Chirurgiczne leczenie otyłości - rozmowa z Elżbietą Brzozowską

Chudniesz i tyjesz na przemian, jednak w ogólnym rozrachunku po latach zdajesz sobie sprawę, że tendencja jest zwyżkowa, a kiedy osiągniesz trzycyfrową wartość... nie możesz na siebie patrzeć. Myślisz sobie: za mało się przykładam. Ale to nie tak. Trzeba dojść do przysłowiowej ściany, aby zacząć szukać fachowej pomocy. Tylko wtedy masz szansę się ocalić, bo otyłość to nie tylko nadmierne kilogramy, to choroba, która zmusza do innego spojrzenia na swoje życie. Konieczne jest przemeblowanie w głowie, wejście na inne tory - rozmowa z Elżbietą Brzozowską.

Artykuł na: 23-28 minut
Zdrowe zakupy

Zawsze byłam „ta duża”, gruba – mówi otwarcie 47-letnia Elżbieta Brzozowska, która przez wiele lat zmagała się z otyłością, a od 5 lat cieszy się z remisji choroby otyłościowej.  Często mówiono o mnie, że dobrze wyglądam. Jako dziecko myślałam, że to są miłe słowa, aż wreszcie zrozumiałam ich prawdziwe znaczenie.

Kiedy w dzieciństwie stawałam na czworakach, marzyłam, żeby wynaleźli taką specjalną maszynkę, która obcięłaby mi te znienawidzoną fałdę tłuszczu. W szkole było różnie. Czasem dzieci wyśmiewały się ze mnie, ale w klasie byli też inni uczniowie z nadwagą, więc nie zawsze na mnie koncentrowała się uwaga.

Historia Elżbiety

Gdy Ela dostała się do liceum, postanowiła schudnąć. Intensywnie trenowała callanetics, bo w tamtym czasie były to najpopularniejsze ćwiczenia, pomagające stracić zbędne kilogramy. Ograniczyła też jedzenie, ale wielkich efektów nie było widać.

Mogę powiedzieć, że całe życie byłam jak harmonia: tyłam, chudłam, znów tyłam i ponownie chudłam – wyznaje. Problem nadwagi, a potem otyłości zawsze mi towarzyszył. Jak sądzę złożyło się na to wiele czynników. Przede wszystkim wyniesione z domu przyzwyczajenie i miłość do słodyczy. W moim rodzinnym domu słodycze były zawsze, po każdym posiłku.

Jako rodzina nie byliśmy także aktywni fizycznie. Byłam gruba, więc wszelkie testy sprawnościowe kiepsko mi wychodziły. Nie znosiłam lekcji WF-u. W efekcie dostałam zwolnienie z zajęć na cały rok. Nawet się cieszyłam, bo nie musiałam się już obawiać obniżenia średniej oceny na koniec roku, a byłam piątkową uczennicą, więc słabsze oceny nie mieściły się w mojej wyobraźni. Z perspektywy czasu wiem, że to był zły pomysł.

domowe ciasto
W domu Eli jedzenie było formą nagrody, często dogadzano sobie jedząc różne pyszności, słodycze były codziennością. Jedna z dietetyczek, która przyjrzała się sposobowi odżywiania w rodzinnym domu, powiedziała wprost: prawdziwy festiwal jedzenia. Elżbieta przyznaje także, że zawsze lubiła gotować i piec. A jak nagotowała, to jadła.

Jak wyglądały relacje z jedzeniem?

Zamiłowanie do gotowania Elżbieta przeniosła także do swojego domu. Sama piekła chleb, robiła masło, jogurty, wszystko od podstaw. Mogła sobie też pozwolić na jedzenie w restauracjach, więc korzystała z tego. Ale wyjścia nie ograniczały się do dania głównego. Musiały być przystawki, zupy, danie główne i oczywiście deser.

Przed operacją bariatryczną, o czym za chwilę, nie rozumiałam, jak ktoś mówił, że już nic w siebie nie wciśnie – wyznaje szczerze. – Ja mogłam zawsze. I nawet jeśli zjadłam obiad z trzech dań, to na deser zawsze było miejsce. To tak, jakbym miała dodatkowy żołądek na słodycze. Podobnie, jak w domu rodzinnym, jedzenie było formą nagrody, sposobem na rozładowanie emocji, uspokojenie różnych frustracji.

