Odetnij prąd rakowi, czyli nowa metoda leczenia nowotworów

Jedna z najnowszych alternatywnych metod leczenia raka polega na zakłócaniu zjawisk elektrycznych w jego komórkach. Szczegóły wyjaśnia Cate Montana.

Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Na czym powinniśmy się skupić szukając nowych metod leczenia raka?

Będzie to opowieść o innowacji, technice, bioelektryczności, raku i ostrożności. Starannie dobierzemy słowa, gdyż – o ile nie jest się koncernem Pfizer lub Glaxo-SmithKline – użycie w jednym zdaniu słów "rak" i "lek" jest w społeczeństwie zachodnim rzeczą niebezpieczną.

Może ona sprawiać, że zamykane są kliniki medycyny alternatywnej i czasopisma o leczeniu niekonwencjonalnym, a odważni, pionierscy lekarze są usuwani z zawodu... lub jeszcze gorzej.

Andrew Hague, prezes firmy CellSonic Ltd, nie boi się zestawiać razem tych dwóch słów. Nie boi się też łączyć ich z nazwą swego produktu. Często śmiało oświadcza, że jego urządzenie CellSonic VIPP jest lekiem na raka.

Z tego też powodu jego firma ma siedzibę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a jej zakłady produkcyjne znajdują się w Indiach – w tych krajach bowiem można bezpiecznie prowadzić badania nad alternatywnymi terapiami raka i stosować je w praktyce medycznej.

Gdyby to fizyka, a nie chemia, była przedmiotem obowiązkowym dla studentów medycyny rozpoczynających naukę, świat medycyny byłby zupełnie inny

Dzieje się to bez przeszkód ze strony Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (AMA) i Agencji Żywności i Leków (FDA), czy też brytyjskiego Komitetu Badań Medycznych (MRC) i Urzędu Badań Zdrowotnych (HRA).

Hague, inżynier-samouk, jest przekonany, że świat byłby znacznie lepszym i zdrowszym miejscem, gdyby medycyna przyznała priorytet bioelektrycznemu aspektowi ludzkiego organizmu. Według niego jest on ważniejszy niż biochemia czy mechanika naszego ciała. Dlaczego?

Ponieważ podejście biochemiczne koncentruje się na lekach farmaceutycznych, a większość z nich ma skutki uboczne – często gorsze niż sama choroba, na którą są przepisywane.

Zabiegi chirurgiczne są boleśnie inwazyjne, a ich powszechne skutki uboczne obejmują zarówno infekcje rany, krwotoki, reakcje na znieczulenie oraz zatorowość płucną – by wymienić tylko niektóre.

W porównaniu do nich nowe techniki leczenia, koncentrujące się na bioelektrycznych komponentach organizmu, stosujące częstotliwości elektromagnetyczne i urządzenia lecznicze oparte na elektryczności, mają bardzo niewiele znanych skutków ubocznych lub też nie mają ich wcale, o ile są stosowane we właściwy sposób.

– Gdyby to fizyka, a nie chemia, była przedmiotem obowiązkowym dla studentów medycyny rozpoczynających naukę, świat medycyny byłby zupełnie inny – mówi Andrew Hague. – Jedyną wiedzą, jaką posiadają dziś lekarze, są informacje wbijane im do głów przez 6 lat nauki na uniwersytetach. A znaczna część tej wiedzy dostarczana jest przez przemysł farmaceutyczny.

Mówiąc szczerze, zawód lekarza to dziś absolutny skandal. Nie oznacza to, że podejście biochemiczne czy mechaniczne jest złe. Dla nich również jest miejsce. Ale warto mieć świadomość, że powyższe spojrzenie na organizm ludzki nie bierze pod uwagę jego naturalnej zdolności samonaprawy.

Rany i złamane kości same się goją. Jelita regenerują swą wyściółkę. Nasze płuca same się naprawiają, gdy rzucimy palenie. Procesy wzrostu i naturalnego rozwoju organizmu, które pobudzają samouzdrawianie, są związane ze zjawiskiem gradientów napięcia.

To różnice potencjału elektrycznego w komórkach i tkankach naszego ciała. Jednak elektryczną zdolność do samoleczenia ludzkiego organizmu rzadko bierze się pod uwagę przy rozwijaniu nowych technik leczniczych.

