Zazwyczaj myślimy o chorobie jako o nagłym zdarzeniu – jesteśmy zdrowi i sprawni i ni stąd, ni z owąd coś złego zaczyna dziać się z naszym organizmem, co skłania do szukania pomocy u lekarza lub, w stanie nagłym, wezwania pogotowia ratunkowego.
Nagły ból, duszność, zawroty głowy, omdlenie, krwawienie, upośledzenie jakiejś funkcji fizjologicznej... to przykładowe, oczywiste dla nas sygnały, że coś jest nie tak. I faktycznie, to częste objawy nagłego zachorowania.
Jednak o wiele częściej sytuacja wygląda zgoła inaczej i objawy, początkowo bardzo subtelne i niemalże niezauważalne, narastają, aż przekraczają zdolność kompensowania przez organizm i zaczynamy odczuwać dyskomfort. Czasami jest on wynikiem tygodni, miesięcy lub nawet lat skrytego działania złodziei naszego zdrowia. A ci posługują się wyjątkowo perfidnymi metodami kamuflażu.
Dlaczego tak trudno jest rozpoznać złodzieja zdrowia?
Złodzieje zdrowia doskonale się kamuflują, wykorzystując nasze naturalne mechanizmy obronne i kompensacyjne do ukrycia swojej działalności. Przykład? Mamy stresującą pracę, zabiegani nie mamy czasu na porządny posiłek i odpoczynek, z nerwów zaczynamy podjadać słodkie przekąski pomiędzy jednym zadaniem a drugim, w przerwie na lunch wpada szybka kawa, jakiś posiłek instant łatwy do odgrzania i wracamy zestresowani ilością pracy do biurka.
Wieczorem kładziemy na talerz byle co z lodówki i po kilku godzinach przerywanego wybudzeniem snu znów jesteśmy w pracy. Raz w tygodniu, by rozgrzeszyć się z siedzącego trybu życia, w poczuciu odpowiedzialności za swoje zdrowie, idziemy na siłownię i wyciskamy siódme poty.
I tak mijają nam tygodnie, miesiące... i nawet nie zauważamy, jak pozwoliliśmy włamać się do naszego organizmu stresowi, który nie tylko odbiera nam wewnętrzny spokój, ale już zaczął podkradać sen, a za chwilę sięgnie po metabolizm węglowodanów, zaburzy wchłanianie pokarmów, odbierze energię i wpuści kolegów – stres oksydacyjny, bezsenność, nadciśnienie, insulinooporność, a może nawet cukrzycę typu 2 i na końcu choroby neurodegeneracyjne, które ukradną nam to, co jeszcze pozostało.
W rezultacie, nie przekraczając nawet 40-tki, wylądujemy w gabinecie lekarskim i dowiemy się, że przyjdzie nam żyć z chorobami, które do niedawna kojarzyliśmy z wiekiem podeszłym i powinniśmy kupić organizer na leki, taki sam, jaki ostatnio kupowaliśmy babci pod choinkę, by nie pomylić się w dawkowaniu wszystkich zaleconych tabletek. Naturalnie zrodzi się w nas pytanie, dlaczego tego nie zauważyliśmy?
Stres
Stres „zjada” powoli, ponieważ organizm początkowo sobie z nim radzi, sięga po zgromadzone zasoby, uruchamia instynktowne i wrodzone mechanizmy obronne, zarówno te fizjologiczne, jak i psychiczne, dzięki czemu, przez jakiś czas nawet nie odczuwamy jego negatywnych skutków. Tysiące lat ewolucji pozwoliły nam bowiem na wypracowanie mnóstwa procesów kompensacyjnych, których celem było zapewnienie nam przetrwania w nieprzyjaznym środowisku.
Zatem nawet zestresowani czujemy się zmotywowani do działania i pełni zapału, ale do czasu, bo w końcu przychodzi moment, w którym organizm już nie ma sił bronić się przed szkodami, jakie ten złodziej wyrządził, a suma wszystkich drobnych kradzieży zaczyna go przerastać. I to jest ten moment, w którym zaczynamy odczuwać konkretne objawy. Początkowo bagatelizowane przez wiele osób niewyspanie zamienia się w przewlekłe zmęczenie i bezsenność, incydentalne do tej pory bóle i zawroty głowy stają się codziennością, waga pokazuje coraz wyższe wyniki, podobnie jak ciśnieniomierz, a mgła mózgowa nie pozwala pracować tak wydajnie, jak jeszcze kilka tygodni wcześniej. Do tego dochodzi spadek odporności i infekcja za infekcją, które poważnie dezorganizują życie. Nic dziwnego, że gdy lądujemy w gabinecie lekarza, wielu z nas słyszy pytanie, dlaczego zwlekaliśmy z wizytą?
Najczęstszą przyczyną tego, że tak długo dajemy się okradać, jest to, że szybko przyzwyczajamy się do drobnych dolegliwości, które można zamaskować – np. zmęczenie mocną kawą, ból pleców tabletką ibuprofenu, a nagły napad głodu szybko można zaspokoić batonikiem.
Bagatelizujemy je, uważając za skutek przemęczenia pracą, codziennych stresów, wieku... zwłaszcza że początkowo łatwo i szybko ustępują. Dzieje się tak dlatego, że nasz organizm, w drodze ewolucji, do perfekcji opanował sztukę kompensowania braków i radzenia sobie z nadmiarem.
Nie od razu zauważymy zatem skutki np. niedoboru wapnia, bo ciało sięgnie po zapasy zgromadzone w kościach i jakoś sobie poradzi z utrzymaniem homeostazy, tak samo umknie nam podwyższony poziom glukozy, gdyż w odpowiedz na jej nadmiar organizm zacznie wydzielać więcej insuliny, by spożytkować ten naddatek. Stan taki może trwać wiele tygodni i miesięcy, zanim nasze ciało wyczerpane długotrwałym radzeniem sobie z problemami podda się.
Mówi się, że przyzwyczajenie to druga natura człowieka i jest to prawdą, psychicznie także oswajamy się z niedogodnościami, uznając, że tak już mamy, taka nasza uroda, że np. po posiłku odczuwamy senność, po dniu pracy boli nas kręgosłup lub często chodzimy do toalety. Bo w sumie nic za tymi objawami nie idzie, nie czujemy się zasadniczo gorzej, zatem nic z tym nie robimy.
Prawda jest taka, że wymienione dolegliwości to przykłady tego, że po cichu jesteśmy okradani ze zdrowia, przez bardzo podstępnych złodziei. I zazwyczaj dopóki nie dopadną nas silne objawy, takie przez wielkie „O”, nie reagujemy, nieświadomi, że te subtelne dolegliwości to zwiastuny późniejszych poważnych problemów zdrowotnych1.
Jak rozpoznać, że jesteśmy okradani ze zdrowia?
Często odkrywamy złodzieja przez przypadek. Badania pracownicze lub okresowa analiza krwi ujawniają jego obecność i szkody, jakie już zdążył wyrządzić naszemu organizmowi. Statystyki wskazują, że jedynie połowa Polaków wykonuje kontrolne badania krwi i choć 72% osób boi się choroby, tylko 44% odwiedza lekarzy profilaktycznie, by sprawdzić stan swojego zdrowia.
Większość z nas, bo aż 73%, zwraca się po pomoc dopiero, jak objawy staną się zbyt uciążliwe lub są naprawdę poważne. Sprawy nie ułatwiają także trudności, jakie wielu pacjentów ma z uzyskaniem skierowania na badania od lekarza pierwszego kontaktu lub do specjalisty – zdarzają się bowiem często odmowy, motywowane brakiem dolegliwości i widocznych symptomów.
A wielu z nas nie stać na badania lub płatne wizyty, chorzy obawiają się także, że decydując się na leczenie prywatne, nie dostaną się, w razie potrzeby, pod opiekę państwową. Odstraszająco na pacjentów działają także kolejki do specjalistów, sięgające w aglomeracjach nawet 2–3 lat2!
