Powrót do życia po śpiączce dzięki technice Bowena

Po upadku z muru Jessice Willard nie dawano szans na przeżycie nocy. Pomimo to odzyskała przytomność, a obecnie wraca do pełni zdrowia. Dziewczyna przypuszcza, że w dużej mierze zawdzięcza to terapii zwanej techniką Bowena.

03 grudzień 2015
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Pewnej nocy Juliet i Derek Willardowie odebrali telefon, którego obawia się każdy rodzic. Ich córka Jessica umierała w portugalskim szpitalu, a ich ponaglano do natychmiastowego przylotu na ostatnie pożegnanie.

23-letnia wówczas dziewczyna znajdowała się w stanie śpiączki farmakologicznej na oddziale intensywnej opieki medycznej. Doznała poważnego upadku i nie oczekiwano, że przetrwa noc.

Technika Bowena

Tom Bowen opracował swoją terapię, kiedy zajmował się leczeniem urazów oraz bólów ostrych i przewlekłych u miejscowych sportowców, przyjaciół i członków rodziny w okolicach Geelong w Australii, gdzie mieszkał.

Metodą prób i błędów, w znacznym stopniu dzięki intuicji udoskonalił proste ruchy i rolowanie skóry, które terapeuta posługujący się tą techniką wykonuje całymi dłońmi i kciukami na mięśniach, ścięgnach, więzadłach i tkance miękkiej pacjenta.

Według stowarzyszenia Bowen Therapy Professional Association faliste ruchy na powrót pobudzają naturalny proces leczenia organizmu poprzez stymulację do reorganizacji i wyrównywania zaburzeń funkcjonowania. Przywracają więc homeostazę, czyli równowagę fizjologiczną.

Na krótko przed śmiercią Toma w 1982 r. w australijskim rządowym raporcie dotyczącym medycyny alternatywnej oszacowano, że z dużą dozą skuteczności leczył on ponad 13 tys. pacjentów.

Obecnie technikę Bowena wykłada się w Australii na ostatnim roku studiów z zakresu osteopatii.

Typowa sesja terapii Bowena trwa od 30 minut do godziny. Krótkotrwałe dolegliwości o ostrym przebiegu można zazwyczaj wyeliminować w ciągu jednej do trzech sesji.

Przewlekłe schorzenia mogą wymagać dłuższej kuracji w zależności od pacjenta i rozmiaru jego problemu.

Więcej informacji można znaleźć na stronie: www.bowenpolska.pl

W sierpniu 2012 r. Jessica pojechała z grupą przyjaciół na wakacje do Faro. - Zjedliśmy obiad i - jak pamiętam - poszliśmy do nocnego klubu, gdzie tańczyłam z moim chłopakiem - mówi 25-letnia obecnie dziewczyna. To było jej ostatnie wspomnienie, dopóki dwa tygodnie później nie obudziła się w oksfordzkim szpitalu.

Przyjaciele powiedzieli jej, że po wyjściu z klubu spadła z muru o wysokości 5 metrów, który znajdował się w nieoświetlonym miejscu. Upadła na głowę, w wyniku czego doznała pęknięcia czaszki, złamania kręgosłupa oraz zwichnięcia obu barków.

W szpitalu lekarze odkryli również dwa krwiaki (skrzepliny) w mózgu Jessiki. Natychmiast wprowadzili ją w stan śpiączki farmakologicznej i sądzili, że nie przeżyje nocy.

Przed przybyciem rodziców dziewczyny, po zmniejszeniu ucisku na jej mózg, rokowania lekarzy stały się nieco bardziej optymistyczne. - Jedna z pielęgniarek powiedziała mojej matce, że wciąż istnieje prawdopodobieństwo, że umrę – mówi Jessica.

Do Juliet i Dereka dołączyli rodzice przyjaciół, z którymi Jessica była na wakacjach. Wśród nich znalazła się Jen Webster - właścicielka domu letniskowego, w którym zatrzymała się grupa.

- To było bardzo trudne dla wszystkich. Chciałam po prostu w jakiś sposób podnieść ich na duchu, więc powiedziałam, że jestem terapeutką wykorzystującą technikę Bowena i chętnie popracuję z Jessicą, jeśli wróci do zdrowia - mówi Jen.

Technika Bowena to forma łagodnej terapii manualnej opracowywanej przez Australijczyka Toma Bowena od lat 60. XX w. aż do jego śmierci w 1982 r.

Pobudza ona samoregulacyjny system organizmu poprzez serię falistych ruchów wykonywanych przez terapeutę wszystkimi palcami dłoni.