Początki nowego narzędzia do walki z rakiem

Hague rozpoczął działalność w świecie biznesu, produkując części rowerowe w swojej małej fabryczce w Wielkiej Brytanii. Później, jak sam mówi, "jedno wiodło do drugiego", aż został dystrybutorem sprzętu medycznego.

W końcu podjął pracę w Dornier Flugzeugwerke, niemieckich zakładach lotniczych, projektujących i produkujących również wyposażenie medyczne. Ich flagowym produktem było HM3 – urządzenie do litotrypsji (kruszenia kamieni) falą uderzeniową generowaną pozaustrojowo (ESWL), wykorzystywane tradycyjnie do leczenia pacjentów z kamieniami nerkowymi. HM3 stosowano również eksperymentalnie do wspomagania szybszego gojenia ran.

Pewna kobieta z Holandii miała niegojącą się ranę od czasu, gdy była nastolatką – opowiada Hague. – Wyleczono ją techniką ESWL, gdy była już po dziewięćdziesiątce.

Hague był zaintrygowany tą techniką i jej wieloma potencjalnymi zastosowaniami w walce z infekcjami i pobudzaniu regeneracji tkanek. Myślał też o bardziej szokującym zastosowaniu.

Nasz dystrybutor w Bangladeszu znał mnie i miał do mnie zaufanie - mówi Hague. - Miał raka prostaty i zapytał mnie, czy mógłbym mu jakoś pomóc, a ja pomyślałem: "Tak"!

– W tamtym czasie zetknąłem się z hipotezą kilku chińskich lekarzy z Pekinu, którzy twierdzili, że fale ciśnieniowe, które kruszą kamienie nerkowe, mogłyby również zabijać raka. Problem polegał na tym, że Chińczycy nie mieli pojęcia, jak doprowadzić do organizmu falę ciśnieniową. Ale Hague wiedział.

Założył więc firmę CellSonic Ltd i modyfikował urządzenie ESWL, aż opracował CellSonic VIPP (VIPP to skrót od Very Intense Pressure Pulses czyli "bardzo intensywnych impulsów ciśnieniowych").

Urządzenie VIPP, produkowane w Indiach, składa się z sondy z okrągłą bulwiastą głowicą podającą, która jest wypełniona wodą i zawiera dwie elektrody oddzielone milimetrową przerwą. Przewód podłączony do sondy doprowadza napięcie 25 000 woltów, które podawane jest do elektrod.

Powstający w ten sposób łuk wysokiego napięcia oddziałuje na wodę zawartą w głowicy, wytwarzając falę ciśnieniową w urządzeniu, które przyłożone zostaje do ciała pacjenta. Fala wędruje z głowicy poprzez cienką warstwę żelu pokrywającego skórę w miejscu zabiegu i wnika do wnętrza ciała.

Leczenie polega na setkach gwałtownych "uderzeń" lub impulsów ciśnienia, kierowanych do wnętrza organizmu w sposób zogniskowany lub bardziej rozproszony, zależnie od typu zabiegu, jaki jest potrzebny. Pierwszy test leczenia raka za pomocą urządzenia VIPP został przeprowadzony wśród pracowników firmy Hague’a.

– Nasz dystrybutor w Bangladeszu miał raka prostaty. Znaliśmy się dobrze i miał do mnie zaufanie. Zapytał mnie, czy mógłbym jakoś mu pomóc, a ja pomyślałem: Tak! – opowiada Andrew Hague.

W listopadzie roku 2016 mężczyznę przyjęto do szpitala Sai Lee w Bombaju, gdzie miał być leczony przy pomocy CellSonic VIPP pod nadzorem lekarza. Badania pokazały, że rak, który miał ognisko w prostacie, dał już przerzuty.

Okazuje się, że potencjał błonowy komórki może być dobrym wskaźnikiem tego, czy jest to komórka rakowa, czy też nie.

– Wydałem instrukcje naszym współpracownikom w Indiach, by odebrali go z lotniska i zawieźli do szpitala – wspomina Hague. – Mówili, że wyglądał strasznie i ledwie mógł chodzić. Pierwszy zabieg wykonano w poniedziałek, a kolejny zabieg z użyciem CellSonic VIPP w środę. Zadzwoniłem do niego po drugim zabiegu i zapytałem, jak się czuje.

