorymi psychicznie, jeśli sprawowana jest przez rodzinę w domu, staje się jednym z najtrudniejszych wyzwań. Niejednokrotnie osoby te są ubezwłasnowolnione dla własnego dobra i o ich losie decyduje opiekun prawny. A jeśli zmęczy się on swoją powinnością, latami spędzonymi pod dyktando choroby bliskiego? Czy w takim przypadku zgoda wyrażona przez osobę upoważnioną prawem jest podejmowana dla dobra pacjenta czy własnego?
Zbyt wiele jest niejasności, bo przecież i sama ustawa nie może uwzględniać wszystkich możliwych przypadków. Czy zatem taka ingerencja w prawa człowieka, czy też - jak mówią zwolennicy eutanazji - oddanie prawa o samostanowieniu w ręce pacjenta, to dobra droga?
Uwarunkowania historyczne i kulturowe
Przyczyn liberalizacji prawa w Belgii należy szukać w historii tego kraju. To państwo federacyjne podzielone na regiony z nieco odmienną kulturą i odrębnym prawodawstwem. Konieczność ciągłego wypracowywania kompromisów poprowadziła Belgów ku wielkim zmianom kulturowym i społecznym. To kraj obecnie zlaicyzowany, u którego podstaw leżała jednak silna wiara katolicka, z czasem niknąca, co doprowadziło do głębokich zmian światopoglądowych w całym społeczeństwie.
Jednocześnie to jeden z najszybciej rozwijających się krajów Europy Zachodniej. Ludzie żyjący szybciej chcą też żyć wygodniej. Czy w takim społeczeństwie jest miejsce na choroby, ból i cierpienie lub marnowanie swojego życia na opiekę nad bliskimi?
W niektórych krajach europejskich, np. we Włoszech, Hiszpanii czy Polsce, zaistnienie takiego znaku postępu wydaje się niemożliwe z uwagi na duży wpływ Kościoła katolickiego. Również pozostałe kraje znajdujące się w kręgu wyznań chrześcijańskich nie stanowią podatnego gruntu dla tak liberalnych postaw, ponieważ pomimo różnic w doktrynie wiary, życie uważane jest tam za dar od Boga i tylko on może nim rozporządzać.
Z kolei Niemcy bronią się przed takim ustawodawstwem z uwagi na wiecznie obecny cień III Rzeszy i machiny śmierci stworzonej przez Adolfa Hitlera, od której ten kraj odżegnuje się na wszystkich możliwych frontach.
O eutanazji w Polsce
Przyjrzyjmy się bliżej, jak sprawa eutanazji wygląda w Polsce. Wydaje się, że w naszym kraju do takich zmian cywilizacyjnych szybko nie dojdzie. Większość katolicka naszego społeczeństwa zdecydowanie sprzeciwia się ingerencji człowieka w prawo do życia i śmierci, a temat aborcji i eutanazji podgrzewa tylko co jakiś czas atmosferę politycznego sporu, co jednak nie prowadzi do żadnych zmian. To właśnie religia katolicka nadaje sens i znaczenie cierpieniu, uwzniośla cierpienia chorego i pomaga znosić je z godnością. Życie jest tu wartością nadrzędną.
Jednocześnie władze kościelne wskazują, by korzystać z dostępnych nam osiągnięć medycyny i wybierać opiekę paliatywną i hospicyjną, gdy możliwości leczenia się skończą. To właśnie w Polsce działa najwięcej organizacji niosących pomoc nieuleczalnie chorym, a hospicja, także przeznaczone dla dzieci, zajmują się opieką i uśmierzaniem bólu pacjentów. W Polsce też, w porównaniu do innych krajów europejskich, najwięcej kobiet decyduje się na rodzenie ciężko lub śmiertelnie chorych dzieci.
Jeden z profesorów, znany polski kardiochirurg dziecięcy, powiedział niedawno na konferencji dla rodziców, że np. we Francji nie rodzą się dzieci z ciężkimi wadami serca. Czy to oznacza, że nie występują one, jakimś cudem, akurat w tym kraju? Nie, to oznacza, że te ciąże są przerywane zaraz po tragicznej diagnozie. Taka sytuacja dotyczy też wielu innych chorób diagnozowanych prenatalnie.