Wsłuchaj się w swój organizm – przypomnij sobie, jak się czułeś rok, dwa temu? Lepiej czy gorzej? Jeśli lepiej, to zadaj sobie pytanie, co się zmieniło, jaki objaw się pojawił, jaka dolegliwość, nawet jeśli już do niej przywykłeś? Zidentyfikuj symptomy, które cię niepokoją, zapisz je, nawet jeżeli wydają się błahostkami, bo mogą mieć ogromne znaczenie diagnostyczne.
Nikt nie zna nas lepiej niż my sami, zatem ta wiedza jest dla lekarza, naturopaty czy dietetyka bezcenna, bo to co dla innych jest normą, dla nas może już być odstępstwem od niej i świadczyć o problemie.
- Wykonuj badania profilaktyczne – nawet jeżeli czujesz się dobrze, ponieważ wielu złodziei zdrowia nie działa jawnie, a analiza krwi czy USG albo RTG są tymi badaniami, które mogą uwidocznić ślady ich działalności w zarodku i naprowadzić lekarza oraz nas samych na trop. Badania kontrolne, jeżeli jesteśmy zdrowi, powinno się wykonywać raz do roku. Składa się na nie badanie ogólne, wykonywane przez lekarza pierwszego kontaktu, analiza podstawowych parametrów krwi i pomiar ciśnienia. Szerszy zakres badań, powiększony m.in. o oznaczanie poziomu hormonów, RTG płuc, EKG i mammografię w przypadku kobiet, zaleca się wykonywać co 2–3 lata. Można także skorzystać z programów profilaktycznych, takich jak oferowany obecnie w ramach NFZ panel badań dla 40-latów.
- Nie unikaj specjalistów – jeżeli lekarz pierwszego kontaktu wystawił ci skierowanie, nie unikaj wizyty u lekarza specjalisty. Czasami termin jest odległy, ale warto poczekać. Możesz także udać się do lekarza prywatnie bez obaw o kontynuację leczenia w ramach NFZ – jeśli sprawa będzie poważna i będzie wymagała np. diagnostyki szpitalnej, skierowanie do szpitala otrzymasz także na wizycie prywatnej.
- Znajdź lekarza o holistycznym podejściu do pacjenta – takiego, który poza wypisaniem recepty omówi z tobą także zmiany trybu życia i diety oraz ewentualną suplementację. Całe szczęście coraz więcej lekarzy pierwszego kontaktu rozszerza swoją poradę o te elementy, bez których nie ma mowy o usunięciu przyczyny choroby. Powinniśmy bowiem leczyć jej źródło, a nie jej objawy. Lekarz powinien także omówić z pacjentem możliwe przyczyny choroby, nawet te najbardziej nieprawdopodobne, ponieważ to może naprowadzić chorego i medyka na trop złodzieja zdrowia, którego trzeba się pozbyć. Nie zawsze w zdenerwowaniu możemy to zrobić podczas wizyty w gabinecie, ale po powrocie do domu warto dobrze zastanowić się i wykluczając kolejne opcje, dojść do sedna problemu i razem z lekarzem, na następnej wizycie, omówić strategię postepowania1,3.
Zmiana trybu życia a powrót do zdrowia
Zmień tryb życia – to chyba najmniej doceniana i lubiana przez pacjentów porada lekarska, jaką otrzymujemy. Warto jednak pamiętać o tym, że same leki lub suplementy diety nie załatwią sprawy i nie pomogą nam odzyskać zdrowia, jeżeli nie zmienimy trybu życia, diety i nie zrezygnujemy z tego, co nam szkodzi.
To w medycynie tzw. modyfikowalne czynniki ryzyka, czyli takie, które realnie, własnymi siłami możemy zmienić, by uzyskać poprawę stanu zdrowia i skutecznie zapobiegać chorobom.
Tymczasem to, co pozornie najprostsze, nastręcza nam najwięcej trudności, ponieważ łatwiej jest nam łyknąć tabletkę niż zmienić dietę i swoje przyzwyczajenia. Niektóre osoby w obliczu choroby zmieniają swoje życie diametralnie jednym przysłowiowym cięciem, z dnia na dzień.
Większość z nas nie ma jednak tyle samozaparcia, nie zawsze też taka nagła zmiana jest dla nas dobra, zatem lekarze zalecają stopniowanie modyfikacji. W ten sposób dokonanie zmiany będzie także łatwiejsze.
Jeżeli chodzi o używki, to warto z odpowiednim specjalistą ustalić sposób i czas rzucania nałogu, ponieważ przyzwyczajony do otrzymywania określonej substancji organizm na pewno zaprotestuje przy nagłym odstawieniu – jest ono trudne dla pacjenta nie tylko pod względem psychicznym, ale i fizycznym.
Co się zaś tyczy diety, tę też warto zmieniać stopniowo, ponieważ nagła zmiana może skutkować niepotrzebnym rozstrojem żołądka i problemami gastrycznymi, które potrafią skutecznie zniechęcić do podejmowania trudu zmiany trybu życia.
Podobnie jest z aktywnością fizyczną – jeżeli do tej pory prowadziliśmy siedzący tryb życia nie możemy nagle zerwać się do sportu wyczynowego, bo to nam jedynie zaszkodzi i narazi na kontuzje.
Organizm trzeba roztrenować stopniowo, począwszy od zwykłego spaceru lub gimnastyki w domu, przez coraz intensywniejsze treningi, aż do oczekiwanego planu treningowego – i najlepiej robić to pod okiem specjalisty, który zna fizjologię naszego ciała i wie, jak z nim pracować3.
Unikaj polipragmazji
...czyli przyjmowania wielu leków lub suplementów diety jednocześnie, ponieważ w ten sposób, chcąc sobie pomóc, możesz jedynie zaszkodzić i samemu otworzyć na oścież drzwi kolejnemu złodziejowi zdrowia. Przodujemy w rankingu krajów, w których sprzedaje się najwięcej suplementów w Europie. Ponad 75% Polaków przyjmuje przynajmniej jeden z nich, a liczba tych, którzy kupują więcej stale rośnie. Tymczasem wiele substancji, zawartych w suplementach diety, jeśli zastosujemy je razem, znosi swoje działanie lub ich działania sumują się, co może poważnie zagrozić naszemu zdrowiu. W przypadku zdrowia, często mniej znaczy więcej – lekarze starają się leki dobierać tak, by uzyskać zamierzony efekt za pomocą jak najniższej dawki możliwie jak najmniejszej liczby leków. Podobnie jest z suplementami, wystarczy wraz z lekarzem, dietetykiem lub naturopatą dobrać jeden, dwa naprawdę niezbędne, zazwyczaj nie ma potrzeby przyjmowania większej liczby. Unikaj także sięgania po leki i suplementy, których ci nie przepisano. To, że komuś w twoim otoczeniu pomogły w podobnej sytuacji, nie oznacza, ze są dla ciebie dobre – przeciwnie, mogą poważnie zagrozić twojemu zdrowiu, a nawet życiu4.
Usuń ze swojego otoczenia to, co szkodzi – jeżeli szkodzi ci np. pleśń, kurz lub zanieczyszczone powietrze, musisz się ich skutecznie pozbyć z mieszkania, samodzielnie lub za pomocą odpowiednich urządzeń albo przy pomocy profesjonalistów oraz zabezpieczyć siebie i swoje otoczenie przed kolejnym ich pojawieniem się.
Jeśli zaś wiesz, że szkodzą ci słodycze i przekąski, usuń je z domu i pracy, by nie nadwyrężać swojej silnej woli i nie ryzykować, że w końcu skusisz się po nie sięgnąć. Podobnie z innymi pokarmami, których musisz unikać – lepiej, żeby nie były pod ręką, gdy przyjdzie chwila załamania. To samo dotyczy wszelkich używek.
Zachowaj rozsądek – wielu szkodliwych czynników i złodziei zdrowia nie pozbędziemy się raz na zawsze. Z niektórymi z nich będziemy musieli się nauczyć żyć i jedynie minimalizować wyrządzane przez nich straty – bo czy możemy całkowicie wyeliminować stres albo szkodliwy wpływ środowiska, np. smog?