"OK, czuję się lepiej. Całkiem dobrze", odpowiedział. Tego samego popołudnia poszedł z żoną na długi spacer po bombajskim zoo. Trzy tygodnie później odebrano wszystkie skany i badania krwi, i okazało się, że nie ma już żadnego raka. Urządzenie CellSonic

Jak działa CellSonic VIPP?

Wciąż mnóstwo niejasności otacza sposób, w jaki CellSonic wspomaga walkę z rakiem. Badania wykazały, że komórki rakowe posiadają zarówno niższe potencjały elektryczne błon (napięcie), jak i niższą oporność elektryczną (czyli opór wobec prądu lub napięcia) niż komórki zdrowe.

Pomysł klasyfikowania raka na podstawie jego własności elektrycznych nie jest nowy. Po raz pierwszy przedstawili go społeczności naukowej w 1926 r. badacze H. Fricke i S. Morse1. Wykazali oni, że w komórkach rakowych elektryczne przewodnictwo i przenikalność (czyli reakcje w polu elektrycznym) są większe niż w zdrowych komórkach.

Potencjał błonowy w zdrowej komórce reguluje przepływ składników odżywczych i inne wymiany chemiczne do wnętrza i na zewnątrz komórki. Zmiany błony komórkowej – a szczególnie spadki napięcia – zakłócają dopływ tlenu i składników odżywczych do komórek, upośledzając ich funkcjonowanie.

Wszystkie żywe komórki posiadają potencjał błonowy, będący różnicą ilości dodatnio i ujemnie naładowanych cząsteczek, czyli jonów, między wnętrzem a zewnętrzną stroną błony komórkowej. Okazuje się, że potencjał błonowy komórki może być dobrym wskaźnikiem tego, czy jest to komórka rakowa, czy też nie.

W zdrowej komórce wewnętrzna powierzchnia błony komórkowej jest lekko ujemna w stosunku do jej powierzchni zewnętrznej, co odpowiada ogólnemu ładunkowi ujemnemu jonów wewnątrz komórki w stosunku do jej zewnętrza, a ten potencjał błonowy wynosi w przybliżeniu od -60 do -100 miliwoltów (mV, czyli tysięcznych części wolta)2.

Dla porównania, komórki rakowe wykazują potencjał błonowy o wartości zaledwie -15 mV, czyli zbliżony do potencjału błonowego obserwowanego w zdrowych komórkach w trakcie mitozy (podziału komórki).

Badania prowadzone na wielu rodzajach komórek rakowych wykazały, że zjawisko depolaryzacji (proces, w wyniku którego potencjał błony komórkowej zbliża się do zera) sprzyja proliferacji komórek.

Dodatkowe badania sugerują, że potencjał błonowy odgrywa rolę w migracji komórek rakowych, a badacze z University of York przedstawili również teorię, iż potencjał błonowy może być wartościowym markerem wykrywania guzów, a nawet "mógłby być sztucznie modyfikowany w celu zahamowania wzrostu guza i przerzutów"3.

– Uważam, że w istocie sprowadza się to do przenikalności – mówi dr Andrew Dickens, naturopata, lekarz z Dayspring Cancer Clinic w Scottsdale w stanie Arizona.

– Przenikalność oznacza niezdolność komórki do utrzymywania ładunku elektrycznego. Wyższa wartość przenikalności, na przykład 9,6, wskazuje na komórkę rakową. Im niższa jest przenikalność, tym lepiej komórka utrzymuje ładunek elektryczny. Powiedzmy, 3,2 to wartość dla zdrowej komórki. Dr Dickens mówi dalej:

– Jak działa CellSonic? Naprawdę nie wiem o tym więcej, niż o działaniu mojego telefonu komórkowego. Ale najbardziej prawdopodobne jest przypuszczenie, że fale uderzeniowe i pola elektromagnetyczne, wytwarzane przez to urządzenie, zmieniają wartość przenikalności komórek poprzez elektroporację. (Elektroporacja zwiększa przepuszczalność błony komórkowej, umożliwiając przepływanie przez nią większej ilości jonów.)