Żadne z rodziców Jessiki nie miało pojęcia, czym jest technika Bowena, jednak według Jen prawdopodobnie był to przypadek, w którym cokolwiek było lepsze niż nic.

- Myślę, że uspokoił ich też fakt, że wcześniej przez piętnaście lat pracowałam jako dyplomowana pielęgniarka na sali operacyjnej - mówi terapeutka. - Nikt nie dawał im wiele nadziei, więc nie wyglądało na to, że mają cokolwiek do stracenia - podsumowuje tamten moment Jessica.

Pomimo że Jessica nie znajdowała się już w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, podczas pobytu na oddziale intensywnej terapii rozwinęło się u niej zapalenie płuc i przeniesiono ją na oddział neurologiczny.

Dwa tygodnie później była już na pokładzie odrzutowca w drodze powrotnej do Wielkiej Brytanii, gdzie miała być umieszczona w szpitalu im. Johna Radcliffe’a w Oksfordzie.

- Później powiedziano mi, że z powrotem przetransportowano mnie odrzutowcem, który mógł lecieć niżej niż zwykły samolot. Dzięki temu podróż nie powodowała tak wielkiego ucisku mojego mózgu - mówi Jessica.

Integracja ciała i umysłu poprzez terapię Bowena

Lekarze ze szpitala im. Johna Radcliffe’a byli zadowoleni, że Jen będzie terapeutką Jessiki, chociaż, jak podejrzewa Webster, także nie mieli pojęcia, czym jest terapia Bowena.

Kobieta była zdumiona, gdy po raz pierwszy zobaczyła swoją pacjentkę. - Była maleńką istotką ledwo będącą w stanie mówić - wspomina Jen.

- W ciągu zaledwie dwóch tygodni schudłam ponad dwanaście i pół kilograma - wyjaśnia Jessica. - Nie miałam siły i musiałam poruszać się na wózku inwalidzkim.

Całkowicie straciłam zmysły smaku i węchu, a lekarze nie byli pewni, czy kiedykolwiek je odzyskam. Straciłam również głos i mogłam mówić tylko szeptem. Miałam problemy z pamięcią krótkoterminową i słabą pamięć wzrokową, więc nie mogłam zapamiętać, kogo widziałam - opowiada.

Jen powiedziała, że pomimo szeregu problemów jej początkowym celem była pomoc Jessice w odprężeniu się i ulżenie jej w bólu, który odczuwała. - Jak zwykle w przypadku pacjentów po urazach chciałam również wspomóc ponowne połączenie ciała i umysłu.

W technice Bowena chodzi o wysyłanie do mózgu leczniczych sygnałów - czy też przypomnień – w celu umożliwienia rozpoczęcia procesu leczenia - tłumaczy Jen.

Stan Jessiki był w pewnym sensie beznadziejny - była niczym bardzo chore, pozbawione głosu dziecko. Dzięki terapii techniką Bowena jest w stanie samodzielnie podróżować i nie widać po niej żadnych oznak poważnego wypadku.

Wkrótce Jen zaczęła pracować nad strunami głosowymi Jessiki. - Następnego dnia wydały mi się silniejsze, a mój głos natychmiast stał się nieco głośniejszy - mówi Jessica. Pomimo że podczas sesji dziewczyna czerpała przyjemność z terapii, przyznała, że często następnego dnia czuje się gorzej.

Jen twierdzi, że to typowe dla techniki Bowena, ponieważ organizm na powrót przystosowuje się do swojego naturalnego stanu. - To znak, że trwa proces leczenia. To trochę jak szybki trening na siłowni. Terapia jest bardzo głęboka, subtelna i powoduje trwałe zmiany - wyjaśnia Jen.

Po dwóch tygodniach Jessicę przeniesiono do Królewskiego Szpitala Berkshire, który znajduje się bliżej jej domu w Twyford niedaleko Reading. Przebywała tam kolejnych 6 tygodni. Jen kontynuowała cotygodniowe wizyty u swojej pacjentki. - Kiedy byłam w szpitalu, mój kręgosłup wciąż szwankował i nie byłam w stanie podnosić przedmiotów. Pamiętam, jak próbowałam wstać, by zrobić sobie filiżankę herbaty, i po prostu utknęłam bez możliwości wykonania ruchu - wspomina Jessica.

Nie miałam siły i musiałam poruszać się na wózku inwalidzkim. Całkowicie straciłam zmysły smaku i węchu i mogłam mówić tylko szeptem

Powrót do sprawności dzięki technice Bowena

Pomimo tych komplikacji Jen wciąż zauważała poprawę stanu Jessiki. - Jej ciało cały czas reagowało. Przybierała na wadze i wracało jej poczucie równowagi - mówi Jen.