Nie da się tego zrobić, zatem pozostaje nam, przy świadomości, jak są te czynniki szkodliwe i w jaki sposób okradają nas ze zdrowia, nauczyć się z nimi żyć i ograniczać wpływ, jaki wywierają na nasze organizmy i psychikę. Aby to zrobić, trzeba dobrze poznać złodzieja, jego metody działania i wpływ, jaki wywiera na nasz organizm. To pozwoli zaplanować sposób obrony i niwelowania skutków jego działalności.
Pięciu złodziei zdrowia
Poznaj złodzieja i jego metody – to punkt, który zasadniczo powinien być pierwszy na naszej liście, ponieważ każdy złodziej ingeruje w inne mechanizmy i inaczej się kamufluje.
Poniżej przedstawiamy zatem 5 złodziei zdrowia: tego najbardziej powszechnego, najtrudniejszego do złapania, najczęściej lekceważonego, takiego, którego sami nieświadomie zapraszamy i czającego się w naszym otoczeniu. To oczywiście tylko egzemplifikacja wielowymiarowego problemu, ponieważ jest ich mnóstwo, ale jeżeli poznamy modus operandi złodziei zdrowia w oparciu na tych przykładach, łatwiej nam będzie odkryć istnienie innych1,3.
Stres oksydacyjny
Wolne rodniki tlenowe – to one są najbardziej powszechnym złodziejem zdrowia, numerem jeden na naszej liście, ale trzeba zaznaczyć, że jak w wielu przypadkach w biologii, nie sam czynnik jest szkodliwy, a jego nadmiar. Podobnie sprawy mają się właśnie z tymi aktywnymi formami tlenu.
Przyjrzyjmy się im bliżej. Otóż powstają one w naszym organizmie w sposób naturalny podczas wytwarzania energii w mitochondriach, czyli mikroskopijnych organellach, znajdujących się w komórkach naszego ciała, odpowiedzialnych za wytwarzanie energii oraz jako produkt uboczny wielu przemian metabolicznych.
Tworzą się one także wskutek działania na nasz organizm czynników szkodliwych, takich jak metale ciężkie, smog, używki, środki chemiczne dodawane do żywności, środki ochrony roślin i stres emocjonalny. Ich szkodliwość polega na tym, że posiadają niesparowany elektron, co czyni je niezwykle reaktywnymi cząstkami, starającymi się ze wszystkich sił uzyskać równowagę energetyczną.
Aby ją osiągnąć, przyłączają się do białek i innych struktur komórkowych np. błon, jednak takie połączenie powoduje uszkodzenie lub zaburzenie funkcji cząstki, do której przyłączył się rodnik, a to z kolei upośledza funkcjonowanie całej komórki i może prowadzić do takiej awarii szlaków metabolicznych, że wejdzie ona na szlak apoptozy, czyli programowanej śmierci.
Czasami uszkodzenie nici DNA prowadzi do mutacji, a ta, w wielu przypadkach, do nowotworu. Na uszkodzenie komórek lub apoptozę reaguje układ odpornościowy, którego zadaniem jest wzbudzenie stanu zapalnego, którego celem jest ściągnięcie do miejsca zdarzenia białych krwinek i ich aktywacja, w celu zapobiegania uszkodzeniom tkanek lub uprzątnięcia ich z pozostałości uśmierconych komórek.
Jak organizm radzi sobie z wolnymi rodnikami tlenowymi? Otóż nasze ciała potrafią trzymać je w ryzach dzięki licznym substancjom i mechanizmom antyoksydacyjnym.
Wytwarzamy bowiem własne antyoksydanty, w tym glutation i koenzym Q10 oraz enzymy, a wśród nich istnego pogromcę wolnych rodników, czyli dysmutazę ponadtlenkową. Antyoksydantami są także składniki naszej diety, m.in. polifenole i barwniki roślinne, takie jak karotenoidy i antocyjaniny oraz witaminy A, C i E, rolę tę pełni także mikrobiota jelitowa.
Problemy zdrowotne pojawiają się, gdy ilość wolnych rodników wzrasta i szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na ich korzyść, ponieważ zasoby antyoksydantów ulegają wyczerpaniu, a organizm nie ma chwili wytchnienia na ich wytworzenie lub pozyskanie z pożywienia. W takiej sytuacji aktywne formy tlenu zaczynają siać istne spustoszenie w naszym ciele, a stan taki nazywamy stresem oksydacyjnym, który choć ma miejsce na poziomie komórkowym, negatywnie wpływa na cały organizm. Nie pojawia się on z dnia na dzień, ale zaburzenia z nim związane narastają stopniowo, wraz z postępem uszkodzeń w komórkach i wyczerpywaniem się zdolności kompensacyjnych organizmu5.
Początkowo jedynym objawem może być przemęczenie, rozdrażnienie i większa podatność na infekcje, po czym pojawiają się niespecyficzne objawy z różnych układów w ciele, które trudno powiązać z konkretną jednostką chorobową. Z czasem jednak ulegają one nasileniu i okazuje się, że dopadła nas choroba, nazywana przez lekarzy cywilizacyjną lub przewlekłą.
Badania dowiodły, że stres oksydacyjny jest jednym z czynników rozwoju chorób, takich jak insulinooporność, cukrzyca, zespół metaboliczny, astma, reumatoidalne zapalenie stawów, niewydolność nerek, miażdżyca, nadciśnienie tętnicze, otyłość, nowotwory, choroby neurodegeneracyjne, w tym choroba Parkinsona i Alzheimera, oraz demencja i jaskra.
Przyspiesza on także starzenie się organizmu i powoduje powstanie widocznych oznak starzenia, takich jak zmarszczki, zwiotczenie skóry, przebarwienia i trudności w gojeniu ran.
Drastycznie obniża także odporność organizmu, ponieważ układ odpornościowy zostaje zaangażowany w zwalczanie rozsianych po całym ciele stanów zapalnych, wywołanych działalnością rodników, co czyni go „ślepym” na inne zagrożenia. Warto jednak wspomnieć, że szkodzi nam nadmiar wolnych rodników, a nie rodniki jako takie.
Organizm wykorzystuje je bowiem m.in. do obrony przed patogenami – wytwarzają je białe krwinki i traktują jako broń przeciwko bakteriom, wirusom i grzybom. Z kolei wolne rodniki w naszej ślinie chronią nas przed szkodliwymi substancjami. Aktywne formy tlenu wspomagają również gojenie ran i zrost kości, biorą także udział w metabolizmie glukozy i pośredniczą w przekazywaniu sygnałów pomiędzy komórkami naszego ciała6.
Jak ochronić swój organizm przed wolnymi rodnikami i nie dopuścić do stresu oksydacyjnego?
Przede wszystkim trzeba wesprzeć organizm i zaopatrzyć go w substraty, potrzebne do wytwarzania antyoksydantów oraz gotowe do wykorzystania przeciwutleniacze. Od czego zacząć? Od zmian w menu.
Owoce jagodowe, takie jak borówki, jagody, truskawki, maliny i żurawina, zawierają przeciwutleniające antocyjaniny, z kolei ciemne winogrona, kakao i czekolada to doskonałe źródła jednego z cennych polifenoli, czyli resweratrolu.
Karotenoidy i witaminę A znajdziemy m.in. w podrobach, jajach, batatach, marchwi, jarmużu i dyni, a witaminę E dostarczą nam oleje roślinne, orzechy i kiełki. Tymczasem mięso, ryby, szpinak, szparagi i awokado zapewniają organizmowi odpowiednią podaż substratów do wytworzenia i gotowy już do wykorzystania glutation, a jaja, ryby i orzechy są doskonałym źródłem koenzymu Q10.
Choć mało się o tym mówi, przed szkodliwym wpływem wolnych rodników tlenowych chroni nas także mikrobiota jelitowa. Zwłaszcza szczepy Lactobacillus i Bifidobacterium wykazują silne właściwości antyoksydacyjne, obniżają stężenie wolnych rodników w jelitach, chronią DNA komórek nabłonka jelitowego przed uszkodzeniem przez aktywne formy tlenu i wytwarzają peptydy o właściwościach antyoksydacyjnych.
Wśród liderów ochrony przed wolnymi rodnikami mamy Lactobacillus fermentum, Lactobacillus plantarum, Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus rhamnosus i Lactobacillus casei, który wytwarza dodatkowo wspomniany już glutation oraz Bifidobacterium longum.
Do menu powinny trafić także warzywa i owoce wraz ze skórką, rośliny strączkowe, kasze i pieczywo pełnoziarniste, które są źródłem błonnika pokarmowego, stanowiącego pożywkę dla tych dobroczynnych bakterii.
Wzrost mikrobioty pobudzają także zioła, takie jak kurkuma i lubczyk oraz czosnek i czarny czosnek. Warto również sięgnąć po probiotyki, suplementy diety, zawierające wyselekcjonowane szczepy bakterii, które szybko uzupełniają szeregi mikrobioty jelitowej i pobudzają jej wzrost. Pomocne są także postbiotyki, czyli suplementy zawierające nieożywione bakterie, fragmenty ich komórek lub metabolity, takie jak krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, enzymy, polisacharydy, peptydy czy bakteriocyny, których zadaniem jest dbanie o nabłonek jelitowy, pobudzanie wzrostu mikrobioty jelitowej i niszczenie patogenów8.
W postaci postbiotyków możemy także dostarczyć do organizmu bakterie, których nie znajdziemy w probiotykach, takie jak np. niezwykle ważna dla zachowania zdrowia Akkermansia muciniphila. Jej populacja stanowi jedynie około 5% mikrobioty, ale to ona jest pionierką zasiedlania przewodu pokarmowego, ponieważ kolonizuje go jeszcze w łonie matki i od chwili narodzin dba o zachowanie homeostazy.
Bakteria ta bytuje w śluzie, który pokrywa błonę śluzową jelit i pobudza ją do ciągłego odnawiania jego ochronnej warstwy. A. muciniphila hamuje wytwarzanie wolnych rodników tlenowych i zainicjowany ich działalnością stan zapalny błony śluzowej jelit oraz przyspiesza jej regenerację. Jeżeli jej liczebność spada, np. na skutek niewłaściwej diety, stajemy się bardziej podatni na tzw. choroby cywilizacyjne, których jednym z czynników ryzyka jest stres oksydacyjny. Co ważne, bakteria ta sprzyja także namnażaniu szczepów Lactobacillus i Bifidobacetrium9.
Ale to nie wszystko. Aby uniknąć stresu oksydacyjnego, trzeba także zabezpieczyć się przed czynnikami środowiskowymi. Dlatego unikaj wychodzenia z domu, gdy lokalne władze ogłaszają alarm smogowy lub noś maskę antysmogową – zawarte w smogu pyły i metale ciężkie zwiększają wytwarzanie wolnych rodników tlenowych.
Możesz także zainwestować na czas jesienno-zimowy, zwłaszcza jeżeli mieszkasz w dużym mieście, w domowe oczyszczacze powietrza. Unikaj ponadto nadmiaru alkoholu i palenia papierosów oraz mylnie postrzeganych jako bezpieczniejsze e-papierosów.
Co się zaś tyczy chemii zawartej w pożywieniu, to staraj się kupować warzywa i owoce od lokalnych producentów, z gospodarstw ekologicznych lub innych zaufanych źródeł. Dzięki temu ograniczysz lub nawet całkowicie unikniesz pozostałości środków ochrony roślin, a wybierając mięso, mleko i jaja z ekologicznego chowu możesz mieć pewność, że produkt jest pełnowartościowy i nie zawiera pozostałości leków.
Zrezygnuj także lub przynajmniej ogranicz spożycie żywności wysokoprzetworzonej – zawarte w niej emulgatory, polepszacze smaku, sztuczne barwniki i konserwanty przyczyniają się do stresu oksydacyjnego i działają prozapalnie6.
Jak przewlekły stres wpływa na zdrowie?
Przewlekły stres to złodziej zdrowia najtrudniejszy do złapania, ponieważ ukrywa się za tak wieloma niespecyficznymi objawami, o różnym nasileniu, że łatwo przeoczyć ich wspólny mianownik. Według amerykańskich specjalistów aż 75–90% wizyt u lekarza rodzinnego jest spowodowanych przez stres, który zaczął siać spustoszenie w organizmie.
Warto jednak wiedzieć, że stres ma nie tylko demoniczne oblicze i zasadniczo reakcja stresowa jest pozytywna. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej stresowi. Medycyna wyróżnia stres pozytywny i negatywny. Ten pozytywny, czyli eustres, związany jest z wyrzutem adrenaliny, hormonu wydzielanego przez nadnercza. Jego zadaniem jest zmobilizowanie nas do działania pod wpływem stresującego bodźca, dodanie sił, odwagi i wyostrzenie zmysłów oraz chwilowe znaczne zwiększenie możliwości fizycznych organizmu. Reakcja ta trwa jednak jedynie pół godziny, po czym jeżeli bodziec nie znika, to do czasu ustania jego działania, jej podtrzymaniem zajmuje się kortyzol, drugi z hormonów nadnerczy. Jeżeli stresor nadal na nas oddziałuje, eustres, w którym rządziła adrenalina, przekształca się w distres, czyli stres negatywny, którym zawiaduje głównie wspomniany kortyzol.
Utrzymuje on wszystkie zmiany metaboliczne i psychiczne, spowodowane działaniem adrenaliny, jednak nasz organizm nie jest przystosowany do tak długiego trwania w stresie i w zależności od predyspozycji każdego z nas, po pewnym czasie wyczerpują się jego zdolności adaptacyjne – to ten moment, w którym stres i związany z nim stały wysoki poziom kortyzolu zaczyna nam szkodzić.
Ale żeby zrozumieć wpływ stresu na nasze zdrowie musimy poznać jeszcze jeden mechanizm, tzw. reakcję uciekaj albo walcz. To fizjologiczna, wytworzona w toku ewolucji odpowiedź organizmu na stresor, której zadaniem jest nie tylko zachowanie homeostazy, ale także utrzymanie nas przy życiu i zdrowych zmysłach w sytuacjach zagrożenia zdrowia lub życia.
Stresorem był kiedyś m.in. atak dzikiego zwierzęcia, innego człowieka lub kataklizm, które faktycznie zagrażały naszemu życiu. Wśród współczesnych stresorów wymienia się także choroby, nagłe zdarzenia losowe, np. utratę bliskiej osoby, problemy w pracy, czynniki ekonomiczne, troskę o zdrowie najbliższych, warunki pogodowe i bodźce, takie jak ból lub długotrwały dyskomfort oraz odczucia fizyczne, w tym głód lub zimno, a także psychiczne, takie jak poczucie odrzucenia, niedoceniania czy poniżenie.
Jeżeli którykolwiek z tych bodźców osiągnie odpowiednio wysokie nasilenie, wywołuje reakcję uciekaj albo walcz, ponieważ organizm nie odróżnia stresora faktycznie zagrażającego życiu od tego, który szkodzi nam tylko w warstwie psychicznej. Ta pierwotna reakcja ma na celu albo umożliwienie nam ucieczki od zagrożenia, albo zwalczenie go w celu ratowania życia.
W jej przebiegu organizm tak modyfikuje fizjologię, byśmy zyskali na sile i wyostrza zmysły, abyśmy byli w stanie skutecznie się bronić. Przekierowuje krew do istotnych dla przetrwania narządów, czyli serca, mózgu i mięśni, kosztem m.in. układu pokarmowego (dlatego stres powoduje często niestrawność). Zmienia także nasze postrzeganie rzeczywistości, byśmy podążali za pierwotnymi instynktami i odruchami i w tym celu ogranicza wpływ kory mózgowej, odpowiedzialnej za zachowania rozumne, na nasze działania. To tylko przykłady zmian, których celem jest zachowanie nas przy życiu i zdrowiu.
Reakcja ta jest przewidziana do wspomagania nas raz na jakiś czas, i wtedy organizm szybko może uporać się z jej konsekwencjami. Zdrowie zaczyna nam kraść, kiedy organizm nie potrafi z niej wyjść na skutek działania kolejnych stresorów.
Tym, co najbardziej nam szkodzi w stresie, jest stały wysoki poziom kortyzolu, który nie tylko przyczynia się do nasilenia wytwarzania wolnych rodników tlenowych, zaburza rytm dobowy, prowadzi do niekorzystnych zmian w metabolizmie i obniża odporność, ale także niekorzystnie wpływa na naszą psychikę i zachowanie. Do tego upośledza odporność organizmu, ponieważ wywołane jego działaniem stany zapalne angażują układ immunologiczny, którego zasoby nie są przecież niewyczerpalne, co czyni go niezdolnym do walki na wielu polach jednocześnie.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, objawem przewlekłego stresu jest nie tylko zdenerwowanie, przygnębienie, niestabilność emocjonalna i utrata kontroli nad sobą. Psychiczne objawy, takie jak nerwica, zaburzenia kompulsywne lub lękowe i depresja oraz problemy z koncentracją i pamięcią to jedynie czubek góry lodowej.
O tym, że stres zaczyna okradać nas ze zdrowia, świadczą bóle i zawroty głowy, problemy gastryczne, rozregulowanie cyklu menstruacyjnego u kobiet i zaburzenia libido u panów, spadek masy ciała lub niezwiązane z dietą tycie, bladość skóry, kołatanie serca, suchość w gardle, bezsenność, sztywność kręgosłupa i dolegliwości ze strony układu mięśniowo-szkieletowego. 4
Pogorszenie stanu cery i nadmierne wypadanie włosów to także objawy stresu. U niektórych osób jedynym symptomem jest uogólniony ból lub ból konkretnych okolic ciała, którego nie uzasadnia choroba.
Przewlekły stres przyczynia się do rozwoju chorób cywilizacyjnych, takich jak nadciśnienie, insulinooporność, cukrzyca typu 2, otyłość, zespół metaboliczny, miażdżyca, choroba wieńcowa, zawał serca, udar, zaburzenia hormonalne, choroba wrzodowa, demencja i choroby z autoagresji. Obniża także odporność organizmu. Sprzyja również rozwojowi depresji, zaburzeń lekowych i silnie osłabia libido10.
Jak nie dać się stresowi?
Doraźnie możesz sięgać po uspokajające zioła, takie jak kozłek lekarski, melisa, męczennica lekarska czy szyszki chmielu – otrzymywane z nich ekstrakty działają kojąco i pomagają odzyskać wewnętrzny spokój, niestety trzeba się liczyć z tym, że działają także nasennie.
Na dłuższą metę bardziej skuteczna jest psychoterapia, trening mindfulness lub trening autogenny Schultza oraz medytacja, które pomagają wykształcić psychiczne mechanizmy radzenia sobie ze stresem, pomagają nabrać dystansu do problemów i uczą radzenia sobie z nimi. Aby z kolei niwelować fizyczne skutki stresu, w tym obniżyć poziom wolnych rodników tlenowych, dobrze jest zastosować sposoby, opisane powyżej, w akapicie o stresie oksydacyjnym.
Można także uodpornić organizm na stres przy pomocy adaptogenów, które nie tylko niszczą wolne rodniki tlenowe, ale także działają m.in. uspokajająco, przeciwdepresyjnie, wspomagają regenerację organizmu, chronią układ nerwowy i poprawiają jego funkcjonowanie, regulują osie hormonalne, hamują wyrzut hormonów stresu i zapobiegają rozwojowi chorób cywilizacyjnych, będących konsekwencją życia w przewlekłym stresie.
Adaptogenami nazywamy rośliny i grzyby, które mobilizują organizm i pobudzają w nim naturalne procesy, umożliwiające ograniczenie negatywnych skutków stresu. Dzięki nim łatwiej radzimy sobie z trudnymi sytuacjami i wspomagamy organizm, aby jak najmniej odczuł skutki stresu. Ale tu uwaga, adaptogeny nie działają jak leki i potrzeba około miesiąca regularnego stosowania, byśmy odczuli różnicę.
Czym jest glikacja białek i jak wpływa na zdrowie?
Glikacja to fizjologiczny proces, zachodzący na poziomie komórkowym, polegający na nieenzymatycznym przyłączaniu cukrów, głównie glukozy, do białek, co przyczynia się do modyfikacji funkcji białek – tyle mówi nam definicja. Gdzie tu zagrożenie? Gdzie złodziej zdrowia?
Otóż, jak w przypadku wielu procesów biologicznych, diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w skali zjawiska. Glikacja zaczyna nam szkodzić i kraść zdrowie, jeżeli jest zbytnio nasilona, a to jest ściśle związane z dietą, a w szczególności glukozą, czyli cukrem, będącym podstawowym źródłem energii dla naszego organizmu.
W dużym uproszczeniu wygląda to tak, że wszystkie węglowodany, czyli cukry, zawarte w pokarmach, ulegają trawieniu i rozłożeniu do glukozy, która następnie trafia do krwiobiegu.
Wraz z nim wędruje zaś do komórek i jest wykorzystywana do wytwarzania energii, ale żeby do nich wniknęła, musi ją tam przetransportować insulina, hormon wytwarzany przez trzustkę, który łączy się z receptorami na powierzchni komórek, umożliwiając glukozie przedostanie się do ich wnętrza.
Zatem po posiłku poziom glukozy we krwi wzrasta, trzustka wydziela insulinę, której stężenie także rośnie i glukoza trafia do komórek. Następnie jej poziom we krwi ulega obniżeniu, podobnie jak stężenie insuliny. Takie skoki poziomów tego cukru i hormonu po posiłku, przybierające kształt sinusoidy, to normalna sprawa.
Jeżeli jednak nasze posiłki nie są zbilansowane lub co gorsza składają się przede wszystkim z węglowodanów i do tego podjadamy słodkie przekąski lub popijamy słodkie napoje pomiędzy głównymi posiłkami, we krwi stale utrzymuje się wysoki poziom zarówno glukozy, jak i insuliny, ponieważ organizm usilnie próbuje „upchnąć” nadmiar cukru do komórek.
Te dodatkowe porcje glukozy zostają w procesie glikacji przyłączone do białek – wszak glukoza nie może ot tak, po prostu, czekać sobie w komórce na wykorzystanie. Wskutek glikacji powstają szkodliwe dla naszego zdrowia tzw. końcowe produkty zaawansowanej glikacji (ang. advanced glycation end products, AGEs).
Ponadto po pewnym czasie komórki zaczynają się bronić przed szkodliwym dla nich nadmiarem glukozy i na ich powierzchni zmniejsza się liczba receptorów dla insuliny – taki stan nazywamy insulinoopornością. A to już pierwszy krok do cukrzycy typu 2. Zatem to my sami, poprzez spożycie nadmiaru cukrów, wpuszczamy do naszego organizmu tego złodzieja. I podobnie jak jego koledzy, ten także doskonale się ukrywa przez bardzo długi czas.
Tymczasem niepostrzeżenie AGEs, wysoki poziom glukozy i insuliny zaczyna siać spustoszenie w organizmie. Początkowo jedynymi objawami jest przemęczenie, rozdrażnienie, problemy z koncentracją i bezsenność oraz labilność emocjonalna. Następnie może dojść do wzrostu ciśnienia krwi, przyrostu masy ciała, pojawiają się także bóle i zawroty głowy.
Kobiety obserwują zaburzenia cyklu menstruacyjnego, mają także trudności z zajściem w ciążę i donoszeniem jej, a panowie zaczynają mieć kłopoty z potencją. Dość charakterystycznym objawem są napady wilczego apetytu i chęć na ciągłe podjadanie, pomimo spożywania głównych posiłków oraz brak skuteczności w odchudzaniu. Chorzy odczuwają także senność po posiłku.
AGEs przyspieszają starzenie się różnych białek, co prowadzi do przyspieszenia starzenia się całego organizmu. Pojawiają się także widoczne oznaki starzenia, takie jak zmarszczki, zwiotczenie skóry i ciemne przebarwienia oraz włókniaki. Czasami na skórze pojawia się także trądzik. Ponadto wskutek glikacji usztywniają się ściany naczyń krwionośnych, co negatywnie wpływa na ich zdolność do regulowania m.in. ciśnienia krwi i sprzyja rozwojowi miażdżycy.
Skutkiem glikacji jest także zaćma. AGEs zaburzają również funkcjonowanie mitochondriów i wytwarzanie energii, co tłumaczy brak energii i nużliwość mięśni, oraz przyczyniają się do stresu oksydacyjnego. Negatywnie wpływają także na aktywność białych krwinek, co upośledza naszą odporność. AGEs upośledzają także działanie insuliny i nasilają insulinooporność, przez co przyspieszają rozwój cukrzycy typu 2 oraz mogą uszkadzać mięsień sercowy i sprzyjać rozwojowi niewydolności serca, a także prowadzić do rozwoju chorób neurodegeneracyjnych. Niektóre badania wskazują również na udział AGEs w patogenezie niektórych nowotworów i chorób nerek12.
Jak powstrzymać glikację?
Całe szczęście, nadmierna glikacja to zjawisko, któremu możemy skutecznie zapobiegać, regulując metabolizm glukozy. W tym celu trzeba zmienić rozkład posiłków i jeść 2–3 dziennie, aby uregulować wydzielanie insuliny – podjadanie pomiędzy posiłkami nie jest wskazane.
Trzeba także zmienić dietę, w której powinny znaleźć się produkty o niskim indeksie glikemicznym (IG), które nie powodują gwałtownego wzrostu poziomu glukozy we krwi, a zniknąć pokarmy bogate w węglowodany, słodycze, przekąski, ciastka, żywność wysokoprzetworzona i kolorowe gazowane napoje.
Większość osób dobrze reaguje na dietę śródziemnomorską lub DASH, ale w niektórych przypadkach wskazana jest dieta paleo lub ketogeniczna – dobranie odpowiedniej zostawmy specjalistom, aby sobie niechcący nie zaszkodzić. Bardzo ważne jest także zwiększenie aktywności fizycznej, ponieważ poprawia ona wrazliwość komórek na działanie insuliny i obniża poziom glukozy we krwi.
Ponieważ na skutek wysokiego poziomu glukozy w organizmie zaburzeniu ulega skład mikrobioty jelitowej, należy zadbać o to, by w diecie znalazły się kiszonki i przetwory mleczne, które uzupełnią jej szeregi.
Mikrobiota odwdzięczy się nam za te wysiłki uregulowaniem metabolizmu węglowodanów, wsparciem w walce z wolnymi rodnikami tlenowymi i wspomoże utratę zbędnych kilogramów oraz wzmocni odporność.
Droga do pozbycia się tego złodzieja nie jest najłatwiejsza, ponieważ pozbawiony glukozy organizm nie tylko będzie wykazywał objawy odstawienne, podobne jak przy innych uzależnieniach, takie jak rozdrażnienie, zaburzenia nastroju i gniew, ale będzie także robił wszystko, by ją pozyskać, np. poprzez nasilenie apetytu. Pocieszające jest jednak to, że z każdym dniem będzie łatwiej wytrwać13.
Zaburzenia snu źle wpływają na zdrowie
Brak snu to chyba jeden z najbardziej lekceważonych złodziei zdrowia, bo przecież zwykliśmy uważać, że wyśpimy się w weekend i po problemie. Nic bardziej mylnego. Człowiek potrzebuje snu, ale nie raz na jakiś czas, rozbijanego na regeneracyjne drzemki, szarpanego wybudzaniem się – sen musi być codzienny i regularny.
Wiele racji miały nasze babcie, powtarzające do znudzenia, że sen jest najlepszym lekarstwem. Jest, i to nie tylko na choroby ciała, ale i problemy natury emocjonalnej i psychicznej, to także najlepszy sposób na zachowanie młodego wyglądu i zahamowanie starzenia się organizmu. To nie jest bowiem tak, że gdy śpimy, to ciało także – podczas snu nasz organizm intensywnie się regeneruje, a mózg osiąga szczyty swojej aktywności.
Gdy tylko zamkniemy powieki, w naszym organizmie wzrasta poziom hormonu wzrostu, który niczym generał zarządza regenerację całego organizmu i pobudza procesy, zmierzające do naprawy uszkodzeń i regeneracji komórek. Intensywnie łuszczy się i oczyszcza skóra.
Około północy wzrasta w naszym ciele poziom przeciwciał, dzięki czemu pozbywamy się bakterii, wirusów i grzybów, organizm usuwa także uszkodzone komórki i zastępuje je nowymi.
Zwiotczone w fazie snu głębokiego mięśnie i ścięgna mają za to chwilę wytchnienia po całym dniu pracy i czas na naprawę uszkodzonych włókien. Środek nocy to także pora, w której mózg pracuje na najwyższych obrotach, konsoliduje wspomnienia z minionego dnia, usuwa informacje nieistotne, a to, co ważne, zapisuje w pamięci długotrwałej. Do świtu mózg cały czas wyciąga lekcje z poprzedniego dnia i tworzy sieć skojarzeń, potrzebną nam do rozumienia świata i uczenia się.
Proces ten pomaga także uporać się z negatywnymi emocjami. To także czas, w którym obniżeniu ulega poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Metabolizm jest maksymalnie spowolniony, regenerują się błony śluzowe w drogach oddechowych, przewodzie pokarmowym, układzie moczowym i narządach rodnych.
Około godziny 3.00 pracę podejmuje wątroba, która przygotowuje odpowiednie ilości żółci do strawienia śniadania i wydziela glukozę, by dodać nam energii do wstania. A gdy się budzimy o poranku, wszystkie narządy są już gotowe do intensywnego działania i zregenerowane podejmują codzienną pracę14.
Zatem bez regularnego, spokojnego snu, organizm nie może się zregenerować, co w perspektywie czasu bardzo niekorzystnie odbija się na naszym zdrowiu, cierpi na tym także psychika.
Pora snu jest wpisana w nasz rytm dobowy, czyli wytworzone w toku ewolucji zgranie funkcji organizmu z długością dnia i nocy. To on wyznacza nam porę aktywności i odpoczynku, bez którego niemożliwe jest zachowanie homeostazy.
Zegar biologiczny w naszym organizmie tyka według określonego rytmu, regulowany przez specjalne białka, których wydzielanie zależne jest od tego, jaką mamy porę dnia, o czym informuje organizm światło, padające na siatkówkę oraz hormony, wydzielane przez szyszynkę. Dzięki nim wszystkie organy i układy w naszym ciele pracują w doskonałej synchronizacji.
Tym, co zakłóca nasz sen, jest przede wszystkim przewlekły stres i towarzyszący mu wysoki poziom kortyzolu, który rozstraja układ hormonalnej regulacji biologicznego zegara. Ponadto ekspozycja, zwłaszcza wieczorem, na niebieskie światło, emitowane przez TV, telefony komórkowe i ekrany komputerów, zakłóca wydzielanie białek, regulujących rytm dobowy, ponieważ ta długość fali światła naśladuje światło dzienne – organizm zostaje zatem oszukany, że jest dzień, a nie wieczór. Aby spokojnie przespać noc, potrzebujemy także wygodnego łóżka, temperatury nie wyższej niż 19 st. C. i ciemności, zatem warto przed snem zasłonić okna, by ograniczyć ilość miejskiego światła w sypialni.
Zaburzenia rytmu dobowego przyczyniają się do rozwoju chorób cywilizacyjnych, takich jak nadciśnienie, insulinooporność, cukrzyca typu 2, zespół metaboliczny i otyłość, do tego mogą skutkować zachwianiem równowagi osi regulacji hormonalnej i chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy.
Zwiększają także ryzyko rozwoju chorób serca, udaru, zawału i chorób układu mięśniowo-szkieletowego oraz prowadzą do zaburzeń płodności. Poważnie upośledzają również funkcjonowanie układu nerwowego i mogą sprzyjać depresji. Ale choroby te nie pojawiają się z dnia na dzień.
Pierwszymi objawami tego, że brak snu ograbia nasze ciało ze zdrowia, jest zmęczenie, rozdrażnienie, problemy z koncentracją, zaburzenia pamięci, spowolnienie psychomotoryczne, mgła mózgowa, obniżenie odporności na stres i pogorszenie nastroju.
Z czasem obniżeniu ulega także odporność organizmu na infekcje, pojawiają się zaburzenia łaknienia, problemy żołądkowo-jelitowe, bóle i zawroty głowy – objawy, które łatwo przypisać innym problemom zdrowotnym lub zbagatelizować jako konsekwencje stresu lub nadmiaru obowiązków15.
Jeżeli odczuwasz konsekwencje braku snu, pomimo że regularnie kładziesz się spać i robisz wszystko, by sen był spokojny, powodem złego samopoczucia może być bezdech senny, zmniejszający lub całkowicie zatrzymujący na kilka sekund przepływ powietrza przez drogi oddechowe.
Jego przyczyną jest ograniczenie drożności dróg oddechowych, spowodowane m.in. przerostem migdałka gardłowego, otyłością, która może powodować zapadanie się dróg oddechowych i niekorzystnie wpływa na objętość płuc, wadami postawy i chorobami kręgosłupa, które mogą zwężać gardło, przebytymi urazami nosa, którym towarzyszy zwężenie nozdrzy lub schorzeniami laryngologicznymi. Szkodliwość bezdechu sennego wynika z połączenia dwóch czynników: zaburzenia rytmu dobowego i niedotlenienia organizmu.
Wśród objawów bezdechu sennego dominuje: senność w ciągu dnia, bóle głowy o poranku, osłabienie koncentracji i pamięci, rozdrażnienie oraz uczucie, że nawet długi sen nie daje wyczekiwanego odpoczynku. Bezdech zwiększa także ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, nadciśnienia, zawału i udaru, cukrzycy typu 2, depresji i zaburzeń libido. Towarzyszyć mu może zgaga, ból w klatce piersiowej, kołatanie serca, duszność, nadpotliwość, częste oddawanie moczu w nocy i chrapanie16.
Sposoby na dobry sen
- Jeżeli chcesz uregulować rytm dobowy, by brak snu nie okradał cię ze zdrowia, musisz wykazać się żelazną konsekwencją i kłaść się spać o stałych porach oraz starać się przesypiać codziennie podobną liczbę godzin.
- Przed snem wywietrz porządnie sypialnię (nawet zimą), zasłoń okna, TV i komputer wyłącz na 2 godziny przed snem, odłóż komórkę, wycisz się i zrelaksuj, za pomocą ulubionej muzyki, czytając książkę lub medytując.
- Nie jedz tuż przed snem, ponieważ w ten sposób uniemożliwiasz przewodowi pokarmowemu odpoczynek i jego praca będzie cię wybudzała.
- Jeżeli zaś masz trudności z zasypianiem, sięgnij po zioła ułatwiające zasypianie, takie jak kozłek lekarski, męczennica lekarska, melisa, dziurawiec, lawenda lub szyszki chmielu.
- Warto także wypróbować suplementy, zawierające melatoninę lub wzbogacić dietę o jej naturalne źródła, czyli m.in. imbir, oliwę z oliwek, banany, truskawki i rzepę, a także mięso, jaja, ryby, pestki dyni i nasiona sezamu, które dostarczają nam niezbędnego do wytwarzania melatoniny tryptofanu. Melatonina to hormon, wydzielany przez szyszynkę, którego zadaniem jest ułożenie nas do snu – spowalnia ona pracę serca, obniża ciśnienie krwi i temperaturę ciała oraz spowalnia metabolizm. Suplementy z melatoniną skracają czas zasypiania, pogłębiają sen, zapobiegają wybudzaniu w nocy i pomagają nam wyregulować zegar biologiczny.
- Jeżeli zaś cierpisz na bezdech senny, działaj kompleksowo. Leczenie polega przede wszystkim na usunięciu anatomicznej przeszkody w oddychaniu, jeśli taka występuje, zatem konieczna jest wizyta u lekarza i pomoc specjalistów, w tym laryngologa, chirurga lub ortodonty. Pomocne jest także zrzucenie zbędnych kilogramów, aktywność fizyczna, która korzystnie wpływa na parametry pracy płuc, uregulowanie rytmu dobowego, spanie na boku i oczywiście zaprzestanie palenia papierosów. Niektórzy chorzy, aby uniknąć niedotlenienia w nocy, potrzebują wsparcia CPAP’u, czyli urządzenia, które wspomaga oddychanie, wytwarzając stale dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych lub rozszerzadeł nosa, które udrażniają nozdrza15,16.
Wpływ pleśni na zdrowie
To przykład złodzieja zdrowia, który kryje się w naszym otoczeniu i niepostrzeżenie niszczy zdrowie. Do tego niezwykle skutecznie się kamufluje w miejscach dla nas niewidocznych i takich, których nigdy byśmy nie podejrzewali, że są siedliskiem pleśni.
Mitem jest to, że chorobotwórcze grzyby zamieszkują ściany jedynie starych, wilgotnych kamienic – pleśń potrafi się zalęgnąć także w nowoczesnym budownictwie. Na tę samą półkę z mitami należy także wrzucić twierdzenia, że jest ona jedynie problemem estetycznym. Grzyby pleśniowe rozwijają się również na naszym pożywieniu, w lodówkach i zakamarkach szafek kuchennych.
Znaleźć ją możemy w kołnierzach pralek, na uszczelkach okien i w instalacjach klimatyzatorów oraz za tapetami, boazerią czy panelami, a także w odpływach umywalek i wanien.
Do rozwoju nie potrzeba im wiele, ot odrobina wilgoci i ciemny kąt na ścianie lub resztki pokarmów, gromadzące się w narożnikach szafek lub pojemników do przechowywania żywności, albo woda gromadząca się pod gumą kołnierza pralki. Ryzyko rozwoju pleśni wzrasta w każdym zawilgoconym miejscu i tam, gdzie kondensuje się para wodna.
Do wzrostu pleśni w budynkach przyczyniają się m.in. błędy budowlane, takie jak brak prawidłowego odizolowania fundamentów od podłożą i reszty budynku oraz nieprawidłowo zaprojektowana lub nieefektywna wentylacja grawitacyjna, a także błędy lokatorów, takie jak zabudowywanie wywietrzników i pozostawianie wody na podłodze w łazience.
Z kolei pojawienie się pleśni w lodówce najczęściej jest wynikiem złego sposobu przechowywania żywności lub zakupienia produktu niewidocznie zakażonego pleśnią, która rozprzestrzenia się na inne pokarmy.
Grzyby pleśniowe szkodzą nam na dwa sposoby. Po pierwsze, ich zarodniki to silne alergeny, które mogą nie tylko podrażniać skórę i błony śluzowe, ale wnikają także do organizmu przez drogi oddechowe i przewód pokarmowy, jeśli osiądą na naszym pożywieniu. Po drugie, pleśń wydziela mykotoksyny, silne trucizny, które zaburzają homeostazę i uszkadzają szlaki metaboliczne, przez co przyczyniają się do rozwoju wielu chorób. A przy tym kradną nam zdrowie bardzo podstępnie, ponieważ ich działanie kumuluje się dopiero z czasem, a początkowe objawy są bardzo niespecyficzne17.
W zagrzybionym domu czujemy się niekomfortowo, mogą pojawić się bóle głowy lub nudności i pieczenie spojówek, które znikają wkrótce po opuszczeniu pomieszczenia. Ponadto wśród objawów działania mykotoksyn dominuje przewlekłe zmęczenie, uczucie osłabienia i trudności z koncentracją oraz migreny, którym czasami towarzyszą wymioty.
Zaburzenia apetytu, od niechęci do jedzenia po napady wilczego apetytu, kłopoty ze snem, zaburzenia nastroju i zaburzenia lekowe to także objawy tego, że pleśń okrada nas ze zdrowia. Ale czy nie przypominają one tych towarzyszących przemęczeniu czy stresowi? Tak, i dlatego tak łatwo je przypisać tym przypadłościom lub zbagatelizować jako naturalne konsekwencje trybu życia, przepracowania i braku snu.
Ponadto pleśń może odpowiadać za sztywność mięśni, bóle kostno-stawowe, częste infekcje, nawracające zapalenie zatok lub uszu i alergie oraz dermatozy, które nie poddają się leczeniu.
Badania wskazują także, że mykotoksyny upośledzają odporność organizmu, sprzyjają rozwojowi chorób autoimmunologicznych i działają kancerogennie, czyli przyczyniają się do rozwoju nowotworów. Dowiedziono, że niszczą także komórki wątroby i szpik kostny, uszkadzają nerki, błonę śluzową przewodu pokarmowego i komórki układu nerwowego oraz zaburzają osie regulacji hormonalnej.
Mykotoksyny mogą być także przyczyną niepłodności, zarówno kobiet, jak i mężczyzn oraz uszkadzać płody, co skutkuje poronieniem lub urodzeniem dziecka z wadami wrodzonymi18.
Jak sprawdzić, czy twój organizm zaatakowała pleśń?
Wystarczy wykonać podstawowe badania krwi i dodatkowo badanie w kierunku zespołu przewlekłej reakcji zapalnej (ang. Chronic Inflammatory Response Syndrome, CIRS) oraz, jeśli jest taka konieczność, wymazy z nosa, gardła i dróg rodnych oraz badanie zeskrobiny ze zmian skórnych. Dzięki nim możemy stwierdzić obecność konkretnego gatunku grzyba pleśniowego lub wykryć przewlekły stan zapalny, związany z narażeniem na kontakt z mykotoksynami.
To pozwoli na zaplanowanie leczenia, ale warunkiem powodzenia terapii jest usunięcie pleśni ze swojego otoczenia. Warto także, w sposób naturalny wspomóc organizm w walce z tym złodziejem zdrowia. Doskonale sprawdza się tu glinka bentonitowa i węgiel aktywowany, które wiążą się z toksynami i unieczynniają je, a następnie toksyna zostaje wydalana z kałem.
Podobnie działa chlorofil, którego doskonałym źródłem są zielone warzywa i owoce oraz algi. W pozbyciu się pleśni pomaga również czosnek i czarny czosnek oraz monolauryna, otrzymywana z miąższu kokosa.
Obecność alergennych zarodników i mykotoksyny wzmaga wytwarzanie wolnych rodników tlenowych, zatem w twojej diecie nie może zabraknąć antyoksydantów, takich jak witaminy A, C i E, glutation i kwas liponowy, którego doskonałym źródłem jest brukselka i brokuły. Aby pozbyć się pleśni z organizmu, warto także wzmocnić wątrobę, ponieważ to właśnie ona jest naszym głównym obrońcą przed wszelkiego rodzaju toksynami.
Ekstrakt z karczocha, korzenia mniszka lekarskiego i nasion ostropestu regenerują komórki wątroby oraz pobudzają ich podziały, poprawiają także ich funkcjonowanie i chronią przed uszkodzeniem. Regenerację uszkodzonych przez pleśń i mykotoksyny komórek wspomogą za to kwasy omega-3, które wyciszają stany zapalne i pobudzają procesy odnowy.
Jak zlokalizować pleśń i jak z nią walczyć?
Zanim zaczniesz walczyć z pleśnią, zaopatrz się w rękawiczki gumowe, okulary ochronne i maskę filtrującą, aby podczas porządków nie narażać się na kontakt z grzybnią i zarodnikami.
Żeby pozbyć się pleśni warto zacząć od zlokalizowania wszystkich miejsc, w których utrzymuje się wilgoć lub kondensuje para wodna – są to najczęściej miejsca podłączeń hydraulicznych, syfony, dach, uszczelnienia okien, kołnierz pralki, fugi wokół umywalek, wanien lub brodzików, parapety nad grzejnikami i ściany szczytowe budynków.
Ściany pokryte grzybem mogą wymagać skucia i zastosowania preparatów pleśniobójczych, podobnie wymienić należy uszczelki i fugi zaatakowane przez grzyba. Dobrze jest także sprawdzić wentylację w zaatakowanych pomieszczeniach.
Pleśń rozwijająca się w zakamarkach szafek i na innych powierzchniach trzeba usunąć, najlepiej z zastosowaniem ogólnodostępnych środków, przeznaczonych do usuwania pleśni. Dobrze jest ponadto zaopatrzyć się w pochłaniacze wilgoci, dzięki którym usuniemy podstawowe źródło problemów, czyli wodę, gromadzącą się w zakamarkach mieszkania lub skraplającą na ścianie lub w okolicach okna i kuchenki.
Przed zarodnikami grzybów uchroni nas z kolei oczyszczacz powietrza, a jonizator lub ozonator powietrza zniszczy grzybnię w niewidocznych miejscach. W ostateczności pozostaje skorzystanie z usług firm, oferujących profesjonalne usługi odgrzybiania i odkażania mieszkań oraz domów.
Myj także, przynajmniej raz na 2 miesiące, lodówkę, dobrze sprawdza się tu woda z octem 10%, w rozcieńczeniu dwie szklanki wody na szklankę octu lub soda oczyszczona – dwie łyżeczki na szklankę wody.
Pamiętaj przy tym o umyciu uszczelek, ponieważ tam często lubi się kamuflować pleśń. Wyrzucaj natychmiast wszystkie spleśniałe produkty i te, które miały z nimi bezpośredni kontakt, nie wkładaj także pokarmów ciepłych do lodówki – to zmienia środowisko lodówki na sprzyjające rozwojowi pleśni.
Aby zaś zapobiegać ponownemu pojawieniu się grzybów pleśniowych, zachowaj odpowiednie warunki w domu – często wietrz pomieszczenia i zapewnij im dobrą wentylację, skondensowaną na szybach i uszczelkach okien wilgoć usuwaj na bieżąco, wycieraj rozlaną w łazience wodę i osuszaj kołnierz pralki po każdym praniu, regularnie czyść także odpływy wanny, brodzika i umywalki.
Co się zaś tyczy pokarmów, to wiedz, że ich szybkie pleśnienie może być jednym z objawów chorego domu. Na wielu pokarmach naturalnie występują ponadto zarodniki grzybów pleśniowych, które w sprzyjających warunkach (wysoka temperatura i wilgotność), zaczynają się rozwijać.
Owoce i warzywa wyjmij zatem z torebki foliowej, dokładnie umyj pod bieżącą wodą, następnie osusz i dopiero schowaj do lodówki. Możesz je także umyć w ozonowanej przy pomocy domowego ozonatora wodzie, która zabija pleśń. Jeżeli zaś zauważysz plamkę pleśni, wyrzuć cały owoc lub warzywo – niewidoczne strzępki grzyba są już prawdopodobnie w całym produkcie, usunięcie plamki nic zatem nie da17,18.
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6367881/
- https://upacjenta.pl/poradnik/zdrowie-polakow-strach-a-badania
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC8488814/
- https://www.pmrmarketexperts.com/wiadomosci/suplementy-diety-pod-wplywem-nowych-trendow/
- https://biotechnologia.pl/kosmetologia/artykuly/podstawowe-informacje-dotyczace-wolnych-rodnikow,10906
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3614697/
- https://dbc.wroc.pl/Content/22823/Oledzki_Potencjal_Antyoksydacyjny_Owocow_i_Warzyw_%202012.pdf
- POST. MIKROBIOL., 2017, 56, 1, 18–27.
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5579396/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5579396/
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3991026/
- Diabet. Klin. 2013; 2, 3: 96–103
- https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC10385698/
- https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21782887/
- Psychiatry 2011; 8, 3: 79–83
- Ther Adv Respir Dis. 2017 Nov; 11(11): 411-423.
- Paleo Magazine, „Mold: the stealthy invader”, 03/05 2020, 40-43
- http://laboratoria.net/artykul/25902.html
- Dlaczego tak trudno jest rozpoznać złodzieja zdrowia?
- Jak rozpoznać, że jesteśmy okradani ze zdrowia?
- Zmiana trybu życia a powrót do zdrowia
- Pięciu złodziei zdrowia
- Jak ochronić swój organizm przed wolnymi rodnikami i nie dopuścić do stresu oksydacyjnego?
- Jak przewlekły stres wpływa na zdrowie?
- Jak nie dać się stresowi?
- Czym jest glikacja białek i jak wpływa na zdrowie?
- Jak powstrzymać glikację?
- Zaburzenia snu źle wpływają na zdrowie
- Sposoby na dobry sen
- Wpływ pleśni na zdrowie