Nie umiem wyjaśnić, w jaki sposób zmienia to napięcie, po prostu tak się dzieje. Tę zmianę napięcia potwierdza szeroki zakres schorzeń, które skutecznie leczono za pomocą terapii falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo (ESWT), wykraczający daleko poza pierwotne jej zastosowanie do kamieni nerkowych.

Klinika Dayspring uzyskała aprobatę Komisji Bioetycznej dla leczenia ran i dr Dickens swobodnie stosuje CellSonic VIPP do tego celu. Klinika ta nie oferuje leczenia raka ani nie leczy go urządzeniem CellSonic, chociaż używa go, jeżeli pacjent tego chce.

Informuje się go, iż nie jest to zaaprobowany w USA sposób leczenia raka i że klinika stosuje go na życzenie pacjenta jako dodatkowe narzędzie wspomagające jego zdrowie. Pacjenci muszą także podpisać dokument o zrzeczeniu się roszczeń z tego powodu.

– Moim zdaniem jest to bardzo silne narzędzie – mówi dr Dickens. – Lubię posługiwać się analogiami, a jedną z nich, jakich używam, jest budowanie domu. Jeżeli ktoś ma ręczną piłę, którą piłuje drewno, a ktoś inny powie mu: "Masz tu agregat prądotwórczy i piłę elektryczną", to można pomyśleć, że to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mu się przydarzyć. Ale do zbudowania domu potrzeba też pozostałych narzędzi: młotków, gwoździ i wszystkiego innego. Nie można zbudować domu przy użyciu tylko jednego narzędzia.

Ja w leczeniu ludzi używam wielu różnych narzędzi. Ale CellSonic jest jednym z dział największego kalibru.

Anna przybyła do kliniki w lutym 2020 r., a po kilku sesjach z Cellsonic jej poziom markerów rakowych spadł o blisko połowę

Dr Lloyd Jenkins, lekarz z Budwig Center, kliniki alternatywnego leczenia raka z Malagi w Hiszpanii, również nazywa CellSonic VIPP ważnym narzędziem we wszechstronnym, wielokierunkowym podejściu do walki z rakiem.

– W mojej opinii jest to dobre urządzenie wspierające, które przywraca ładunek bioelektryczny komórek z poziomu niezdrowego do zdrowego – mówi dr Jenkins. – Jednakże nie sądzę, by ktoś mógł po prostu kupić je sobie i skutecznie wyleczyć raka we własnym zakresie.

Zdecydowanie niezbędne są do tego wszystkie inne elementy leczenia, takie jak zmiana diety, detoksykacja, przyjmowanie odpowiednich leków i suplementów. Dzięki nim można uporać się ze wszystkimi czynnikami karmiącymi raka, a do tego dochodzi jeszcze zdrowienie emocjonalne.

W ogólnej ocenie jest to, moim zdaniem, bardzo pomocne narzędzie w naszej klinice. Cieszymy się, że je posiadamy. Dr Jenkins opowiada 2 historie pacjentek, u których w badaniach krwi stwierdzono markery raka.

Jedna z kobiet, Anna, przybyła do kliniki w lutym 2020 r., a po kilku sesjach z CellSonic jej poziom markerów rakowych spadł o blisko połowę. Inna kobieta, Liliana z Włoch, przyjechała z rakiem piersi II stopnia.

– Przeprowadziliśmy u niej dwutygodniowe leczenie przy użyciu CellSonic, po którym pojechała do pobliskiego miasta, by wykonać test markerów nowotworowych – wspomina dr Jenkins. – Nie stwierdzono tam żadnej aktywności nowotworowej, choć, mimo że w mniej zaawansowanym stadium, guz istniał nadal. Wkrótce potem wykonano operację jego usunięcia. Teraz czuje się doskonale i jest zupełnie zdrowa. Nie należy jednak sądzić, że mamy w ręku magiczny pocisk.

Jakie choroby leczy terapia falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo (ESWT)?

Według Budwig Center, alternatywnej kliniki leczenia raka w Maladze w Hiszpanii, litotrypsja falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo może być stosowana w leczeniu między innymi następujących schorzeń:

  • jałowa martwica kości,
  • zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa,
  • reumatoidalne zapalenie stawów,
  • choroba zwyrodnieniowa stawów,
  • zamrożony bark,
  • ostroga piętowa,
  • łokieć tenisisty,
  • wadliwy zrost kości,
  • dystrofia mięśniowa Duchenne’a,
  • dystrofia obręczowo-kończynowa,
  • udar,
  • schorzenia móżdżku,
  • nietrzymanie moczu,
  • wypadnięcie krążka międzykręgowego,
  • stenoza kanału kręgowego,
  • zapalenie: kręgosłupa szyjnego, stawu krzyżowo-biodrowego, ścięgna bicepsu, powięzi podeszwy,
  • łuszczyca,
  • ból wielostawowy,
  • zespół post-polio,
  • rdzeniowy zanik mięśni,
  • niegojące się rany i wrzody,
  • powiększenie prostaty,
  • ból stawu skroniowo-żuchwowego,
  • gangrena.

Potwierdzenie w badaniach skuteczności ESTW

Badania pokazują, że poddanie komórek działaniu fal uderzeniowych generowanych pozaustrojowo (ESW) wpływa zarówno na ich proliferację, jak i różnicowanie, ekspresję genów, produkcję czynnika wzrostu i uwalnianie cytokin.

Przypuszcza się, że ESWT wywołuje również zmiany biochemiczne w komórkach4. Terapia falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo (ESWT) okazała się skuteczna w różnorodnych schorzeniach mięśniowo-szkieletowych, m.in. w zapaleniu powięzi podeszwy i wapniejącym zapaleniu ścięgna5.

ESWT stosowano również w leczeniu złamań kości długich, które nie zrastały się przy zwykłym leczeniu, martwicy tkanki kostnej kości udowej, przewlekłych wrzodów cukrzycowych i niecukrzycowych oraz niedokrwiennej choroby serca6.

Onkotrypsja, czyli pulsacyjne ultradźwięki wytwarzające stojące fale akustyczne, to metoda proponowana jako sposób selektywnego zabijania komórek rakowych bez uszkadzania otaczających je zdrowych tkanek7.

Historia litotrypsji - nieoperacyjnego leczenia kamieni nerkowych

Kamienie w nerkach i pęcherzu moczowym od niepamiętnych czasów są utrapieniem ludzkości. Przez tysiące lat – a przynajmniej od roku 10 n.e., gdy odnotowano pierwsze chirurgiczne usunięcie kamieni z pęcherza moczowego – jedynym sposobem ich leczenia było wykonanie nacięcia w pobliżu krocza w kierunku pęcherza (bez znieczulenia), następnie włożenie metalowego haczyka i wyciagnięcie kamienia poprzez nacięcie. Rany nie zszywano, a operacja nierzadko kończyła się śmiercią.

Ta przerażająca metoda nie zmieniła się zbytnio aż do wieku XIX, gdy bawarski lekarz i astronom, Franz von Paula Gruithuisen, zaproponował litotrypsję, czyli praktykę niszczenia kamieni prądem elektrycznym. Dzięki temu, jeśli kamienie nie były zbyt duże, można było uniknąć zabiegu chirurgicznego.

W ciągu następnego stulecia podejście to ulepszano, lecz wciąż wymagało ono wprowadzania przez lekarza cewników i innych instrumentów do ciała pacjenta. Aż wreszcie w 1980 r. opracowano całkowicie nieinwazyjną litotrypsję falą uderzeniową generowaną pozaustrojowo (ESWL).

Natura fal dźwiękowych, których używa się w tej metodzie, sprawia, że ESWL nie powoduje uszkodzeń sąsiednich zdrowych tkanek. Pierwszym urządzeniem, jakie dopuszczono do użytku medycznego, był Dornier HM3, opracowany na bazie urządzenia wykorzystywanego do testowania części lotniczych.

W ciągu ostatnich 40 lat metodą ESWL leczono kamienie nerkowe u milionów pacjentów, bez żadnych długotrwałych skutków ubocznych związanych z tą techniką8. Usuwanie kamieni nerkowych

Czy nasze ciało ma naturę elektryczną?