Zapach pieczonego ciasta był emanacją rodzinnego szczęścia. Gdy zaczęłam pracować nad tym z Agnieszką Węgiel, psycholożką odchudzania, zrozumiałam, że konieczne jest ułożenie sobie nowych relacji z jedzeniem. Ono ma służyć dostarczeniu organizmowi potrzebnych składników odżywczych, a nie rozwiązywaniu problemów życiowych czy realizacji wizji szczęścia.

Zanim to zrozumiałam, jedzenie było formą sprawiania sobie przyjemności, sposobem na smutki i rozterki. I nawet jeżeli jesteś na takim etapie otyłości, że nie możesz sobie kupić ubrania, bo się w żadne nie mieścisz, dochodzisz do wniosku, że posiłek zawsze się zmieści.

Elżbieta wielokrotnie chciała zerwać ze swoimi nawykami żywieniowymi. Wiele razy mówiła sobie: dość, ale jakoś się nie udawało. Jak sama mówi, była jak Mark Twain, który stwierdził: ”Rzucenie palenia? Prosta sprawa.

Robiłem to wielokrotnie”. I tu jest pies pogrzebany, kultura diet nauczyła nas zrzucać kilka kilogramów na wiosnę, na lato, wesele czy sylwestra, ale nikt nie uczył nas, jak żyć, by utrzymać prawidłową i stabilną masę ciała. Ludziom, którzy chorują na otyłość, bezwzględnie konieczna jest pomoc psychologa odchudzania – mówi.

Quote icon
Osoby otyłe często wierzą, że jak schudną, to będą mogły wrócić do starych nawyków żywieniowych, ale waga już nie wróci. To nie tak. Waga wróci.

Teraz wiem, że leczenie otyłości to długi proces, który od każdego pacjenta wymaga cierpliwości. Otyłości się nie odchudza, ją się leczy: farmakologicznie, chirurgicznie, poznawczo i emocjonalnie. Otyłość to wredna i podstępna choroba, która lubi wracać. Dzieje się tak, gdy stracimy uważność na to, co i dlaczego jemy, w jakich sytuacjach sięgamy po jedzenie, kiedy zapominamy o śnie, aktywności fizycznej, nawodnieniu i przyjemnościach, dzięki którym nie musimy się pocieszać cukierkiem, batonikiem czy ciastkiem.

dziewczyna z nadwagą

Operacja bariatryczna - czyli chirurgiczne leczenie otyłości

Kiedy Ela zrozumiała, że w żaden dostępny jej sposób nie schudnie kilkudziesięciu kilogramów, zaczęła rozważać operację bariatryczną.

Żartobliwie mówię, że matką chrzestną mojej operacji jest red. Małgorzata Wiśniewska, której bardzo ufam jako dziennikarce zajmującej się zdrowiem – opowiada Ela. – Spotkałam się z synem Małgosi, który przeszedł operację bariatryczną, rozmawiałam też z Magdą Gajdą, która jest społecznym rzecznikiem osób chorujących na otyłość. To był moment zwrotny, bo rozmowa miała miejsce w realu, a nie w Internecie, z osobami po operacji, którzy odzyskali życie i wyzwolili się z otyłości.

Po tych rozmowach podjęłam decyzję o operacji. Wiele mi dały także spotkania z osobami poznanymi na Facebooku, które już były po operacji lub szykowały się do niej, zdjęcia przed i po, a także podsumowania, co dała operacja – wszyscy pisali ten sam wniosek: szkoda, że tak późno zdecydowałam się na operację.

W 2018 roku Ela podjęła decyzję o operacji. Zapisała się na wizytę do specjalisty, ale towarzyszył jej koszmarny strach. Obawiała się, że po operacji nie będzie się mogła opiekować malutkim dzieckiem, które czekało na nią w domu. Zrezygnowała z operacji i przeszła na dietę dr Dąbrowskiej. Schudłam 20 kilogramów – mówi.

