Prześliczne siarkowane morele
Zwykle to one przyciągają nasz wzrok - jaskrawopomarańczowe, mięciutkie, duże i dorodne. Pułapka polega na tym, że jeśli takie właśnie są, suszone morele najpewniej zostały zakonserwowane dwutlenkiem siarki. Kryje się on na etykietach pod skróconą nazwą E220 i jest gazem, który ma za zadanie przedłużyć przydatność do spożycia bakalii. Dodawany do owoców zapobiega wprawdzie rozwojowi bakterii i grzybów, bo ma bakteriobójcze i pleśniobójcze właściwości, ale jest i druga strona medalu. Nadmiar tego składnika może powodować nudności i bóle głowy oraz drażnić drogi oddechowe, co jest szczególnie niebezpieczne dla astmatyków.
Prawo UE dopuszcza na 100 g moreli aż 2000 mg dwutlenku siarki, więc przedawkować go nietrudno. Jak tego uniknąć? Kierować się zasadą, że nie wszystko złoto, co się świeci, i wybierać po prostu nieco brzydsze morele - te ciemne i twardsze.
Błyszczące rodzynki z... olejem palmowym
Choć jasne, duże i miękkie wydają się nam atrakcyjniejsze, warto i tu zastosować podobną zasadę jak przy morelach - wybrać ciemne i twarde. To w takich rodzynkach jest najwięcej przeciwutleniaczy i antocyjanów, które działają prozdrowotnie - spowalniają procesy starzenia, chronią przed nowotworami i chorobami układu krążenia. Jeśli dobrze wybierzemy, dostarczymy organizmowi błonnika, a także witamin z grupy B (B1, B2, B3, B6, B9), witaminy C, E oraz oraz sporych ilości: potasu, miedzi, fosforu, wapnia, boru, magnezu, sodu, żelaza i cynku.
Kupując rodzynki, trzeba koniecznie przeczytać etykietę. Bywają one bowiem nie tylko sztucznie konserwowane, ale i natłuszczane - po to, by się nie sklejały i kusiły połyskującą skórką. Samo natłuszczanie rodzynek to nie największy kłopot, ważne, jakim olejem są traktowane. Najzdrowszy i bezpieczny jest olej bawełniany lub słonecznikowy. Najgorszy - zdecydowanie olej palmowy. Po pierwsze jest nieekologiczny, bo jego produkcja wiąże się z niszczeniem lasów tropikalnych, po drugie - należy do niezdrowych tłuszczów nasyconych. Ich nadmierne spożycie przyczynia się do rozwoju chorób układu krążenia i wzrostu poziomu cholesterolu w organizmie, a także sprzyja otyłości.
Żurawina pełna cukru
Ten cudowny owoc o niezwykłych prozdrowotnych właściwościach jest nieco kwaśny, więc tę suszoną producenci często dosładzają - i to bardzo hojnie. Warto unikać dodatkowych porcji cukru i poszukać żurawiny słodzonej koncentratem soku jabłkowego - jest równie smaczna, jak ta dosładzana cukrem, a o wiele zdrowsza. Jeśli jednak wybierzemy taką z cukrem w składzie, niech to będzie przynajmniej cukier trzcinowy.
Prócz żurawiny, najbardziej naładowane słodkim dodatkiem są ananasy - często jest to nawet 50% cukru dodanego. Uważnie warto wybierać także suszone banany i mango - tu także można znaleźć nawet 90% cukru dodanego. Najmniej ryzykowne pod tym względem są suszone jabłka, figi i śliwki.
Robaczywe orzechy
Niestety, w niektórych pakowanych bakaliach, takich jak daktyle czy migdały, można znaleźć robactwo. Mole zbożowe, przędziorki czy wełnowce to tylko niektóre z insektów, które mogą zagnieździć się w suszonych owocach. Choć są one trudne do zauważenia gołym okiem, warto wybierać produkty od zaufanych producentów i dokładnie sprawdzać zawartość opakowań.
Suszone owoce z chemią w bonusie
W składzie suszonych owoców możemy znaleźć oczywiście syrop glukozowo-fruktozowy, który w dużych ilościach może przyczyniać się do otyłości, cukrzycy typu 2, chorób układu sercowo-naczyniowego i nadciśnienia tętniczego. Stanowczo lepiej go omijać. Innym dodatkiem jest sorbinian potasu (E202), który chroni owoce przed grzybami i drożdżami, ale w wysokich stężeniach może wywoływać alergię, podrażnienia skóry i astmę.
Ananas suszony może dodatkowo zawierać barwniki syntetyczne takie jak: czerwień koszelinowa (E124), żółcień pomarańczowa (E110), tartrazyna (E102) – które oczywiście dodają mu urody, ale mogą wywoływać silne reakcje alergiczne. W zasadzie najlepsze suszone owoce to takie, które w składzie zawierają... suszone owoce. Najlepiej sięgać więc po te bio i eko.
Owoce kandyzowane - istna bomba kaloryczna
Są wyjątkowo kuszące, bo smakują jak słodycze, więc lubią je zwłaszcza dzieci. Choć owoce utrwalone metodą kandyzowania zawierają witaminę A, a także nieco wapnia, żelaza, potasu i magnezu, świeżym nie dorównują. Ich największą wadą jest masa cukru, więc nie powinni po nie sięgać diabetycy. Są bardzo kaloryczne, a większość tych kalorii pochodzi z bezwartościowych węglowodanów pochodzących z cukru (nawet 70-72%). Można je wykorzystywać, ale w znikomych ilościach - tylko jako dodatek czy dekoracja, w większych ilościach będą sprzyjać rozwojowi próchnicy, nadwagi i cukrzycy.
Co jeszcze warto wiedzieć?
Podczas zakupów zwróć uwagę na kraj pochodzenia owoców. Na przykład najlepsze figi suszone pochodzą z Turcji i Grecji, a daktyle Medjool z Izraela. Za to suszone jabłka to już nasza polska specjalność. Jeśli chcemy kupić bakalie na wagę, warto być ostrożnym. Te dostępne na wagę w dużych marketach najczęściej są nie do końca wiadomego pochodzenia. Poza tym witaminy znajdujące się w bakaliach, jeśli mają dostęp powietrza, utleniają się, a nigdy nie mamy pewności, jak długo stoją one otwarte na stoisku. Najlepiej więc kupować je u lokalnych, zaufanych sprzedawców, albo postawić na te paczkowane, ale zawsze uważnie czytać etykiety!