Latem 1816 r. Mary Shelley odwiedziła brytyjskiego romantycznego poetę i satyryka, Lorda Byrona, i wzięła udział w spotkaniu literackim w jego willi w Genewie.

Podobno Lord Byron postawił wówczas przed gośćmi wyzwane – każdy z nich miał napisać opowieść grozy, inspirowaną najnowszymi odkryciami dwóch włoskich fizyków, Luigi Galvaniego i Alessandro Volty, ukazującymi elektryczną naturę ludzkiego ciała.

2 lata później Mary Shelley ukończyła swą powieść grozy, którą zatytułowała "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz". W międzyczasie wyobraźnię Zachodu poruszył "galwanizm".

Giovanni Aldini szokował widzów w całej Europie, przykładając niedawno wynalezione przez jego wuja ogniwo Volty (pierwszą prymitywną baterię) do ciał martwych psów lub zwłok skazańców, by pozornie przywrócić je do życia poprzez przepuszczenie przez nie prądu stałego.

Lekarze (i liczni szarlatani) również ulegli tej fascynacji, opracowując oparte na galwanizmie terapie "leczące wszystko". W ten sposób kompromitowali wartość i zainteresowanie badaniami nad bioelektrycznością i jej wykorzystaniem w medycynie. Znacznie bardziej atrakcyjna wydawała się gwałtownie rozkwitająca biochemia i spektakularny wzrost opartego na chemii leczenia farmaceutycznego.

Ludzki organizm jednak ewidentnie ma w równym stopniu naturę elektryczną, jak biochemiczną. Nasze komórki są przeznaczone do przewodzenia prądów elektrycznych. Ośrodkowy układ nerwowy uzależniony jest od przesyłanych w całym organizmie impulsów elektrycznych, umożliwiających nam myślenie i poruszanie się.

180 mld neuronów (komórek nerwowych) w ludzkim mózgu komunikuje się za pośrednictwem sygnałów elektrycznych, przekazywanych równolegle z sygnałami chemicznymi. Nasze serce steruje rytmem swej pracy, wysyłając sygnały elektryczne wzdłuż komórkowych ścieżek przewodzenia.

Elektrycznie aktywne komórki naszych organizmów wytwarzają prądy w otaczających je tkankach, dzięki czemu możliwe są pomiary zmian elektrycznych w sercu i mózgu za pomocą, odpowiednio, elektrokardiogramów (EKG) i elektroencefalogramów (EEG)9.

Prawie każda komórka naszego ciała funkcjonuje jak obwód elektryczny. Wytwarza bowiem elektryczność, wykorzystując naładowane atomy potasu, wapnia, magnezu i sodu, zwane jonami.

Każda komórka wyposażona jest w ochronną błonę zbudowaną z lipidów (tłuszczów), która tworzy barierę wobec środowiska zewnętrznego i tylko niektórym substancjom pozwala dotrzeć do jej wnętrza. Błona komórkowa nie tylko działa ochronnie, lecz także umożliwia komórce generowanie prądów elektrycznych przez korytarze zwane kanałami jonowymi.

W stanie spoczynku wnętrze komórek naładowane jest ujemnie w stosunku do środowiska zewnętrznego błony. Ponieważ błona funkcjonuje jak izolator oddzielający przeciwstawne ładunki wewnątrz i na zewnątrz komórki, posiada charakterystykę elektryczną zarówno pod względem oporności (powstrzymywania przepływu jonów), jak i pojemności (zdolności magazynowania ładunków elektrycznych, mierzonej w woltach).

Równoległy obwód oporności (R) i pojemności (C) znany jest jako obwód RC i powszechnie stosowany w elektronice. A przecież nie mówimy tu o technice – opisujemy tylko każdą komórkę ludzkiego organizmu.

Zastosowanie CellSonic VIPP w leczeniu raka prostaty - historia Dona

W październiku 2008 r. Don Skelton, lat 73, upadł i uszkodził sobie plecy. Pojechał do szpitala w Gloucestershire, by się zbadać, a gdy zrobiono mu badanie krwi, wykazało ono podwyższony poziom PSA (swoistego antygenu gruczołu krokowego).