Poznaj terapeutę

Jennifer Webster po raz pierwszy usłyszała o terapii Bowena w 1992 r., kiedy jako dyplomowana pielęgniarka pracowała jako siostra operacyjna na salach operacyjnych szpitali Portland i Wellington.

- Brzmiało to interesująco, ale nie wykorzystałam tych informacji do momentu, kiedy na prezentacji natrafiłam na kilku praktyków - mówi. To ożywiło jej zainteresowanie tą metodą i rok później, w 2008 r. zdobyła kwalifikacje terapeuty.

Jen nadal pracuje dorywczo jako pielęgniarka operacyjna, ale to terapii Bowena i własnej praktyce w Thame, niewielkim mieście w hrabstwie Oxfordshire, oddaje się obecnie całym sercem.

- Uwielbiam bycie pielęgniarką i pracę na sali operacyjnej, ale jestem również przekonana o roli, jaką alternatywne formy terapii pełnią w łagodzeniu objawów i wspomaganiu powrotu do zdrowia.

W technice Bowena odnalazłam metodę, która spełnia, a nawet przewyższa stawiane im kryteria.

Czasami interwencja medyczna jest konieczna i nieunikniona. Jednak nawet wtedy holistyczne lecznicze korzyści płynące ze stosowania terapii Bowena mogą działać w ścisłym powiązaniu z opieką medyczną poprzez radykalne ograniczanie bólu i przyspieszanie rekonwalescencji - przekonuje Jen.

Po 6 tygodniach Jessicę wypuszczono do domu. Był to nadzwyczajny zwrot po katastrofalnym wypadku, do którego doszło zaledwie 10 tygodni wcześniej. Jen wciąż odwiedzała Jessicę co tydzień.

Tymczasem postępowała również rehabilitacja dziewczyny, która obejmowała odbywające się w szpitalu zabiegi fizjoterapeutyczne dla pacjentów ambulatoryjnych. Ból pojawiał się i znikał. - Wciąż odczuwałam bóle ostre i przewlekłe, bolały mnie biodro i kręgosłup - mówi Jessica.

Rok po powrocie do domu Jessica wróciła do pracy na pełen etat w dziale kadr firmy Toys 4 Us. - Gdyby się ją spotkało, nie sposób byłoby odgadnąć, że przeżyła traumatyczny wypadek, w wyniku którego omal nie zginęła - mówi Jen.

Jessica nie odzyskała w pełni zmysłów węchu i smaku, ale jest na dobrej drodze, natomiast jej wzrok i pamięć prawie wróciły do normy. Obecnie może przemieszczać się bez bólu. Odzyskała także poczucie równowagi.

Jessica wciąż sporadycznie uczęszcza na uzupełniające sesje z Jen w klinice w Thame w Oxfordshire i zgłasza się na kwartalne wizyty w szpitalu, jednak poza tym prowadzi obecnie normalny zdrowy tryb życia.

A teraz pytanie za 64 tys. dolarów: czy stan Jessiki poprawiłby się tak radykalnie, gdyby nie korzystała z regularnych sesji terapii Bowena? Nikt nie może mieć co do tego pewności, chociaż Jen i jej pacjentka wiedzą to całkiem dobrze. Przekonani co do odpowiedzi na powyższe pytanie są z pewnością rodzice Jessiki, którzy są obecnie stałymi klientami Jen.

- Zaszła taka zmiana. Stan Jessiki był w pewnym sensie beznadziejny - była niczym bardzo chore, pozbawione głosu dziecko. Teraz jest w stanie samodzielnie podróżować i nie widać po niej żadnych oznak straszliwego wypadku, który jej się przydarzył - mówi Juliet.

Nawet lekarze ze szpitala im. Johna Radcliffe’a byli zaskoczeni powrotem Jessiki do zdrowia, kiedy kilka miesięcy później złożyła im wizytę.

- Wiem, że każdy przypadek jest inny, ale oni byli kompletnie pesymistyczni. Z pewnością nigdy nie sądzili, że mogłabym odzyskać zmysły smaku i węchu - mówi dziewczyna.

Jen nie jest aż tak zaskoczona. - Przypadek Jessiki to tylko jedna z wielu niezwykłych historii, z jakimi zetknęłam się jako terapeutka korzystająca z techniki Bowena - mówi.

 

 W technice Bowena chodzi o wysyłanie do mózgu leczniczych sygnałów w celu umożliwienia rozpoczęcia procesu leczenia

Integrated Bowen Therapy from asbt.com.au on Vimeo.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny