Latem, przed rozpoczęciem studiów na Uniwersytecie Bastyr spotkałam naturopatkę, która niedawno ukończyła tę uczelnię i była podekscytowana spotkaniem kogoś, kto miał zamiar wyruszyć w swoją własną naturopatyczną podróż. „Jedna z trzech rzeczy przydarzy ci się podczas pobytu w Bastyr” – zażartowała. „Albo zajdziesz w ciążę, albo zostaniesz lesbijką, albo zostaniesz weganką”.
Okazało się, że to znany żart wśród studentów, ponieważ środowisko uniwersyteckie sprzyjało eksperymentom. I to prawda, wykonywaliśmy eksperymenty medyczne na własnym organizmie i na sobie nawzajem, aby nauczyć się takich metod leczniczych, jak terapia dożylna, chiropraktyka i hydroterapia okrężnicy, eksperymentowaliśmy także w naszym życiu osobistym. Mój eksperyment w Bastyr dotyczył sposobu odżywiania. Przyniosłam światu dietę Deegan: naturopatyczne perpetuum mobile psychologicznego cierpienia, które gwarantuje, że stracisz trochę masy ciała, staniesz się anemiczny i wpadniesz w gniew.
Eksperymenty w grupie studenckiej
Studenci pierwszego roku naturopatii na Uniwersytecie Bastyr biorą udział w kursach z historii i filozofii naturopatycznej. W semestrze wiosennym uczniowie mają za zadanie ukończyć projekt o nazwie „Kultywowanie warunków zdrowia i dobrego samopoczucia”. Wraz z kolegą z grupy mieliśmy zatem zidentyfikować konkretne zachowanie lub nawyk związany ze zdrowiem, który naszym zdaniem można zmienić w taki sposób, by przyczyniał się do odzyskania zdrowia. Mieliśmy dokonać pozytywnej zmiany zdrowotnej w swoim życiu, takiej jak rozpoczęcie medytacji lub jogi, lub ograniczenie niezdrowych nawyków, takich jak palenie, picie alkoholu itp. Mój projekt zdrowotny polegał na przyjrzeniu się sposobowi odżywiania. Wcześniej eksperymentowałam już z dietą, aby przy jej pomocy kontrolować łuszczycę, a teraz, skoro byłam studentką naturopatii, pomyślałam, że powinnam skupić się na zastosowaniu tej pozornie tylko unikalnej terapii. W tamtym czasie borykałam się także z zaawansowanym trądzikiem.
Studenci pierwszego roku naturopatii byli zobowiązani do szukania opieki naturopatycznej w klinice dydaktycznej Uniwersytetu Bastyr (Bastyr Center for Natural Health, BCNH). Uważałam te wizyty za doskonałą okazję do rozwiązania swoich problemów skórnych przy pomocy lekarza o specjalności, którą sama miałam posiąść. Moja naturopatka była bardzo miłą rezydentką, praktykującą w BCNH. Pierwsza wizyta była dość standardowa, jak na wizytę u naturopaty: lekarka sprawdziła parametry życiowe, a następnie skupiłyśmy się na mojej historii leczenia i medycznej historii rodziny, moich dolegliwościach i lekach, które przyjmowałam.
Spędziliśmy także dużo czasu rozmawiając o diecie, zwłaszcza o zastosowaniu pokarmów jako lekarstwa. Zakochałam się w koncepcji pożywienia, postrzeganego jako lekarstwo. Później jako praktykująca naturopatka, często stosowałam tę terapię u pacjentów. Zaprojektowałam nawet cały program detoksykacji naturopatycznej oparty na koncepcji, że pokarm może być trucizną lub lekarstwem, co jest naprawdę interesujące teraz gdy patrzę na inne programy detoksykacji.
Łatwo było mi uwierzyć, że dieta może powodować trądzik, z uwagi na moje doświadczenie ze szkoły średniej i studiów w kontrolowaniu w ten sposób przebiegu łuszczycy. Naprawdę nie wiem, czy ograniczenie przetworzonej żywności w diecie poprawiło stan mojej skóry, ale wtedy wierzyłam, że tak. W rezultacie doszłam do wniosku, że praktycznie każdy pokarm może odgrywać patologiczną rolę w przebiegu każdej choroby. Innymi słowy, moje postrzeganie przyczyny i skutku zostało ustawione tak, aby pozytywnie oceniać zmiany w diecie jako przyczyny widocznych zmian w stanie zdrowia.
Kiedy opiekująca się mną naturopatka zasugerowała poważne ograniczenia dietetyczne, przyjęłam je całym sercem i w ten sposób wyhodowałam swojego własnego żywieniowego potwora. Miałam unikać wszelkiego nabiału, jeść więcej białka i wyeliminować rafinowane cukry. Ostrzegano mnie o wysokiej zawartości cukru w mleku konopnym i ukrytym cukrze w przyprawach takich jak keczup. Zostałam odesłana do domu z licznymi materiałami na temat zdrowego odżywiania, uważnego jedzenia i unikania cukru. Posłusznie przestrzegałam zaleceń, bez narzekania – chciałam być dobrym pacjentem naturopatycznym!
Podczas wizyty kontrolnej kilka tygodni później, naturopatka zauważyła, że straciłam kilka kilogramów. Pamiętam jej żywiołowe komplementy dotyczące tego, jak dobrze przestrzegałam ograniczeń, że aż przy okazji schudłam. Pamiętam, że stałam na wadze i czułam, że wykonuję dobrą robotę! Do dziś pamiętam ten jej komentarz na temat mojej masy ciała. Nie miałam nadwagi i nie próbowałam schudnąć. Zastanawiam się, czy po prostu źle się wyraziła, jak robią to niedoświadczeni klinicyści, czy chciała, żebym schudła i żebym lepiej kontrolowała masę ciała. Odebrałam jej słowa, jako komplement, „Dobra robota, tracisz te zbędne kilogramy!”.
Nieudana dieta Deegan
W ciągu następnych miesięcy zaczęłam tworzyć sama dla siebie narrację wokół restrykcyjnej diety, którą stosowałam, po to, aby była ona społecznie i klinicznie akceptowalna. Wykorzystałam w tym celu idee przyświecające detoksykacji i diecie eliminacyjnej i coraz głębiej zanurzałam się w zagadnienia naturopatyczne. Stwarzając pozory zdrowego odżywiania sprawiłam, że mój zgubny stosunek do diety został społecznie zaakceptowany przez rówieśników. Prawdziwym celem mojego planu diety naturopatycznej stała się jak największa utrata masy ciała. Zanim nadeszła wiosna, byłam już całkowicie zanurzona w tym naturopatycznym chaosie dietetycznym. Stworzyłam dietę Deegana, która była właściwie niemożliwa do opisania, ponieważ jej zasady stale ewoluowały. Aktywnie szukałam kolejnych porad dotyczących diety naturopatycznej, ale stan mojej skóry nie ulegał poprawie. To była tylko kwestia siły woli. Czyż nie tak?
Mając to na uwadze, postanowiłam również wyeliminować wszystkie formy cukru, w tym miód, syrop z agawy, fruktozę, dekstrozę, maltodekstrynę i pochodne cukrów. Wpadłam na ten pomysł po wysłuchaniu naturopatki, opisującej trądzik jako „cukrzycę skóry”. Teoria ta głosiła, że trądzik jest manifestacją rozregulowania metabolizmu glukozy. Oczywiście w grę wchodził tu stan zapalny. Tak więc większość prozapalnych pokarmów musiałam odstawić.
Dieta Deegana wyklucza następujące potrawy:
- wszystkie produkty mleczne, w tym jogurt, ser i mleko
- wszelki cukier, w tym miód i syrop z agawy,
- czerwone mięso i drób,
- większość ziaren (dozwolona jest komosa ryżowa i brązowy ryż)
- większość prozapalnych warzyw psiankowatych, w tym białe ziemniaki, paprykę i bakłażana
Od czasu do czasu nadal jadłam pomidory, jajka i ryby. Czasami robiłam wyjątki dla pokarmów postrzeganych jako działające przeciwzapalnie, takich jak jagnięcina. Jak możesz sobie wyobrazić, jadłam dużą ilość soi, owoców, orzechów i warzyw, ale mimo to często byłam bardzo głodna. Pozostałam na tej ścisłej bezcukrowej diecie przez około trzy lata, a potem kontynuowałam ją w łagodniejszej wersji przez wiele lat. Unikałam przypraw i sosów sałatkowych z nieznanymi składnikami, niejednoznacznie oznaczonych napojów, pozwalałem sobie tylko na bezcukrowe batony czekoladowe i lody kokosowe. Całkowicie zrezygnowałam ze słodyczy. Zdarzały się oczywiście wyjątki, ale takie okazje były rzadkie. Z biegiem czasu moi przyjaciele i rówieśnicy zaczęli komplementować moje poświęcenie dla zdrowia. Cały czas traciłam na wadze, ale jednocześnie trądzik cały czas nasilał się. Zaczęliśmy nawet żartobliwie odnosić się do mojej przyszłej książki, The Deegan Diet i wszystkich wynikających z niej „korzyści zdrowotnych”, które do tej pory objęły niedokrwistość z powodu niedoboru żelaza, zaostrzający się trądzik i utratę masy ciała.
Leczenie naturopatyczne, czyli wszystko, co wpadnie w ręce
Prób wyleczenia się nie zakończyłam na zmianie diety. Brałam także enzymy trawienne, w tym pepsynę i bromelainę między posiłkami, aby wspomagać rozkładanie białek, które uciekły z nieszczelnego przewodu pokarmowego. Nie pamiętam, czy zdiagnozowano u mnie nieszczelne jelita, czy też wywnioskowałam, że dotyczy mnie ten problem jedynie w oparciu o wiedzę zdobytą na uczelni i w wyniku tego, w jaki sposób postrzegałam powiązania, pomiędzy moimi dolegliwościami a sposobem żywienia. Ważne jest, aby pamiętać, że nieszczelne jelito nie jest prawdziwym stanem medycznym. Szkoły naturopatyczne uczą, że związane jest to ze zwiększoną przepuszczalnością jelit, powodującej ucieczkę antygenów pokarmowych do krwioobiegu, co można wykryć przy pomocy testów alergicznych, określających poziom przeciwciał IgG.
Bezwzględnie przestrzegałam przyjmowania łyżki oleju z wątroby dorsza dziennie i wielu suplementów probiotycznych. Od czasu do czasu dodawałam do tego zestawu różne przeciwutleniacze, takie jak witamina E i selen, a także ostropest plamisty, aby pomóc mojej wątrobie w detoksykacji, mniszek lekarski, aby wzmocnić nerki i wiele innych. Spożywałam odżywki białkowe, które zawierały zioła i składniki odżywcze, wskazane w 1 i 2 fazie detoksykacji. Ukończyłam wiele diet detoksykacyjnych, które obejmowały post wodny, spożywanie jedynie wyciskanych soków, kilkudniową monodietę opartą na komosie ryżowej, hydroterapię okrężnicy, różnorodne zabiegi hydroterapii i kąpiele torfowe. Miałam wykonane wlewy dożylne, aby pomóc w detoksykacji i dostarczeniu mojemu organizmowi składników odżywczych, które, jak sądziłam, nie mogę wchłonąć z pokarmu z powodu nieszczelności jelita. Podejrzewaną nierównowagę hormonalną leczyłam za pomocą innego zestawu suplementów i ziół, a celem terapii było usunięcie z mojego organizmu nadmiaru estrogenu. Unikałam plastiku, mikrofal, parabenów, laurylosiarczanu sodu i innych czynników, uważanych za toksyczne.
Czytałam książki o związku pomiędzy grupa krwi i dietą i zastanawiałam się, czy powinnam przestać jeść awokado, ponieważ mam grupę krwi O Rh+(dodatnią), a to wykluczało spożywanie właśnie między innymi tych owoców. Tak, to prawda! Czytałam o znaczeniu detoksykacji wątroby i zrobiłam wszystko, co mogłam w tym zakresie, w tym okłady z oleju rycynowego, które umieszczałam na brzuchu – miało to pomóc wątrobie związać i wyeliminować toksyny. Na trądzik stosowałam miejscowo siarę bydlęcą, złuszczałam skórę za pomocą suchych szczotek, a czasami stosowałam zapisane mi w przeszłości pochodne witaminy A. Byłam zdesperowana i chciałam spróbować wszystkiego, z wyjątkiem prawdziwego leczenia. Wierzyłam, że każde niepowodzenie w naturalnym leczeniu nie wynika z nieskuteczności metody, ale z tego, że ja ją nieprawidłowo zastosowałam – może gluten w piwie, które pozwoliłam sobie wypić zeszłej nocy, spowodował moje wymioty? A może powinnam wykluczyć z diety jajka? Może moje jelita były tak nieszczelne, że na osiągnięcie korzyści z leczenia potrzeba miesięcy lub lat? Wątpliwościami tymi dzieliłam się z moją naturopatką w BCNH, omawiałam je z nią i rozważałyśmy rozsądne wyjaśnienia, dlaczego pomimo podjętych działań trądzik nie zmniejszał się.
Na co wpływa połączenie skóra-jelito?
Moja naturopatka lubiła rozwodzić się nad związkiem pomiędzy skórą i jelitami. O jego istnieniu dowiedziałam się na uczelni. Uproszczona wersja tej teorii brzmi tak – trądzik jest przejawem problemów trawiennych, zwykle nieszczelności jelit. W rzeczywistości to dieta Deegana powodowała objawy sugerujące zespół jelita drażliwego (IBS). Cierpiałam naprzemiennie na zaparcia i biegunki, towarzyszył mi niemal stały ból brzucha, cierpiałam na wzdęcia i gazy. Pojawienie się objawów IBS, w oczach naturopatki, jedynie potwierdziło jej teorie na temat mojej skóry. Pytała mnie: „Jak się mają twoje jelita?”, a ja wyszczególniałam każdy objaw, w tym wszelkie wzdęcia, bóle, zaparcia i wszystko, co wydawało mi się istotne. Jej odpowiedź wydawało się zawsze brzmiała następujące: „Hmmm... ma to sens, biorąc pod uwagę związek skóra-jelito”.
Zalecała mi nowe suplementy i zioła, dobrane w zależności od tego, co w danej chwili myślała o moich nieszczelnych trzewiach. Zostałam również poddana testom na alergię pokarmową (oznaczenie poziomu przeciwciał IgG), aby upewnić się, że nie spożywam pokarmu, który można by zidentyfikować, jako pierwotną przyczynę trądziku. Możesz sobie wyobrazić zaskoczenie wszystkich, gdy wyniki pokazały, że nie mam alergii pokarmowych zależnych od IgG. Żadnych. Nawet łagodnej lub umiarkowanej reakcji z IgG. Byłam przekonana, że wyniki były fałszywie negatywne i z tym większą determinacją stosowałam dietę Deegana. Na tym etapie nie pozostawało już dosłownie nic, co jeszcze można by było usunąć z mojej diety.
Rezygnacja z naturalnych form leczenia
Dopiero gdy praktycznie wyczerpałam wszystkie możliwości leczenia naturopatycznego (odbyłam nawet wizytę u homeopaty!), zdecydowałam się szukać prawdziwej opieki medycznej. Szybko ustalono, że cierpię na nadmiar testosteronu i dihydrotestosteronu. Lekarz wyjaśnił, że te androgeny wiążą się z receptorami w skórze, co powoduje powstawanie trądziku torbielowatego. Również brak jedzenia nie pomagał skórze. Przepisano mi niską dawkę spironolaktonu, po którym stan mojej cery szybko się poprawił.
To, co uderza mnie w mojej własnej historii, to sposób, w jaki jako pacjentka naturopatyczna, dałam się wciągnąć w wir nieprzerwanych, nieskutecznych terapii. Co więcej, te sposoby leczenia nie tylko zawiodły, ale także wywołału objawy IBS i stały się powodem silnego stresu w moim życiu osobistym – a wszystko to w imię idei postrzegania pożywienia, jako lekarstwa. Jestem zażenowana wieloma aspektami mojej historii i zaskoczona brakiem krytycznego myślenia w czasie, gdy byłam pacjentką. Jako z natury ciekawa osoba, jestem rozczarowana samą sobą i tym, że nigdy nie sprawdziłam prawdziwości tych wszystkich naturopatycznych teorii, które stanowiły podstawę mojej terapii, zwłaszcza, że były one całkowicie niespójne. Opierały się one jedynie na ideologii bez żadnych dowodów klinicznych. Najbardziej jestem zaskoczona tym, że w ogóle spróbowałam homeopatii, zanim poddałam się i poszłam do dermatologa.
Program żywieniowy naturopaty
Nawet przez krytyków, naturopaci są szanowani za ich wiedzę w zakresie żywienia. W Bastyr studenci otrzymują dużą dawkę edukacji z zakresu żywienia, w ramach programu studiów. Kiedy studiowałam, studenci naturopatii mieli 143 godziny edukacji z zakresu żywienia, a jeszcze więcej w tym zakresie dowiadywali się na zajęciach z nauk klinicznych, gdzie dieta jest stosowana jako element terapii chorób.
Jednak ten program żywieniowy opakowany został w pseudonaukę, co utrudnia rozróżnienie, co jest prawdziwe, a co fałszywe. Na przykład, naturopaci często wydają zalecenia dietetyczne na podstawie zastosowanych testów kinezjologicznych, niezatwierdzonych badań krwi lub naciąganych wyjaśnień medycznych. Powszechnie przepisywaną, ale niesprawdzoną, teorią dotyczącą diety naturopatycznej, jest eliminacja roślin psiankowatych (to m.in. pomidor, papryka, ziemniak, bakłażan, czereśnie, agrest), w celu zmniejszenia objawów chorób zapalnych, zwłaszcza zapalenia stawów.
Jednym z takich fałszywych testów, które często sama stosowałam w praktyce, był test alergii pokarmowej zależnej od IgG. Jako pierwszy krok w leczeniu wielu schorzeń, takich jak astma, niepłodność lub migreny, zlecałam panel alergii pokarmowych IgG-zależnych, a następnie omawiałam wyniki z pacjentami w kontekście planu leczenia dietą eliminacyjną. Czasami zalecałam również suplementy, takie jak probiotyki i l-glutamina, aby «wyleczyć jelita».
Jak stwierdził Scott Gavura w swoim poście z 2012 roku, umieszczonym na stronie ScienceBasedMedicine.org, odnosząc się do testów nietolerancji pokarmowych IgG-zależnych: Co mówi nauka? Konsensus naukowy pozwolił na wysnucie wniosku, że testy te nie mają wartości klinicznej, nie są walidowane, a co najważniejsze, nie powinny być wykonywane.” Naturopatyczni pedagodzy ignorują jednak konsensus naukowy i uczą swoich studentów, aby mimo to korzystali z tego testu i na jego podstawie wydawali zalecenia kliniczne w zakresie dozwolonym przez prawo stanowe. Co więcej, szkolenie kliniczne nie jest wystarczające, aby rezydent naturopatii rozpoznał oczywiste zaburzenia odżywiania.
Szkodliwość porad dotyczących diety naturopatycznej
Jestem również zaskoczona tym, że nikt, łącznie ze mną, w tamtym czasie, nie rozpoznał u mnie zaburzeń odżywiania lub przynajmniej otwarcie ze mną o tym nie rozmawiał.
W najszczuplejszym momencie ważyłam zaledwie 52 kilogramy, przy wzroście 168 cm. Ostrożnie brnęłam dalej, upewniając się, że nie spadnę poniżej tej liczby, która z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu stanowiła dla mnie granicę, pomiędzy byciem wystarczająco chudą a zbyt chudą. Jednak istniały rażąco negatywne skutki zdrowotne tak niskiej masy ciała, których żaden naturopata, którego odwiedziłam, nie dostrzegł. Przestałam owulować. Wypadały mi włosy. Byłam humorzasta, przygnębiona i anemiczna. Często miałam hipoglikemię. Cierpiałam na okropne bóle brzucha, wzdęcia i gazy. Również objawy trądziku uległy zaostrzeniu. Są to wszystkie typowe objawy, jakie obserwuje się u młodych kobiet z jadłowstrętem psychicznym. Niestety, błędnie zinterpretowałam powyższe objawy jako zespół nieszczelnego jelita, a nie wynik zaburzeń odżywiania.
Co gorsza, moi naturopaci utwierdzali mnie w tym błędnym myśleniu. Rozmawialiśmy jedynie o tym, jak bardzo byłam wyraźnie uzależniona od cukru, przez co najważniejsze wydawało się to, że go całkowicie wyeliminowałam. Rozmawialiśmy również o tym, jak pewne reakcje na pokarmy objawiają się w postaci reakcji psychicznych i emocjonalnych, takich jak drażliwość i depresja. Omawiałam to z moimi kolegami z grupy studenckiej. Z perspektywy czasu wiem, że byłam po prostu zła i niedożywiona. Nie sądzę jednak, aby to porady dotyczące diety naturopatycznej spowodowały u mnie zaburzenia odżywiania. Myślę, że te zalecenia dotyczące diety wyzwoliły jedynie uśpione predyspozycje do nieuporządkowanego jedzenia, głównie poprzez sugestie kliniczne, prowadzące do zdarzeń, które nie mają związku przyczynowego. W tym sensie nie sądzę, że jestem jedyna.
Samooszukiwanie się jest powszechne. Dzięki poradom dietetycznym opartym na naturopatii zaczęłam wierzyć, że dowolne dwa zdarzenia mogą być powiązane przyczynowo. Strach przed wybuchem lub jakiekolwiek skutki uboczne wywołane przez pokarmy stały się u mnie tak silne, że miałam obsesję na punkcie żywności, którą postrzegałam jako zdrową. Ta fraza niezdrowa obsesja na punkcie jedzenia tylko zdrowej żywności została ukuta przez Stephena Bratmana. W swojej książce Healthfood Junkie opisuje on własne obsesje na punkcie zdrowego odżywiania i nową, trzecią kategorię nieuporządkowanego jedzenia zwaną ortoreksją psychiczną (łac. orthorexia nervosa, czyli patologiczna fiksacja na wyszukiwaniu, kupowaniu, przygotowaniu i spożywaniu zdrowej żywności – przyp. tłum.). Moje nieuporządkowane odżywianie obejmowało naturopatyczną triadę anoreksji, bulimii i ortoreksji, zwaną dietą Deegana.