Ogromnie się cieszyłam. Byłam z siebie dumna i nawet chciałam się pochwalić profesorowi, który kwalifikował mnie do operacji, swoim sukcesem. Radość nie trwała jednak długo, bo waga zaczęła rosnąć. Wtedy poszłam na wizytę do profesora Mariusza Wyleżoła, który jest chirurgiem bariatrą. Zachwyciłam się podejściem profesora do pacjenta, sposobem prowadzenia rozmowy oraz rodzajem zaproponowanego mi zabiegu.

Przy pierwszej kwalifikacji do operacji, w 2018 roku, wybrano dla mnie gastric bypass, czyli operację polegającą na usunięciu części żołądka i jelita cienkiego.

To powoduje, że organizm wchłania mniej cukrów, tłuszczu, ale także witamin i minerałów. Ten rodzaj operacji dość często proponuje się miłośnikom słodyczy.

Profesor Wyleżoł przekonał mnie swoim racjonalnym podejściem do innego zabiegu. Ze względu na dość młody wiek zaproponował mi rękawową resekcję żołądka. Wyjaśnił mi także, że jeśli w przyszłości przytyję, to gastric bypass, zawsze można wykonać.

Operację przeszłam w 2019 roku. Schudłam 45 kilogramów, a najwięcej w życiu ważyłam 120. Od profesora Wyleżoła usłyszałam: proszę szanować operację i nie przejeść jej. Te słowa pielęgnuję przez cały czas.

Przed operacją Ela wielokrotnie zastanawiała się, czy jest ona konieczna. Jak wspomina, powtarzała sobie, że może nie wygląda tak bardzo źle. Ale za operacją przemówiły względy zdrowotne.

Osobom, które poddają się operacjom bariatrycznym, często zarzuca się, że wybierają drogę na skróty. Nawet niektórzy lekarze twierdzą, że to rodzaj okaleczenia się, a przecież wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać. Nie.

Operacja to szansa na zdrowe życie, bez obciążeń, jakimi są powikłania otyłości. A gdyby wystarczyło mniej jeść i więcej się ruszać, nie mielibyśmy 9 mln otyłych Polaków. Jak widać, ta złota recepta, powszechnie powtarzana, nie działa. Co nie znaczy, że nie należy się prawidłowo odżywiać i nie dbać o aktywność fizyczną, nawodnienie i sen.

Moja otyłość przyczyniła się do rozwoju żylaków, hemoroidów, depresji, cukrzycy ciążowej, nadciśnienia, zwyrodnień i bólów kręgosłupa kolan i bioder oraz do niealkoholowego stłuszczenia wątroby – wyznaje Elżbieta.

Operacja uwolniła mnie od wielu tych dolegliwości. A jeśli ktoś myśli, że to droga na skróty, jest w wielkim błędzie. Do operacji przygotowywałam się blisko 9 miesięcy. Profesor Wyleżoł poświęca wiele uwagi każdemu pacjentowi. Trzeba odbyć wiele wizyt u różnych specjalistów, którzy mają się wypowiedzieć, czy taką operację można przeprowadzić. Dokładne poznanie stanu zdrowia pacjenta pozwala na uniknięcie powikłań pooperacyjnych.

Ela podkreśla, że w Polsce o operacji bariatrycznej myśli się w kategoriach zabiegu, który poprawia nasz wygląd. To niewłaściwe postrzeganie problemu. Operacje bariatryczne uwalniają pacjentów od otyłości, która przyczynia się do 200 różnych chorób.

Operacje plastyczne, jak np. usunięcie fałdu skórnego po schudnięciu, z pewnością mają walor estetyczny, ale też zdrowotny – zapobiegają zakażeniom, odleżynom, poceniu się, ale też poprawiają dobrostan psychiczny i korzystnie wpływają na samoocenę.

Długi okres przygotowania do operacji jest bardzo ważny – mówi Ela. Pacjentom podaje się leki, które pomagają zgubić trochę kilogramów, ale równie ważne w okresie przedoperacyjnym są spotkania z psychologiem i dietetykiem, którzy wystawiają opinie, czy pacjent jest dostatecznie zmotywowany i wie, dlaczego chce się poddać operacji.

Od niedawna pacjenci z otyłością mogą skorzystać z kompleksowej opieki w ramach programu KOS-BAR, finansowanego przez NFZ. Program gwarantuje diagnozę, przygotowanie, kwalifikację do operacji i monitorowanie efektywności przez rok. To nie najlepsze rozwiązanie, bo w pierwszym roku po operacji chudnie się bez wysiłku.

Problemy z przybywaniem na wadze pojawiają się po 3-4 latach. Wiem, jak to jest. Ja przytyłam 10 kilogramów, udało mi się schudnąć 6, ale trzeba pamiętać, że może nam przybywać kilogramów. Trzeba się bardzo pilnować, aby nie zaprzepaścić całego wysiłku.

Opieka nad pacjentami z otyłością powinna być stałym elementem terapii, bo mogą się pojawiać różne problemy zdrowotne. Ważne też, że teraz dzięki nowoczesnym lekom, analogom GLP-1, których skuteczność jest porównywana ze skutecznością operacji bariatrycznych, można utrzymać wagę na stabilnym poziomie po schudnięciu dzięki operacji. Niestety, te leki nie są refundowane.

 

Otyłość - jak jeść mądrze?

Odpowiednia dieta, w rozumieniu stałego sposobu odżywiania, a nie krótkotrwałej akcji, to podstawa utrzymania masy ciała w ryzach. Im więcej wiemy o różnych produktach spożywczych, tym jesteśmy bezpieczniejsi.

Kiedyś w moim domu była szafka ze słodyczami – mówi Ela. – Dziś jej nie ma, bo doskonale wiem, że gotowe słodycze to sama chemia. Nie kupuję. Trzeba wrócić do prostego, prawdziwego jedzenia, a nie, dla wygody, kupować wysokoprzetworzone produkty. Jestem wegetarianką, więc muszę szukać białka poza mięsem. Ale to nie takie trudne. Jest w czym wybierać.

Stawiam na proste składniki i proste potrawy. Opieram się głównie na produktach polskiej produkcji, które występują sezonowo. Rozmowy z psychologiem pozwoliły mi zrozumieć na czym polega mądre odżywianie. Polecam każdemu.

Quote icon
O mądrym odżywianiu w profilaktyce otyłości trzeba mówić od najmłodszych lat – dodaje. – Nie mówię tego, bo chcę się wymądrzać, ale dlatego, że znam problem od podszewki. Moja córka ma nadwagę i wiem, ile starań trzeba włożyć, aby dziecko bezmyślnie nie sięgało po kolejnego banana czy jabłko.

Tłumaczę jej, że nie robi tego z powodu głodu, ale często z nudów. To trudna i niewdzięczna praca, ale konieczna, by mała zrozumiała, że nie ma potrzeby ciągle sięgać po jedzenie. Dziecku trudno zrozumieć dlaczego nie powinno jeść pewnych rzeczy, ale to zadanie dla rodzica, by wyjaśnić i dać odpowiedź, którą mały człowiek zaakceptuje.

Trudno jest dzieciom, bo świat jest pełen pokus, a przemysł spożywczy robi wszystko, by nakręcać sprzedaż, np. uatrakcyjniając opakowania, a dziecko, wiadomo, zjada oczami.

Kwestia jakości i składu produktów spożywczych oraz przekazu marketingowego wymaga regulacji, a przemysł spożywczy nie jest tym zainteresowany, byśmy jedli proste, prawdziwe jedzenie, tylko abyśmy kupowali więcej wysokoprzetworzonej i taniej w produkcji, ładnie opakowanej żywności.

Otyłość nie jest sprawą tylko resortu zdrowia – mówi. To problem wagi państwowej, który dotyczy nas wszystkich. Nie ma co załamywać rąk, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie, ale rzetelnie zabrać się do roboty, we wszystkich resortach. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat, wejdź na stronę: https://zdrowieiedukacja.org/na-wage-zdrowia/

Otyłość a zaburzenia hormonalne

Większość stereotypowych opinii o osobach z chorobą otyłościową nie ma żadnego uzasadnienia naukowego. Twierdzenie, że ludzie z otyłością są sami sobie winni jest krzywdzące, stygmatyzujące i dyskryminujące te osoby. Dotychczas nie poznano wszystkich przyczyn otyłości.

Wiadomo jednak, że u chorych na otyłość występują zaburzenia hormonalne. Chodzi o hormony wydzielane w przewodzie pokarmowym, które wpływają na centralny układ nerwowy, przesądzając o tym, jakie decyzje podejmuje nasz mózg odnośnie do spożywanych pokarmów. To grelina i hormon GLP-1 (czyli glukagonopodobny peptyd 1).

Grelina wydzielana jest, gdy odczuwamy głód. Jej nadmiar w organizmie zwiększa apetyt, co skutkuje tym, że mózg wydaje rozkaz, aby coś zjeść. Apetyt na jedzenie jest zazwyczaj trudny do opanowania, bo chorym brakuje GLP-1, hormonu, który nakazuje abyśmy przestali jeść.

  dziewczyna z nadwagą

Osoby chorujące na otyłość nie odczuwają sytości. Wielu je zbyt dużo, ale nie z powodu braku silnej woli, ale dlatego, że chorują na otyłość, a dokładniej rzecz ujmując, cierpią na zaburzenia neurohormonalnej regulacji spożywania pożywienia. U zdrowych osób sprawny mechanizm samoregulacji sprawia, że jemy, gdy odczuwamy głód i przestajemy jeść, gdy czujemy się nasyceni.

Styl życia

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną przyczynę szerzącej się otyłości. Otaczające nas środowisko jest bardzo obesogenne, czyli sprzyjające otyłości. Poruszamy się samochodami, wiele godzin spędzamy przed telewizorem czy komputerem, nie mamy problemów ze zdobyciem pożywienia. Krótko mówiąc, dostarczamy organizmowi nadmierne ilości energii i nie wydatkujemy jej.

Na potwierdzenie tezy o tym, że codzienne korzystanie nawet z bardzo drobnych udogodnień może przyczynić się do wzrostu masy ciała, warto przytoczyć słowa prof. dr hab. med. Pawła Bogdańskiego, kierownika Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, który w jednym ze swoich artykułów napisał:

Z badań przeprowadzonych w Norwegii wynika, że dzięki używaniu przenośnego telefonu i pilota do telewizora oszczędzamy codziennie 400 metrów chodzenia, co w skali roku daje około 146 km. Okazuje się, że używając tylko tych dwóch udogodnień, rocznie jesteśmy w stanie zgromadzić dodatkowo około 1 kilograma czystej tkanki tłuszczowej – a przecież pilot i telefon to nie jedyne udogodnienia, z których korzystamy. Obserwacje badaczy dowodzą, że o kilka centymetrów zwiększyła się także średnica talerza – przez co spożywamy większe porcje posiłków”.

Warto zmienić dietę i więcej się ruszać

Codzienność gabinetów lekarskich nie sprzyja profilaktyce otyłości. Chorych z nadmierną masą ciała często leczy się np. na nadciśnienie tętnicze, nie biorąc pod uwagę faktu, że pacjent ma istotną nadwagę. A przecież od dawna wiadomo, że utrata choćby części kilogramów przyczyni się do obniżenia ciśnienia tętniczego. Podobnie jest z cukrzycą typu 2.

Zamiast zastanowić się, jak przez zmianę stylu życia zredukować masę ciała, co może pomóc zapanować nad cukrzycą, pacjentom ordynuje się insulinę. Błędne koło, bo niektóre osoby tyją po insulinie. Do świadomości większości z nas nie dociera, że otyłość to choroba, która może być powikłana nadciśnieniem, cukrzycą czy refluksem żołądkowo-przełykowym.

Problem polega na tym, że wiele osób, także lekarzy, traktuje otyłość jako defekt estetyczny, a nie chorobę. To trzeba zmienić, zwłaszcza że specjaliści dysponują różnymi metodami, które prowadzą do obniżenia masy ciała. Warto zacząć od zmiany diety, większej aktywności fizycznej. Do dyspozycji są też leki ułatwiające rozstanie się z nadmiarem kilogramów. Oczywiście to wymaga wysiłku i wytrwałości, ale przynosi dobre efekty.

Autor publikacji:
Wczytaj więcej
Nasze magazyny