– Odesłali mnie, bym zrobił biopsję, a gdy dostałem wynik, okazało się, że mam raka prostaty we wczesnym stadium – opowiada Don. – Urolog powiedział, że skoro jest to wczesny etap, będzie po prostu uważnie go obserwował, co sam robiłem od lat. Stopniowo poziom PSA wzrósł do ponad 10 i wykonano kolejną biopsję w znieczuleniu. Tym razem lekarze zalecili Donowi leczenie hormonalne, a następnie radioterapię.

– Przez ok. 2 miesiące przechodziłem terapię hormonalną i było to po prostu straszne – wspomina Don. – Jest to w zasadzie chemiczna kastracja, bo trudno to inaczej nazwać. Nie jest to nic przyjemnego i nienawidziłem tego z całego serca.

Don wypróbował wtedy alternatywne podejście lecznicze z Niemiec, zwane hipertermią przezcewkową, w którym stosuje się radioterapię do leczenia prostaty bez uszkadzania otaczających ją komórek. Po zabiegu jego poziom PSA spadł praktycznie do zera. Z czasem jednak znów stopniowo wzrastał.

– Gdy ostatni raz robiłem test PSA, wynik mieścił się w granicy 24 i był stabilny. Byłem wtedy poddawany dość dużej presji ze strony konwencjonalnego środowiska medycznego, które uważało, że jeżeli chcę żyć, powinienem przyjąć jeszcze więcej terapii hormonalnej, a następnie radioterapię. Ale skutki uboczne obu tych metod są dość przerażające – mówi Don.

Wkrótce później Don i jego żona, z determinacją poszukujący alternatywnego rozwiązania, przypadkiem obejrzeli telewizyjny wywiad z Andrew Hague, prezesem firmy CellSonic Ltd.

– To było olśnienie – mówi Don. – Dosłownie, gdy tylko wywiad się zakończył, wysłałem do niego e-mail, a on oddzwonił do mnie. Gdy zorientował się, że jestem tu, w Wielkiej Brytanii, przedstawił mnie dr Angelynie Coady, lekarzowi-naturopacie z Londynu.

Don dwukrotnie odwiedził dr Coady w odstępie dwutygodniowym i poddał się dwóm zabiegom, zaczynając od terapii tlenowej, a następnie stosując leczenie wodorem. Potem Dr Coady użyła urządzenia CellSonic VIPP, by złagodzić ogólny ból i dyskomfort.

– To ciekawe uczucie, coś w rodzaju uderzenia lub impulsu, który daje się odczuć. Nie było to nieprzyjemne, ani nic takiego. To tak, jak gdyby ktoś mnie opukiwał – wspomina Don. Od czasu tamtych wizyt u dr Coady nie miał żadnych większych problemów.

– Nie mogę powiedzieć, że jestem wyleczony, ale z całą pewnością mam bardzo pozytywne odczucia – mówi. – Wszystko to, co czytałem o dynamice pola elektrycznego, nabrało sensu. Poza tym uważam, że jedną z innych ważnych rzeczy dotyczących dr Coady jest jej pozytywne podejście.

Konwencjonalni lekarze i onkolodzy wtłaczają nam strach przed Bogiem. Mówią tak: "Jeśli tego nie zrobisz, nie będziemy mogli ci pomóc. A jeśli nie będziemy mogli ci pomóc, to umrzesz."

Są po prostu niezwykle negatywni, podczas gdy ona była niewiarygodnie pozytywna i wspierająca. Jestem głęboko przekonany, że gdy dostanę wynik badania PSA, nie będzie w nim nic niepokojącego.

Bibliografia
  • J Cancer Res, 1926; 16: 310–76
  • Electroporation-Based Therapies for Cancer, 2014, pp 103–25
  • Front Physiol, 2013; 4: 185
  • Sci Rep, 2016; 6: 30637
  • J Bone Joint Surg Am, 2018; 100: 251–63
  • J Orthop Surg Res, 2012; 7: 11
  • J Mech Phys Solids, 2016; 92: 164–75
  • Urology, 2015; 85: 991–1006
  • Modeling and Imaging of Bioelectrical Activity, 2004, pp 281–319
Autor publikacji:
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą 5/2021
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny