Avril, lat 26, wturlała się do mojego gabinetu. Mówiąc to, mam na myśli, że poruszała się, używając kul. Była od pasa w dół tak osłabiona, że nie była w stanie chodzić i ledwo udawało jej się nie ugiąć pod własnym ciężarem.
Jak aspartam wpływa na zdrowie?
Zaczęła od stwierdzenia: „Mój neurolog zdiagnozował u mnie ME (ang. myalgic encephalopathy, encefalopatia mialgiczna – przyp. tłum.), ponieważ wszystkie wyniki badań są w normie, a on nie potrafi wyjaśnić inaczej pochodzenia moich objawów”.
Wstępne badanie wykazało, że osłabienie nie było ogólnoustrojowe, lecz obejmowało jedynie jej plecy i nogi. Mimo to Avril nie odczuwała zmęczenia, mogła „chodzić” równie szybko jak każdy zdrowy człowiek. Było dla mnie jasne, że nie cierpiała na ME. Jak mówiłam już niejednokrotnie, porządny wywiad lekarski to 90% diagnozy, a informacje o diecie są szczególnie istotne.
Do tej pory żaden lekarz nie zapytał jej o dietę, a wystarczyła minuta, aby dowiedzieć się, że dziennie wypijała około 3 litrów dietetycznej coli. Nie uważała, żeby ta informacja mogła coś wnieść, więc sama z siebie nigdy jej nie ujawniła. Myślę, że to jedynie potwierdza jej uzależnienie od tego napoju. Warto także zauważyć, że najbardziej znane marki tego rodzaju napojów są najczęściej spożywanymi napojami bezalkoholowymi na świecie.
To, co wiemy na pewno, to że do produkcji dietetycznej coli wszystkich marek stosuje się, jako substancję słodzącą, aspartam. W wątrobie jest on rozkładany do fenyloalaniny i formaldehydu.
Pierwszy raz zetknęłam się z formaldehydem, kiedy pracowałam w Ugandzie. Kampalczycy używali tam metanolu jako substytutu alkoholu. On również jest w wątrobie rozkładany do formaldehydu. Widziałam przypadki nieszczęśników, którzy jednego dnia byli wstawieni do nieprzytomności, a kolejnego byli przytomni, ale ślepi i zostawali niewidomi już na zawsze. Miałam zatem świadomość tego, że formaldehyd jest neurotoksyczny.
Avril odstawiła dietetyczną colę. Trzy tygodnie później przyszła do mojego gabinetu zupełnie zdrowa. Zaczęła nawet biegać. Nieczęsto zdarza się osiągnąć tak satysfakcjonujące wyniki w tak krótkim czasie. Kilka tygodni później spotkałam przypadkiem lokalnego posła, Rogera Williamsa, który prowadził właśnie kampanię na rzecz zwiększenia świadomości szkodliwości aspartamu i opowiedziałam mu o przypadku Avril.
Dwa tygodnie później sprawą zajmował się już sam Trevor McDonald (bardzo znany brytyjski dziennikarz – przyp. tłum.). Przeprowadzono z nami wywiady, przygotowano reportaż i zaplanowano jego pokazanie w piątkowym wydaniu programu, prowadzonego przez McDonalda. Ustawiliśmy się wszyscy w kolejce, oczekując na naszą chwilę przed kamerami, ale powiedziano nam, że program przełożono na poniedziałek.
W poniedziałek okazało się, że materiał nie zostanie pokazany. Dlaczego? Jedyna odpowiedź, jaką usłyszeliśmy, to: jeden z producentów napojów zagroził nam pozwem. Moja wiara w rzetelność TV podupadła.
Gwiazda takich filmów, jak „Powrót do przyszłości” czy „Spin City”, Michael J. Fox był rzecznikiem dietetycznej coli. Widzieliśmy, jak pije ją w swoich filmach. To klasyczny przykład lokowania produktu. Nierzadko słyszało się historie o jego uzależnieniu. Aktor opróżniał niezliczone liczby puszek coli każdego dnia. W wieku 30 lat zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona, a siedem lat później on sam zaczął o tym głośno mówić.
Czym jest choroba neuronu ruchowego?
Kilka miesięcy później zgłosiła się do mnie Jacky, lat 39. Zdiagnozowano u niej chorobę neuronu ruchowego. Byłam w szoku. Przecież to choroba osób starszych.
Pomijając przypadek Stephena Hawkinga, nie słyszałam nigdy, by zdiagnozowano ją u tak młodej osoby. Chciałam, rzecz jasna, poznać przyczynę, dlatego od razu zapytałam o kontakt ze środkami owadobójczymi, przeznaczonymi dla owiec i bydła, narażenie na oddziaływanie oprysków rolniczych, środków używanych do zwalczania owadów w budynkach gospodarczych i innych głównych podejrzanych. Nic z tych rzeczy. Nastąpiła chwila milczenia.
Zastanawiałam się. Wtedy Jacky nieśmiało zaproponowała możliwe wyjaśnienie: 18 miesięcy wcześniej postanowiła schudnąć i zdecydowała się na zastosowanie programu odchudzającego, w ramach którego „żywność”, którą spożywała, ograniczała się do gotowych papek, które przygotowywała, dodając wody do sproszkowanych porcji specyfiku, który raz nazywano daniem głównym, a raz przekąską. Zrzuciła 25,4 kg, ale według naszych kalkulacji wynikało, że spożyła podczas tej kuracji odchudzającej ponad kilogram aspartamu. Nie mając wiedzy o innych możliwych czynnikach, które mogły wywołać chorobę, uznałyśmy, że winny musi być aspartam.
Najlepiej udokumentowanym przypadkiem środowiskowej przyczyny choroby neuronu ruchowego jest ten opisujący sytuację ludności wyspy Guam na południowym Pacyfiku, dla której jednym z podstawowych składników diety były sagowce. Ich nasiona zawierają toksynę, która wywołuje chorobę neuronu ruchowego. Zanim to odkryto, w wyniku choroby tej zmarło 10% populacji wyspy.
Również weterani wojny w Zatoce są bardziej narażeni na możliwość wystąpienia tego schorzenia. Podejrzewam, że przyczyną może być wystawienie na oddziaływanie związków fosforoorganicznych. Substancje te były szeroko stosowane w atakach chemicznych oraz jako środek owadobójczy na muchy piaskowe, którym spryskiwano namioty żołnierzy oraz jako środek przeciwpasożytniczy, którym nasączano dla odmiany ich mundury. Jeden z byłych żołnierzy opowiedział mi, że alarmy mające informować o obecności niebezpiecznych substancji włączały się bez przerwy i w nocy musieli je wyłączać, aby móc zasnąć.
Choroba neuronu ruchowego jest wyjątkowo wrednym, postępującym zaburzeniem prionowym. Dla mnie zaburzenia prionowe są niczym „białkowe nowotwory”. Podobnie jak komórki rakowe, tak i te białka (priony), pierwotnie są zdrowe, potrzebne organizmowi i niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego. Oddziałujące na nie toksyny (pochodzące z sagowców, związki fosforoorganiczne, a nawet wirusy czy mykotoksyny) deformują je i przekształcają w białka, których organizm nie jest w stanie rozłożyć, co prowadzi do deformacji innych białek. Rokowania w przypadku choroby neuronu ruchowego nie są optymistyczne. Biedna Jacky nie przetrwała nawet dwóch lat. Zewsząd otaczają nas trucizny i obce naszemu układowi odpornościowemu substancje chemiczne.
Nasz organizm nie opracował jeszcze metody radzenia sobie z nimi, nie możemy też całkowicie wyeliminować ich z naszego życia – są wszędzie. To, co możemy zrobić, to zminimalizować stopień narażania na kontakt z tymi substancjami. Życie to wyścig zbrojeń, a skierowanie przeciwko nam „broni chemicznej”, jest jego częścią – zachowując czujności i identyfikując potencjalne obszary zagrożenia, możemy być w tej grze o krok przed nieprzyjacielem.