Nasza historia i kultura nakazują nam opiekę nad chorymi i starszymi. Model wielopokoleniowej rodziny, w której młodsi sprawują opiekę nad starszymi, jest nadal żywy w naszej świadomości społecznej. Jest to trudne do zrozumienia na Zachodzie, gdzie króluje kult wygody i konsumpcji. Taki stan rzeczy sprawia, że to właśnie u nas rozwijają się gałęzie medycyny raczkujące w innych krajach. Staliśmy się pionierem i potęgą w leczeniu wad serca u dzieci, rozwijana jest opieka geriatryczna i paliatywna. W prawie każdym polskim mieście funkcjonuje hospicjum, powstaje sieć hospicjów dziecięcych i prenatalnych, bo jest w nas głęboko zakorzenione poczucie świętości życia.
Rozmawiałam ostatnio z lekarzem, który opiekuje się maluchami na OIOM-ie w jednym ze szpitali dziecięcych, na temat postawy rodziców, z jakimi zetknął się w swojej pracy. Najczęściej jest to rodzic, który ratuje dziecko za wszelką cenę, nie dopuszczając możliwości porażki. Nawet jeśli dziecko jest nieuleczalnie chore. Według tego lekarza eutanazja w Polsce nie będzie dostępna jeszcze przez całe pokolenia.
W trakcie swojej pracy niejednokrotnie widział maluchy cierpiące z powodu trudnego do uśmierzenia bólu i mówiące, że wolą umrzeć, które po kilku lub kilkunastu tygodniach wychodziły do domu z uśmiechem na twarzy, choć nieuleczalna choroba będzie im towarzyszyła do końca życia. Znikał ból - znikało pragnienie śmierci. Gdy cierpienie mija, nasz osąd sytuacji się zmienia. Rodzice pomimo kolejnych powikłań i kolejnych poziomów niepełnosprawności nie zaprzestają walki o życie dziecka, byle dziecko po prostu żyło, nawet jeśli wymaga to poświęcenia z ich strony.
A co z chorymi, w tym dziećmi, którym pomóc już nie można? Medycyna paliatywna skupia się na uśmierzaniu bólu i likwidowaniu tych objawów, z którymi możemy sobie poradzić. Pozwala godnie trwać i spokojnie prowadzi małych pacjentów ku nieuniknionej śmierci. Dobrze przygotowane psychicznie dzieci śmiało stawiają czoło nieznanemu i nie boją się śmierci. To postawa dorosłych kształtuje pogląd małego pacjenta na sprawy ostateczne, to my przekazujemy dzieciom strach i przerażenie. Większość maluchów pytanych o życie i śmierć traktuje te zjawiska naturalnie, dopóki rodzice nie wtłoczą w ich głowy kulturowych znaczeń tych zjawisk, własnych myśli i przekonań. A tymczasem dzieci widzą i rozumieją więcej, niż nam się wydaje.
Aspekty prawne eutanazji
Polskie prawo postrzega eutanazję w kategorii zabójstwa zagrożonego karą do 5 lat pozbawienia wolności. Karalna jest też pomoc w doprowadzeniu do samobójstwa, które dla ludzi pragnących zakończyć swe życie jawi się jako możliwa droga.
Z pojęciem eutanazji związane jest niepodzielnie jeszcze jedno: uporczywa terapia. Choć nie jest ona w żaden sposób umocowana prawnie, to uwzględnia ją Kodeks Etyki Lekarskiej, który określa, że w stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji czy uporczywej terapii oraz nie jest zobowiązany do stosowania środków nadzwyczajnych.
Oznacza to, że lekarz musi ocenić celowość swojego postępowania, by nie narazić pacjenta na dodatkowe cierpienie. Jeśli zastosowane środki mogą przynieść dodatkowy ból, a nie prowadzą do osiągnięcia poprawy, stają się uporczywą terapią.
Dodatkowo w prawach pacjenta czytamy: "Pacjent ma prawo do poszanowania godności, które obejmuje także prawo do umierania w spokoju i godności. Pacjent znajdujący się w stanie terminalnym ma prawo do świadczeń zdrowotnych zapewniających łagodzenie bólu i innych cierpień. Wobec pacjenta nie można podjąć działań medycznych, które naruszają jego godność w stanie terminalnym, ale jednocześnie nie można zaprzestać uśmierzania bólu i innych cierpień".
Co to w praktyce oznacza? Wspomniany lekarz przytoczył mi przykład małego dziecka, do którego w trybie pilnym wezwał rodziców, ponieważ od kilku godzin trwała reanimacja nieprzynosząca skutku. Dziecko dostawało wszystkie możliwe leki i nie reagowało na nie, a rodzice zostali poinformowani o pojawiających się powikłaniach. W rozmowie z nimi lekarz postawił sprawę jasno - to kwestia czasu, choć jako lekarz do końca będzie dziecko ratował i podawał mu leki reanimacyjne. Nie było mowy o odłączeniu respiratora i zmniejszeniu dawek leków, które sztucznie utrzymywały ledwo tlące się życie. "Jeśli to zrobię, to gdy emocje opadną, oskarżycie mnie o eutanazję" - powiedział.
Rodzicom pozostawił jedno pytanie: czy ma resuscytować dziecko, kiedy ustanie praca serca. I to jest jedyny wybór, jaki w Polsce mają rodzice ciężko lub śmiertelnie chorych dzieci - mogą odstąpić od uporczywej terapii. Gdy serce się zatrzymało, lekarz dla pewności ponowił swoje pytanie, mimo że wcześniej odnotował już wolę rodziców w karcie małego pacjenta. Wiedział, że w obliczu śmierci bliskiej osoby rodzice czy bliscy mogą wręcz żądać działań i ratowania życia za wszelką cenę, że są pod wpływem szoku. W tym przypadku rodzice pożegnali swoje dziecko i pozwolili mu odejść bez bólu. Ostateczna decyzja zawsze jednak leży po stronie lekarza.
Przytoczoną historię lekarz zestawił z inną postawą: rodzice po wyrażeniu zgody na odstąpienie od uporczywej terapii u swojego ciężko chorego dziecka histerycznie zażądali po zatrzymania krążenia resuscytacji. Dziecko cudem odratowano, jednak do dziś znajduje się w stanie wegetatywnym i jest po amputacjach kończyn z powodu sepsy. Rodzice cały czas procesują się z lekarzem w związku z tym, że dziecko odratował, a ono teraz straszliwie cierpi z powodu powikłań, jednocześnie oskarżając go, że namawiał ich do eutanazji, a dziecko przecież żyje. Tylko czy takie życie nie przysparza mu więcej cierpień?
Są to dylematy nie do rozwiązania. I nieważne, czy dotyczą dzieci, czy dorosłych. Dlatego ważna jest opieka paliatywna pozwalająca pacjentom na zachowanie godności i życie bez bólu. A jeśli ból jednak przychodzi, to wsparcie najbliższych okazuje się najlepszym lekarstwem. To do nas należy decyzja, jaką drogą pójdziemy.
I tu niepotrzebne wydają się uregulowania prawne, ingerujące w tabu i próbujące usankcjonować ustawowo cierpienie człowieka. Bo czyż można ustawą określić, czym jest ból nie do zniesienia? Czy takie prawo, pozostawiane do tej pory Bogu lub naturze, powinniśmy przekazywać w ręce człowieka, skoro tak łatwo jest manipulować jego wolą? Nawet jeśli prawo do eutanazji zostałoby w Polsce uchwalone, to do nas będzie należała decyzja, czy z niego skorzystamy.
Jednak wątpliwości i strach budziłoby to, czy ktoś nie podejmie decyzji za nas, niezgodnie z naszą wolą. A jeśli nie będziemy mogli się temu sprzeciwić? Wydaje się, że próby odpowiedzi na te pytania, jakich podjęto się w niektórych krajach, przynoszą więcej wątpliwości niż prostych rozwiązań. Bo życie człowieka nie jest prostym rachunkiem zysków i strat.
Ból był i jest wpisany w nasze istnienie, tak samo jak choroby, tylko czy nauczymy się z nimi żyć i wspierać bliskich w drodze do godnej śmierci?