Obecnie eksperci przyznają się, że od 30 lat byli w błędzie. Gorszy wpływ na nasze zdrowie ma cukier a nie tłuszcz. Dlaczego specjaliści tak długo się mylili?
Wyglądało to trochę jak stado ptaków, które nagle gwałtownie zmieniły kierunek lotu. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy, wszyscy przedstawiciele współczesnej medycyny konwencjonalnej oraz ich zwolennicy w mediach zgodnie obwieścili wszem i wobec, że za choroby serca wcale nie odpowiadają tłuszcze, tylko cukier. Zupełnie jakby nigdy nie obarczali winą za to produktów wysokotłuszczowych, co pozwoliło rozwinąć się wartemu miliardy dolarów przemysłowi produktów typu light.
Europejskie gazety prześcigają się ostatnio w publikowaniu list wyliczających produkty zawierające rzekomo ukryty cukier, ochrzczony przez brytyjski dziennik „Daily Mail” mianem „nowej nikotyny”.
Obalona już teoria, którą w latach 50. zaproponował amerykański badacz Ancel Keys, głosiła, że tłuszcze nasycone – znajdujące się w mięsie, nabiale, jajkach i pewnych roślinach – podnoszą ogólny poziom cholesterolu we krwi, co z kolei zwiększa ryzyko zatykania światła tętnic i wystąpienia chorób krążenia.
Do końca lat 80. teorię tę powszechnie zaakceptowano, na co przemysł spożywczy błyskawicznie odpowiedział, wprowadzając na rynek niskotłuszczowe i hydrogenizowane odmiany tłuszczów roślinnych.
Sformułowania typu „tłuszcze zatykające tętnice” weszły na dobre do języka codziennego. To całkiem niezły interes, ale z nauką nie ma za wiele wspólnego – przez te wszystkie lata nie przedstawiono prawie żadnych dowodów na istnienie związku między spożywaniem tłuszczów nasyconych a chorobami serca. A teraz naukowcy i lekarze muszą stawić czoła prawdzie – przez wszystkie te lata byli w błędzie.
Tłuszcze są zdrowe – mówią naukowcy, obalając teorię Keysa. Jak wykazały najnowsze badania, kwas stearynowy, czyli tłuszcz nasycony znajdujący się zarówno w czekoladzie, jak i w wołowinie, pomaga utrzymać serce w dobrej kondycji.
Jednym z pierwszych lekarzy, którzy wyszli przed szereg, był dr James DiNicolantonio, związany z nowojorskim Ithaca College. Jak sam mówi, zaszczepiono mu „niewłaściwe podejście do kwestii dietetyki i żywienia, przez co od dziesięcioleci podążałem błędną ścieżką”.
Obecnie nawołuje on do przeprowadzenia kampanii społecznej, która byłaby równie głośna i szeroko zakrojona, jak kampania promująca produkty niskotłuszczowe, i która informowałaby ludzi o błędzie popełnionym przez medycynę, uświadamiając im jednocześnie, że to cukry i węglowodany stanowią prawdziwe zagrożenie.
Zespół europejskich badaczy z Wielkiej Brytanii i Holandii, zachęconych odwagą doktora DiNicolantonio, przeanalizował wyniki 76 badań na prawie 650 tys. ochotników.
Naukowcy doszli do wniosku, że tłuszcze nasycone – bez względu na to, czy ich poziom mierzony był we krwi, czy w spożywanym jedzeniu – „nie mają żadnego wpływu na występowanie choroby wieńcowej”.
Jak więc doszło do tego, że świat nauki aż tak bardzo się pomylił?
Wszystko sprowadza się do Ancela Keysa i jego zbawczej misji przekonania ludzi, że tłuszcze nasycone wywołują choroby serca. Już w latach 50. choroby te były jedną z głównych przyczyn przedwczesnych zgonów w Stanach Zjednoczonych.
Keys, pracujący wówczas na Uniwersytecie Minnesota, zauważył, że mieszkańcy krajów śródziemnomorskich znacznie rzadziej niż Amerykanie chorują na serce.
To przekonało go, że dieta śródziemnomorska, bogata w owoce, warzywa i nasiona, może zdziałać cuda. Wyglądało na to, że udało mu się to udowodnić w 1958 r., kiedy to opublikował tzw. raport Siedmiu Państw zachwalający jej zalety.
Przedstawiał on bezpośrednią zależność między częstotliwością występowania chorób serca i ilością tłuszczów nasyconych pochodzenia zwierzęcego, obecnych w diecie mieszkańców takich krajów, jak Finlandia czy Jugosławia (dziś Serbia).
Jednak fakty są takie, że Keys zgromadził informacje z 22 państw, ignorując 15 innych, których dane nie odpowiadały jego założeniom.
Duński badacz dr Uffe Ravnskov tłumaczy, że gdyby Keys uwzględnił kompletne dane, z wszystkich krajów, teoria koneksji między tłuszczami a chorobami serca przepadłaby jako niepotwierdzona.
Kwasy tłuszczowe Omega-3 i Omega-6
Skoro głównym czynnikiem sprzyjającym chorobom serca jest stan zapalny, to kluczowego znaczenia nabiera stosunek kwasów tłuszczowych omega-3 i omega-6, które przyjmujemy wraz z pożywieniem.
Ogólnie rzecz biorąc, omega-3 działają przeciwzapalnie, a omega-6 stymulują zapalenie. Omega-3 znajdziemy w tłustych rybach, np. łososiu czy tuńczyku, oraz m.in. w tranie i orzechach włoskich.
Organizm potrzebuje obu tych składników, jednak równowaga między nimi często bywa bardzo mocno zachwiana, zwłaszcza w typowej, zachodniej diecie.
Zdrowe proporcje to 4:1 (kwas omega-6 reprezentuje pierwsza cyfra), natomiast w naszej diecie stosunek ten wynosi często 16:1, albo nawet więcej.
Jednak tak się nie stało. Keys dostał wpływową posadę w prestiżowym Amerykańskim Stowarzyszeniu Kardiologicznym, a już przed 1984 r. jego teoria stała się popularna i powszechnie akceptowano jej słuszność, dzięki czemu narodził się przemysł produktów o niskiej zawartości tłuszczu.
Prawdziwą tragedią nie jest tu bynajmniej propagowanie diety śródziemnomorskiej – która, jak wiadomo, jest nadzwyczaj zdrowa – ale porzucenie wszelkich innych hipotez dotyczących potencjalnych przyczyn występowania chorób układu krążenia.
Gdy Keys po raz pierwszy publicznie wysnuł swoją teorię, inni naukowcy zaczynali już podejrzewać, że tłuszcze hydrogenizowane obecne w nowych rodzajach żywności (np. margarynie czy biszkoptach) mogą być szkodliwe. Innymi słowy, żywność przetwarzana przemysłowo wywierała niekorzystny wpływ na zdrowie konsumentów.
Kolejnym przeciwnikiem Keysa był brytyjski badacz John Yudkin, który twierdził, że cukier ma o wiele większy związek z występowaniem chorób serca niż tłuszcze nasycone. Musiało upłynąć 60 lat, by oficjalna medycyna w końcu przyznała mu rację.
Jednak to Keys wygrał ówczesny spór, mimo że nikt nie był w stanie przedstawić dowodu na słuszność jego teorii.
Przez następne 11 lat lekarze specjaliści pracujący dla amerykańskich rządowych agencji zdrowotnych trudzili się nad stworzeniem ostatecznego raportu na temat tłuszczów i chorób serca.
Projekt ten porzucono, gdyż naukowcy nie mogli znaleźć żadnych dowodów. Bill Harlan, członek powołanej w tej sprawie komisji, powiedział, że „za tworzenie raportu zabrano się, mając już wyrobioną opinię o jego spodziewanych wnioskach”.
Kolejnym pokoleniom naukowców również nie udało się znaleźć dowodów na związek tłuszczów z kondycją serca.
Zabrakło ich także w przeglądzie siedmiu eksperymentów klinicznych i 16 badań obserwacyjnych, przeprowadzonych łącznie na setkach tysięcy ludzi.
Kolejna próba holenderskiego badacza Roberta Hoenselaara też zakończyła się niepowodzeniem.
