Testy na zwierzętach stanowią długotrwałą praktykę w badaniach medycznych, szczególnie w ocenie toksyczności leków. Jednakże, ich skuteczność i etyka wywołują coraz większe kontrowersje w społeczności naukowej oraz społeczeństwie.
Bezpieczeństwo leków a testy na zwierzętach
Niebezpieczne przypadki
Wiosną 2006 r. Rob Oldfield miał 31 lat i cieszył się doskonałym zdrowiem. Wrócił niedawno z kursu aktorskiego w Los Angeles, a jego przyjaciel zasugerował, że uczestnictwo w badaniu medycznym to łatwy sposób, by zarobić trochę pieniędzy. Amerykańska firma Parexel oferowała ochotnikom 3 680 dolarów za udział w testach leku przeznaczonego do leczenia pewnego rodzaju białaczki, stwardnienia rozsianego i reumatoidalnego zapalenia stawów dzięki modulacji układu odpornościowego. Roba przyciągnęła możliwość wniesienia wkładu naukowego i odniósł wrażenie, że ryzyko jest minimalne.
Eksperymentalny lek TGN1412 przeszedł już szczegółowe badania na zwierzętach. Testowano go na makakach długoogoniastych i rezusach ze względu na ich stosunkowo bliskie pokrewieństwo z ludźmi. Wykazano jego bezpieczeństwo w dawkach 500 razy wyższych niż te, które miano podawać ochotnikom. Miało to być pierwsze badanie leku z udziałem ludzi.
Na oddziale Szpitala Northwick Park w Londynie 8 zdrowych mężczyzn w wieku 19-34 lat leżało w swoich łóżkach i otrzymywało dawki TGN1412 w odstępie 10 minut. Patrzyli, jak lek ześlizguje się wzdłuż przezroczystych rurek i trafia do ich żył.
David Oakley, który właśnie się zaręczył i był w trakcie planowania swojego ślubu, przyjął TGN1412 jako pierwszy. W ciągu kilku minut po otrzymaniu dawki leku zaczął odczuwać silny ból głowy, a następnie odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Skręcał się i obracał, starając się znaleźć pozycję, w której dolegliwości byłyby mniej dotkliwe. Następnie, prawie natychmiast po otrzymaniu swojej dawki, Rob uświadomił sobie, że coś jest strasznie nie w porządku. Całe moje ciało zrobiło się lodowato zimne i zacząłem się trząść. To coś, czego mnie można powstrzymać, coś ekstremalnego. To było potworne – wspomina mężczyzna.
Świeżo upieczony absolwent Raste Khan, nieświadomy faktu, że był jednym z 2 ochotników, którym podano placebo, mógł tylko przyglądać się rozgrywającej się wokół niego przerażającej scenie. To wszystko było maniackie, wszystko działo się jednocześnie. Ludzie wymiotowali, krzyczeli z bólu, mdleli, tracili kontrolę nad jelitami… To było jak horror – opowiadał mężczyzna1.
Padali jak muchy. Jeden z mężczyzn próbował pójść do łazienki i upadł. Na salach zapanował chaos, dochodziło do krwawień, wymiotów, personel i pacjenci krzyczeli. Jasne stało się, którzy dwaj mężczyźni otrzymali placebo – wspomina chaos odpowiedzialny za badanie lekarz Daniel Bradford2. Wszystkich 6 mężczyzn, którym podano lek, leczono z powodu niewydolności wielonarządowej. Na szczęście przeżyli, ale powiedziano im, że mogą cierpieć na długotrwałe zaburzenia układu odpornościowego.
Ryan Wilson, hydraulik stażysta, który wziął udział w badaniu, aby sfinansować kilka lekcji jazdy samochodem, stracił wszystkie palce u stóp i kilka opuszek palców dłoni z powodu gangreny3.
W dotyczącym tej katastrofy raporcie brytyjskiej Agencji Regulacji Leków i Opieki Zdrowotnej (Medicines and Healthcare Regulatory Authority, MHRA) wywnioskowano, że poważne reakcje niepożądane, które wystąpiły u ochotników, były skutkiem „nieprzewidywalnej aktywności biologicznej” TGN14124. Innymi słowy: testy na zwierzętach nie przyniosły żadnych wskazówek co do tego, jak lek podziała na ludzi.
Szczegółowe badania kontrolne brytyjskiego Narodowego Instytutu Wzorców Biologicznych i Kontroli wykazały subtelną, lecz istotną różnicę w sposobie przetwarzania leku przez krwinki małpie i ludzkie. Oznacza to, że testy przeprowadzone na małpach nigdy nie pozwoliłyby przewidzieć katastrofalnych reakcji, które wystąpiły u wszystkich ochotników5. Zaledwie 10 lat później podobna historia wydarzyła się w północno-zachodniej Francji.
Ponownie 6 zdrowych mężczyzn uczestniczyło w badaniu leku. Naukowcy mieli nadzieję, że preparat o nazwie BIA 10-2474 będzie leczył szereg chorób, w tym chroniczny ból, zaburzenia lękowe i neurodegeneracyjne, takie jak choroba Parkinsona. Do tej pory lek był tolerowany przez ludzi w dawkach do 20 mg. Badanie miało ocenić jego bezpieczeństwo w dziennej dawce 50 mg.
Po 5 dniach przyjmowania leku we wspomnianej dawce jeden z mężczyzn zachorował i był hospitalizowany z objawami podobnymi do tych obserwowanych w przypadku udaru mózgu. Szóstego dnia 4 z 5 pozostałych przyjęto do szpitala z pokrewnymi problemami neurologicznymi, w tym bólem głowy, zaburzeniami pamięci i świadomości. Nie minął tydzień, a pierwszy mężczyzna, który zachorował, zapadł w śpiączkę i zmarł. 2 inni cierpieli na resztkowe zaburzenia neurologiczne6. Lek BIA 10-2474 poddano wcześniej szczegółowym badaniom na zwierzętach. Myszom, szczurom, psom i małpom podawano go w dawkach do 650 razy wyższych niż te, którzy przyjmowali ochotnicy.
Po tej katastrofie dr Annelot van Esbroeck, która pracowała wówczas na holenderskim Uniwersytecie w Lejdzie, testowała lek BIA 10-2474 na ludzkich komórkach. Wraz ze współpracownikami odkryła, że dezaktywował on liczne białka. Zaburzało to metabolizm ludzkich komórek nerwowych. Działań tych nie zidentyfikowano w testach na zwierzętach7.
Jak powstają leki?
Katastrofy TGN1412 i BIA 10-2474 miały miejsce podczas pierwszej fazy badań klinicznych. Próby, znane również jako „pierwsze testy na ludziach”, prowadzi się z udziałem umiarkowanej liczby zdrowych ochotników. Jeśli w pierwszej fazie badań wszystko pójdzie dobrze, eksperymentalny lek przechodzi do fazy drugiej. Uczestniczy w niej niewielka grupa chorych, dla których jest on przeznaczony. III faza badań prowadzona jest na większych populacjach pacjentów.
Jeśli lek z sukcesem przejdzie wszystkie 3 fazy badań, firma farmaceutyczna może złożyć wniosek do urzędu rejestracji produktów leczniczych o zatwierdzenie go do stosowania w większej populacji.
Na etapie porejestracyjnym, czasem określanym jako faza IV, bezpieczeństwo nowego środka leczniczego jest monitorowane w populacji ogólnej. Jednak wspomniane wyżej badania na ludziach poprzedza seria „prób przedklinicznych”. Mogą one obejmować testy na ludzkich komórkach i tkankach, jak również badania lub symulacje komputerowe, jednak w celu spełnienia wymogów regulacyjnych zawsze są to także testy na zwierzętach.
Dlaczego są prowadzone testy na zwierzętach?
Zwierzęta są wykorzystywane w tym kontekście do badania toksyczności. Argumentuje się, że do tego celu niezbędne są całe żywe organizmy, zwłaszcza w przypadku nowych leków o nieznanych mechanizmach działania. Oczywiście w przypadku niestosowanych wcześniej środków przydałoby się zrozumieć, czy – a jeśli tak, to w jaki sposób – wpływają one na organizm biologiczny i w jakich stężeniach.
Jednakże, chociaż możliwe jest doskonałe zrozumienie, jak nowy lek zachowuje się w całym żywym organizmie szczura, myszy czy małpy, przy próbie przełożenia tych informacji na populację ludzką pojawia się znany problem różnic gatunkowych. Dane mogą mieć odniesienie do człowieka… lub też nie. Różnice gatunkowe sprawiają, że jest to proces niepewny i z natury niebezpieczny.