Wspomniani wyżej europejscy naukowcy nie zdołali poza tym udowodnić drugiej części teorii Keysa – że tłuszcze wielonienasycone obniżają poziom cholesterolu we krwi.
W rzeczy samej, obecnie specjaliści odkrywają coś zupełnie przeciwnego, mianowicie, że wszystkie tłuszcze są korzystne dla naszego zdrowia.
Jak wykazały najnowsze badania, kwas stearynowy, tłuszcz nasycony znajdujący się w czekoladzie i wołowinie, pomaga utrzymać serce w dobrej kondycji.
Okazało się ponadto, że ciemna czekolada spożywana w młodości obniża ciśnienie krwi oraz zmniejsza ryzyko zapadania na choroby krążenia.
Skoro cukier jest odpowiedzialny za występowanie problemów z sercem, to w jaki sposób właściwie je wywołuje? Niektórzy eksperci powoli odchodzą od teorii obwiniającej cholesterol.
Słyszy się nawet głosy, że jego frakcja LDL zatyka tętnice w ramach naturalnej reakcji obronnej organizmu.
Chodzi o to, że cholesterol gromadzi się w ścianach naczyń krwionośnych, aby zreperować uszkodzenia powstałe tam wskutek toczącego się procesu zapalnego, który to wywołany jest stresem fizjologicznym powodowanym właśnie przez bogatą w cukier żywność przetwarzaną przemysłowo.
Bryan Hubbard
Kontrowersyjne statyny
Statyny, czyli leki przepisywane w celu obniżenia cholesterolu, w świecie medycyny mają już ugruntowaną pozycję. Zaczęło się od tego, że grupa pewnych naukowców opublikowała badanie wykazujące, że leki te nie mają absolutnie żadnych efektów ubocznych; po jakimś czasie badacze przyznali się jednak, że nieco podkolorowali swoje odkrycia.
Jakiś czas później magazyn „British Medical Journal” zmuszony został do sprostowania artykułu głoszącego, że u 20% pacjentów przyjmujących statyny dochodzi do niepożądanych skutków ubocznych.
Prof Sir Rory Collins, specjalista w tej dziedzinie, twierdzi, że liczby zamieszczone we wspomnianym artykule zawyżono 20 razy, w związku z czym złożył wniosek o wycofanie go. Jak to zwykle bywa, prawda leży pośrodku.
Istnienie pewnych efektów ubocznych niejednokrotnie udowodniono w badaniach. Pomijając typowe osłabienie mięśni, odkryto między innymi, że statyny dwukrotnie zwiększają ryzyko wystąpienia raka piersi oraz sprzyjają rozwojowi zaćmy, zwłaszcza u ludzi o niskim wskaźniku frakcji LDL3.
Znany kardiolog dr Stephen Sinatra przyznaje, że statyny istotnie ratują życie ludziom o drastycznie wysokim stężeniu cholesterolu we krwi bądź ze zdiagnozowaną chorobą tętnic wieńcowych, ale nie zgadza się z wieloma zwolennikami tych leków, którzy uznają je za standardowe dla wszystkich ludzi po 50. roku życia. Jak sam mówi, „powinniśmy leczyć pacjentów z głową i ostrożnie dobierać odpowiednie statyny tak, by uniknąć niepotrzebnych działań niepożądanych".
Czy wiesz, jak naprawdę wygląda cholesterol w naszym organizmie?
Bibliografia
- BMJ Open Heart, 2014; 1: e000032
- Ann Intern Med, 2014; 160: 398–406
- Keys A. Seven Countries: A Multivariate Analysis of Death and Coronary Heart Disease. Cambridge, MA/ London: Harvard University Press, 1980
- Am J Clin Nutr, 2010; 91: 502–9
- Nutrition, 2012; 28: 118–23
- Cardio Vasc Syst, 2014;
- Simopoulos AP, De Meester F, eds. World Review of Nutrition and Dietetics, vol 100. Basel: Karger Publishing, 2009 STATYNY
- Eur J Prev Cardiol, 2014; 21: 464–74
- Cancer Epidemiol Biomarkers Prev, 2013; 22: 1529–37
- JAMA Ophthalmol, 2013; 131: 1427–34
- J Am Coll Nutr, 2014; 33: 79–88