Następnie stosuje się współczynnik bezpieczeństwa, co polega na podziale dawki równoważnej dla człowieka przez określoną liczbę. Amerykański organ regulacyjny – Agencja Żywności i Leków – stosuje np. standardowy współczynnik bezpieczeństwa o wartości 108. Stanowi on jedyną ochronę przed wszelkimi niespodziewanymi działaniami toksycznymi, które mogą wynikać z różnic międzygatunkowych.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z faktu, że nie mamy pojęcia, jaka jest wyjściowa bezpieczna dawka. Testujemy ją po prostu na zwierzętach, a następnie redukujemy w oparciu o pewien współczynnik. To kompletnie nienaukowe – mówi Kathy Archibald, założycielka organizacji Safer Medicines Trust (safermedicines.org).
Jakie są zagrożenia dla pacjentów ochotników?
Katastrofy, do których dochodzi w pierwszej fazie badań, często są sensacyjne, ponieważ w tego rodzaju testach biorą udział zdrowi ochotnicy. Jednak sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót również na późniejszych etapach, kiedy leki są testowane na pacjentach, których mają leczyć.
Połączone badanie fazy I i II dotyczące fialurydyny – leku testowanego w latach 90. XX w. przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia jako potencjalny środek w leczeniu wirusowego zapalenia wątroby typu B – zakończyło się zgonem 5 z 15 uczestniczących w nim pacjentów. 2 kolejnych uratowano tylko dzięki nagłym przeszczepom wątroby9. Badania toksyczności na zwierzętach, w tym 6-miesięczne testy na psach, dały zielone światło do rozpoczęcia prób na ludziach.
Ponieważ II i III faza badań klinicznych obejmują pacjentów z zaburzeniami zdrowotnymi, czasem trudno określić, czy objawy niepożądane to skutek działania eksperymentalnego leku, czy podstawowej choroby. Jednak ponieważ w testach tych bierze udział więcej ochotników, jeśli coś pójdzie nie tak, to raczej na większą skalę. Badania fazy II mogą obejmować do ok. 100 pacjentów, a podczas fazy III lek może być podawany setkom lub tysiącom osób.
MHRA zbiera dane na temat „podejrzewanych niespodziewanych poważnych reakcji niepożądanych”, do których dochodzi podczas badań środków leczniczych z udziałem ludzi. Nie są one jednak łatwo dostępne. Jednakże w 2014 r., na wniosek brytyjskiego dziennika „Daily Mirror”, w którym powołano się na ustawę o wolności informacji, agencja ujawniła, że w latach 2010-2014 tego rodzaju reakcji niepożądanych doświadczyło ponad 7 tys. uczestników badań klinicznych. Ponad 10% z nich zmarło, chociaż nie można udowodnić, że był to bezpośredni skutek działania eksperymentalnych leków10.
Oprócz braku przejrzystości w tym obszarze badacze nie są zbyt dobrzy w raportowaniu działań niepożądanych leków, kiedy publikują wyniki swoich badań11. Niemniej jednak jasne jest, że pacjenci otrzymujący eksperymentalne środki często doświadczają poważnych, a czasem śmiertelnych, reakcji niepożądanych pomimo przedklinicznych testów bezpieczeństwa.
Kwestię tę ilustruje krótki przegląd środków, które miały leczyć 2 bardzo częste problemy zdrowotne – udar mózgu i chorobę sercowo-naczyniową. Eksperymentalne leki – diaspiryna, enlimomab, selfotel i tirilazad – zwiększały ryzyko wystąpienia reakcji niepożądanych i zgonu u pacjentów biorących udział w III fazie badań klinicznych. Wszystkie poprawiały wyniki leczenia u zwierząt (np. redukowały uszkodzenie mózgu i polepszały funkcje neurologiczne). Doprowadziły jednak do większej liczby poważnych zdarzeń niepożądanych i zgonów wśród pacjentów po udarze mózgu, którzy je przyjmowali, w porównaniu z grupą kontrolną12.
Z kolei w latach 1990-2012 musiano wstrzymać łącznie 63 badania III fazy leków mających leczyć choroby sercowo-naczyniowe. Prawie 25% z nich przerwano ze względów bezpieczeństwa, z czego w 7 przypadkach miało to związek z podwyższonym ryzykiem zgonu13.
Jedno z nich dotyczyło torcetrapibu – bardzo wyczekiwanego leku, który miał zapobiegać chorobom serca. Spodziewano się, że będzie on ważnym przełomem. Do badania zrekrutowano pacjentów z grupy wysokiego ryzyka wystąpienia choroby serca. Torcetrapib porównywano w nim z atorwastatyną – istniejącym lekiem obniżającym poziom cholesterolu.
Do zakończenia badania w grupie torcetrapibu – w porównaniu z populacją przyjmującą atorwastatynę – doszło do 34 dodatkowych zgonów oraz znaczącego wzrostu liczby poważnych incydentów sercowo-naczyniowych, takich jak zawał serca i udar mózgu14. Testy na zwierzętach sugerowały, że lek będzie miał korzystny wpływ na ludzki układ krążenia15.
Istnieje wiele tego rodzaju przykładów w szerokim spektrum różnych dziedzin medycyny. Chociaż badania na zwierzętach prowadzi się w celu ochrony ludzi, od 1716 do 24%17 leków, w przypadku których próby kliniczne zakończyły się niepowodzeniem, doszło do tego ze względów bezpieczeństwa.
Konsekwencje działania niepożądanych leków na populację ogólną
Objawy niepożądane i zgony mogą powodować nawet zarejestrowane leki. W przypadku ok. 50% wycofywanych z rynku w USA i Europie środków leczniczych doszło do tego ze względów bezpieczeństwa18.
- Rofekoksyb, lepiej znany pod nazwą handlową Vioxx, zatwierdzono np. w 1999 r. w USA do stosowania w leczeniu artretyzmu i innych bolesnych schorzeń. Szacuje się, że od 1999 r. do czasu jego wycofania z rynku w 2004 r. doszło w USA do 88-140 tys. nadmiarowych przypadków rozwoju ciężkiej choroby wieńcowej, spośród których wiele zakończyło się zgonem19. Jedno z badań wykazało, że przyjmujący lek pacjenci byli o 67% bardziej narażeni na zawał serca w ciągu 2 tygodni po otrzymaniu pierwszej recepty na Vioxx w porównaniu z osobami, które go nie stosowały20. Na całym świecie na działanie leku narażono 2 razy tyle ludzi co w USA, co oznacza katastrofę na ogromną skalę. Pomimo to w badaniach na myszach i innych zwierzętach wykazano kardioprotekcyjny wpływ rofekoksybu.
- Troglitazon, zatwierdzony w 1997 r. w USA do stosowania w leczeniu cukrzycy, to kolejny przykład. Lek wycofano w 2000 r. po zgłoszeniach dotyczących zgonów i ciężkiej niewydolności wątroby wymagającej przeszczepu. W badaniach na zwierzętach nie wykryto jego potencjału do wywoływania objawów niepożądanych u ludzi. Jednak międzynarodowa próba przeprowadzona przez amerykańską organizację Evidence-Based Toxicology Collaboration oraz norweski Instytut Zdrowia Publicznego ujawniła, że testy na ludzkich komórkach i tkankach wykazywały wpływ na wątrobę, który mogłyby obnażyć zagrożenie21.
Szacuje się, że działania niepożądane leków – z wyłączeniem tych spowodowanych przez błędy w receptach – każdego roku powodują śmierć ponad 10 tys. osób w Wielkiej Brytanii22 oraz 100 tys. w USA23. Co więcej, w badaniu z 1998 r. oszacowano, że w USA stanowiły one czwartą do szóstej najczęstszej przyczyny zgonów24.
Prowadzone od tamtej pory badania nie wykazują żadnej redukcji zagrożenia ze strony działań niepożądanych leków w USA czy gdziekolwiek indziej. Wiele mniejszych analiz sugeruje wręcz jego ciągły wzrost. Skutkiem działań niepożądanych leków jest też spory odsetek przyjęć do szpitali: 6,5% w Wielkiej Brytanii oraz 3,6% w reszcie krajów europejskich25. W populacji ogólnej działania niepożądane leków mogą być skutkiem interakcji z innymi środkami leczniczymi oraz toksyczności, której nie przewidziano w badaniach na zwierzętach. Obejmują one rzadkie reakcje, trudne do wykrycia przed zastosowaniem farmaceutyku przez dużą liczbę osób.
Nawet jeśli dane działanie niepożądane jest rzadkie, kiedy lek przyjmują miliony osób, wystąpi ono u znaczącej liczby pacjentów. W badaniu 93 poważnych reakcji niepożądanych, które odnotowano u ludzi, wywnioskowano, że 18 z nich (19%) można było wykryć na podstawie danych uzyskanych we wcześniejszych testach na zwierzętach26.
Czy testy na zwierzętach mają sens?
Sfrustrowany brakiem solidnej kompleksowej oceny używania zwierząt w badaniach bezpieczeństwa leków, dr Jarrod Bailey, kierownik naukowy brytyjskiej organizacji Animal Free Research UK, przeprowadził wraz ze współpracownikami serię analiz porównujących dane dotyczące toksyczności ponad 2 tys. środków leczniczych u zwierząt i ludzi27.
Potwierdziły one, że toksyczność w testach na zwierzętach rzeczywiście może mieć związek z odnotowaniem toksyczności w populacji ludzkiej, jednak korelacja ta nie jest ani pewna, ani konsekwentna. Jednakże, co ważne, dowiedziono, że na podstawie braku toksyczności w badaniach na zwierzętach nie można było przewidzieć jej niewystąpienia u ludzi.
Niektóre odkrycia dr. Baileya podważyło badanie z 2017 r. dotyczące 182 leków28. Potwierdziły je jednak późniejsze analizy zbiorów danych uwzględniających ponad 3 tys. farmaceutyków przeprowadzone przez naukowców z branży farmaceutycznej29. Z szeroko zakrojonych przeglądów wynika, że przytoczone powyżej przykłady, dotyczące ludzi poszkodowanych w wyniku działania leków o bezpieczeństwie wykazanym na zwierzętach, nie są odosobnione czy niespotykane. Ilustrują ogólną nieefektywność testów na zwierzętach w ochronie ludzi30.
Zaczerpnięto z książki pt. „Rat Trap: The Capture of Medicine by Animal Research – and How to Break Free” („Pułapka na szczury: dominacja badań na zwierzętach w medycynie. Jak się uwolnić?”) dr Pandory Pound, wydanej przez Troubador, 2023. Więcej informacji na stronie internetowej: safermedicines.org
- Kathryn Knight, “The Lifelong Shadow Hanging Over the Elephant Man Drug Trial Victims . . .,” Feb 17, 2017,dailymail.co.uk
- Daniel Bradford, “Experience: I Ran a Medical Trial That Went Wrong,” April 22, 2016, theguardian.com
- N Engl J Med, 2006; 355(10): 1018–28; Kathy Archibald, Robert Coleman, and Tamara Drake, “Replacing Animal Tests to Improve Safety for Humans,” in Animal Experimentation:
- Working towards a Paradigm Change, Kathrin Herrmann and Kimberley Jayne, eds. (Brill, 2019), 417–442
- J Young Pharm, 2010; 2(3): 332–36
- NIBSC, “TGN1412—Learning from a Clinical Trials Disaster,” n.d., nibsc.org
- N Engl J Med, 2016; 375(18): 1717–25
- Science, 2017; 356(6342): 1084–87
- FDA, “Guidance for Industry: Estimating the Maximum Safe Starting Dose . . .,” July 2005, fda.gov
- Frederick J Manning and Morton Swartz, eds., Review of the Fialuridine (FIAU) Clinical Trials (National Academies Press, 1995)
- Martin Bagot, “Exclusive: Trial and Error: Thousands Left Seriously Ill or Disabled by Clinical Tests of New Drugs,” June 11, 2015, mirror.co.uk
- Arch Intern Med, 2009; 169(19): 1737
- Stroke, 1999; 30(5): 993–96; Neurology, 2001; 57(8): 1428–34; Stroke, 2000; 31(2): 347–54; Cochrane Database Syst Rev, 2001; (4): CD002087
- JACC Basic to Transl Sci, 2016; 1(5): 301–8
- N Engl J Med, 2007; 357(21): 2109–22
- Curr Hypertens Rep, 2009; 11(1): 76–80
- JAMA Intern Med, 2016; 176(12): 1826
- Nat Rev Drug Discov, 2016; 15(12): 817–18
- Nucleic Acids Res, 2016; 44(D1): D1080–86
- Lancet, 2005; 365(9458): 475–81
- Can Med Assoc J, 2006; 174(11): 1563–69
- Sci Rep, 2021; 11(1): 6403
- Br Med J, 2004; 329(7456): 15–19
- FDA, “Preventable Adverse Drug Reactions: A Focus on Drug Interactions,” March 6, 2018, fda.gov
- JAMA, 1998; 279(15): 1200
- Drug Saf, 2015; 38(5): 437–53
- Regul Toxicol Pharmacol, 2012; 64(3): 345–49
- ATLA Altern to Lab Anim, 2015; 43(6): 393–403; ATLA Altern to Lab Anim, 2014; 42(3): 181–99; ATLA Altern to Lab Anim, 2013; 41(5): 335–50
- Toxicol Appl Pharmacol, 2017; 334: 100–109
- J Biomed Inform, 2015; 54: 167–73; Regul Toxicol Pharmacol, 2018; 96: 94–105
- BMC Med Ethics, 2019; 20(1): 1–7